
Na stos za popsucie piwa - historia Czarownicy z Chwaliszewa
Miejskie legendy cz. I
| Viola Łechtańska-Błaszczak
Bezimienna czarownica z Chwaliszewa z XVI wieku była pierwszą Polką, która spłonęła na stosie. Najwyższą cenę zapłaciła za rzekome popsucie piwa w sześciu warzelniach. Jak to możliwe? By odpowiedzieć na to pytanie, trzeba dowiedzieć się ciut więcej na temat magii, czarów i paleniu czarownic. Oto pierwszy odcinek cyklu o miejskich legendach i tajemnicach Poznania.
Cofnijmy się w czasie. Mamy rok 1511, a ludzie wierzą w czary. Niewiast zajmujących się magią nie brakuje - jedni się ich boją, inni wierzą, że są w stanie podratować dzięki nim swoje zdrowie lub związki. Wzorcowy portret nowożytnej czarownicy wiąże się z okresem polowań na kobiety parające się czarną magią, “walki ze starszymi kobietami”. Czarownicami były zazwyczaj schorowane i słabe panie, żyjące samotnie i na marginesie życia społecznego. Bezbronne wobec prześladowców, łatwo było obarczyć winą za katastrofę czy kryminalny występek.
By przyznawały się do winy, torturowano je. Palono je na stosie za nakłanianie do nierządu, konszachty z diabłem czy – jak wyżej wspomniałam - popsucie piwa. Joanna Adamczyk w publikacji “Czary i magia w praktyce sądów kościelnych na ziemiach polskich w późnym średniowieczu (XV–połowa XVI wieku)” pisze, że spaloną na stosie w 1511 r. staruszkę z Waliszewa oskarżono o to, że czarami (maleficia) zniszczyła piwo z browarów. W książce “Podręcznik Poznańczyka albo 250 dowodów wyższości Poznania nad resztą świata” Marcina J. Januszkiewicza i Adama Pleskaczyńskiego czytamy, że władze miejskie Chwaliszewa wydały taki wyrok w sprawie “O psucie piwowarom piwa, a kupcom i szynkarzom odbytu i tym podobne figle”. Znajdujemy tu też informacje, że “niewiasta przyznała się do winy i wkrótce nieopodal szubienicy, na prawym brzegu Warty, na wzgórzu zapłonął pierwszy stos ze skazaną za czary”. W artykule Pawła Cieliczko pt. “Czarownica z Chwaliszewa”, wydrukowanym w magazynie Puls Poznania 6(12)/2016 czytamy, że spalenie czarownicy na stosie było samosądem dokonanym przez protestanckich mieszczan. Podobno w obronie kobiety, czy też bardziej przeciwko brutalnej karze, występował ówczesny proboszcz lokalnej parafii katolickiej.
Jedno jest pewne - za zniszczenie sześciu warzelni piwa, zatrucie okolicznej wody i problemy żołądkowe mieszkańców ktoś musiał odpowiedzieć. Adamczyk przypuszcza, że piwo nie nadawało się do sprzedaży, a “utrata tak ważnego źródła dochodów była tragedią dla wszystkich, którzy czerpali z propinacji korzyści. Z pewnością wybuchła panika i strach przed biedą, a jedyną możliwością rozładowania emocji było ukaranie stosem potencjalnego winnego”. W notatkach na ten temat nie ma wzmianki o tożsamości niewiasty, ani o tym ile miała lat, dlatego dziś jest tylko bezimienną Czarownicą z Chwaliszewa.
Według doniesień książkowych, na przestrzeni wieków w Poznaniu miało spłonąć 40 ofiar polowania na czarownice, a w całym kraju liczbę tę szacuje się na 40-50 tysięcy (źródła historyczne mówią o 10 tysiącach udokumentowanych procesów o czary). Pionierski wyrok został wydany na mocy przywileju Władysława Warneńczyka, który zezwalał na skazywanie osób będących w jurysdykcji miejskiej (później musiało się to zmienić, ale o tym dalej). Aż do roku 1511 można było spokojnie wchodzić w pakt z diabłem, ponieważ łatwo było oczyścić się z absurdalnych zarzutów. 31 / poznaj Poznań Później uznano, że konszachty z siłami nieczystymi mogą mieć wpływ na sytuacje masowe, takie, jak ta dotycząca zatrucia browaru.
Choć czarownice w Poznaniu i okolicach skazywane były już wcześniej, to nigdy wcześniej na karę śmierci. W 1494 roku skazano Małgorzatę, żonę rybaka, za tworzenie amuletów z ziół i korzeni, czy żonę pasterza z Chraplewa za tropienie złodziei (wskazał na nią kościelny pomówiony o kradzież). W Podręczniku Poznańczyka czytamy o kolejnej niewieście, która miała konszachty z siłami zła. Małgorzata Bilkowska w 1502 roku “postawiona przed sądem kapituły poznańskiej, zdołała skutecznie oczyścić się z absurdalnych zarzutów o czary”. Dla każdej z tych pań sankcja polegała jedynie na wyrzeczeniu się grzechów i złożeniu uroczystej przysięgi o treści: „Ja, [...], przysięgam, iż odtąd przestrzegać będę przepisów wiary katolickiej wedle nauki świętego Kościoła rzymskiego, w żadne błędy i praktyki zakazane, wierze katolickiej przeciwnie, popaść odtąd nie chcę, w szczególności wyrzekam się i odwołuję wszelkie sztuki czarodziejskie i guślarskie, którymi się za podszeptem szatana zajmowałam. Przysięgam i obiecuję, że ani sama, ani za pośrednictwem innej osoby nimi zajmować się nie będę, pod karą określoną w ustawie na tych, którzy ponownie w błędy swe popadają. Wreszcie pokutę, jak będzie mi naznaczona, wedle sił moich wykonać się będę starała i wykonam. Tak mi dopomóż Bóg i obraz Chrystusa ukrzyżowanego”. - Paweł Cieliczko, “Czarownica z Chwaliszewa”, Puls Poznania, 6(12)/2016.
Najwyższą karę kobiety w Poznaniu zaczęły płacić po wydarzeniu z Chwaliszewa. Wówczas sędziowie coraz chętniej oskarżali niewiasty o pakt z diabłami lub relacje z siłami nieczystymi. 20 czerwca 1544 roku spłonęła Dorota Gniećkowa za to, że lejąc wosk na wodę, wróżyła innej kobiecie. Na wildeckim stosie zginęła 6 listopada 1645 roku Regina Boroszka za to, że uprawiała seks z diabłami. Uboga Anna Chociszewska została ścięta w 1582 roku przed ratuszem za nakłanianie do nierządu.
Mimo oddania w 1543 roku przez sejm sądów o czary pod trybunały kościelne, polowanie na czarownice nadal trwało. Dopiero w XVII wieku Wojciech Regulus, profesor przykatedralnej Akademii Lubrańskiego, wydał w Poznaniu dzieło “Czarownica powołana albo krótka przestroga ze strony czarownic”, w której potępiał praktykę wymuszania na kobietach zeznań torturami. O ludziach stosujących te praktyki pisał: „Ani mi takich sędziami nie nazywaj, nie sędziowie, ale okrutni rozbójnicy, nie ludzie, ale bestie rozjuszone na miejscu sądowym osadzone, nie sądzą, ale okrutnie panują” (cyt. za Puls Poznania). Czarownice w naszym kraju palono aż do 1811 roku.
W 2011 roku odbyła się na Chwaliszewie inscenizacja procesu i spalenia pierwszej w Polsce czarownicy, której pomysłodawcą był Oleksiy Artyshuk, przewodnik miejski. Ewa Łowżył, założycielka KontenerArt nie ustaje w działaniach, by na Chwaliszewie stanął pomnik czarownicy. Piotr Cieliczko w Pulsie Poznania pisze, że jako przedstawicielka miejskiej społeczności zwróciła się do prezydenta Poznania o symboliczne ułaskawienie bezimiennej kobiety, a prezydent wstępnie zgodził się na taki gest. - Od trzech lat koncertujemy z Chórem Czarownic i śpiewamy m.in. o tym wydarzeniu. Najbliższy koncert w Poznaniu odbędzie się wiosną 2020 roku. Późną jesienią wchodzimy do studia nagrywać płytę. – mówi nam Ewa Łowżył. Obecnie trwa zbiórka na ten cel na www.zrzutka.pl - zebrano już połowę potrzebnej kwoty.
Prezydent Słupska Robert Biedroń uhonorował Trinę Papisten, spaloną na słupskim stosie w 1701 roku, nazywając jej imieniem jedno z miejskich rond.
* grafika z "Podręcznik Poznańczyka albo 250 dowodów wyższości Poznania nad resztą świata". Adam Pleskaczyński i Marcin J. Januszkiewicz