"Cierpię na nadaktywność!" - wywiad z Małgorzatą Kuzdrą, wieloletnią kierowniczką Kina Muza.
TACY POZNANIACY
| Natalia Bednarz
Filozofka, filmoznawczyni i pasjonatka kina… do niedawna głównie Kina Muza, któremu przewodziła od ponad 10 lat. Poznań jest jej miastem z wyboru - tu przyjechała na studia i tu została. Po dekadzie, w ciągu której uczyniła z Muzy najlepsze kino studyjne w mieście, wzywa ją Warszawa - naturalny kierunek rozwoju zawodowego w filmowej branży. Czy to oznacza, że opuści Poznań na stałe? Jakie ma plany na przyszłość? Przeczytajcie!
Z Kina Muza odchodzisz równo po 10 latach pracy. Czy to przypadek?
Gdy w marcu stuknęło mi 10 lat w Muzie, miałam ochotę uczcić to imprezą stulecia, z drugiej jednak strony zaczęło mnie uwierać, że jestem tak długo w jednym miejscu. Poczułam, że czas na zmianę. Zaczęłam się rozglądać, a w sierpniu przyszła oferta na tyle kusząca, że zdecydowałam się odejść z Muzy. Nie było łatwo zostawić miejsce, w które zainwestowało się tyle czasu i wysiłku, jednak wspaniałe możliwości rozwoju i nowe wyzwania okazały się perspektywą nie do odrzucenia. Wychodząc ostatni raz z biura kina, miałam przede wszystkim poczucie spełnienia i dobrze wykonanej misji. To duży komfort. Co nie znaczy, że łezka w oku się nie zakręciła.
Jak podsumujesz tę dekadę?
To moja cała droga zawodowa - od pierwszych kroków do specjalistki. W ciągu tych bogatych 10 lat zrealizowałam wiele swoich, nierzadko szalonych, pomysłów, nauczyłam się kina i branży, nawiązałam bezcenne znajomości i przyjaźnie. Lubię, jak się dużo dzieje. Moim życiowym schorzeniem jest nadaktywność – to dzięki niej przez całe 10 lat stawiałam sobie i Muzie wciąż nowe cele. Jednocześnie miałam potrzebę robienia rzeczy dodatkowych i pojawiły się rożne projekty poboczne: dystrybucja filmów, prowadzenie zajęć na uczelniach wyższych, warsztatów dla kiniarzy, udział w radzie kin studyjnych czy radzie programowej Fundacji Kultury bez Barier. Jestem ciekawa, co mnie czeka teraz, gdy na nowo skieruję całą swoją energię w jeden temat.
Najtrudniejszy moment w Muzie?
Myślałam o tym, przygotowując się do imprezy pożegnalnej. Bywały chwile trudne i frustrujące, ale najtrudniejszy moment w mojej historii z Muzą jest chyba przede mną - gdy przyjdę tu jako zwyczajna widzka za jakiś czas, a Muza okaże się trochę obca, nie tak bardzo już "moja". To będzie ten moment.
Niedawno głośno było o planach rozwoju Kina Muza, między innymi o zwiększeniu liczby sal z jednej do trzech. Nie jest Ci trochę żal, że to nie Ty oficjalnie postawisz kropkę nad "i"?
Kolejne sale dla kina od lat były moim marzeniem. Trwającą od dwóch lat realizacją projektu rozbudowy kina w praktyce zajmuje się jednak Asia Piotrowiak (która przejęła obowiązki kierowniczki kina), naturalnym więc będzie, że to właśnie ona wybuduje dwie nowe sale i postawi "kropkę nad i". Oczywiście, szkoda mi, że nie będę programować tych trzech sal - to będzie z pewnością wspaniała przygoda!
Co dalej z Twoją karierą?
W listopadzie rozpoczynam pracę w firmie M2 Films, zajmującej się dystrybucją filmową. Firma ma siedzibę w Warszawie, jednak przez część tygodnia będę pracować zdalnie z Poznania, ze względu na córki, które tutaj mają swój świat. Będę dyrektorką dystrybucji kinowej, i wraz z zespołem przygotowywać będę strategie dla premier - wyznaczać daty wpuszczenia filmu do kin, przygotowywać trailery i plakaty, kontaktować się z kinami, zarówno studyjnymi, jak i multipleksami, szukać w ich repertuarze miejsca dla naszych filmów. Będę także prognozować, a potem analizować wyniki z kin. Firma M2 Films w ciągu ostatnich dwóch lat ogromnie się rozwinęła, a moje dołączenie do zespołu ma utrzymać ten kierunek. To dla mnie wielkie wyzwanie i szansa na naukę nowych rzeczy.
Twoje największe niefilmowe marzenie?
Od dwóch lat praktykuję jogę, co bardzo mi służy. Chciałabym mieć w życiu na nią jak najwięcej miejsca, może nawet zająć się nią profesjonalnie. Widzę to jako świetną opcję "na stare lata"… najpierw jednak muszę dojść do poziomu zaawansowanego.
Na koniec pofantazjujmy. Gdybyś miała stać się gwiazdą kina, to po której stronie kamery i w jakim charakterze?
Miałam epizody kabaretowe w czasach liceum i studiów, myślałam całkiem poważnie o szkole aktorskiej, także mogłabym spróbować sił jako aktorka komediowa. Z drugiej strony lubię pracę z obrazem, z tym, co pojawia się w kadrze aparatu czy kamery. Mam podobno "niezłą rękę", zatem mogłabym spróbować operatorki. Myślę jednak, że z moją wrodzoną tendencją do zarządzania i forsowania swoich wizji - pewnie musiałabym skończyć jako reżyserka!