
Puk, puk! - Kto tam? ... Melancholia
| Karolina Bachorowicz
Współczesna kultura zachodu ogromną falą wyrzuciła na brzeg świata śmieci, jakimi przyszło nam karmić swoją podświadomość. Zostaliśmy zderzeni z takimi eufemizmami jakimi są chociażby „prawa młodości” lub „wiek emerytalny”. W ten sposób zafundowano nam epileptyczny wstrząs, wtłaczając nam do głów farmazony o datach przydatności, jakby przyszło nam egzystować na półce z wyrobami mlecznymi. Smutek jest do wyrzucenia, niczym zepsute jajka a od melancholii ma nas zemdlić, jak po zjedzeniu całego opakowania mleka w tubce.
Jesteśmy zmuszeni do życia w świecie społecznego onanizowania się na oczach wirtualnego audytorium. Proces rozwijającej się globalizacji i dotrzymująca jej kroku postępująca technologia, stwarzają przestrzeń dla „podniebnych lotów”, szybkiego zaspokajania pragnień i jeszcze szybszego kupowania. Atakowani coraz to większą ilością bodźców, doświadczamy czegoś w rodzaju przeładowania dysku głównego, do tego stopnia, że mamy ochotę wyrzucić z siebie prosto na stół bełt sprzeciwu jak Winslet w „Rzezi” Polańskiego. Niestety nie zostaliśmy przygotowani na bolesne upadki, zwłaszcza z takich wysokości jak utrata pozycji społecznej, wykluczenie z przynależności do czegokolwiek lub dość mocno powszechna ostatnimi czasy depresja. Świat stanął nad przepaścią aberracji.
Melancholia to hasło, które pączkuje w naszych przekonaniach jako jednostka kliniczna, czy emocjonalne kalectwo. Ładunek tego słowa na myśl przywołuje szarości, jesienne chłody, recepty na antydepresanty, zakurzone butelki po winach oraz zapłakane poduszki. W gruncie rzeczy melancholia to jedyny z możliwych stanów, w którym mamy szansę zatrzymać się w maratonie myśli, zrobić rachunek sumienia i wyspowiadać się przed konfesjonałem własnego sumienia. To jedyny moment gdzie w zgiełku przebijających się bodźców, można pozwolić sobie na wciśnięcie pauzy, aby dopuścić do głosu serce. Wgniatająca w fotel presja szczęścia lansowane przez media i sztuczne „chodzenie z bananem na mordzie jak pajac” – jak cynicznie ujął kiedyś ujął Sokół, powoduje, że sztywniejemy w niemocy spełnienia tego absurdu. Dlatego też powinniśmy oddać się melancholii, pozwolić aby wyprała wszystkie brudy, jakie w erze nadmiernego konsumpcjonizmu, spowolniły bęben naszego rozwoju. Trend òwczesnej cywilizacji roztacza aurę rozsmakowania się w szczęściu, wiedzmy, że refleksja może stanowić dla nas odrodzenie i szansę wzniesienia się na wyższy poziom samoświadomości. Nadeszła era budowania własnego ego na sarkastycznych docinkach skierowanych w stronę znajomych. Przestaliśmy słuchać, paradoksalnie pragnąc być wysłuchanymi. Chcemy mieć czynny udział we wszystkim co „fancy” i „cool”, bo boimy się, że ktoś strąci nas z podium podczas odbierania nagrody w wyścigach o spełnianie cudzych oczekiwań. Ekscesywna sekwencja poetycznych obrazów w słynnej „Melancholii” Von Triera to tylko tło do sedna przekazu jakim jest to, że niekiedy wycofanie dodaje nam większej mocy w obliczu śmierci, niż przesadny udział. Powitajmy pojęcie odkodowanej melancholii, która jest czasem autorefleksji, wyjściem naprzeciw swoim potrzebom, porzuceniem misterium smutku.