
Jak mieszkają kreatywni poznaniacy?
Spacer pośród białych ścian i domowej dżungli
| Tekst i foto: Maja Musznicka
Zaprojektowanie przyjaznej domowej przestrzeni nie wymaga nieskończonej ilości pieniędzy. Do tego, żeby dobrze poczuć się pośród swoich czterech ścian, wystarczy trochę pomysłów, inspiracji i przede wszystkim chęci.
W przeciągu ostatnich 5 lat odwiedziłam kilkadziesiąt poznańskich mieszkań. Były to domy, w których nigdy wcześniej nie byłam, dlatego nie wiedziałam, co kryje się za ich drzwiami. Wiedziałam jedynie, że po drugiej stronie mieszka osoba interesująca i otwarta, skoro chętnie udostępnia intymność swoich czterech ścian obcym… a konkretnie mnie oraz Magdzie Bałkowskiej, z którą wspólnie tworzę jedyny w swoim rodzaju blog Milk & Sun.
Większość spośród tych, których wspólnie odwiedziłyśmy, to różnego rodzaju artyści – ilustratorki, architekci, muzycy, rzemieślnicy, aktywiści, osoby żyjące świadomie, pełnią życia i podróżujące. To osoby z naszego sąsiedztwa, znajomi i znajomi znajomych.
Gdzie najchętniej mieszkają kreatywni poznaniacy? Zdecydowanie są to Jeżyce. Nieraz słyszałam pytanie „Czy wszystkie ciekawe mieszkania są na Jeżycach? ”. Mam wrażenie, że znaczna większość. Ale! Nie samymi Jeżycami i nie tylko na Jeżycach poznaniacy żyją. Znam wielu mieszkańców Wildy (którzy pokochali tę dzielnicę zanim pojawiła się tam przepyszna pizza w Przyjemności) i Łazarza, mających po sąsiedzku piękny Park Wilsona. Sama z kolei od roku jestem dumną mieszkanką ścisłego centrum, mam pod nosem La Ruinę i Raj i w najbliższym czasie nie zamierzam się nigdzie ruszać!
Zajrzyjmy do środka
Wyobraźmy sobie, że jesteśmy na Rynku Jeżyckim (ale może to być również Rynek Łazarski, czy Wildecki, interpretacja dowolna). Kupujemy szparagi, jarmuż, bataty i kilka ciętych kwiatów. Idziemy dalej, wchodzimy w jedną z ulic odchodzących z rynku lub w którąś kawałek dalej. Po drodze spotykamy kolegę na rowerze, dzierżącego kawę na wynos, i znajomą z psem oraz torbą pełną zakupów z zielarskiego sklepu. Skręcamy w jedną z bram kamienicy. Idziemy po lekko trzeszczących schodach na 2 lub 3 piętro, może to być też poddasze. Mijamy starszą parę na klatce i stajemy przed drzwiami. Wchodzimy.
W progu wita nas wijący się między nogami kot lub rower oparty o ścianę. Mimo że dzień jest pochmurny, to w mieszkaniu jest jasno, bo ściany są białe (jak dobrze, że pomarańcze i inne fiolety odeszły już do lamusa!). Do tego ta przestrzeń, te zdobienia pod sufitem! Szczęściarze załapią się na wykusz, inni na balkon. Niektórzy mają własne wyjście na dach! Z reguły mieszkanie ma dwa pokoje, a mieszkańcami są jedna lub dwie osoby. Mimo że mieszkanie jest wynajmowane, to w ścianach są zrobione dziurki, początek domowej galerii grafik i ilustracji. Zazwyczaj są to prace polskich artystów, zdjęcia z podróży, własne grafiki. Plakaty z tekstami: „W tej kuchni się tańczy”, „Tutaj kochamy rośliny”, „Mój kot, moja duma”. Jeśli właściciel nie pozwoli na dziury w ścianie, to twórczość oprawiona w ramy stoi na podłodze, na regałach. O ile, rzecz jasna, znajdzie się na nie miejsce pośród zielonej dżungli.
Crazy Plant People
Ro?śli?ny. To one ubierają większość wnętrz, które odwiedzamy. Monstery, skrzydłokwiaty, sukulenty, fikusy, pieniążki, filodendrony, maranty. Ze świecą szukać zamiokulkasa czy fikusa beniamina, które swego czasu chętnie kupowano w Ikea, a które teraz są totalnie niemodne. Ogromny wybór zielonych przyjaciół znaleźć można w plant shopach, takich jak ro_ślinka czy Zarośla. Roślinna świadomość w przeciągu ostatnich lat wzrosła niesamowicie i tak naprawdę u każdego w domu znajdziemy już nawet nie jedną, ale minimum trzy rośliny. Każdy chce się o nie troszczyć, niektórzy do nich mówią. Sama jestem typową #crazyplantlady i mam w domu jakieś 60 roślin, dlatego zawsze mnie cieszy, gdy widzę domowe dżungle u moich gospodarzy.
Meble spod śmietnika
Zanim jednak do naszych wnętrz powróciły rośliny, pojawiły się tam meble prosto z domów naszych dziadków. W każdym mieszkaniu, które odwiedziłam, natrafiłam na stary fotel, komodę, lampy, naczynia, a nawet retro szafy.
Joanna Stankiewicz, którą odwiedziłyśmy na samym początku naszych działań, już kilka lat temu opowiadała, jak to w Nowym Jorku ludzie odnawiają meble znalezione pod śmietnikiem, co zainspirowało ją do takich działań w Polsce.
Ola i Dawid, mieszkający na Jeżycach, odnowili stare fotele od babci. Wyglądają teraz fenomenalnie! W każdym odwiedzonym przez nas mieszkaniu można było znaleźć piękne vintage perełki i ciekawe bibeloty ze Starej Rzeźni.
Jadłonomia na każdej półce
Dziennikarz Hubert Grupa powiedział nam, że nieswojo czuje się w mieszkaniu, w którym nie ma książek. Na szczęście w mieszkaniach poznaniaków spotkać można dużo książek! Zawsze widzę wiele ciekawych pozycji, z których przynajmniej trzy chętnie bym pożyczyła. Podoba mi się, gdy są ustawione kolorystycznie.
U ilustratorki Eweliny Dymek podzielono je na sekcję niebieską i sekcję żółtą. Najczęściej spotykane przez nas są kuchenne biblie Jadłonomii. W niemal każdym mieszkaniu można spotkać tę kultową książkę naszych czasów.
Domowe biuro
Dla wielu poznaniaków dom pełni funkcję nie tylko sypialni, czytelni i ogrodu, lecz także biura, do którego jest raptem pięć kroków z łóżka. Ja mam ich 18 (policzyłam!). Każdy, kto tak pracuje, mówi, że to niełatwe, lecz widzi zalety małej przestrzeni np. możliwość zaprojektowania jej pod siebie i kojącą bliskość roślin. Lokalny ryneczek w okolicy dodatkowo rewanżuje trud włożony w organizację pracy.
Balans
Kreatywni poznaniacy mieszkają świadomie. Chcą stworzyć sobie miły kąt nawet w wynajmowanym mieszkaniu, zmieniając je w przytulny azyl. Ważna jest dla nich lokalizacja – najlepsza jest taka, w okolicy której mieszkają znajomi, gdzie są miłe knajpki, skąd do centrum można dotrzeć w pół godziny pieszo.