
Siała baba rap, nie wiedziała jak?
Kilka słów o poznańskiej scenie rap w damskim wykonaniu
| Bartłomiej Kmieciak
WdoWA jest z Warszawy. Ryfa Ri ze Szczecina. AdMa jest z Chełma, Lilu z Łodzi, a Kara z Krakowa. Co łączy wszystkie 5 wspomnianych kobiet? Są bardzo dobrymi raperkami, które zdobyły należne uznanie. Zapytacie co z Poznaniem? Czy miasto z jedną z najmocniejszych scen rapowych w Polsce kiedykolwiek miało lub ma obecnie swoją godną reprezentantkę? Poszukajmy odpowiedzi na to pytanie, zagłębiając się w ponad 20-letnią historię damskich rymów z serca Wielkopolski.
Temat kobiecego rapu od zawsze rodził sporo kontrowersji i dyskusji. Nie da się ukryć, że scena rapowa na całym świecie zdominowana jest przez mężczyzn, bez różnicy o jakim kraju mówimy. Niewątpliwie głównym powodem jest zwyczajnie mniejsza ilość kobiet niż mężczyzn, chcących tworzyć muzykę hip-hopu. Ale czy to coś złego? Absolutnie nie i jeśli ktoś nie pali się do danej profesji, najzwyczajniej w świecie należy dać mu się realizować na polach, do których czuje większe zamiłowanie.
Wielkim odkryciem nie jest też to, że mniejsza ogólna liczba kobiet w rapie, przekłada się na mniejszą szansę znalezienia wśród nich jednostki wybitnej. No i rzeczywiście, przeczesując niezbyt przepastną historię kobiecego rapu, trudno wyłuskać z niej raperkę, która odcisnęłaby na ‘czarnej muzyce’ szczególne piętno. Jednorożce jak Missy Elliot, Lil Kim, Lauryn Hill czy Mary J Blige to ewenementy w skali świata, które mimo wszystko, i tak nigdy nie odgrywały w rapie ról pierwszoplanowych.
Wróćmy jednak do naszego lokalnego podwórka. Historia kobiecego rapu w Poznaniu sięga dobre 20 lat wstecz, kiedy to swoje pierwsze kroki stawiały Kada i Rita ze składu, Aifam. Należy nadmienić, że były to czasy, kiedy nagrywanie wymagało dużej dozy determinacji, ponieważ wszystko nie było tak ogólnodostępne jak teraz. O nakreślenie realiów tamtych czasów poprosiliśmy samą Kadę: - Tworzenie muzyki szło wtedy bardzo opornie, bo ani nie było ogólnodostępnych programów komputerowych, ani pokaźnej internetowej bazy instrumentali, na których mogłybyśmy ćwiczyć, a o posiadaniu porządnego mikrofonu można było pomarzyć. Po prostu jak chciałeś nagrywać, musiałeś być baaardzo zdeterminowany, żeby ogarnąć sobie sprzęt i warunki do chałupniczego montowania materiału. Ja dodatkowo postanowiłam, że muzykę będę komponować sobie sama i tak się to wszystko zaczęło. Czasy były ciekawe także pod tym względem, że rap był totalnie niszowy. W Poznaniu można go było posłuchać w Radiu Afera w audycji Decksa, no i środowymi wieczorami w warszawskiej Radiostacji. Po płyty rapowe chodziło się do jednego czy dwóch skateshop’ów. Fajną opcją było to, że ludzie dzielili się tym co mają i nie raz odbierałam od sprzedawcy jakąś jego składankę przegraną na kasecie z ręcznym spisem tytułów.
Kada produkowała również muzykę, m.in. stworzyła podkład do numeru donGURALesko pt. "Cisza".
Kada i Rita nie były jedynymi raperkami z Poznania w tamtym czasie. Za mikrofonem swoich sił próbowały też inne dziewczyny. Przez naszą scenę przewinęło się wiele dam z zacięciem do mikrofonu. W różnych odstępach czasu mogliśmy usłyszeć m.in. Darię i Drwenę, które jednocześnie były utalentowanymi b-girls, a także 2ND, Odpowiedni Dystans, MCN, Szybę, Magię czy Honę. Dwie ostatnie panie tworzyły też duety rapowe z facetami – Magia najpierw z Posłem zespół eMPe oraz w późniejszym czasie z P.A.G.iem, a Hona z Antkiem. Obie panie mają w tych konfiguracjach na koncie wspólne albumy, wydane w podobnym czasie. Magia wypuściła w 2010 roku z PAGińskim album pt. „Romans Na Bitach”. Natomiast Hona z Antkiem wydali swoją „Audiobiografię” w 2008 roku.
Śmiało można więc powiedzieć, że jak na czasy, kiedy zagęszczenie raperów na metr kwadratowy było jeszcze nieuciążliwe, Gród Przemysława posiadał całkiem pokaźną reprezentację rapujących dziewczyn. Żadna z nich nie zapisała się jednak wielkimi zgłoskami w muzycznej historii. Co poszło nie tak?
Pamiętajmy, że mówimy tu o czasach 15-20 lat wstecz. Poziom rapu był wtedy zdecydowanie bardziej podstawowy niż obecnie, a adepci sztuki składania rymów mieli o wiele mniej rodzimych wzorców na wysokim poziomie, którymi mogliby się inspirować. Polska wciąż uczyła się rapować i szlifowała swoją technikę zarówno w kwestii pisania, jak i artykułowania rymów. Staż facetów w rapie był jednak wciąż dłuższy, a ich ilość znacznie przewyższała liczbę rapujących babek. Okazali się oni też dużo bardziej systematyczni i wytrwali, podczas gdy zajawka na tworzenie ulatywała z pań dużo szybciej. Nic więc dziwnego, że damska rapowa winda zatrzymała się na półpiętrze i utknęła. Żeby jednak być sprawiedliwym i nie zakrzywiać obrazu rzeczywistości, trzeba przyznać, że w tamtych czasach pojęcie rapującej kobiety rzeczywiście było dla wielu słuchaczy abstrakcyjne i raperki często z gruntu spisywane były na straty tylko i wyłącznie przez swoją płeć. Poza tym, około dwóch dekad wstecz social media dopiero raczkowały, więc nie było też za bardzo możliwości wykreowania i sprzedania swojego wizerunku za ich pośrednictwem, chociaż to może nawet lepiej, bo przecież uznanie i rozgłos w rapie powinno się zdobywać umiejętnościami, a nie zdjęciami na Instagramie. Wszystko to składało się na początku nowego millenium na brak sukcesu kobiecego rapu w Poznaniu. Świadoma tego jest jedna z zainteresowanych, Magia, która poproszona o komentarz, ujęła wszystko dość zwięźle i dosadnie: - Z perspektywy czasu uważam, że nie bez powodu nie było zainteresowania moją osobą. To co nagrywałam, było po prostu słabe. Podobne zdanie mam o większości swoich koleżanek/znajomych po fachu. Mowa oczywiście o lokalsach.
Warto jeszcze wrócić do trio Odpowiedni Dystans (eFKa, Izool, Nana), gdyż dziewczyny miały już nagraną całą płytę oraz teledysk promocyjny, ale na ostatniej prostej coś nie pykło i materiał nigdy nie ujrzał światła dziennego. Potem jeszcze można było usłyszeć dziewczyny na projektach ekipy Piastowskiego Miasta. - Dlaczego Poznań nie dorobił się raperki z prawdziwego zdarzenia? To jak spytać - dlaczego Polska nie dorobiła się rapera światowej sławy? Nawet najpopularniejsze w Polsce raperki nie zrobiły porównywalnej do raperów kariery. Twierdzenie, że to kwestia wyłącznie umiejętności, mija się z prawdą – mówi nam Izool. - Dlaczego Odpowiedni Dystans nie zaistniał? Czegoś było za dużo, czegoś zabrakło, dziś się już nad tym nie zastanawiam. To były fajne czasy, wspominam je dobrze, bo oprócz kłód pod nogi, było wiele wsparcia i zostało wiele zajebistych znajomości. Pozdrawiam wszystkie rapujące kobiety – szczególnie te sprzed lat, bo trzeba było mieć niezłe waginy, żeby w ogóle wejść w temat - dodaje na koniec.
Żeby jednak nie żyć przeszłością i nie dostać od młodzieży etykietki ‘boomera’, przyjrzyjmy się aktualnej sytuacji kobiet na poznańskim podwórku rapowym. Od czasów Kady i Magii minęły prawie dwie dekady. Czy liczba raperek w Poznaniu wzrosła? Niekoniecznie. Fakt ten dziwi, bo co innego mogłoby zachęcić zajarane rapem kobiety w Poznaniu do spróbowania swoich sił za mikrofonem, jeśli nie sukces ich sióstr z innych zakątków Polski? Koniec końców, nic na siłę i jeśli kobiety do rapowania się nie garną, nie należy ich przecież do niego zmuszać.
Rzućmy jednak uchem na poznańskie podziemie i spróbujmy znaleźć jakieś pozytywy. Z mrocznych zakamarków naszej pamięci oraz Internetu, wyłoniły nam się 3 ksywki: Veni, Monua oraz Siwa/Siwy Dread. Dziewczyny nagrały wspólnie luźny numer, do którego powstał klip. Zarówno Veni, jak i Monua, są na naszej scenie obecne od około dekady. Tym bardziej więc mamy prawo oczekiwać, że z racji całkiem słusznego już stażu, ich rap będzie stał na dobrym poziomie. Ciężko jednak, żeby tak było, kiedy przez cały ten czas wspólnie nagrały tyle numerów, ile OSTR nagrywa przez rok. Ani jedna, ani druga nigdy nie zaprezentowała nam pełnego albumu lub chociaż EP. Nie liczymy rzecz jasna mixtape'u, który Veni skleciła, zbierając swoje numery wypuszczone przez okres 5 lat.
Tak, zaledwie 3 raperki na miasto liczące ponad pół miliona ludzi. Może niewielka ilość raperek w Poznaniu, w myśl zasady, jakość, a nie ilość, przekłada się chociaż na dobry poziom damskiego rapu? Bynajmniej. Nawiązując do wcześniej poruszonej kwestii mniejszej ilości dobrych wzorców rapowych kiedyś, obecnie jest ich istne zatrzęsienie. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, żeby pochylić się nad tekstami czy sposobem rapowania najlepszych i spróbować wyciągnąć z nich coś dla siebie.
Zbitki rymowe, typu „tupet – dupę – super” czy „boję – rozbroję – uzbroję” to autentyczne przykłady z utworów wypuszczonych ok. 2 lat temu przez dwie z w/w raperek. Co z rymami czasownikowymi zapytacie? Mają się świetnie i również wciąż są używane, jak z resztą widać powyżej. A jak się mają rymy jednosylabowe? „Mnie – się – cię – wie” nadal nie wyszły z obiegu. Rymy tak niedokładne, że w zasadzie się nie rymują, również są obecne. No bo bądźmy szczerzy, ciężko nawet na siłę znaleźć współbrzmienie pomiędzy ‘znaczy’ i ‘patrzeć’.
Naszym babkom w dalszym ciągu zdarzają się także problemy z utrzymaniem się w bicie, a umówmy się – obecnie wypadanie z bitu zakrawa już o kryminał, chyba że mówimy o celowym zabiegu lub wyraźnie powtarzalnym, offbeat’owym flow. Jednak to nie ten przypadek.
Młodsze koleżanki nie wyciągnęły także wniosków z poczynań poprzedniczek i ich emisja głosu nadal leży. Jednym z najczęstszych zarzutów, kierowanych pod adresem kobiecej nawijki w ogóle, jest stękanie i piszczenie do mikrofonu, które mocno kłuje w uszy. Zarzut ten niestety tyczy się też poznańskich raperek. Skakanie w tonacji podczas rapowania i manieryzmy zdecydowanie nie sprzyjają pokochaniu ich twórczości. Zwłaszcza kiedy rap przeplatają wstawkami śpiewanymi, nieczystymi jak zagrania włoskich piłkarzy.
Treść! Na pewno w niej upatrywać można silnej strony kobiecego, poznańskiego rapu. Taką macie nadzieję? Niestety, ale muszę Was jej pozbawić. Jednymi z rzeczy, które najbardziej odrzucają mnie w rapie, są powielane po stokroć przez wielu truizmy, moralizatorstwo i sypanie złotymi myślami rodem z natchnionych profili Facebook’owych. Słuchając numerów poznańskich raperek, natrafiłem na istną kopalnię tychże i mam głęboką nadzieję, że już wkrótce UE zacznie nawoływać do zamknięcia jej i z dwojga złego pozostawienia działającej kopalni węgla brunatnego w Turowie. I tak na naszej drodze życiowej, w razie jakichkolwiek moralnych wątpliwości, stawiane są drogowskazy z napisami: „skup się na tym co chcesz, a nie na tym czego nie chcesz”, „nie rób innym tego to co Tobie jest niemiłe”, „bądź konsekwentny, nigdy się nie poddawaj”, „gdy upadasz to powstań i nie oglądaj się wstecz”.
Ameryki nie odkryjemy także, pisząc, że bez systematyczności, nie ma postępu, dlatego i bez pomocy wróżbity Macieja przewidujemy, że przez kolejne kilka lat w poszukiwaniu dobrego, kobiecego rapu, sięgać będziemy musieli poza swoje lokalne podwórko. Przetrząsnęliśmy Internet, zasięgnęliśmy języka u ludzi związanych ze środowiskiem, i o ile coś nam nie umyka, ostatnią dziewczyną, która wydała rapowy album w Poznaniu była Magia, wypuszczając do spółki z Pagiem, „Romans na bitach” w roku 2010. Kilka osób co prawda zasugerowało wzięcie pod uwagę albumu „Idziemy po swoje” duetu Córy, ale tak jak Kasia i Natalia świetnie komponują się w połączeniu z rapem, tak podciąganie ich płyty stricte pod rap byłoby na siłę.
Tak, istnieje jeszcze Marianne i rzeczywiście wykręca ona naprawdę niezłe liczby. Postawmy jednak sprawę jasno: Marianne w gatunku rap wypadała dobrze, kiedy bujała się z Upojonymi i nawijała pisane przez nich teksty. Sorry, ale przynależność jako wokalistka do jednej z silniejszych, podziemnych ekip rapowych nie czyni raperką. Obecnie Marianne coraz bardziej dryfuje w kierunku pop’u i coraz bardziej przypomina produkt krojony pod masowego odbiorcę, a numery, w których jest podpisana jako autorka tekstów, są tekstowo słabe.
Reasumując, Poznań nigdy nie miał w rapie swojej reprezentantki na skalę kraju i nie zanosi się na to, by stan ten miał się w najbliższym czasie zmienić. Najbliżej zaistnienia na polskiej scenie była Magia - naszym zdaniem najlepiej rapująca babka w historii Poznania – oraz Kada, która na koncie miała współprace, m.in. z Lilu, Owalem Emcedwa, Rafim czy DonGURALesko i w znacznym stopniu przyczyniła się do rozwoju kultury hip-hopowej w naszym mieście. Aktualnie raperek w Polsce jest mało w ogóle, a dobrych raperek w Polsce jest jak na lekarstwo. Niestety żadna z nich nie pochodzi, ani nawet nie mieszka w Poznaniu. Podczas gdy „jednorożce” w skali kraju rapują ramię w ramię z facetami, a niektóre nawet ich zjadają, w Poznaniu czas stanął w miejscu, a nasze babki zamiast walizki z progresem, wzięły ze sobą plecak wyładowany mankamentami swoich poprzedniczek. W dalszym ciągu też ich zapał do rapowania jest słomiany i próżno szukać choćby jednego, damskiego albumu wydanego w naszym mieście na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. I żeby była jasność – ten tekst to nie atak, a jedynie rzeczowa, aczkolwiek smutna analiza obecnego stanu kobiecego rapu w Poznaniu. Analiza, która, miejmy nadzieję, posłuży za motywator, bo przecież to oczywiste, że poznańskim raperkom kibicujemy i chcielibyśmy, żeby w końcu zaistniały na ogólnopolskiej arenie.