
Instrument uchroniony od zapomnienia. Sonora
Pod opieką dźwięku
| Joanna Hała
Czy wiesz, że istnieje instrument, w którym możesz się... położyć? Stworzony 20 lat temu przez Jana Rosenberga, dzięki poznańskiej lutniczce zyskuje swoje drugie życie. Koncert Sonory odbędzie się już 23 listopada w Domu Dźwięku.
Z rejestru dźwięków zapomnianych
Każdy z nas, bez dłuższego zastanowienia, mógłby wymienić kilkanaście części składowych klasycznej orkiestry. Kontrabas, fortepian, harfa, pianino, flet – te nazwy są doskonale znane nawet laikom. Pochłonięci światem oczywistości nie do końca zdajemy sobie jednak sprawę z faktu, że na świecie jest bardzo dużo instrumentów, o których nie wie prawie nikt. Powstają w domach pasjonatów i lutników. Niepowtarzalne, mające własne, oryginalne brzmienie. Dziwne twory, o przeróżnych rozmiarach, stworzone z myślą o poszerzaniu muzycznych i formalnych granic.
Pojedyncze egzemplarze często schowane są w domach kolekcjonerów lub ulegają zapomnieniu. Czasem niektóre z nich mają siłę przebicia – używane są w celu wzmocnienia scenicznego show lub dodania kompozycji ciekawego efektu. Jednak nie tylko brzmienie, ale również forma może budzić ciekawość. W ostatnim czasie jedno z takich lutniczych dzieł zwróciło moją szczególną uwagę. Sonora jest niezwykła nie tylko poprzez swoje właściwości dźwiękowe, ale również wygląd. Bo sami przyznacie, że nie ma wielu takich instrumentów strunowych na świecie, do których można… wejść.
Instrument, w którym możesz zasnąć
– Mam nadzieję, że Sonora nie podzieli losu zapomnianych instrumentów, które trafiły do podziemi i nie są używane – mówiła mi Katarzyna Paluszkiewicz, która ponad rok temu dostała zlecenie na techniczne odtworzenie nieznanej jej wcześniej kreacji. Kasia jest pierwszą lutniczką, jaką kiedykolwiek poznałam. Jak sama mówi, planowała zawodowo budować harfy. Kiedy jednak otrzymała zlecenie na tajemniczy instrument, w którego wnętrzu można się położyć, poczuła ciekawość połączoną z fascynacją. Twierdzi, że jest coś, co ją do Sonory przywiązało.
Sonora to długa tuba, która służy do masażu dźwiękiem i głębokiej relaksacji odbywającej się na poziomie terapii wibracjami i wrażeniami dźwiękowymi, które się z niej wydobywają.
– Kiedy jesteś na zewnątrz, słyszysz dźwięki, jednak nie czujesz wibracji. Jednak gdy leżysz w środku, czujesz w całym ciele intensywną wibrację i jednocześnie słyszysz muzykę. Instrument jest nastrojony do jednego tonu, czyli 64Hz. Dźwięk jest niski, ale ponieważ tuba wydobywa wiele alikwotów, czyli składowych tonu podstawowego, to dookoła niskiego dźwięku dzieje się muzycznie dość dużo. 64Hz to wibracja, która roznosi się po ciele osoby będącej w środku i to właśnie ten masaż, którego doświadczamy – tłumaczy Kasia.
Ciekawość twórcy
- Kiedy przesłano mi pierwsze zdjęcie tego instrumentu i zaznaczono, że ma 54 struny nastrojone do jednego dźwięku, moje pierwsze myśli były lekko lekceważące: co to za instrument, który jest nastrojony tylko do jednego dźwięku? Kiedy weszłam do środka i usłyszałam, co oferuje Sonora, byłam zszokowana. Jestem osobą, która ma codzienny kontakt z muzyką, dlatego poznanie tak prostego w formie i brzmieniu, a zarazem nowego instrumentu, było niesamowite – twierdzi Kasia. Sama mówi, że można żartobliwie uznać, że Sonora jest pół-meblem, pół-instrumentem. Głównie ze względu na rozmiary, ale też z uwagi na niebywałą łatwość gry.
Prototyp Sonory stworzył 20 lat temu Jan Rosenberg, który przez wiele lat wraz z swoim uczniem Vaclawem Cizekiem dopracowywał instrument. Co ciekawe, motywacją Rosenberga nie były ewentualne właściwości relaksacyjno-lecznicze. Przede wszystkim nurtowało go pytanie dotyczące tego, w jaki sposób stworzyć instrument, do którego wnętrza można wejść. W wyniku tych poszukiwań powstało około siedem gotowych tub. Wszystkie trafiły do prywatnych kolekcji lub domów opieki, w których służą jako pomoc przy terapiach.
– Warto wspomnieć o tym, że Rosenberg uczył się od swojego mistrza budowy monochodrów znanych dziś dobrze wśród terapeutów. W wielkim uproszczeniu to taka ławka, na której człowiek się kładzie, a pod spodem zamontowane są struny. Wygląda to trochę tak, jakby Rosenberg rozwinął ten pomysł. Cieszę się, że udało nam się poznać Jana osobiście. To bardzo młody duchem osiemdziesięciolatek. Ma w sobie coś z szalonego artysty. Maluje bardzo abstrakcyjne obrazy, a na wszystkich instrumentach, które wymyślił potrafi grać! A trzeba przyznać, że trochę ich jest – mówi Kasia.
Relaks czy terapia?
Sonora nie służy tylko do masażu dźwiękiem i relaksacji wewnątrz niej. Można też słuchać jej brzmienia na zewnątrz. I jedno i drugie doświadczenie ma swoich entuzjastów, co potwierdzała publiczność na licznych plenerowych wydarzeniach. Osoby, dla których Sonora jest formalną i brzmieniową ciekawostką, mogą przyjść na koncert relaksacyjny, który odbędzie się 23 listopada o godzinie 19:00 w Domu Dźwięku. Od grudnia będzie można też odwiedzić studio masażu i terapii dźwiękiem, w którym Kasia będzie grała a instrumencie. Znajdziecie tam nie tylko usługi relaksacyjne, ale również profesjonalnego fizjoterapeutę i psychoterapeutę.
Na ten moment pozarelaksacyjny (czyli innymi słowy: leczniczy) wpływ Sonory nie jest potwierdzony. Obserwacja i doświadczenie, a także wiedza z zakresu muzykoterapii, czy wibroterapii pozwalają jednak wysnuć wnioski wskazujące na to, że może on mieć terapeutyczny wpływ na ludzki organizm. Kasia planuje poznać ten instrument najlepiej jak może, z tego powodu zaczęła studia w zakresie muzykoterapii. Badania są jednak kosztowne, a przebadanie Sonory wymaga długiej pracy specjalistów i konkretnych nakładów finansowych. Na ten moment Kasia skupia się na pracy nad otwarciem studia, a także koncertach w kilku największych polskich miastach.
Sonorę i Kasię znajdziecie na FB: https://www.facebook.com/SonoraSoundTube/