
Wywiad z Marcinem Liberem ? reżyserem spektaklu ?Wesele. Poprawiny?.
A Ty czego się boisz?
| Malika Tomkiel
Z Zielonej Góry na 16 lat przywędrował do Poznania, by dziś móc zadomowić się w mieście stołecznym. Ma nie tylko sprawne oko i plastyczną intuicję do tworzenia scenariuszy, które pozwoliły mu na wyreżyserowanie około 30 spektakli. Ma także coś więcej – słuch. To właśnie on sprawia, że Marcin Liber nie boi się poruszać tematów tabu i słyszy najcichszy, uliczny szmer. Wzrok? Umiejętne patrzenie w przeszłość pozwoliło twórcy na połączenie sił z Polskim Teatrem Tańca i wystawienie sztuki „Wesele. Poprawiny”. Co by na to powiedział Wyspiański? Może warto czasem przerwać taneczny wir i stanąć w milczeniu, by pomyśleć o lękach.
Po przeczytaniu słowa „wesele” na plakacie może spodziewać się wiernego odtworzenia dzieła Wyspiańskiego. Czujesz, że wprowadzasz widza w maliny?
Uwielbiam maliny. A teraz mówiąc bardziej na poważnie… na plakacie są dwa słowa: „wesele” i „poprawiny”. Jest to wyraźny sygnał, że nie będzie to spektakl wierny tekstowi Wyspiańskiego. Jemu samemu, czyli poecie – owszem. Zresztą, jak można spodziewać się wiernej inscenizacji arcydramatu w wykonaniu artystów Polskiego Teatru Tańca? Ich domeną jest w końcu ruch, działanie, taniec, a nie poezja, wiersz, dramat.
Nie obawiasz się bycia porównywanym do innych twórców? Aktorzy w pierwszej scenie zaczynają od podania dat i nazwisk reżyserów poprzednich adaptacji teatralnych dramatu.
W pierwszej scenie spektaklu przywołujemy ważniejsze wystawienia „Wesela” na przestrzeni ponad stu lat. Czas płynie, zmianie ulegają konteksty historyczne, a wraz z nimi zmieniają się akcenty w tym chocholim tańcu. Interpretacje dramatu i sposoby jego wystawień determinują losy naszego kraju i aktualna sytuacja na świecie. Z tej perspektywy mogę być porównywany, podobny i jednocześnie inny.
Jakiej specyfiki wymagała od Ciebie praca z Polskim Teatrem Tańca?
To wspaniały zespół nie tylko tancerzy, ale artystów w ogóle. W dużej mierze to przedstawienie powstało właśnie dzięki nim. Wystarczyło podać zespołowi temat i podpowiedzieć, że wspólnym mianownikiem tej pracy jest… wolność.
Interpretacja Twojego dzieła również jest wolna. Wydaje mi się, że finalnie nie podałeś odbiorcy pewnych odpowiedzi na tacy.
Bardzo mnie cieszy, że tak właśnie myślisz. Niektórzy są innego zdania. Jak słyszę diametralnie odmienne opinie na temat tego co zrobiłem, wracam pamięcią do Twin Peaks, a dokładniej 8 odcinka w III sezonie. To ten wspaniały, w którym już naprawdę nie wiadomo o co chodzi. Od razu mi lepiej.
Pomówmy więc o czymś bardziej przejrzystym. Czym dla Ciebie jest współczesne Wesele?
Wesele, które opisał Wyspiański było mu współczesne. On brał w nim udział. My posłużyliśmy się jego strategią i przyjrzeliśmy się naszym, teraźniejszym sposobom na świętowanie. Myślę, że jesteśmy tym, w co się bawimy i jak śpiewamy. Taki jest nasz obraz, gdy na to spojrzymy trzeźwo w teatrze. Nasze imprezy są seksistowskie, pełne przemocy i rasistowskie. Oczywiście nie cała nasza tradycja jest taka. Mamy oberki, piękne wianki i filmy Wajdy.
Zdecydowałeś się na kolejną współpracę z zespołem RSS BOYS (Polski duet tworzący muzykę elektroniczną, zawsze w przebraniu – przyp. red.). Dlaczego akurat gwieździści Panowie w maskach?
Gwieździste Chochoły, to fajne – podoba mi. Są bardziej techno...
Czasem mam dobre pomysły! Nawiązując do czerpania inspiracji – rozmawiałam ostatnio ze znajomymi o tym, że bardzo łatwo przekroczyć granicę dobrego smaku w sztuce współczesnej. Trudno o zdrowy balans w tej materii?
Dlaczego możemy i przekraczamy te granice w rzeczywistości? Nie róbmy tego w codziennym życiu, a obiecuję, że teatr przestanie się tym zajmować.
Ciekawa uwaga. Jednak Twoja poprzednia, krakowska sztuka pt. „FUCK. Sceny buntu” wzbudziła bardzo wiele kontrowersji. Jak w takich sytuacjach radzisz sobie z krytyką?
Zajadam maliny…
Nie przejadły Ci się? Co należy zrobić, by zostać cenionym reżyserem?
Więc tak: należy być młodym, mieć tupet, szczęście i być pracowitym. Mi już została tylko pracowitość. Ta redukcja cech wynika z wieku i ciosów, które musiałem znieść.
Które rzeczy wymagają dziś tytułowych „poprawin”?
Dzisiaj należy głównie powstrzymać tych, którzy za wszelką cenę chcą poprawiać i zmieniać otaczającą nas rzeczywistość „na dobre”.
Czy to sprawia, że boimy się prawdy o nas samych?
Ja boję się, że malin zabraknie. A Ty czego się boisz?
fot.Andrzej Grabowski