
Moje atuty mnie nie męczą - wywiad z Eweliną Pękalską, Mistrzynią Europy w boksie zawodowym kobiet
| Hanka Dziubińska-Kopka
- No, Hanka, dzisiaj zasuwaj, bo ja już jestem przyzwyczajona do innego tempa - wita mnie ze śmiechem Dorota Norek (6-2-0) na treningu, po którym mam przeprowadzić wywiad z Eweliną Pękalską (5-0), nową Mistrzynią Europy w boksie zawodowym kobiet. Jej zwycięska walka o tytuł odbyła się 29 stycznia. Dorota intensywnie trenowała z Eweliną przez ponad trzy miesiące. - To była bardzo ciężka robota – opowiada Dorota, jednocześnie przyjmując na tarcze moje ciosy. – A i tak, gdy teraz dzwonią do niej dziennikarze, głównie pytają o dzieci. Czy córka oglądała? Jak sobie daje radę z treningami i wychowywaniem dwójki maluchów? Nie wydaje mi się, żeby kiedykolwiek pytali o to jakiegoś faceta – puentuje Dorota, a ja przytakuję z półuśmiechem. W przerwie, pod pretekstem napicia się wody, wykreślam z notesu wszystkie pytania o dzieci.
Jak podobała Ci się Twoja mistrzowska walka?
Wiesz, nie widziałam jej dokładnie. Tyle, co u brata w telefonie. Wyłapałam sporo błędów, ale cieszę się, że pokazałam różnorodność i wszechstronność. Udało mi się zastosować różne techniki, nieźle pracowałam nogami…
W pierwszych rundach ciosy Finki głównie trafiały w powietrze.
To prawda. To kwestia indywidualna zawodnika, jego organizmu i atutów. Moim atutem są nogi, jestem szybka, z kolei atutami Doroty są wytrzymałość i serie. Męczyć będą cię te rzeczy, które nie są twoje, które ci nie leżą. Niektórzy się dziwią, że ja ciągle tak „tańczę”, ale moje atuty mnie nie męczą.
Dałaś piękne show!
Dzięki. Też myślę, że było na co popatrzeć. Prawda jest jednak taka, że moja przeciwniczka na wiele mi pozwalała. Potem był taki moment, że zauważyła utratę wielu punktów i poszła va banque. Zbiegło się to z odezwaniem się mojej uszkodzonej, poszerzonej kaletki w nodze i faktycznie, ósma runda była przez to słabsza. Czasami w walce przychodzi moment kryzysowy. Może być dobrze, dobrze i nagle coś siada. Ale generalnie, jestem zadowolona.
Mówisz o kaletce, ale to chyba nie o stopę bałaś się najbardziej, prawda? Rok temu miałaś operację barku i choć przed walką żartowałaś, że nic nie odpadnie, bo cię ładnie poskręcali, to scenariusze mogły być różne.
Ale nie odpadło, prawda? Chociaż, tak serio, to ten bark jest już wrażliwszy i faktycznie boli. Odczułam te przygotowania i walkę, choć i tak nauczyłam się już postępować z nim trochę bardziej asekuracyjnie. Przy ciosie napinam kaptur, żeby nie puścić luźnej ręki. Dzięki temu trochę go ochraniam.
A jak nabawiłaś się tej kontuzji?
Osiem lat temu przesadziłam z ciężarami.
Dużo przesadziłaś?
120 kg za głowę.
Przy jakiej wadze?
50 kg.
Brzmi jakbyś sporo przesadziła. Trudno utrzymać taką wagę? Ile schudłaś do walki?
Wcale. Musiałam przytyć kilogram.
Z innymi przygotowaniami poszło równie łatwo?
Lockdown rządzi się własnymi prawami. Zamknięte siłownie dały mi się we znaki. Walka o tytuł to dziesięć rund, dlatego trening musiał mnie przygotować na dwanaście, a nawet trzynaście rund. To dlatego, że stres zawsze odbiera trochę sił. Nie było łatwo osiągnąć tę formę w zimnych salach. Ale gdy siłownie były zamknięte, ćwiczyłam gdzie tylko się dało. Nie były to komfortowe warunki, a ja co jakiś czas, wracając przemarznięta do domu zastanawiałam się, co zrobić, żeby się przy tym wysiłku nie rozchorować. Nie myślałam, że moje treningi przed walką o tytuł będą wyglądać w taki sposób.
Na ringu tych trudnych warunków przygotowań wcale nie było widać. W piątek wywalczyłaś sobie tytuł Mistrzyni Europy w Zawodowym Boksie Kobiet! Ale nim przeszłaś na zawodowstwo marzyłaś o Olimpiadzie. To dlatego długo trzymałaś się boksu amatorskiego?
Tak. Starałam się wyjechać na Olimpiady w Londynie i w Rio. Nie udało mi się, choć w obu przypadkach było całkiem blisko. Trochę mnie to załamało. Dlatego po wywalczeniu złota na Mistrzostwach Polski Seniorek zdecydowałam, że przechodzę na zawodowstwo. Miałam już takie propozycje wcześniej, w 2006 roku mogłam boksować dla Stanów Zjednoczonych. Rok później dostałam ofertę z Danii. Ale wtedy byłam młoda i miałam głowę gdzie indziej.
To trudny sport. Wiele zależy od ciebie, gdy już jesteś na ringu, ale poza nim wiele kwestii jest od ciebie zupełnie niezależnych. Polityka, twoje pochodzenie, szczęście w losowaniu… Byłam doceniona przez obu prezydentów – Kaczyńskiego i Komorowskiego, i zaproszona na kolację jako jedna z 50 najlepszych polskich sportowców. A potem musiałam znaleźć sobie inne cele.
To jakie cele przed Tobą?
W ciągu dwóch lat, zgodnie z przepisami muszę obronić Mistrzostwo Europy w boksie zawodowym. Chcę też zawalczyć o tytuł Mistrzyni Świata.
Siedzę w tym już kupę lat, mam 34 lata, trenuję intensywnie, niemal bez żadnych przerw od 21 lat, jak na sportowe standardy jestem już starą zawodniczką i chwilami czuję się zmęczona. Ale w dalszym ciągu jest to coś, co kocham. I choć treningi nie przynoszą mi już takiej radości to sparingi i walki to jest adrenalina, której nie da się porównać z niczym innym. Po to to robię!
A lubisz być trenerką?
Lubię. Szczególnie lubię zajęcia grupowe. Dobrze bawię się podczas tych treningów, chociaż nie jest to podejście indywidualne. Przychodzą do mnie bardzo różni ludzie. Zdarzają się prawnicy, biznesmeni, studenci. Ty też przecież do mnie chodzisz! Wielu z tych ludzi na zajęciach szuka resetu. Chcą się zmęczyć, zadbać o formę, a przy tym spotkać się ze znajomymi, wyczyścić głowę.
Przy treningach indywidualnych lubię obserwować, jak moi podopieczni robią postępy, jak to jest poparte dobrymi wynikami, tak jak w przypadku Doroty. Jej rozwój jest moim powodem do dumy.
Jaki powinien być dobry trener?
Ja lubię, gdy łączy w sobie wiedzę, umiejętności i pasję. Ważna jest wiedza nie tylko z zakresu samego boksu, ale też ta dotycząca motoryki, treningów wytrzymałościowych – to bardzo ważne! A do tego istotny jest sam klimat zajęć. Sama bywałam na treningach grupowych, na których niby wszystko było ok, ale atmosfera była jakaś taka smutna. Mam wrażenie, że nie tego szukają ludzie po ciężkim dniu pracy i przy okazji wyrwania się z domu. Nie każdy świetny sportowiec może być dobrym trenerem. I nie każdy musi to lubić. Ja lubię.
A jak oceniasz polski zawodowy boks kobiecy?
Jest nierówny, ale myślę, że się rozwija. Zauważam coraz więcej dziewczyn, które reprezentują niezły poziom, a za parę lat będzie ich jeszcze więcej. O ile zawodniczki, o których myślę nie przejdą do MMA, gdzie jest lepsze, bardziej widowiskowe show, a przy tym większe pieniądze i możliwości sponsorów.
Bo przygotowanie do walki sporo kosztuje: suplementy, specjalna dieta, fizjoterapeuta, odnowy, badania, rezonans, trenerzy personalni, opłacenie sparingów, czyli dojazd do przeciwniczek i hotel, zakup sprzętu i tak dalej. To jest kilka tysięcy złotych. Przy walce o pas kalkulacje są inne, ale przy szeregowej sześciorundowej walce, po odjęciu kosztów przygotowania, zostaje raczej skromna, dodatkowa wypłata. Nie mogę sobie pozwolić na komfort zajęcia się wyłącznie swoimi treningami. Pracuję zawodowo, zajmuję się dzieciakami, a trenuję gdzieś między tymi obowiązkami. A i tak, bez sponsorów bym sobie nie poradziła.
Jak znajdujesz sponsorów?
No, lepsza jestem w boksie… Najczęściej rozpuszczamy wici po znajomych. Często coś dokładają firmy osób, które trenujemy. Czasami zamiast pieniędzy dostaję usługi – świetny catering, opiekę fizjoterapeuty czy przepiękną dziarę. Może to ostatnie nie było konieczne w kontekście przygotowań, ale na pewno podniosło mi poziom szczęścia! To wsparcie jest dla mnie ogromnym odciążeniem, choć oczywiście przed podjęciem starań o tytuł mistrzyni świata w boksie zawodowym marzy mi się większy sponsor lub… jeszcze kilku mniejszych. Może moja obecność w mediach trochę pomoże w poszukiwaniach. Jestem otwarta na współpracę.
fot. główne: prywatne archiwum Eweliny Pękalskiej
fot. 2: Ewelina Pękalska w walce o tytuł Mistrzyni Europy zmierzyła się z Finką, Lottą Loikkanen, grafika: Babilon Promotion
fot. 3: Ring Club Professional
fot. 4: Babilon Promotion