
Miasto w mieście
Spełnione marzenie przyjaciół
| Natalia Bednarz
Chodniki, ulice, tramwajowe szyny, krawężniki , zabytkowe kamienice, nowe plomby… i całodobowy ruch w setkach kierunków. Miasto przyciąga i odpycha zarazem, wciąga w wir zdarzeń, by za chwilę przytłoczyć nadmiarem bodźców. Jego trudny, choć niebagatelny urok postanowili uwiecznić i wpuścić pomiędzy stoły i krzesła swojego lokalu dwaj przyjaciele ze szkolnej ławy - Łukasz i Sławek. 29 września wystartowali z miejscem, które marzyło im się od kilkunastu lat. Witamy w mieście, ich Mieście. Poznajcie Miasto Bar.
Choć Miasto to bar, nie restauracja, a menu jest krótkie, naje się tu każdy, mięsożerca i wegetarianin, bezglutenowiec i osoba na diecie. Dania zmieniają się jak w kalejdoskopie, pod wpływem nowych pomysłów, pór roku i produktów sezonowych, z których zręczny kucharz wydobywa to, co najlepsze, zanim znikną z oferty. Na pewno warto wpaść na słynne już żeberka, gotowane w próżni, następnie grillowane w autorskim sosie na Bourbonie, czy też na rostbef wołowy wolno pieczony w sosie na bazie chrzanu. W menu zawsze znajdzie się jakaś aromatyczna zupa, która rozgrzeje żołądek i serce jesienno-zimową porą, a obok niej solidne kanapki i inne specjały. Swoich wiernych fanów mają też policzki wołowe z chorizo i warzywami.
Miejska Szama to nie kwestia przypadku - powstała na bazie wieloletnich obserwacji i jest odpowiedzią na to, czego ludzie faktycznie poszukują. Wspólnym mianownikiem wszystkich obecnych w karcie dań jest doskonała jakość – coś, z czego właściciele nie zamierzają rezygnować – i świeżość. Miejskie pyszności przygotowywane są na miejscu przez kucharza o wyjątkowym zmyśle kulinarnym. Skutek? Klientela dopisuje i dania rozchodzą się jak na pniu, bywa więc, że spóźnialscy muszą obejść się smakiem.
Wtedy (choć nie tylko wtedy!) warto sięgnąć po kartę piw i drinków - zasługują one na specjalną uwagę. Właściciele miasta to nie tylko lokalni patrioci, ale także wytrawni piwosze. To dlatego w ofercie znajduje się przekrój rzemieślniczych piw różnego rodzaju, tych ulubionych, przetestowanych i pochodzących w większości od lokalnych browarników. Jeśli chodzi o drinki, ich nazwy nawiązują do poznańskich dzielnic, co jest dodatkowym smaczkiem dla mieszkańców Poznania i przyjezdnych, np. studentów, którzy dopiero rozeznają się w topografii miasta. Na start przed imprezą drinki są pomysłem świetnym, a w połączeniu z solidnym jedzeniem, wręcz idealnym.
Lecz nie tylko zapach dobrej szamy i ludzie, którzy w tempie ekspresowym pustoszą lodówki, wypełniają Miejskie wnętrze. To także muzyka i to nie byle jaka. Miejskie granie rozpocznie już 10 listopada muzyką w stylu Toma Waitsa, Nicka Cave’a, Maćka Maleńczuka czy Wojtka Waglewskiego artysta Limboski. Tak mocny start aż prosi się o równie ambitną kontynuację… i tu mamy dobrą wiadomość. Koncertów, a także wystaw i spotkań z ciekawymi ludźmi, będzie tutaj więcej. Pomysły są, warunki też - wnętrze jest proste i bardzo ustawne, a przestrzeń można szybko zaadaptować według potrzeb. Nic dziwnego. Już na etapie budowy Miasto pomyślane było jako miejsce spotkań. Jesteśmy przekonani, że nim się stanie.
Zbudowane na betonie, z którym koresponduje wiekowe, prawie 200 letnie, drewno dębowe i solidny metal, industrialne, nowoczesne i tradycyjne zarazem wnętrze lokalu, przywołuje surową i eklektyczną infrastrukturę miejską wraz z całą jej energią. To miejsce, do którego można wejść z ulicy, lecz nie wyjść z miasta, gdzie można zjeść coś na szybko i pobiec dalej lub odetchnąć na chwilę w ciepłym świetle wiszących lamp w loftowym stylu. Tu chce się siedzieć, chce się jeść, chce się spędzać wieczory i dyskutować na tematy, które rozpalają serca mieszkańców Poznania.
Jako fani miasta i kultury, którą żyje, poczuliśmy się tu jak u siebie. I Was też do tego zachęcamy.
Galeria





