
Woodstock ? najpiękniejszy festiwal świata
Jurek Owsiak o eliminacjach i muzyce Przystanku
| Viola Łechtańska-Błaszczak
„Jaka Polska muzyka może zainteresować kogoś ze świata?” – takie i inne pytania zadaje sobie Jurek Owsiak. Człowiek Wielka Orkiestra, człowiek Przystanku Woodstock, którego nie trzeba przedstawiać. My spotkaliśmy się z nim 29 kwietnia w Eskulapie podczas eliminacji do Przystanku Woodstock. Imprezę organizuje Fabryka Zespołów i Fundacja WOŚP oraz Owsiaknet.pl w czterech miastach Polski. Celem Eliminacji jest wyłonienie zespołów, które zagrają na Przystanku Woodstock2,3,4 sierpnia. jak zwykle w Kostrzyniu nad Odrą. Do tej pory, dzięki eliminacjom zagrały już 22 zespoły. Były to między innymi: Enej, Luxtorpeda, Buldog, Titus Tommy Gun, Raggafaya, Materia i Pampeluna. Eliminacje to 3 etapy. Przesłuchania płyt, koncerty półfinałowe oraz Wielki Finał Eliminacji. A jeśli chcecie się dowiedzieć się czegoś o eliminacjach na Woodstock i czegoś o samym Przystanku od kuchni oraz dlaczego menedżera Prodigy kłuje ręka. Czytajcie wywiad.
Od kiedy organizujecie eliminacje i skąd ten pomysł?
Od 4 lat robimy eliminacje. Przychodzi tak wiele płyt do nas. Ludzie chcą grać. Nikt w to nie chce uwierzyć, ale jakieś 5-6 lat temu ja wszystkich tych płyt słuchałem. Naprawdę było ich kilkaset, brałem je do samochodu, jeździliśmy w trasę ja je puszczałem. Chłopaki z boku mówili fajnie, nie fajnie i ja z nich ustawiałem Woodstock. Przez 10 lat i więcej ten koncert „stał” na polskich kapelach. A kiedy zespoły z zagranicy zaczęły grać i Woodstock zaczął stać na bardzo wysokim poziomie to Fabryka Zespołów dała nam propozycję, żebyśmy zorganizowali te eliminacje. Oni się pochylili nad tymi setkami zespołów z czego wybierane zostają 32 i my z nich mamy podczas tych eliminacji wybrać najlepsze. To jest oczywiście po to by dać ludziom szansę. Oczywiście nie jest to Szansa na sukces, nie jest to firma, która gwarantuje wypłynięcie na szerokie wody. Nie jesteśmy medialni, ani nie aż tak bardzo rozpoznawalni akurat w Polsce, żeby zespół, który u nas zagra dostał jakiegoś takiego wiatru, który gwarantują niektóre programy telewizyjne. My otwieramy drzwi, ale mówimy też: „O swoją karierę zadbaj sam”. Nie jesteśmy kreatorami czyjejś kariery. Nie wydamy Ci też płyty, chociaż w Polsce jest totalny kryzys z ich sprzedażą, więc to jest jednak też słaba kreacja. Ludzie chcą tego, szukają, a Woodstcok jest otwartą bramą dla zespołów, które na co dzień nie mają żadnych szans.
Jakie kategorie bierzecie pod uwagę?
Emocjonalnie, naprawdę. Siedzimy, kłócimy się bardzo. Andrzej Puczyński ma swoje studio od lat, Tomek "Tommy The Rocka" Olszewski, który jest metalowcem, Gosia Kaczmarek ma swoje ulubione klimaty. My szukamy nastroju. Nas musi poruszyć, coś się spodobać, fajnie jak współdziała też publika. Jeśli publika czegoś nie kupuje my też nie. Obserwujemy i szukamy czegoś fajnego w muzyce. Ja poszukuje damskich głosów, nie ma damskich głosów w ogóle. Jak dostajemy ponad 700 płyt to jest zaledwie kilkanaście kobiecych wokali. Ponadto na tych płytach, które dostajemy często jest prezentowany zły poziom. Ludzie często w listach zaczynając piszą: „Gramy jak…” – to ja od razu mówię – „Nie graj jak ktoś. Graj jak Ty. Pokaż siebie”. Polska młodzież słabo gra, nie ma edukacji muzycznej w szkołach, ludzie się wzorują, jest tak mało oryginalności. Dlatego ja zadaje sobie pytanie „Jaka polska muzyka może zainteresować kogoś ze świata?”
No kiedyś rock z lat 80-tych.
No tak, ale teraz. Jest Ewelina Flinta – co za głos. Ale nie ma zainteresowania poza nami. Nie ma takiej muzyki, która nas identyfikuje, takiej kapeli. Ale szkoda. Nikt polskich kapel nie zaprasza, nie poszukuje. Dlatego robimy festiwal. Na Woodstock zapraszamy zagraniczne kapele po to, żeby przyjechali za nimi dziennikarze z całego świata i przy okazji posłuchali naszych wykonawców i zobaczyli, co się dzieje..
A co w tym roku będzie się działo?
Oj będzie się działo. Takie kapele jak Ministry, jak Damian Marley, jak Machine Head, jak Sabaton, The Darkness to są kapele do zabawy, do balangi. Ja nie jestem fanem Darkness’u – umówimy się, ale fajnie, że koleś, który będzie suportem dla Lady Gagi ma czas i chce u nas zagrać. Chodzi o to, aby ludzie się dobrze bawili i posłuchali, że to polski festiwal. Na przykład połowa Niemców w ogóle nie ma pojęcia, że coś takiego dzieje się tuż pod ich nosem. I jak Prodigy grało przyjechało przecież ponad 700 tysięcy ludzi. Nie tylko na Prodigy – nie gloryfikujmy zespołu, który dał nam do wiwatu.
No właśnie jak to z nimi było – krótko zagrali, nie bisowali…
Im się bardzo podobało, ale ich management… On potrafi być zabójczy, zły, niedobry, z nim są najgorsze dyskusje. Dostajemy od nich rider na sprzęt, na to, co mają mieć muzycy w pokoju etc.. To są rzeczy z pogranicza fantazji od szampana z konkretną nazwą trunku po inne wymagania. (A my wtedy i tak wystawiamy swoje i mówimy albo bierzecie albo nie.) A Prodigy miało duży bardzo rider, bardzo rozbudowany i było w nim między innymi to, że chcą mieć płoty i barierki. Więc je zorganizowaliśmy. Później pokazaliśmy im festiwal, klimat, ludzi więc z pomysłu zrezygnowali. Po czym 12 godzin przed występem, późno w nocy jednak do pomysłu z płotami wrócili. No ledwo się udało te zawodowe płoty ściągnąć. Menager Prodigy powiedział, że mu kaktus wyrośnie na ręce jak uda mi się ludzi poprosić o cofnięcie. Do dziś go kłuje ręka. A swoją drogą te barierki tylko spowodowały niebezpieczeństwo, zwłaszcza przy takim tłumie ludzi. Nie zdały egzaminu. Więc management Prodigy dało się nam we znaki, ale sami muzycy nie. Każdy artysta chce zobaczyć ze sceny taki tłum. Mówili na końcu, że zajebisty koncert, że dobrze się czuli, po czym ktoś ich zapakował do limuzyny i kazał odjechać. To tak, jak by ktoś ci nagle kazał wyjść z dobrej prywatki w najlepszym momencie.
Wracając do eliminacji. Skłaniacie się bardziej ku ciężkiemu graniu?
Nie, ależ skąd. Jak pojawia się akordeon to mówimy o kurcze coś się dzieje. Słuchaj, popatrz…
Ale disco polo też ? Nie krytykując oczywiście w żaden sposób tej muzyki ..
To jakoś automatycznie samo przez się wyklucza, bo nie dostajemy takich płyt. Czasem trafiają się jakieś chóry, ale to raczej przez przypadek, gdy ktoś nie wie o co w Przystanku chodzi. Ale słuchamy tego – ciekawostki nas interesują. Dlatego mamy scenę folkową, gdzie chcemy wrzucić zespoły niesprecyzowane. Wiemy, że te kapele nie poruszą publiki, ale nie chcemy ich stracić, bo czymś urzekają. Wsłuchujemy się w to.
Czym zachęcamy w tym roku?
Ja myślę, że zachęcamy niezmiennie tym, że będzie wspaniała atmosfera, że festiwal nie najlepszy, bo tak nie mówimy, ale najpiękniejszy. To jedyne miejsce, gdzie można przyjechać i naładować akumulatory na przyszły rok. Nie trzeba tam mieć swoich ulubieńców na scenie, możesz przyjechać spotkać się ze wspaniałymi ludźmi, którzy są tolerancyjni i życzliwi. Tam ludzie się przyjaźnią, a nawet poznają wybraków na całe życie. A atmosfera jest trochę utopijna i na co dzień nieprawdziwa, ale przez te kilka dni się sprawdza. I powiem też coś od siebie prywatnie. Jestem cholernym patriotą, poszedłbym na barykady za ten kraj. Jednak jestem dumny, że tworzę festiwal, który wymyka się ze wszystkich kanonów. Nikt nam nie mówi jak robić ten festiwal, robimy go po swojemu, nikt nam się nie wpierd.. nie mamy bólu walki z kimś o niego. Konstruujemy go. Zapraszam wszystkich. Weźcie przyjaciół, rodzice dzieci, dzieci rodziców na festiwal, który łączy ludzi. Stop narkotykom, stop przemocy – to ma miejsce, to nie jest puste hasło. Rok temu mieliśmy tylko 87 zdarzeń kryminogennych przez te trzy dni w tym wielkim siedmiuset tysięcznym mieście. No i w ogóle Przystanek Woodstock w tym roku otwierać będą dwaj prezydenci – Polski i Niemiec i w dodatku to był ich pomysł. Bronisław Komorowski zadzwonił do mnie z pytaniem czy mógłby prezydenta Niemiec zaprosić na otwarcie. Dla mnie szok i rewelacja.
No to chyba najlepsza rekomendacja. Dziękuję za rozmowę.
Dzięki. A mówił do Was Jurek Owsiak.