
Dzielnica możliwości
Kierunek Wilda
| Joanna Hała
Umówmy się – wszyscy poznaniacy choć raz w życiu usłyszeli, że „na Wildzie mieszka szatan”. Słowa te pojawią się w większości artykułów o tej dzielnicy, jednak w tym momencie nie ma żadnego, nawet metaforycznego związku z rzeczywistością. Wilda ma już zupełnie inną specyfikę, dlatego warto spojrzeć na nią z nowej perspektywy.
Wild, Wild, Wilda
Na Wildę wprowadziłam się rok temu. Wybór dzielnicy był zupełnie przypadkowy, dlatego przekonana o słuszności stereotypu niebezpiecznej okolicy i zaznajomiona z tekstem „Ezoterycznego Poznania” nie spodziewałam się niczego dobrego. Również pierwsze wrażenia związane z odkryciem tej przestrzeni nie należały do najlepszych. W październiku 2017 roku w pobliżu rynku stały jeszcze pawilony legendarnego Las Vildas, a postindustrialne pustostany wyznaczały granice miejsc, po których – podążając dalej wersami Grabaża – „nie warto się pałętać”.
W tym momencie po Las Vildas nie ma już śladu. I choć stare fabryki wciąż nie są bezpieczne, warto je docenić. To właśnie one przypominają o robotniczym charakterze dzielnicy w XX wieku i symbolizują miejsce, w którym istnieje potencjał na intensywny rozwój. Pustostany i wolne lokale są przestrzeniami, w których można wciąż wiele stworzyć. Pojawiły się już pierwsze oddolne inicjatywy – warto wspomnieć choćby o sąsiedzkim zagospodarowaniu przestrzeni pomiędzy kamienicami w Ogrodzie Wilda.
Wartościową inicjatywą był również funkcjonujący przy ulicy Różanej Givebox, czyli szafa, w której można było umieścić niepotrzebne rzeczy i podzielić się nimi z innymi. Główną ideą tego pomysłu było ograniczenie kupowania, promocja sharing-economy i przybliżenie mieszkańców do ruchu less waste. Niestety we wrześniu Givebox został usunięty. Dzielnica nie zdała egzaminu z i finalnie pomysł stał się źródłem frustracji osób dbających o porządek i organizację. Givebox prężnie działa jednak online. W ramach idei wymiany dóbr niedawno za stos gazet domowej roboty otrzymałam mus jabłkowy. Na podstawie aktywnego członkostwa w tej grupie śmiało mogę stwierdzić, że sąsiedzka samopomoc rozkwita, nawet w czasach, w których mówi się o zatraceniu tego typu relacji.
Drugie Jeżyce? Niekoniecznie!
Często mówi się, że Wilda staje się drugimi Jeżycami. Takie porównanie jest jednak krzywdzące. Choć te dwie dzielnice zostały oficjalnie przyłączone do Poznania w tym samym czasie, ich historia jest jednak nieco inna. Na początku XX wieku Wilda stanowiła konglomerat społeczności Polaków, Niemców i potomków bamberskich osadników. To dzielnica o robotniczym charakterze, co podkreśla chociażby obecność przemysłowej architektury – wystarczy wymienić m.in. Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego czy Zakłady Hipolita Cegielskiego. Warto wspomnieć również o ważnym proteście robotniczym w czerwcu 1956 roku, który upamiętnia jedna z głównych ulic. To tylko nieliczne szczegóły – w tym tekście jednak zabieram Was na spacer po współczesnej dzielnicy, dlatego przy szacunku dla starej architektury i jej historii, zwracam uwagę na nowe inwestycje. W okolicy Rynku Wildeckiego powstanie nowoczesna kamienica Rynek Wildecki 3 i budynek mieszkalny w miejscu starego Las Vildas. Dzielnica stała się atrakcyjna dla inwestorów, którzy widzą w niej potencjalne miejsce do życia młodych ludzi.
- Wilda na przestrzeni ostatnich kilku lat zmieniła się diametralnie i to co najmniej na kilku płaszczyznach. Stała się przyjazną dzielnicą dla rodzin, dużo dobrego wydarzyło się również w kwestii estetyki. Dodatkowo, jeszcze kilka lat temu na Wildzie można było zjeść jedynie kebab i kurczaka z rożna. Dziś są tu świetne miejsca gastronomiczne, które przyciągają mieszkańców z innych części miasta. Najbardziej lubię tu połączenie tradycji z nowoczesnością. Mimo, że dzielnica się rozwija, mieszkańcy nie zapominają o swoich ulubionych kupcach i robią zakupy u przedsiębiorców z tradycjami – mówi Mateusz, dziennikarz radiowy, który na Wildzie mieszka już prawie 10 lat.
Czas przyjemności
Po rozkwicie Śródki i Jeżyc, wielkopolscy foodies szukają nowych miejsc do eksploracji. Ponad rok temu gastroturystyka wildecka sprowadzała się do Suszonych Pomidorów, Pory Dnia i Startu, które były pionierskimi knajpami w dzielnicy. Druga fala popularności Wildy rozpoczęła się na początku tego roku wraz z pojawieniem się pizzerii przyjemność. Kilka tygodniu po otwarciu trudno było znaleźć w lokalu wolne miejsce, a wiosną właściciele uporządkowali zaniedbany do tej pory skwer naprzeciwko restauracji. Proste ławki i parasole stanęły na placu, który nie miał najlepszej przeszłości. Posprzątany teren stał się nie tylko miejscem spotkań mieszkańców dzielnicy, ale także zaczął przyciągać wszystkich poznaniaków.
- Wybór tej dzielnicy nie był przypadkowy – dla nas nie jest to „tylko” Wilda, ale „aż” Wilda. Naszą komunikację w Internecie również tematycznie prowadzimy z motywem wildeckim, z hasłem przewodnim „kręcimy na Wildzie”. Kiedy pierwszy raz przyjechałem obejrzeć to miejsce, nie znałem zupełnie jego przeszłości, dlatego zobaczyłem po prostu zielony skwerek i piękne kamienice dookoła. Nie byłem ograniczony przez bagaż złych skojarzeń i myślę, że właśnie z tego powodu miałem szansę na świeże spojrzenie. Wpisaliśmy się w trend, w którym ludzie poszukują sytuacji niezobowiązujących, zamiast przepychu z lat 90-tych wolą podróż z plecakiem za jeden uśmiech, czy właśnie zjedzenie pizzy w miejscu przypominającym podwórko. Na pewno dołożyliśmy ważną cegiełkę do gastronomicznego ekosystemu na Wildzie. Muszę zaznaczyć, że żadnej z pobliskich restauracji nie traktujemy jako konkurencję, ale jako naturalny element żywej społeczności – mówił mi Mateusz Sarnowski, współzałożyciel przyjemności.
A wildecki gastronomiczny ekosystem jest coraz bardziej różnorodny. Zaczynając od wspomnianych już wcześniej, docenianych knajp z okolic ulicy św. Czesława, kończąc na zupełnie nowych miejscach. Na wyróżnienie zasługują klimatyczne FARBY. Na zaledwie kilkunastu metrach kwadratowych, w przerobionym na pub starym sklepie z artykułami do remontu stworzono przestrzeń do seansów filmowych, DJ setów, koncertów i warsztatów. Ciekawy jest również przyjazny czworonogom (lub jak kto woli – dogfriendly) lokal Dym na Wildzie. Zazwyczaj przy wejściu gości wita pies-rezydent, a od jakiegoś czasu organizowane są „Psie poniedziałki”. To okazja dla właścicieli psów do integracji i poznania swoich pupili.
Miejsca, których (już) nie ma
Wilda cały czas czeka na wartościowe miejsca kulturalne. Kulturotwórczych organizacji i inicjatyw wciąż brakuje.
- Z Wildą tworzę z małymi przerwami ciekawy związek mieszkaniowy od kilku lat. Jednak zawsze w końcu wracamy do siebie. Mimo to nie kojarzę tutaj żadnych większych inicjatyw artystycznych. Większość galerii koncentruje się w centrum - mówi mi Patrycja, historyczka sztuki i edukatorka muzealna. Po czym dodaje - Ja jednak zwracam szczególną uwagę na architekturę. Uwielbiam przechadzać się po Żupańskiego, Poplińskich, Wierzbięcicami i ulicami obok zajezdni Madalińskiego, tropiąc różne detale. Tropię również second handy, o których należy wspomnieć, bo już nie raz na Wildzie wyłapałam przecudne perełki odzieżowe!
Wśród architektonicznych ciekawostek na ulicy Wierzbięcice można znaleźć modernistyczny budynek, w którym mieściło się działające do 2005 roku Kino Wilda. Rozpoznacie go po neonie, który wisi nad jednym z popularnych supermarketów. Po obu stronach wejścia znajdują się też bramy z zachowanymi szyldami, przez które widzowie wychodzili z seansów. To smutny widok, w szczególności dla starych bywalców, którzy pokazują mi wewnątrz pewne niuanse – w miejscu kas znajduje się apteka, a sufit obniża się na początku starego holu. Kino Wilda to nie jedyne miejsce widmo z przeszłości. Aż do lat 90-tych istniało również Kino Tęcza.
Na Wildzie znajduje się także jeden z miejskich wyrzutów sumienia, czyli „Stadion Szyca”, który ma swoja długą i burzliwą historię. Trudno sobie wyobrazić, że to zaniedbane i zamieszkiwane przez bezdomnych miejsce, powstało już w 1929 roku! Oczywiście, obecna konstrukcja nie jest tą oryginalną. Wady konstrukcyjne sprawiły, że obiekt musiał zostać rozebrany. Na jego miejscu wybudowano nowy. W latach 70. XX przeżywał swoje frekwencyjne rekordy. Pytanie o to co finalnie stanie się z tą ogromną przestrzenią długo pozostawało otwarte. W tym roku wykupiło ją miasto Poznań. Prezydent Jaśkowiak zaznaczał, że będzie starał się przywrócić publiczny charakter tej przestrzeni.
Be flaneur!
Każda z dzielnic Poznania ma własną specyfikę, legendy, a także bohaterów literackich. Jeżyce mają Małgorzatę Musierowicz i Kubę Wojtaszczyka, a Wilda Marię Rataj. Wychowana w otoczeniu marginesu społecznego wildzianka bardzo dobrze przyjętą przez czytelników autobiografię Grzeszne miasto. Na kartach powieści znajdziecie barwną charakterystykę wielokulturowej społeczności mieszkającej na Wildzie dwudziestolecia międzywojennego, opis ulic i rozrywek z tamtego czasu. Maria Rataj wszystkie swoje odkrycia opisuje z perspektywy osoby przemierzającej Poznań piechotą. Ta książka może być inspiracją do tego, by śladem autorki zgubić się w uliczkach tej części miasta. Jesienne odkrywanie murali z poezją, architektonicznych detali i parków musi równać się z zejściem z tradycyjnej trasy, zrezygnowaniu z GPS-u w telefonie. Gwarantuję, że przyniesie to najciekawsze zaskoczenia. I niekoniecznie – wbrew stereotypom – te niebezpieczne.
fot. Sylwia Klaczyńska
Galeria







