Freshmag Freshmag
  • Kontakt
  • O nas
  • Newsy
  • •
  • Wydarzenia
  • •
  • Miejsca
  • •
  • Magazyn
    • Lifestyle
    • Moda
    • Kuchnia
    • Aktywnie
    • Czytelnia
    • Muzyka
    • Ludzie
  • •
  • Relacje
  • •
  • Wywiady
  • •
  • Festiwale
  • •
  • Konkursy
  • Kontakt
post-image

Post-pandemiczna wizja poznańskiej sceny klubowo-koncertowej



| Michał Krupski  

Koncern PepsiCo zanotowal wzrost sprzedaży o 5,3%, głównie za sprawą napoju Pepsi i Laysów, bo w pandemii większość z nas sięga po tego typu smakołyki. W Polsce działa ponad 40 tys. sklepów internetowych, a od początku roku przybyło ich ponad 7 tys. Korzystacie z nich, prawda? Rynek nieruchomości był przez większość ekspertów skazany na porażkę, tymczasem okazuje się, że poradził sobie doskonale, a ceny nieruchomości ciągle rosną. Branży klubowej i koncertowej natomiast nikt na poważnie nie przeliczył, ale możemy stwierdzić bez wątpienia jedno - straty są ogromne… Przykłady można mnożyć, ale skupię się na naszym lokalnym rynku. Jak poradził sobie Poznań w dobie koronawirusa? Jak poradzi sobie w strefie czerwonej, która wchodzi w życie od jutra? 


Z mapy klubowej znikło kilka miejsc, parę innych ma przestój. Przykład? W B17 nie dzieje się praktycznie nic. Nowy klub 2progi jest w dramatycznej sytuacji. W otwartej niedawno mniejszej sali na ok 200-300 osób nie opłaca im robić koncertów z aktualnymi obostrzeniami, ponieważ sama obsługa byłaby droższa niż potencjalny zysk. Mało tego - druga sala, która docelowo ma pomieścić sporo ponad 1000 osób, przeszla gruntowny remont. Co przyniosła im sytuacja związana z koronawirusem? Nie trzeba nikomu tłumaczyć.

Live Nation, które niedawno kupiło poznańskie Go Ahead, miało plan wejścia z koncertami do klubów... w Poznaniu w tym roku nie pamiętam żadnego. Festiwal Spring Break, który również przejęli, odbywa się w małej kameralnej formule, choć być może "odbywał się", bo de facto cała branża stoi. Inne agencje starają się działać, ale większość koncertów przenieśli na tzw. „lepszy czas". 

Choć każdy miał i ma w tej branży ciężko, nie wszyscy zrezygnowali z działalności w wakacje. Good Taste zorganizował cały cykl koncertów w parku przy Starym Browarze. Nieźle radził sobie też Nocny Targ Towarzyski. Jedna z prężniej działających w ostatnim czasie w Poznaniu agencja koncertowa Winiary Bookings, wraz z Tamą odpaliła cykl koncertów na dziedzińcu klubowym. Jak im się to wszystko udało? Zapytałem o to właścieli „Winiar”:

Z trudnej sytuacji wymuszonej pandemią COVID-19 znaleźliście rozwiązanie i przenieśliście swój biznes w plener. Z tego, co zauważyłem, byliście jedną z prężniej działających agencji koncertowych. Z jakimi wyzwaniami musieliście się zmierzyć w tzw. nowej rzeczywistości?

Sytuacja nie była łatwa, to fakt. Czekaliśmy na moment, w którym rząd pozwoli nam jakkolwiek działać, oczywiście w bezpieczny sposób. Nie zastanawialiśmy się ani chwili i postanowiliśmy dopasować się do panującej sytuacji. Wymagało to sporo pracy logistycznej, począwszy od stworzenia odpowiednich regulaminów imprez, aż do wprowadzenia środków dezynfekcji na poszczególnych obiektach. Potraktowaliśmy sytuację bardzo poważnie i zastosowaliśmy się do wszystkich wytycznych, które nałożyło Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Największym wyzwaniem jednak był stres i niepewność, z którymi musieliśmy i cały czas musimy się mierzyć. bo przecież nadal nie wiadomo, czy działalność kulturalno-rozrywkowa za jakiś czas nie zostanie ponownie zablokowana.

Zauważyliście, że na koncerty chodzi teraz mniej osób niż przed marcem?

Na pewno nie wszystko wygląda tak, jak było do tej pory, i faktycznie na dużą część koncertów przychodzi znacznie mniej osób. Ludzie boją się planować, ponieważ istnieje ryzyko zmiany sytuacji w kraju, a więc odwołania lub przełożenia imprez. Ciężko jednoznacznie stwierdzić, czy to stały trend, ponieważ spora część wydarzeń sprzedała się bardzo dobrze. Fani byli mocno spragnieni koncertów - mam wrażenie, że tylko czekali, aż znów ich ulubieni artyści wrócą na scenę.

Kto najgorzej, a kto najlepiej wyszedł w Waszej ocenie na koronawirusie, patrząc tylko na branżę koncertową? Byli w ogóle jacyś wygrani?

Ciężko powiedzieć, ponieważ agencje, kluby czy firmy zajmujące się techniką estradową, są w różnym położeniu i mają odmienne modele biznesowe. Na pewno każdy w branży rozrywkowej w jakiś sposób ucierpiał. Jeżeli miałbym jednak wybrać tylko jeden z segmentów, to wydaje mi się, że najciężej zniosły tę sytuację kluby. Szczerze mówiąc, to była pierwsza rzecz, o którą zaczęliśmy się martwić. Cały czas istnieje widmo tego, że nawet jeśli wszystko wróci do normy, to nie będziemy mieli gdzie grać.

Udało Wam się dostać jakąś realną pomoc z Państwa?

I tak, i nie. Z jednej strony uzyskaliśmy postojowe oraz bardzo małe pożyczki od państwa. Z drugiej strony to, co otrzymaliśmy, jest zaledwie kroplą w morzu potrzeb dla nas. Pomoc była niewielka, chwilowa i nie była w stanie pokryć nawet kosztów stałych działalności. Oczywiście skorzystaliśmy z tego, co było możliwe, ale nie uważam tego za żadną prawdziwą pomoc. Przede wszystkim, nie doczekaliśmy się chociażby zwolnienia z ZUS, ponieważ system zwolnień jest wymyślony w dość perfidny sposób. Przykładowo, państwo wprowadza we wrześniu zwolnienie jeszcze za poprzedni miesiąc, kiedy to wszyscy już mają opłacone składki, a jak się złoży wniosek do ZUSu, to zostaje on odrzucony, bo przecież składka już jest opłacona. A można by przecież uznać zwolnienie z płatności i wpłaconą kwotę przesunąć na kolejny miesiąc, prawda? W tej kwestii panuje ogromny nieporządek, a nasz rząd mocno poszedł na skróty w całej tej sytuacji.

W całkiem innej sytuacji jest agencja koncertowa Wild West Music, specjalizująca się w kameralnych koncertach klubowych, których kompletnie nie opłaca się organizować w aktualnych warunkach. Już wcześniej jej właściciel ponosił spore ryzyko finansowe, a teraz jest ono tak ogromne, że nie ma sensu podejmować działań organizacyjnych. Pasja pasją, ale nie da się przecież sponsorować z własnej kieszeni  występów kapel i rozrywki dla ich uczestników. O obecną sytuację spytałem Kajetana, właściciela Wild West Music oraz członka poznańskiego zespołu Strange Clounds.

Aktualną sytuację epidemiologiczną widziałeś tak naprawdę z 3 stron - organizatora koncertów, aktywnego muzyka i gościa. Opowiedz jak ten pandemiczny czas oceniasz dziś ze wszystkich tych perspektyw.

Zrobiłem sobie "wolne" od bookingu po ostatnim zorganizowanym koncercie 14 grudnia zeszłego roku. W styczniu pomagałem przy trasie dwóch zespołów, wydarzenia zostały ogłoszone już w styczniu i zacieraliśmy ręce czekając na marzec. Niestety, w obliczu dezinformacji, jaka panowała w mediach na poczatku tego miesiąca, zdecydowaliśmy się wszystko odwołać. I chyba właśnie brak rzeczowych informacji dokuczał mi najbardziej. Konkretów brak, domysłów i plotek w brud. Jedyne koncerty, na których byłem jako widz, to te, na których sam grałem, a także sierpniowy występ Dopelorda w Tamie. W Kontenerach graliśmy z Tortugą i Red Scalpem w bardzo niedogodnych warunkach pogodowych. Co ciekawe, przyszło lekko licząc 200 osób, co jak na taką pogodę jest chyba rekordem tego miejsca. Ludzie stali w deszczu i wichurze do północy. Niesamowite prawda? Za to kocham podziemie. Łącznie w tym roku zagrałem 6 koncertów, w tym dwa festiwale, kroi się kolejny w ramach Spring Breaka. Do tego dochodzi listopadowa trasa koncertowa z Ignu. Czy się odbędzie? Zataczamy koło. Znowu nikt nic nie wie... Ostatni koncert przed pandemią zagraliśmy ze Strange Clouds u Bazyla w walentynki. Romantyczne zakończenie sezonu, co?

Twoje koncerty są kameralne i skierowane do konkretnej publiki. Nie masz wrażenia, że małe sztuki zostały zdeptane ogromem i rozmachem koncertowym większych agencji?

Dobre pytanie. Masz rację - moje koncerty są kameralne, mocno sprecyzowane i to z założenia, którego nie zamierzam zmienić. Nie uważam, że zostałem zdeptany przez kogokolwiek, tymbardziej, że nawet grając mniejsze koncerty, tak czy siak współpracuję ze wszystkimi dużymi agencjami... może oprócz Live Nation. Niektórzy wybierają imprezy z rozmachem, a niektórzy te undergroundowe, rodzinne. Wszystko zależy od tego, jaką masz grupę docelową, jak o nią dbasz, jak uważnie obserwujesz, co jest na czasie w podziemiu, i jak mógłbyś się do tego dołożyć jako support. Całe szczęście nie ograniczam się do jednego gatunku, wbrew temu, co niektórzy uważają. Robię sztuki od stonera, po hip hop czy synthwave, na eksperymentalnej awangardzie kończąc. Ważne, żeby to się ciągle kreciło, pomimo pandemii i pomimo wszystkiego. A podziemie sobie zawsze poradzi, bo jest zbudowane na solidnych fundamentach zwanych pasją, miłością i czasem również bezinteresownością. Nie boję się pandemii. Kiedyś znajomy, techniczny Behemotha, powiedział mi "rock'n'roll jest jak skorpion, żaden nuklearny wybuch go nie zniszczy". Być może właśnie jest szansa, aby się o tym przekonać. Myślę, że żeby przetrwać, musimy postawić na współpracę, nie tylko promotorów między sobą, lecz także z publicznością. O polityce rządzących się nie wypowiadam, bo musimy radzić sobie bez oglądania się na decyzje na górze. Gra nie toczy się tylko o kasę z biletów, ale w ogóle o przetrwanie żywej sztuki. Stream nie odda zapachu rozlanego piwa pod sceną, czy innych smakowych kadzidełek. Jest o co walczyć.

Wraz ze swoją kapelą brałeś udział w plenerowym, wielkopolskim festiwalu, jednym z jedynych, które w ogóle odbyły się w naszym regionie… Jak było?

Masz na myśli Riffields Festiwal? To było jedno z ciekawszych wydarzeń, w których uczestniczyłem w tym roku, nie licząc Mountain Jam Generator - czyli festu, który wykracza poza wszystkie ramy wspaniałości (Wojtek, jesteś mistrzem!). Bilety rozeszły się szybciutko. Krótkie podsumowanie: piękna organizacja i nadzieja na przyszłe lata. Robili to pierwszy raz, ale na scenie i na polu namiotowym zostawili całe serca. Podziwiam takie działania i to w czasie pandemii.

Zamierzasz wrócić do organizowania koncertów?


I to jest najciekawsze pytanie! TAK! Powiem więcej - od maja razem z chłopakami z Tortugi i Red Scalpa pracujemy nad fundacją. Żeby przetrwać ten czas, trzeba czasem porzucić ramy nielegalnej aktywności i wyjść do miasta oraz innych instytucji jako partner z osobowością prawną. Obecnie czekamy na wpis do KRSu i ruszamy z kopyta. Wild West Booking przekształca się w Wild West Music i poszerza swoją działalność nie tylko o booking, ale w przyszłości (mam nadzieję!) również o działalność wydawniczą. Będzie się działo - ludzie z podziemia się nigdy nie poddają!
 

Nie mogłem nie porozmawiać także z Bazylem, który obecnie prowadzi w Poznaniu aż 3 lokale. Pierwszym z nich jest rzecz jasna klub koncertowy U Bazyla na Jeżycach, drugim popularna miejscówka Hola Hola na Wrocławskiej, a trzecim przejęty po Meskalinie lokal na Starym Rynku, nazwany podobnie do poprzednika - Klubokawiarnia Tymczasowa. Z Bazylem mam od lat dobry kontakt, dlatego wiem, że ma w dzisiejszej rzeczywistości mocno pod górkę. Jak sobie radzi?

Prowadzisz 3 miejsca w Poznaniu. Klub u Bazyla, Klubokawiarnię Tymczasową oraz Hola Hola. Które z tych miejsc najlepiej poradziło sobie z pandemią?

Zdecydowanie Hola Hola że względu na charakter lokalu i lokalizację.

W knajpach masz teraz ograniczenia ilościowe. Jak one wyglądają?

W każdym lokalu inaczej. Najgorzej cierpi na tym Klub U Bazyla. Niektóre koncerty musiały być przeniesione do innych sal koncertowych.

Klub U Bazyla ma w tym momencie bardzo mało koncertów. Z czego to wynika? Nie opłaca się robić imprez na taką ilość osób?

Dużo tras koncertowych zagranicznych jak i polskich artystów zostało przeniesionych na przyszły rok. Z oczywistych względów artyści odwołują teraz swoje trasy.

Wiem, że Klubokawiarnia Tymczasowa miała istnieć do wakacji. Okazuje się, że pod tą nazwą funkcjonować będzie dłużej, wbrew nazwie - na stałe. Jakie masz plany na to miejsce?

Klubokawiarnia jest tworem tymczasowym do remontu Arsenału. Po przejęciu miejsca po Meskalinie nic nie zmieniliśmy we wnętrzu, bo zwyczajnie nie miało to najmniejszego sensu. Remont Arsenału i Tymczasowej przesuwa się w czasie, a co za tym idzie, lokal wciąż funkcjonuje pod swoją nazwą. Jeśli chodzi o przyszłość, nie chcę na razie zdradzać swojej koncepcji.

Mam wrażenie, że ludzie mniej chętnie wychodzą do knajp i nie jest to wyłącznie kwestia obostrzeń... 

Zdecydowanie. Wiele osób zwyczajnie obawia się o swoje zdrowie. Głównym powodem niższej frekwencji jest jednak jest ograniczona liczba studentów, którzy są siłą napędową tego typu lokali.

Dostałeś jakiekolwiek wsparcie od miasta w obecnej sytuacji?

Tam, gdzie miasto mogło, to pomogło. Mam na myśli Tymczasową, która jest przypisana do miasta. W pozostałych dwóch przypadkach miasto nie miało takiej możliwości.

 

Ciekawi, co ze wspomnianą wcześniej Meskaliną? Można rzec, że Benek, który jest właścicielem tego miejsca, jest jasnowidzem, ponieważ zamknął jedno z najpopularniejszych miejsc w mieście na chwilę przed pandemią. W czasie lockdownu pojawiły się plotki, że przenosi swój biznes do gmachu CK Zamek, tam, gdzie mieściła się słynna restauracja Pod Pretekstem. Dziś już wiemy, że to prawda, ponieważ Meskalina właśnie ogłosiła ponowne otwarcie. Na miejscu do niedawna trwał remont mający na celu przywrócić Meskalinę jej wiernym fanom i tak się stało. Przeczytajcie, co ma o pandemii i sytuacji swojego klubu do powiedzenia sam Benek.

Mniej więcej rok temu niespodziewanie zamknąłeś knajpę w sercu Starego Rynku. Można powiedzieć, że miałeś niezłe wyczucie czasu, ze względu na aktualną sytuację epidemiologiczną.

To prawda. Mam wujka w Wuhan i od niego wszystkiego się dowiedziałem... A tak naprawdę uznałem, że istniejący już 10 lat klub staje się mało atrakcyjny. Było coraz trudniej. Sukcesem jest to, że przez wiele lat działaliśmy z powodzeniem. To był piękny czas.

Niedawno dowiedzieliśmy się o „nowym otwarciu” Meskaliny w gmachu CK Zamek.  Opowiedz coś więcej o tym miejscu.

Już zamykając Meskalinę zapowiadaliśmy jej powrót. Przyznaję jednak, że nie spodziewałem się, iż stanie się to tak szybko. Trafiło się nam rewelacyjne miejsce. Od kilku miesięcy trwają w nim prace. Zbudowaliśmy od podstaw małą, kameralną, lecz doskonałą salę koncertową. Mamy kuchnię, więc będziemy także gotować. Jest to, co zawsze było, nasz klimat i ludzie. Już wkrótce Meskalina powraca.

Nie boisz się nowego rozdania w tym trudnym czasie dla restauratorów?

Bardzo się obawiam. Jednak wiem, że nawet największe zło kiedyś przeminie. I będziemy czekać na naszych bywalców i artystów. Damy radę! Byle do wiosny. A jak się nie uda, to znikniemy już na stałe.

Meskalina w moim odczuciu zawsze była przyjazna nie tylko muzykom, lecz także publice i organizatorom koncertów. Może masz jakąś radę dla innych klubom, które sobie nie radzą? Co mają zrobić, aby przy małej sali koncertowej działać zgodnie z wytycznymi, by każdy był szczęśliwy?

Odpowiedź jest tylko jedna: transparentność.

Jesteś w branży już wiele lat. Widzisz na własne oczy zmieniający się rynek. Co zmieniło się dla Ciebie na przestrzeni ostatniej dekady? Pomijając oczywiście zmianę lokalizacji Meskaliny.

Prowadzę kluby już 21 lat. Zmiany w naszej branży to jej naturalne paliwo. Bez zmian bylibyśmy muzealnymi artefaktami. Zmiany są naturalne, choć czasem trudno za nimi nadążyć.

Na koniec zapytam, czy zauważyłeś jakąś pomoc państwa czy miasta, która realnie wspiera restauratorów?

Otrzymałem postojowe, za co jestem wdzięczny. ZUS wypłacił mi 3 razy po 2050 złotych za trzy miesiące. Miastu trudniej jest wspierać przedsiębiorcę, bo nie ma odpowiednich przepisów. Mimo dobrych chęci z obu stron, z punktu widzenia prawa jest to niemożliwe. Można udzielać grantów organizacjom pozarządowym tzw. NGO, ale my przecież jesteśmy firmą.

Co ciekawe, Meskalina to niejedyny klub, który wraca na mapę Poznania. Niedawno dotarła do nas informacja, że ponownie otwiera się klub Twoja Stara, znany bywalcom nieistniejącego już OFF Garbary. Cała scena klubowa w mieście jest zaskoczona i to tym, że wracają, lecz tym, gdzie się pojawią! Nowa Twoja Stara przejmuje lokal po zamkniętym po wielu latach udanej działalności klubie Opcja na Półwiejskiej. Każdy kto był w Opcji wie, że to spory lokal i bez wątpienia równie spore wyzwanie. Prowadzić w tak trudnych czasach rentowny lokal o kilku pomieszczeniach, które trzeba zapełnić? Odważnie. Śmiałkiem, który w ten przybytek zainwestował, jest człowiek związany wcześniej z OFF Garbary. Porozmawiałem z menadżerką lokalu Aleksandrą Łomszą o tym, co planują i jak chcą zaistnieć na rynku w tak trudnych okolicznościach.

Twoja Stara wraca do życia. Skąd pomysł na reaktywację marki?

Myślę, że ten pomysł nigdy nie umarł. Twoja Stara to bardzo dobry brand z bardzo fajnym DNA. Ekipa potrzebowała trochę czasu i przestrzeni na własne projekty. Może to zabrzmi zbyt romantycznie, ale żeby powstało coś szczerego i dobrego, muszą zaistnieć odpowiednie okoliczności i czas. Mamy fajną miejscówkę, mamy zapał i przede wszystkim chcemy to robić.

Czy nowa Twoja Stara będzie w podobnym klimacie, jaki panował w Off Garbary? Dywany na podłodze, ciemne pomieszczenia, elektronika…

Mamy dywany, mamy ciemne pomieszczenia, mamy manekiny, mamy kolekcje żyrandoli, mamy stare logo, są nasi DJ-e. Niby wszystko jest po staremu, jednak planujemy trochę większy rozmach. Opcja jest dużym miejscem i czasy też są inne. W najbliższym czasie planujemy otworzyć kuchnię Twojej Starej - wegańskie i wegetariańskie obiady domowe. Jedno pomieszczenie adaptujemy też na studio nagraniowo-podcastowe, gdzie będziemy nagrywać audycje.

Bardzo trudny czas na powrót. Miejsce też trudne, bo nie oszukujmy się, poprzedniemu klubowi też nie było łatwo zapełnić duże sale. Skąd pomysł, by wracać na poznański rynek klubowy akurat w takim momencie?

Tak jak wspominałam wcześniej, wiele rzeczy zaistniało w jednym czasie i złożyło się na tę decyzję. Poza tym, wydaje mi się, że po miesiącach izolacji i zamknięcia w domach, wielu ludzi potrzebuje kultury i radości z czasu spędzanego z innymi ludźmi. Nie będę ukrywać, że mówię tu też o sobie.

Przestrzeń do grania elektroniki w Poznaniu mocno się kurczy. Mamy  już około dziesięciu miejsc z taką muzyką. Czym chcecie przyciągnąć nowego i starego klienta?

Moim zdaniem, ciężko jest mówić o klubie bez elektroniki. Natomiast koncepcja Twojej Starej jest unikalna i nie mam wątpliwości, że przyjmie się nawet na tak wysyconym rynku. Nie da się ukryć, że my z tego “poważnego techno” trochę robimy sobie jaja. W zanadrzu mamy kilka naprawdę bekowych wieczorów. Zamierzamy też grać trochę więcej rapu. TS w obecnym kształcie to klubokawiarnia. Imprezy do rana nadal będą corem naszego działania, niemniej działać będziemy też za dnia. Jedzenie, radio, kultura, granie na żywo, warsztaty i prelekcje. Chcemy tam serwować jak najwięcej kultury, dobrej i gościnnej atmosfery.

Osobiście trzymam kciuki za inicjatywę i zamierzam być regularnym klientem tak, jak było to jeszcze w czasach OFF Garbary. Niestety, choć optymizm i zapał, jaki bije od Oli, rozpala płomyk nadziei, w ogólnym rozrachunku tak wesoło nie jest. Rząd właśnie wprowadza nowe ograniczenia. Niebawem będzie można korzystać z pubów, restauracji i lokali rozrywkowych wyłącznie do godziny 21:00. Czy to dlatego, że wirus wychodzi na miasto w godzinach nocnych? Kto i jak zbadał, że do 21:00 jesteśmy bezpieczni, a później już nie? Co więcej, prawie cała Polska trafiła do tzw. „czerwonej strefy”, co pociąga za sobą większe obostrzenia. Za chwilę będzie u nas jak w Berlinie, gdzie życie towarzyskie po zmroku zamiera, a nawet w domach nie można się gromadzić w grupach powyżej 10 osób. Zeszłotygodniowy podwójny koncert PRO8l3M w Poznaniu prawdopodobnie był ostatnim sporym wydarzeniem na dłuższy czas. Dopuszczalna liczba gości klubów została zmniejszona do 25% pod warunkiem, że wydarzenia podchodzą pod "eventy kulturalne" dlatego większość imprez i koncertów, nawet tych niewielkich, została odwołana lub przełożona. Kultura koncertowa właśnie weszła w hibernację, której wielu ludzi z branży prawdopodobnie nie przetrwa. Stracimy na tym wszyscy. Niestety istniejący wśród nas koronawirus zabija nie tylko samym wirusem, ale również narzędziami, nad którymi ma kontrolę. 

Pytanie, co dalej?

P.S. Fuck COVID19!

 fot. Sylka Klaczyńska 

Najnowsze wydanie

Pobierz

#92

Wydarzenia

  • Dzisiaj
  • Jutro
  • Pojutrze
Grade 2 zagrają koncert w Minodze

Grade 2

Pod Minogą • 19:00

Malik Montana w Poznaniu!

Malik Montana

Tama • 20:00

Kartky rusza w trasę koncertową

Kartky

MK Bowling Poznań • 20:00

Brak wydarzeń
  • Freshmag
  • Newsy
  • Wydarzenia
  • Miejsca
  • Magazyn
  • Relacje
  • Wywiady
  • Festiwale
  • Konkursy
©2017 Freshmag