Enter Enea Festival 2016

| Michał Krupski
Enter Enea Festival nad Jeziorem Strzeszyńskim to marka sama w sobie. Nie trzeba tego wydarzenia reklamować, ponieważ każdy kto choć odrobinę interesuje się jazzem, to wie, że tego dnia w tym miejscu wydarzy się coś dobrego.
Siadając do napisania relacji zastanawiałem się jak opisać koncerty. Doszedłem, że to przecież bez sensu, bo każda relacja o tym prawi i piszą to ludzie, którzy mają zdecydowanie większą wiedzę ode mnie na temat tej muzyki. Ja się skupię na samym wydarzeniu, które przechodzi już do klasyki. Na Enter Festival wybrałem się po raz trzeci. W życiu dużo się dzieje, masa obowiązków i brak czasu na jakikolwiek większy relaks. Wpisałem do kalendarza dwa dni przed Bożym Ciałem i nawet nie zwracałem większej uwagi, co takiego ważnego w te dni się dzieje. W piątek ów kalendarz mówi mi "Enter" i już wiedziałem, że to będzie dobry tydzień. Kto zagra nie wiedziałem do samego wtorku, gdzie dopiero na plakacie przy pomoście przeczytałem kto będzie gościem. Nabrałem już tak dużego zaufania do organizatorów, że nie potrzebuję wiedzy kogo będę słuchać, ponieważ wiem, że i tak będę bardzo zadowolony. Nie inaczej było i tym razem.
Nad Strzeszynkiem w te dni podoba mi się praktycznie wszystko. Wspaniała muzyka, świetne towarzystwo, idealne miejsce oraz co najważniejsze - niepowtarzalny klimat. To właśnie on nadaje temu festiwalowi tego czegoś, czego nie mają inni. Miasto powinno być dumne, z tego, że ma coś tak wspaniałego i kameralnego. Inne miasta idą na wielkość i liczbę artystów, jeśli chodzi o festiwale, a u nas póki co jest inaczej, ponieważ w tym mieście docenia się jakość. Może to nas wyróżnia na tle całej polskiej reszty, że wolimy coś małego, ale smakującego najlepiej? W sumie zawsze uważałem, że Poznaniacy znają się na muzyce lepiej niż cała reszta :)
Jeżeli to czytasz i nie byłeś na tym świetnym zjawisku muzycznym, to zmień się i już zakreśl datę w kalendarzu. Enter za rok i jasnym jest, że znów będzie fajnie.
Galeria
























