
Nisza dla mas – o religii w piosenkach
Wywiad z M.O.B TeHillah
| Viola Łechtańska-Błaszczak
Wydał swoją pierwszą płytę. Płytę o mocnym akcencie chrześcijańskim. W czasach kiedy religia budzi spore kontrowersje. Ostrovsky uparcie wierzy w swoje przekonania. Twierdzi, że M.O.B TeHillah „Oto On” nie jest typowym „feelgood” albumem. Zapytaliśmy go o sens tych słów. Zaglądamy do zupełnie innej niż do tej pory niszy. Kogo tam znajdziemy? O tym w tym wywiadzie!
Wydałeś płytę o zabarwieniu religijnym, ja nie jestem specjalnie religijna - przeszkadza Ci to?
Absolutnie nie.
To porozmawiajmy o religii. Chodzisz do kościoła?
Nie chodzę do kościoła katolickiego, ale chodzę przykładnie na nabożeństwa i mam nadzieję, że duchowo wzrastam.
Muzyka chrześcijańska - Contemporary Christian Music czyli CCM w Polsce w mainstreamie jest jej zdecydowanie mało, właściwie prawie w ogóle ta muzyka nie jest promowana, inaczej jest w Stanach - z czego to wynika?
Amerykanie historycznie są bardzo duchowi, wierzący. Są przekonani o swojej misji i powołaniu. Stąd też taka ich aktywność na polu misyjnym. Są niezwykle odważnymi ludźmi i nie obawiają się okazywać swej wiary publicznie, a w połączeniu z ich ekonomicznym potencjałem wiele rzeczy staje się możliwe. Muzyka CCM jest w Stanach niezwykle popularna. Mają Dove Awards, taki chrześcijański odpowiednik „Grammy” i wiele innych poważnych przedsięwzięć. U nas, mam nadzieję, rzeczy właśnie się zmieniają ku dobremu. Społeczeństwo, pozornie zsekularyzowane i sekularyzujące się coraz bardziej, szuka ucieczki od martwej religii i bacznie przygląda się żywemu Jezusowi, tym samym i polska muzyka CCM staje się coraz bardziej zauważalna i potrzebna, a co za tym idzie - promowana. Myślę, że najlepsze dopiero przed nami, wspaniale jest być choć takim tycim trybikiem w tym poruszeniu.
Temat religii w naszym kraju stał się dość polityczny, może jednak ta nisza wcale nie jest taka zła?
Ludzie siłą rzeczy angażują się w politykę - jednak żyjemy w tym świecie i bycie stricte apolitycznym jest chowaniem głowy w piasek. Problemy nie znikną. Jednak osobiście wierzę, że ludzie tak naprawdę szukają prawdy i są niesamowicie rozczarowani przez hipokryzję i kłamstwa polityki, pustą religię. Ateizm też tak naprawdę niewiele daje, bo wyznawanie tej linii wymaga tyle samo wiary co chrześcijaństwo. Pokój jaki daje ateizm jest chwilowy i efemeryczny, nie trwa, głód powraca. Dziura, którą stworzył w człowieku Bóg, a którą to człowiek desperacko stara się wypełnić seksem, narkotykami, alkoholem, hazardem, religią, ateizmem, jakimiś mniej lub bardziej dziwnymi ideologiami i stylami życia, może być wypełniona tylko przez pokój płynący z głębokiej relacji z żywym Jezusem Chrystusem. Myślę, że nisza, o której mówisz jest dobra, a poszukujący prawdy ludzie zaczną znajdować ją w naszej muzyce, czy muzyce innych wierzących twórców.
Znasz rapujących księży - jest ich kilku m.in. Jakub Bartczak,Adam Anuszkiewicz. Zabierają głos w wielu sprawach dotyczących Polski. Czy to jest płaszczyzna do dyskusji, w której głos powinien zabierać ksiądz?
Nie znam tych panów, ale myślę, że jeśli mają coś pozytywnego, budującego do przekazania, to czemu nie? Choć pastorzy, księża i inni liderzy wspólnot są przede wszystkim opiekunami społeczności powierzonymi ich pieczy, jeśli się jedno nie gryzie z drugim, to myślę, że absolutnie powinni się wypowiadać. Liderzy duchowi wypowiadali się publicznie na różne gryzące tematy od niepamiętnych czasów, wystarczy wspomnieć proroka Samuela.
Gdzie słucha się CCM? Jeździsz na jakieś festiwale, gdzie jej słuchasz, czerpiesz inspiracje? W Polsce, za granicą. Ilu ludzi spotyka się, żeby bawić się przy muzyce chrześcijańskiej?
Wszędzie, dosłownie. W samochodzie, w domu, na festiwalach, spotkaniach, wieczorach i nocach uwielbienia, no i oczywiście na spotkaniach domowych i w kościołach. Festiwale muzyki chrześcijańskiej wielokrotnie zgromadzają dziesiątki tysięcy ludzi, to jest niesamowite! W Polsce są organizowane tego typu festiwale, ale w porównaniu do Stanów nie są duże. Do tego, co z mojej perspektywy jest większym problemem, zamykają się, często zbyt hermetycznie, w otoczeniu denominacji, a nawet społeczności, które te wydarzenia organizują, ale to się zmienia. Powstają fajne konferencje typu „Początek” czy odbywająca się niebawem „Holy Spirit Night Poland 2019” i mam nadzieję, że z roku na rok będzie ich więcej i więcej.
Jeśli chodzi o inspiracje, to inspiruje mnie wiele rzeczy, nie tylko te chrześcijańskie. Obraz, dźwięk, wspomnienie, spotkanie, rozmowa, zdjęcie, muzyka – jazz, country, folk, metal, wszystko, poważnie, wszystko co niesie ze sobą jakiś przekaz, jakiś ładunek emocjonalny – ja chłonę takie sygnały jak gąbka i przetwarzam je w sobie. Potem piszę.
MOB TeHillah stworzyli muzycy z Turku, Konina, Śląska i Warszawy. Tworzyliście ją na odległość?
Projekt „MOB TeHillah” to w głównej mierze dziecko trzech ojców - mnie, Zbysia Nowakowskiego, który gra na gitarach i Michała Ziobrowskiego, który gra na klawiszu - ja jestem z Turku, a oni z Konina. Mirek i Maciuś pochodzą ze Śląska i z Warszawy respektywnie. Są oni naszymi przyjaciółmi, którzy wzięli udział w nagraniach w charakterze muzyków sesyjnych, no i mentorów, szczególnie Mirek, którego doświadczenie jest przeogromne. Spędził lata grając np. z Budką Suflera czy z niezliczonymi mainstreamowymi artystami, których wszyscy podziwiamy. W utworze „RUAH” pojawia się również córka Mirka - Klaudia, która robi tam świetny klimat swoim cudownym głosem. Z tych dwunastu piosenek, które znalazły się na płycie jedenaście jest napisanych przeze mnie. Myślę, że raczej są lokalnym wypiekiem z domieszką pozamiejscowej klasy.
12 utwór„Rzeka”, jest napisany przez amerykankę – Jenny Embry, jego tytuł oryginalny brzmi „River Song”. Kim jest Jenny?
Na Jenny „nadziałem” się przypadkowo w Internecie. Piosenka, którą wykonywała podczas uwielbienia w jednym z kościołów, które często odwiedzam, wyrwała mnie z przysłowiowych butów, więc napisałem do niej czy mogę przetłumaczyć jej piosenkę, zgodziła się. Rok później napisałem czy możemy ją umieścić na płycie – odpowiedziała: „Z rozkoszą”. So, thank you very much i możemy teraz słuchać jej polskiej wersji. Nie jestem w jakimś zażyłym kontakcie z Jenny i nie wiem czy teraz pisze, wiem natomiast, że spodziewa się dziecka, więc - gratulacje!
Na płycie można posłuchać o Twojej skomplikowanej przeszłości. Grałeś na ulicy, często na czterech strunach i to wcale nie na basie. Z tego żyłeś. Czy problemy paradoksalnie ułatwiły Ci stworzenie płyty? Jesteś z niej dumny czy czujesz niedosyt.
Wiesz, gdybym miał ze 100.000 budżetu na realizację tych nagrań pewno byłbym odrobinę dumniejszy. Lecz poważnie, jeśli chodzi o mnie, to owszem, miałem turbulentną przeszłość, wypełnioną złymi wyborami (nie tylko moimi), używkami i innymi toksycznymi historiami, ale każdy ma przeszłość, prawda. Przeżyłem i jestem tu. Tak długo jak przeszłość jest przeszłością, jest cudownie. Problemy są jak trening na siłowni, nie urośniesz jeśli nie będziesz walczył z ciężarem. Myślę, że problemy są potrzebne, byśmy mogli ukształtować nasz charakter, silną osobowość, wyrobić umiejętność parcia do przodu bez względu na przeciwności.
Mieszkałeś za granicą, na Śląsku, teraz w Turku, ale też w Poznaniu? Co u Nas robiłeś?
Tutaj grywałem na ulicach. A potem ożeniłem się w Poznaniu, studiowałem, mieszkałem, pracowałem. Czułem się Poznaniakiem. Teraz już przywykłem do Turku, ale Poznań zawsze będzie miał szczególne miejsce w moim sercu. Mam tutaj bardzo kochanych przyjaciół i zawsze chętnie wracam.
Teraz nastawiasz się na muzykę i wydawanie kolejnych płyt czy skupisz się na szkole językowej, która dziś daje Tobie i rodzinie źródło dochodów?
Siłą rzeczy muszę być skupiony na mojej szkole „ASLAN – Pracownia Języków Obcych”, ale angażuję się również z zacietrzewieniem w moją muzyczną drogę. Mam nadzieję (a wiesz że w Biblii, mieć nadzieję, znaczy mieć pewność), że kiedyś będę w stanie uczyć mniej a grać więcej. Czy wypada, bym sam sobie życzył powodzenia?
Powodzenia.