Freshmag Freshmag
  • Kontakt
  • O nas
  • Newsy
  • •
  • Wydarzenia
  • •
  • Miejsca
  • •
  • Magazyn
    • Lifestyle
    • Moda
    • Kuchnia
    • Aktywnie
    • Czytelnia
    • Muzyka
    • Ludzie
  • •
  • Relacje
  • •
  • Wywiady
  • •
  • Festiwale
  • •
  • Konkursy
  • Kontakt
post-image

Ściany, które mówią

Poznańskie murale z bliska



| tekst: Asia Gruszczyńska foto: Sylwia Klaczyńska

Poznański street art ma wiele twarzy. Twórca inicjatywy „Z bliska / Z daleka”, Tomasz Bombrych, udowodnił to po raz kolejny. Na mapę Poznania naniósł 94 punkty, które odpowiadają miejscom z graffiti, muralami, neonami i typografią. Pod koniec sierpnia pojawiła się trzecia edycja przewodnika i z tej okazji zabieram was na krótki spacer szlakiem poznańskich murali.


Startuję ze Śródki. Śródka dobrze mi się kojarzy, bo pracowałam tam jeszcze niedawno w kawiarni. Pamiętam, jak w drugi dzień mojej pracy kobieta w szafirowych, obryzganych białą farbą ogrodniczkach przyszła do Domu na Śródce i wypytała o panią Jagnę, właścicielkę kawiarni. Zamówiła napar goździkowy, usiadała przy witrynie i czekając na Jagnę, wpatrywała się w „Zieloną Symfonię” - instalację, której jest pomysłodawczynią i wykonawczynią. Dopiero później dowiedziałam się, że kobieta w niebieskich spodniach to Arleta Kolasińska, prezeska śródeckiej fundacji artystyczno-edukacyjnej „Puenta”. Poprosiłam panią Arletę o spotkanie.

Na pytanie, dlaczego instalacja z rynien i rur powstała w tym miejscu, czyli na kamienicy od strony ul. Cybińskiej, odpowiada, że ta część Śródki wymagała rewitalizacji. Pojawiły się ogródki gastronomiczne, a obdarta ściana z tyłu straszyła. Fundacja „Puenta” ogłosiła wtedy konkurs na mural dla studentów poznańskiego Uniwersytetu Artystycznego, ale żaden projekt nie spełnił oczekiwań jury i nie został zrealizowany. Wtedy Arleta Kolasińska przypomniała sobie o Dreźnie - o Pasażu Artystycznych Dziedzińców i „Grającym Domu”, który stał się inspiracją do jej projektu „Zielonej Symfonii”. Poznańska instalacja nawiązuje też do muzycznej tradycji Śródki, gdzie znajduje się Katedralna Ogólnokształcąca Szkoła Muzyczna i Poznańska Ogólnokształcąca Szkoła Muzyczna im. Tadeusza Szeligowskiego. - Na otwarciu instalacji w Dzień Muzyki zagrała lokalna orkiestra - przypomina mi pani Jagna. „Zielona symfonia”, ze względu na swój rozmiar i położenie - typowe dla wielkoformatowych malowideł na ścianach kamienic - często nazywana jest muralem, ale - w gruncie rzeczy - nim nie jest. Praca Arlety Kolasińskiej to układ rurek, tulejek i rynien, ułożonych w ten sposób, aby przepływający przez nie deszcz, uderzał o ich metalową konstrukcję i wydobywał z nich dźwięki. Pamiętam, jak ludzie wchodzili do kawiarni i na wejściu pytali mnie podekscytowani: Ona naprawdę gra? Słyszała Pani? Arleta Kolasińska zdradziła mi: Robimy wszystko, by wiosną, codziennie np. o 17, „Zielona Symfonia” zagrała szumem spadającej wody. Na dole postawimy baniak zbiorczy, z którego mieszkańcy Śródki i właściciele ogródków będą mogli czerpać wodę i podlewać swoje rośliny. Artystka na koniec dodaje, że „Zielona Symfonia” - jak każda instalacja - to projekt nieskończony, który cały czas będzie się zmieniać, rozwijać i zaskakiwać poznaniaków.  
Grająca instalacja to nie jedyna i nie pierwsza tego typu realizacja fundacji „Puenta”. Inny mural, „Opowieść śródecka z trębaczem na dachu i kotem w tle”, powstał trzy lata wcześniej niż „Zielona Symfonia”. Na placu na skrzyżowaniu ul. Śródka i ul. Filipińskiej od dawna działo się wiele. Zanim pojawił się tam słynny mural, z inicjatywy „Puenty” na placu odbywały się wydarzenia w ramach Mobilnego Domu Kultury, a Stowarzyszenie Przyjaciół Śródki i Okolic „Śródeja” organizowało w tym miejscu Dzień Sąsiada i Wigilię Śródecką. Otoczenie nie było jednak sprzyjające. Brudna ściana kamienicy z niszczejącą grafiką i wielkoformatowymi reklamami nie była najlepszym tłem do wydarzeń kulturalnych. W końcu ktoś przypomniał sobie o rysunku Radka Barka z „Wędrownych Architektów”. Projekt powstał na podstawie starych zdjęć Śródki i nadawał się na mural. Był na tyle oryginalny, że został zaakceptowany. Rozpoczęło się szukanie środków i pisanie wniosku na konkurs Centrum Warte Poznania. Trzeba też było znaleźć nazwę. „Opowieść śródecka z trębaczem na dachu i kotem w tle” to rozbudowany tytuł, trudny do zapamiętania, ale z drugiej strony daje podpowiedź, jak interpretować mural. Malowidło opowiada o przeszłości Śródki, najstarszej części Poznania. Obecność kota nawiązuje do faktu, że na Śródce było kiedyś pełno miauczących czworonogów, a trębacz to być może duch hejnalisty z nieistniejącego już śródeckiego ratusza. Kiedy mural skończono i zdjęto rusztowania, Internet się zatrząsł. Pojawiło się tysiące polubień, udostępnień i pozytywnych komentarzy. O Śródce wspominały ArchDaily i Bored Panda, znane na całym świecie magazyny o architekturze, sztuce i designie. Mural wzbudził niespodziewane zainteresowanie. Zawiązała się dyskusja - sztuka czy kicz? Dwa lata później National Geographic uznał „Opowieść śródecką…” za jeden z 7 nowych cudów Polski. Arleta Kolasińska śmieje się, że nikt z malujących nie spodziewał się takiego rozgłosu, chodziło tylko o tymczasowe zamalowanie brzydkiej ściany i opowiedzenie historii Śródki. Wspomina też spotkanie z warszawskim fotografem, który skarżył się na brak drogowskazu na mural na Rondzie Śródka. Na koniec dodaje: Chcemy wyjść z muralem w przestrzeń, stworzyć prawdziwe 3D. Planujemy zmienić nawierzchnię placu i postawić ławki. Kwiaciarnia „Tamaryszek” i „Ogród Zawady” będą mieć tu swoje ogródki. Może zauważyłaś, że z namalowanych na ścianie drzwi wychodzą już brukowane uliczki? Dziękuję pani Arlecie za spotkanie i ruszam dalej.

Zaczyna kropić, więc pędzę na tramwaj, żeby nie zmoknąć. Po drodze, przy zejściu do przystanku tramwajowego, mijam kolorowe graffiti. Korowód tytek z oczami i ludzików, które przypominają kanciaste postacie ze znaków drogowych. Z przewodnika „Z bliska / Z daleka” dowiaduję się, że autorem pracy jest @above_love_art. Napisałam do niego na Instagramie, żeby zapytać się, gdzie znajdę więcej jego rysunków. I can get U some locations. Just give me like half An hour. Is that fine with U love? <3 - odpisał po chwili, ale lokalizacje dosłał mi dopiero następnego dnia rano.

Kilka dni później sprawdziłam wskazane przez niego miejsca i rysunki odnalazłam: po obu stronach mostu Chrobrego, przy przejściu podziemnym za Cybinką oraz na blaszanej bramie w miejscu, gdzie kiedyś znajdował się kompleks OFF Garbary.

Wsiadam w 17, podjeżdżam jeden przystanek i wysiadam na Małych Garbarach. Rozkładam mapę „Z bliska / Z daleka”, która prowadzi mnie na ulicę Żydowską, do Cafe Ławka. Tutaj czeka mnie niespodzianka. Wchodzę do kawiarni, tłumaczę, że szukam poznańskich murali, i pytam się obsługi, czy dobrze trafiłam. Pracująca tam dziewczyna pokazuje mi, że mam iść za nią, ale nagle zatrzymuje się i mówi, że muralu nie zobaczę. Wejście do ogródka, z którego widoczne jest malowidło, jest zamknięte i zastawione stolikiem, przy którym siedzą i rozmawiają goście kawiarni. Kelnerka nie chce im przeszkadzać, dlatego radzi mi, żebym wróciła za jakiś czas, kiedy klienci skończą jedzenie i zwolnią stolik. Wtedy będzie mogła mi pokazać mural. Z kawiarni wychodzę trochę rozczarowana. Nie udało mi się zobaczyć grafiki Marii Szulc na żywo i muszę się zadowolić zdjęciem malowidła, a właściwie jego fragmentu, które znajduję na fanpage'u TYPO Poznań. Liście monstery dziurawej i bananowca (chyba, bo nie znam się na roślinach) wyrastają z lewej strony ściany i pną się w górę, w stronę słońca, walcząc o porcję światła dla siebie.

Na przystanek wracam ulicą Szewską, gdzie - zanim pojadę dalej - robię jeszcze jeden przystanek. Wchodzę w podwórze pod numerem 16, żeby zobaczyć pracę Magdy Marcinkiewicz - trzy niebieskookie kobiety. Jedna z nich - ta na ścianie po prawej stronie, wyłaniająca się zza składowanych na podwórzu sztalug, wykonuje gest kadrowania. Pozostałe dwie próbują czegoś dostrzeć, zobaczyć bliżej i wyraźniej. Idę w ich kierunku i zatrzymuję się dopiero w miejscu, które pozwala mi przybrać ich perspektywę i patrzeć tam, gdzie one. Stoję obok nich dobre kilka minut, ale kiedy jakaś kobieta wychodzi z galerii obok, stwierdzam, że wyglądam dziwnie i idę dalej.
Na ul. Estkowskiego, przy ul. Szyperskiej, znajduję dwa murale. Arleta Kolasińska mówiła o tym, że malowidła na Śródce powstały, aby odświeżyć zniszczone, brudne i brzydkie ściany kamienic. W przypadku muralu „Rasizm” autorstwa Grzegorza Myćki, doktoranta Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu, było inaczej. Najpierw pojawił się projekt, a dopiero późnej, po nagłośnionych w Internecie poszukiwaniach, znalazła się ściana. (Podobnie było z muralem obok, tym z wierszem Barańczaka, ale o nim opowiem kiedy indziej). Wszystko zaczęło się rok temu, kiedy Myćka z ramienia UAP-u podjął współpracę z miastem i wziął udział w akcji „Poznań bez nienawiści”. Wspólnie z dzieciakami i młodzieżą usuwał wtedy hejterskie hasła na murach przy przystanku PST Kurpińskiego, aby później zastąpić je kolorowym napisem „Tolerancja”. Efekt końcowy spodobał się na tyle, że poproszono Myćkę o zaprojektowanie muralu. Tak powstał „Rasizm”, który przedstawia białego psa, przerażonego swoim czarnym odbiciem w lustrze.

Nietolerancja często wynika z niewiedzy. Obraz uwieczniony na muralu wzbudza przemyślenia na temat inności - tego, jak ją rozumiemy oraz jak na nią reagujemy - tłumaczy Grzegorz Myćka dla portalu poznan.pl. Projekt poznańskiego artysty zdobył kilka wyróżnień, nagrodzono go m.in. na 12. Międzynarodowym Triennale Plakatu w Toyamie w Japonii, gdzie praca zdobyła brązowy medal. Myćka nadal udziela się społecznie i uczy tolerancji. Na początku tego roku przeprowadził warsztaty antydyskryminacyjne dla uczniów z XII LO. Nastolatkom i Myćce udało się stworzyć 60-metrowe malowidło, które opowiada o symbiotycznej relacji człowieka ze zwierzętami. Pracę można znaleźć przy przejściu podziemnym na ul. Ku Cytadeli. 

Następny przystanek: Nowowiejskiego, a tam praca Mauro Pallotty. Włoski artysta przyjechał do Poznania na zaproszenie radnych miasta. Podczas pierwszej wizyty w stolicy Wielkopolski szukał inspiracji - spacerował po mieście i obserwował poznaniaków. Drugi raz powrócił na Festiwal Malta, już z gotowym projektem muralu. O Maupalu (pod tym pseudonimem tworzy Włoch) zrobiło się głośno kilka lat temu, kiedy służby miejskie Watykanu zniszczyły jego pracę, która przedstawiała papieża Franciszka grającego w „kółko i krzyżyk”. Następca św. Piotra stał na drabinie, a w ręku trzymał wielki pędzel, którym kółka przemalowywał w pacyfki. Do poznańskiego projektu Włoch podszedł bardzo poważnie. W wywiadach mówił, że to jego największa realizacja w życiu, że nigdy wcześniej nie malował na tak dużych ścianach.  Mural na Nowowiejskiego to młoda kobieta na biało-czerwonym tle. Jeśli przyjrzeć się bliżej, to widać, że tło to dwa materiały w barwach narodowych, które bohaterka malowidła próbuje zszyć żółtą, cienką nitką. W rozmowie z PAP artysta przyznaje, że chciał przede wszystkim podkreślić w tym obrazie moment kryzysu, tej takiej niepewności społecznej w Polsce. Więcej wskazówek nie dał i interpretację pozostawił poznaniakom.
Dwóch kolejnych murali nie znajdę w przewodniku „Z bliska / Z daleka”. Mapa pojawiła się na początku września, a od tego czasu na murach pojawiły się nowe malowidła - „Mały Książę” na ul. Ogrodowej i „Konstytucja” na ul. 27 Grudnia. „Konstytucję” widzę z okna tramwaju. Mural to odwzorowanie plakatu, który był symbolem protestów w obronie wolnych sądów. Zastąpił banner, który wisiał na budynku Arkadii od strony pl. Wolności. Pieniądze na jego realizację zebrano na portalu zrzutka.pl.

Żeby zobaczyć „Małego Księcia” muszę wysiąść z 17 i cofnąć się na ul. Święty Marcin, a potem przejść przez Piekary. Mural znajduje się na kamienicy na ul. Ogrodowej 5. Powstał z inicjatywy Stowarzyszenia na Rzecz Osób Niepełnosprawnych „Otwarte drzwi”, a jego twórcami są artysta Sławomir Wrembel i uczniowie Niepublicznej Szkoły Podstawowej „Otwarte drzwi”. Projekt brał udział w konkursie „Niepełnosprawni siłacze”, organizowanym przez firmę Aquanet, i wygrał go. Pozwoliło to na sfinansowanie jego realizacji.
Na Ogrodowej kończę mój spacer. Oszacowałam, że w Poznaniu mogłabym znaleźć ok. 60 wielkoformatowych malowideł. Do tego doliczyć musiałabym jeszcze murale tymczasowe, spełniające funkcje komercyjno-reklamowe, np. takie jak ten przy przystanku Kórnicka. Skąd ta popularność murali w naszym mieście? Wydaje mi się, że popularność murali czy ogólnie street artu nie dotyczy tylko Poznania, ale także większych miast Polski i Europy. Murale to z jednej strony świetny sposób na wypromowanie miejsca, dzielnicy czy miasta – przykładem może być trójwymiarowy projekt ze Śródki. Z drugiej są ciekawą formą komentowania otaczającej rzeczywistości, bo wszystkie prace należy zawsze czytać w kontekście miejsca – tłumaczy mi Tomasz Bombrych.

Galeria

Ściany, które mówią
Ściany, które mówią
Ściany, które mówią
Ściany, które mówią
Ściany, które mówią
Ściany, które mówią
Ściany, które mówią
Ściany, które mówią
Ściany, które mówią
Ściany, które mówią
Ściany, które mówią
Ściany, które mówią

Najnowsze wydanie

Pobierz

#92

Wydarzenia

  • Dzisiaj
  • Jutro
  • Pojutrze
Grade 2 zagrają koncert w Minodze

Grade 2

Pod Minogą • 19:00

Malik Montana w Poznaniu!

Malik Montana

Tama • 20:00

Kartky rusza w trasę koncertową

Kartky

MK Bowling Poznań • 20:00

Brak wydarzeń
  • Freshmag
  • Newsy
  • Wydarzenia
  • Miejsca
  • Magazyn
  • Relacje
  • Wywiady
  • Festiwale
  • Konkursy
©2017 Freshmag