
Donośny głos polskich kobiet... z siedzibą w Poznaniu
| Tekst: Natalia Bednarz Foto: BTW_PHOTOGRAPHERS_MAZIARZ_RAJTER
Większość z nas usłyszała Chór Czarownic, śpiewały na Festiwalu w Jarocinie oraz usłyszeć je można było podczas ognistego koncertu minionego Kongresu Kobiet, który po raz pierwszy odbył się poza stolicą, w sercu Wielkopolski. Rdzeń powstałego w sierpniu 2016 roku projektu tworzy grupa 24 (plus minus, formuła zespołu jest otwarta i skład zmienia się) śpiewających kobiet i performerek, którym towarzyszy m.in. zespół muzyczny, perkusja i live electronic. W projekt – poza chórzystkami - zaangażowani są także artyści: Zbyszek Łowżył, Patryk Lichota, Joanna Sykulska, Mieszko Łowżył oraz Ida Łowżył, którzy wspierają chórzystki dźwiękiem perkusji lub harfy stalowej, a także czuwają nad tym, by całość miała właściwą kompozycję i rytm.
Jak mówi Ewa Łowżył, poznańska artystka i aktywistka, założycielka Chóru, „przekaz tego projektu jest skierowany zarówno do mężczyzn jak i do kobiet, jest uniwersalną opowieścią o współczesnej kobiecie i jej relacjach ze społeczeństwem”. To, że ten głos pasuje do sytuacji panującej w naszym kraju, idealnie wybrzmiał na Czarnych Protestach i przysporzył Chórowi popularności, jest czystym przypadkiem. Prawdziwym impulsem do zawiązania chóru stała się historia pierwszej w Polsce kobiety oskarżonej o czary, która w XVI wieku za swoje poglądy została spalona na poznańskim Chwaliszewie, i której – jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem – postawiony zostanie w niedalekiej przyszłości pomnik. I tak oto poznańskie wydarzenia stały się ogólnokrajowym symbolem opresji wymierzonej w kobiety, a Chór Czarownic – głosem wszystkich kobiet.
„Milion nas tu teraz stoi, żadna z nas się już nie boi” - te oraz inne słowa, które wyśpiewuje, wykrzykuje i wyszeptuje chór pewnych siebie kobiet, napisała dramatopisarka, Malina Prześluga. Prostota przekazu i otucha, której dodają mocne słowa napisane przez Malinę, były kobietom bardzo potrzebne. Jak mówi członkini chóru, Marta Ruta Rutkowska. : „kobiety nadal są spychane w wielu kwestiach na margines społeczny. (...). Są kobiety, np. ofiary przemocy domowej, czy partnerki alkoholików lub innych uzależnionych, których głos do nikogo nie dociera. (…) Czasem tracą życie w takich związkach. To jest horror. To się w głowie nie mieści jak my - społeczeństwo sami linczujemy i wtórnie ranimy te kobiety-ofiary. To między innymi nasz projekt ma sprawić, by głos kobiet stał się wreszcie słyszalny.”
Coś, co narodziło się na lokalnym gruncie, szybko zatoczyło szersze kręgi: Chór trafił na Przegląd Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu, festiwal Bliscy Nieznajomi w Poznaniu, do Teatru Polskiego w Poznaniu, na Festiwal w Jarocinie, Festiwal Spoiwa Kultury w Szczecinie, a wreszcie – na wielkie i ważne wydarzenie - Kongres Kobiet w Poznaniu. Choć każdy kolejny koncert był wyzwaniem – ten we Wrocławiu był, jak pisze Marta, „pierwszym wspólnym występem dla tak dużej publiki poza Poznaniem. (...) istnym katharsis”, a ten w Jarocinie wzbudził wątpliwości „jak nas przyjmie męski świat rocka? starych punków i młodych rockandrolowców” - wszystkie występy spotkały się z wielkim entuzjazmem.
Jednak tak, jak to w życiu bywa, uznaniu i sympatii towarzyszy także niechęć, czy w dobie internetu - zwykły hejt. „Lewaczki”, „opętane”, "satanistki", "męczennice wyzwolone od myślenia" – to tylko nieliczne epitety, jakie można znaleźć w sieci. Mylą się jednak ci, którzy myślą, że w ten sposób zniechęcą zespół – wręcz przeciwnie, hejt udowadnia, że kobiecy przekaz trafia w dziesiątkę, zdaniem Marty - w czułe miejsce „najpewniej tych, których przekaz dotyczy”. A to daje nadzieję na to, że coś się w sytuacji kobiet zmieni, a Chór Czarownic pewnego dnia przestanie wywoływać łzy, ścisk gardła i wzruszenie.