Drumy z Wielkiej Polski
Obsesja kontrolowana
| Malika Ledeman
Dobra wiadomość. Poznańska scena muzyki drum & bass trzyma się podobnie, jak Chińczycy u Wyspiańskiego. Mocno. Twórcy nie próżnują, a skreczowi weterani wspominają czasy winyli i piwnic. Miejcie się na baczności, chłopcy i dziewczęta, klubowa obsesja ponownie dobija do 170 bpm.
Na nogach ponadczasowe adidasy w trzy pasy, a w uszach dźwięki bębnów i werbli. Pochodzący z Wielkiej Brytanii drum & bass szczyt swojej popularności przeżywał w latach 95-97, kiedy to Roni Size i Goldie wspinali się na szczyty wyspiarskich list przebojów. Gatunek ewoluował. Przechadzał się spacerem przez różne nurty muzyki elektronicznej, by w końcu przybrać właściwą formę. Do Polski nadciągnął kilka lat później, jednak niezwykle sprawnie zakorzenił się w kątach undergroundowych klubów i kulturze młodych ludzi.
Bartłomiej Przespolewski – VOLS
„To był chyba rok 2000 kiedy trafiłem do małego klubiku „Zez” na Szkolnej. Właśnie tam rozpoczęły się pierwsze drumowe środy – Drum’n’Zezz. To był zupełnie nowy nurt w muzyce – nie do końca jeszcze zrozumiały. Bywało, że ludzie wchodzili do klubu i szyderczo pukali się w głowę. Czasem musieliśmy robić coś z niczego. Pamiętam, jak z Dj’em Bunskim organizowaliśmy imprezę w Zielonej Górze. Montowaliśmy sprzęt na skrzynkach od oranżady! Takie były czasy. Przełomowym momentem był czas, gdy pierwszy raz wystąpiliśmy razem z Mc Kriba jako świeżo powstała formacja Total EFX. Przerosło to wszelkie nasze oczekiwania – klub nie był w stanie pomieścić takiej ilości ludzi. Od tego momentu zacząłem działać na większą skalę. Promujac drum & bass, organizujac imprezy z udziałem zaprzyjaźnionych dj’ów ze wszelkich zakątków Polski. Jesteśmy jak jedna familia, a info o imprezach rozchodziło się pocztą pantoflową. Drum & bass uważany był za totalny underground, tylko dla „wtajemniczonych” Miły jest więc fakt, że zostałem okrzyknięty niezłomną postacią lokalnej sceny drumowej. Jak napisał „Jelou” w 2005: Ojcem chrzestnym, matką oraz wujkiem wielkopolskiej sceny drum & bass.”
Wiązka sentymentalnych wspomnień muzycznego weterana nie ukazuje wielkopolskiego zarodku sceny drum & bass z modernistycznego punktu widzenia. Wiele się zmieniło. Jak sytuacja ma się obecnie? Idealnie zobrazował ją Doc Scott – chodząca legenda sceny basowej, goszczona niedawno w poznańskim Projekcie LAB. Brytyjski producent nie tylko wnosi granie drumów na piedestał, ale i szczerze wierzy w przychylny okres dla rozwoju gatunku. Obiema rękoma podpisują się pod tym również lokalni twórcy. Czy nadszedł czas klubowej rewolucji?
Piotr Häuser – ALEGRIA
„Drum & bass ma się obecnie tak dobrze jak w „złotej erze” końca lat 90. oraz początku lat 2000., a ja wręcz uważam, że jesteśmy świadkami kolejnej złotej, jak nie platynowej ery! Jest tyle niesamowitych producentów tworzących drum & bass w całym spektrum tej muzyki, że grzechem byłoby, gdybym jako dj nie czerpał od nich jak najwięcej.”
Światowi przedstawiciele emigranckiego nurtu muzycznego od zawsze stanowili inspirację do tworzenia. Kto zaś jest sprawcą lokalnego ambarasu? Twórców przybywa. Wychodzą zza domowych konsolet do klubów, by dać ludziom powód do darcia japy i bujania biodrami. Za dnia realizują się w inny sposób: mają rodziny, firmy, a hobbystycznie prowadzą drumowe audycje radiowe. Bariery? Istnieją, jak w przypadku każdej płaszczyzny. W kraju nad Wisłą za darmo dostaniesz tylko po głowie, a i na to czasami trzeba sobie zapracować.
Przemysław Pawlak – PASZCZAK
„Poznańskich, ale i polskich producentów ogranicza głównie brak wiary w swoje możliwości i własną siłę przebicia, oraz dość surowe realia styku świata artystów ze światem muzycznego biznesu. Pozostaje jeszcze polski pierwiastek zazdro-hejtu. Szczególnie bardziej introwertyczni twórcy boją się oceniania i nieuzasadnionej krytyki. Nie jest to coś, co ich powstrzymuje przed tworzeniem, ale na pewno hamuje przed rozpowszechnianiem swojej muzyki z wypiętą piersią i głową do góry. Znam ludzi, którzy na rozlatującym się sprzęcie robią przepełnione kreatywnością numery i studia wyładowane sprzętem za setki tysięcy, z których nie wypływa nic ciekawego. Nie jest to więc kwestia budżetu. Oczywiście dobry sprzęt i odpowiednie warunki ułatwiają proces twórczy. Wszyscy moi koledzy to producenckie samouki (choć niektórzy mają fundamenty np. po szkole muzycznej). Co kwartał wypływa w Polsce jakiś nowy projekt producencki, który robi jakościową robotę, warto śledzić nasze rodzime podwórze!”
ALEGRIA
„Staram się być na bieżąco z tym, co polskie talenty produkują i mamy ich naprawdę sporo, a co więcej – poziomem dorównują i często przewyższają wielu zagraniczniaków. Na naszym lokalnym podwórku niestety nie jest pod tym względem za bogato, ale jednak. Przykładem są Screwball i RanyJulian tworzący jako Handra (tylko Marek mieszka obecnie w Poznaniu, a obaj tak naprawdę pochodzą z Bydgoszczy). Mega niedoceniany pozostaje niestety Voitek Noir, znany dawniej z hip-hopowego duetu Czarny/Tas. Myślę, że to tylko kwestia czasu, aż zagraniczne labele się na nim poznają! Warto też wspomnieć (z racji pokrewnego tempa) o footworkowym maestro, którego zwą Lux Familiar. W swojej juke’owej twórczości łączy aspekty jungle – jego tjuny już teraz grają najwięksi świata 160 bpm.”
Grzegorz Chudzicki – ARTIZTIX
„Muzyków bassowych w Poznaniu jest dużo, co bardzo cieszy. Dla wielu z nich byliśmy inspiracją do działania. Przychodzili na nasze pierwsze imprezy, załapali zajawkę i sami zaczęli coś organizować. Grać! Scena drum & bass rozwija się cały czas. Wielkie pozdro dla Crissa Wiśniewskiego, który razem z ekipą NSA odstawiają kawał dobrej roboty. Pozdrowienia również dla New Bass Order, no i piona dla Paszczaka, z którym niebawem zagramy kilka basowych b2b! "
Seweryn Baszczyński – SNAKE
„W Poznaniu bassowa muzyka jest na świetnym poziomie. Nie mogę więc powiedzieć o rywalizacji, a raczej o byciu dumnym z tego, że można być jedną z tych osób, które tworzą tę scenę. Każdy robi swoje i dlatego nasza grupa djów jest tak silna, i dzięki temu publika może cieszyć się tyloma wspaniałymi imprezami z headlinerami najwyższych lotów.”
Wspomnianego bakcyla dla wielkopolskich twórców stanowi szereg imprez zainicjowanych między innymi przez Grzegorza. DrumObsession, to bez wątpienia cykl bez pardonu, który od roku 2006 świadomie kroczy po scenie klubowej. I chociaż dotychczasowych edycji naliczymy mniej niż tortowych świeczek u Szaflarskiej, to niewiele mu brakuje, by dobić do setki.
ARTIZTIX
„Przed moim wejściem na scenę w Poznaniu trochę się działo, ale nikt nie działał tak wytrwale, jak DrumObsession, którego byłem pomysłodawcą i założycielem z Krissem_J. W 2009 odkryłem Alegrię, który jest absolutnie topowym graczem na naszej scenie. Namówiłem również dziadka ZOO-Ego do powrotu za konsoletę, który wcześniej działał w projekcie TOTAL FX razem z Volsem. Zaprosiłem do współpracy Impakta, Yan Koveeaqa i tak postało DO w obecnym składzie. Cieszy mnie bardzo, że nie jest to projekt nastawiony na komercyjny sukces, tylko ma solidny fundament zbudowany z prawdziwej miłości i zajawki do muzyki. Wieloletnia podróż dźwiękowa, wspieranie producentów, kolekcje winylowych płyt (liczone w tysiącach), to prawdziwa pasja i przyjaźń na całe życie. Teraz, razem z całym crew, jesteśmy jedną z najwytrwalej działających mark na polskiej scenie klubowej! Już ponad 70 wydarzeń. Nie boimy się eksperymentować. Cały czas dajemy ludziom muzykę najwyższej jakości! Zapraszamy do Poznania artystów i producentów z absolutnego topu światowego drum & bass. A to dopiero początek!”
ALEGRIA
„Nazwa „DrumObsession” nie wzięła się znikąd. My naprawdę jesteśmy walnięci na punkcie tej muzyki i będziemy ją promować dopóki starczy nam sił. Po naprawdę owocnym sezonie 2015/2016 w kolejny wejdziemy 8 października wydarzeniem wyjątkowym. Będą to bowiem nasze 10. urodziny! Ale póki co, tylko tyle mogę na ten temat zdradzić. Oczywiście dalej planujemy zapraszać do zagrania w naszym cyklu artystów, których nikt jeszcze w Polsce nie odważył się zabookować. Liczy się przede wszystkim świeżość i to, żeby poznańska publika miała okazję usłyszeć utwory, które jeszcze przez długi czas nie ujrzą światła dziennego.”
Fanom drum & bassu nie pozostaje nic innego, jak wypatrywanie jesiennych liści za oknem. Już czas, by pożegnać zdziwione miny ludzi pod obdrapanymi ścianami i zamienić je na widok geometrycznych wizualizacji. Sukces to nie zawsze wróżenie z fusów po kawie. Jak bowiem mówi znane, wielkopolskie powiedzenie: Głową muru nie przebijesz, ale bassem żebra połamiesz.