Francuzi z Benighted wystąpią 15 listopada w Poznaniu i 17 listopada w Warszawie, przed nimi zagrają Baest i Coffin Feeder.
Benighted
Kiedy Benighted zaczynali, próbowali upiększać swój zwierzęcy death metal na różne sposoby. Czasami do układanki dochodziły tremolowe patenty z okolic black metalu, czasami te bardziej melodyjne okolice death metalu… I o ile szczerniały element mają w sobie po dziś dzień, o tyle od lat konsekwentnie i z uporem godnym lepszej sprawy mielą maksymalnie zapalczywy i szalenie brutalny death metal. Jakimś cudem ta szatkownica w żaden sposób nie straciła na skuteczności, a to tym lepiej, bo intensywność Benighted w dalszym ciągu wykracza poza skalę. Zespół w żadnym wypadku nie sygnalizuje, że najlepsze już za nimi. Wręcz przeciwnie – w dalszym ciągu wrzucają szósty bieg, wciąż przeskakują z śmiercionośnych rozwiązań do grindowych walczyków i niezmiennie epatują tymi subtelnymi blackmetalowymi naleciałościami. Aż człowiek ma po tym siłę, by kruszyć mury.
BAEST
Duńscy zawodnicy z Baest dalej są jednymi z największych młodych gwiazd death metalu i nic nie wskazuje, by mieli zlecieć z fali wznoszącej. No, ale nic dziwnego, bo to w końcu zespół, który jako jeden z niewielu znalazł równowagę między europejską a amerykańską szkołą gatunku. Z jednej strony mają w sobie surowiznę i zarazę (tutaj kłaniają się wzorce szwedzkie), a z drugiej potrafią to wszystko zagrać z wysokim poziomem technicznej swobody i przy dobrze wypieszczonym brzmieniu (USA, to o was!). W ten sposób zadowolą każdego, kto kocha śmierć metal w tej klasycznej formie, niezależnie od kontynentu.
COFFIN FEEDER
Z jednej strony Coffin Feeder są w tym zestawie najbardziej nowoczesnym składem, bo idą stuprocentowo po linii współczesnego deathcore’u, a z drugiej strony to żadna tam załoga grająca od wczoraj. W składzie belgijskiego ansamblu znajdziemy choćby Svena de Caluwé z Aborted za sitkiem, co stanowi odpowiednią gwarancję jakości. Ale co poza nim? Ano, schorowane breakdowny, okazjonalne zrywy kontrastujące z ciężarowymi fragmentami i odrobina metalcore’u ubrana w ekstremę. Trudno ich nie polubić.