
Wywiad z Piotrkiem Häuserem, liderem kolektywu DrumObsession
Alegria
| Malika Tomkiel
Zastanów się: czy kiedykolwiek byłeś tak wytrwały, by zrobić 90 obrazów dzień po dniu? A może 90 razy przyrządziłaś swoją ulubioną owsiankę tylko za każdym razem ulepszałaś ją, by dojść do perfekcji i lawirować po peryferiach różnych smaków? 90. to dużo – nie oszukujmy się. Każdy kto zrobił coś 90. Razy zasługuje na „szacun” i nie ma co się oszukiwać, że jest inaczej. Ekipa DrumObsession w ten weekend obchodzi w LABIE swoją 90. edycję. Fakt, nie są to urodziny, ale w takich momentach wypada wręcz życzyć wszystkiego co najlepsze. Kto należał do pierwotnego składu DO? Czego powinna posłuchać osoba, która nigdy nie miałą styczności z drum & bass’em? Jaka była najlepsza impreza no i, w końcu, kto jest kim w tej całej ekipie? Dobrze, że uwielbiam Piotrka słuchać, bo jak zawsze odpowiedział mi bardzo szczegółowo!
Piotrek, czy wypada jeszcze śpiewać sto lat przy 90-ce?
Zabawne, że o to pytasz, bo wiara ma tendencję do nazywania naszych okrągłych edycji “urodzinami”, podczas gdy nasze 16. urodziny już odbyły się w październiku, a zaproszeni goście (Djinn i Satl) oboje zagrali zajebiste i rozmaite z muzycznego punktu widzenia sety! Natomiast do stu lat de facto jest nam bardzo daleko, więc jak najbardziej, życzyć można. Co do śpiewania, to nawet rzuciłem podczas naszego uro ze sceny do publiki, że prosimy, żeby zamiast śpiewać nam “sto lat”, po prostu wszyscy darli ryja w momencie, gdy jarają się muzyką, którą słyszą. To o tę energię zawsze nam chodziło i do jej wyzwalania dążymy, grając.
Założę się, że jest jakiś koncept na okrągłe edycje cyklu.
Pozwolę sobie tu, przy tej okazji na mały wtręt, który nieco zapozna ludzi z naszym konceptem na okrągłe edycje cyklu. Tak naprawdę każda okrągła edycja, przy której miałem okazję pracować, wiązała się z zaproszeniem zagranicznego gościa (gdzie po raz pierwszy w Polsce na 30-tce zagrał Naibu, a bodajże swój pierwszy gig poza UK na 40-tce zagrał Foreign Concept), ale dopiero przy okazji legendarnej już 50-tki (gdzie zagrali dBridge i Hydro), pomysł ewoluował. Postanowiłem wtedy, że będziemy na te wyjątkowe odcinki naszej sagi zapraszać postacie, które zainspirowały i wpłynęły nie tylko na DrumObsession, ale i na całą scenę jungle / drum & bass. Na kolejnych takich imprezach zagrali więc kolejno: Loxy (DO#60), Kid Drama (DO#70), oraz śp. Spirit wraz z Amitem (DO#80). Teraz idziemy jeszcze krok dalej, bo po raz pierwszy w historii cyklu (a może nawet jako pierwsza impreza basowa w PL - ale tu pewnie ktoś mnie poprawi, jeśli się mylę!) mamy dwóch artystów ze swoimi autorskimi live actami: dBridge’a (który może i wraca do Poznania na trzeci występ, ale swojego lajwa ‘Black Electric’ zagra po raz pierwszy w Polsce!) oraz Paradoxa (którego nie było w naszym kraju już 12 lat, więc była najwyższa pora to naprawić).
No dobra, ale zakładając, że publiczność życzy Wam nie 100 a 200 edycji kultowego już cyklu DO, to jest jeszcze cokolwiek co chcecie osiągnąć jako ekipa? Wydaje mi się, że przez 90. edycji można zrobić już chyba wszystko…
Oj uwierz, że zawsze jest coś, co można zrobić lepiej i my staramy się każdy aspekt naszej działalności jako kolektyw (z lepszym lub gorszym skutkiem) polepszać, odkąd pamiętam. Sporą inspiracją jest tu dla nas działalność naszych przyjaciół z Dungeon Beats, którzy są na scenie względnie krócej (bo od 2015), a obecnie są chyba najlepiej zorganizowanym bytem na skalę “basówy” w Polsce. Prowadzą świetną wytwórnię muzyczną, agencję bookingową z kozackimi artystami z zagranicy, no i oczywiście cykl muzyczny, gdzie prawie każdy booking robi fanom dubstepu efekt “WOW!”.
DrumObsession nie aspiruje na ten moment do tak drastycznego poszerzania spektrum działalności, ale nie ukrywam, że zajebiście byłoby mieć wytwórnię. Zanim jednak się na to zdecydujemy, musielibyśmy mieć już podpisane z artystami umowy na parę wydawnictw do przodu, żeby zrobić to solidnie, a nie na tzw. odpierdol (“bo wszyscy zakładają labele”). Taki label musiałby coś wnieść, a nie być kolejnym elementem szumu informacyjnego w muzyce.
Na pewno zależy nam na tym, żeby nasza publika rosła w siłę nie tylko jeśli chodzi o aspekt samej frekwencji na każdym evencie, ale też o świadomość. W tej kwestii już w sumie możemy powiedzieć, że ludzie chodzący na nasze imprezy mają otwarte głowy, szerokie gusta muzyczne, i spora część tych osób nie opuści parkietu tylko dlatego, że headliner zagrał w secie jakąś niedramenbejsową sekwencję tracków. Od lat mieliśmy już wiele sytuacji, gdy sety naszych headlinerów wykraczały poza ramy jungle i drum & bassu i w większości przypadków było to przyjmowane z charakterystycznym dla naszej publiki entuzjazmem.
Ważnym momentem przełomowym był np. drugi na świecie występ Heart Drive (dBridge b2b Kid Drama), którzy na naszych 11. urodzinach mieli po obu swoich godzinnych solowych setach zagrać jeszcze wspomnianego “bektubeka” przez godzinkę, a publika przyjęła ten eksperymentalny materiał tak dobrze, że zagrali w sumie 2h, a po wszystkim dBridge wrzucił to nagranie na swojego Mixclouda! Rok później na 12. uro zaprosiliśmy po raz pierwszy na świecie Special Requesta do b2b z Om Unitem i tam już dostali carte blanche do zrobienia co tylko im się zamarzy muzycznie. No i zaczęli jakoś od 130 bpmów w klasycznym rave’owym stylu (tracki typu LFO - LFO!) i w ciągu tych trzech godzin stopniowo podbijali tempo przez dubstep aż do prawilnego jungle w 160+ bpm, a publika podążyła za nimi na każdym kroku! Wtedy już wiedzieliśmy, że możemy wszystko, na 15. urodzinach Doc Scott poleciał więc seta multi-tempo, zaczynając od techno i electro, idąc przez dubstep, kończąc na drum & bassie oczywiście. To właśnie w kierunku takiego dawania muzycznej wolności naszym gościom zmierzamy już od lat i ta konsekwencja buduje też świadomość publiki.
Powiedz mi proszę, jak wyglądał pierwszy skład DO i czym różnił się od obecnego?
Pierwszym składem byli ojcowie-założyciele, czyli Kriss_J oraz Artiztix, więc różnił się zarówno liczebnością, jak i faktem, że z Krzychem niestety urwał nam się kontakt jakoś w 2014 roku (Krissu, jeśli to jakimś cudem czytasz, odezwij się!). W 2009 Artiztix znalazł mojego seta na nieistniejącym już forum dnb.pl i wraz z Krissem najpierw zaprosili mnie do zagrania warmupu na 21. edycji, a potem wzięli do składu. Wraz z naszą przeprowadzką z IQ/Tunelu do Cafe Mięsna w 2012 dołączyli do nas Impakt i Zoo-E, którzy pojawiali się już wcześniej gościnnie w naszych lajnapach, a tym samym nasze muzyczne spektrum tego, co graliśmy w ramach DNB znacznie się poszerzyło. Potem już nieco rozmywa mi się oś czasu, ale bodajże w 2014 dołączył do składu pierwszy producent i reprezentant sceny techno - Yankoveeaq, następnie w 2018 dołączył STC (bez wątpienia największy rozkminiacz w składzie, ogrom jego wiedzy zawstydza nawet takiego nerda jak ja!). I jak to mówią - “last but not least” w 2019 dołączyła do składu pierwsza (i mam nadzieję - nie ostatnia!) kobieta, czyli k.o i z miejsca dała nam wszystkim bodziec do pracy nad sobą, bo jest prawdopodobnie najlepszą didżejką basową w naszym kraju!
Obserwując Waszą ekipę, członków DO, myślisz, że macie pewne cechy wspólne, które pozwalają Wam tak sprawnie i efektywnie działać?
Zabrzmi to jak cholerna klisza (których starałem się tu unikać), ale najzwyczajniej w świecie łączy nas miłość do jungle / drum & bassu. Między poszczególnymi członkami ekipy gusta oczywiście się różnią i pokrywają w różnym stopniu, ale wspólny mianownik jest oczywisty. Co to efektywnego działania, to wbrew pozorom wciąż nad tym pracujemy.(śmiech)
DrumObsession 76 with KIMYAN LAW, 2017 r
Ok, to kto z Was zajmuje się papierologią, a kto z Was wychodzi spod kołderki tylko na granie?
Papierologią czy negocjacją z agentami od lat zamuję się ja. Na szczęście podział obowiązków w ekipie z roku na rok coraz bardziej się konkretyzuje i choć wciąż jest jeszcze wiele tej kwestii do zrobienia (tak jak wspominałem, jestem control freakiem i mam obsesję na punkcie wielu detali, które powodują, że nasz event funkcjonuje, ale uczę się je delegować), to z szacunku dla ekipy (i tego, że niektórym życie, chociażby rodzicielstwo, nie pozwala czasem angażować się tak intensywnie) nie będę publicznie rozgraniczał ani rozliczał kto z nas co robi, a kto tylko gra.
Słuchaj, z okazji Waszej 90. edycji puszczamy wodze fantazji raz jeszcze. Możecie zrobić line-up swoich marzeń składający się z trzech artystów. Kto? Siebie nie możecie zabookować…
Szczerze? Akurat ta 90tka już jest spełnieniem naszych marzeń, bo gdyby ktoś parę lat temu powiedziałby mi, że będziemy dzielić scenę z dwoma takimi gamechangerami jak dBridge i Paradox naraz (i to w dodatku w opcji live actów!), to zaśmiałbym się z niedowierzaniem. Marzeniem więc jest pełny klub, który drze ryja na parkiecie. (śmiech)
Nie chciałbym za bardzo zdradzać konkretnych planów bookingowych, bo a nuż jakaś grubsza ryba z funduszami, typu któryś z festiwali nas jakimś cudem ubiegnie (choć zauważyłem, że z reguły operujemy w nieco innych światach muzycznie względem większości polskich festiwali, z których mało który poważnie traktuje nie tylko drum & bass, ale i muzykę basową w ogóle).
Zdradzę natomiast, że planujemy spełniać nasze marzenia w postaci specjalnych edycji, gdzie niektórzy headlinerzy z dawnych edycji wrócą do Poznania zagrać b2b z kimś z DrumObsession. Zaczęło się od seta, który na 88 zagrał wspólnie ze mną Fracture. Potem na launch party Membrain Festivalu jego szef - Fuj miał grać b2b z Impaktem, ale z powodów osobistych nie był w stanie dotrzeć do Poznania. Ten set jednak prędzej czy później dojdzie do skutku, a za jakiś czas kolejne osoby z kolektywu zagrają też takie sety wspólnie z innymi naszymi gośćmi zagranicznymi z poprzednich edycji. Konkretne zestawienia dopiero są negocjowane z artystami, więc na razie też nic nie będę zdradzał, bo nie ma co dzielić skóry na przysłowiowym basowym niedźwiedziu…
Wracając do najbliższej przyszłości: Czego mogą spodziewać się ludzie 26 listopada w Labie? Powiedz też coś o headlinerach tej nocy.
Jako się rzekło - okrągła edycja, więc i artyści są jednymi z najważniejszych (nie tylko naszym skromnym zdaniem) dla rozwoju naszej sceny. Mało kto dziś już nie wie kim jest dBridge, ale nie każdy pamięta, że specjalnie dla Future Forces (czyli projektu, który współtworzył z Maldinim) szefostwo wytwórni Trouble On Vinyl stworzyła kultową już dziś oficynę Renegade Hardware, bo ich brzmienie nie pasowało do TOV. Późniejsze lata supergrupy Bad Company (czyli dBridge’a wraz z Freshem, Maldinim i Vegasem) to już historia znana chyba wszystkim. Gdy całość ich sprzętu i de facto studio przeniosło się do domu rodzinnego Fresha, to właśnie on zaczął mieć dominujący wpływ na muzykę, co doprowadziło do tarć wewnątrz składu. Szczególnie dBridge czuł coraz mniejszy związek z tym, w którą stronę zwrócił się cały temat. W 2002 odszedł z grupy, a niedługo potem założył wytwórnię Exit Records, która od lat zmienia oblicze nie tylko drum & bassu, ale i innych gatunków, które tworzą jej członkowie. dBridge tej nocy, jak wspomniałem, zagra po raz pierwszy w Polsce ze swoim live actem, który nazywa ‘Black Electric’ (na instagram DrumObsession wrzuciliśmy ostatnio orientacyjne zdjęcie tego, jak wygląda setup jego maszyn).
Z kolei Paradox jest legendą jeszcze z czasów wytwórni Moving Shadow i większość osób, która tworzy szybką muzykę elektroniczną opartą na breakbeatowych samplach w większym lub mniejszym stopniu zawdzięcza mu coś lub inspiruje się jego twórczością. Co ciekawe, swoją wytwórnię Paradox Music założył w 2003, czyli w tym samym roku, w którym powstał Exit, ale w przeciwieństwie do tego drugiego, jego stylistyka od lat jest niezmienna - najlepsza muzyka oparta na samplowaniu klasycznych perkusyjnych breaków (i z tego co wiem, wcale nie dominuje tam wszechobecny w naszej kulturze amen break!). Sam artysta słynie z tego, że gra tylko i wyłącznie live acty, bo nie jest DJem, a jego setup złożony głównie z oldskulowego oprogramowania (tzw. trackera) sterowanego za pomocą samplera oraz Amigi jest już równie legendarny, co osoba za nim stojąca.
Przede wszystkim zaś nastawiałbym osoby, które się u nas tej nocy pojawią na parkiecie na otwartość na inne tempa, bo obaj artyści mają w swoim repertuarze i uwielbiają sięgać do wolniejszych rejestrów bpm w swoich występach i na pewno nie będzie to impreza, gdzie od początku do końca z soundsystemu głównej sceny LABu poleci tylko drum & bass.
Pozwolę sobie jeszcze na odrobinę prywaty, bo to ja będę na 90-tce odpowiedzialny za set rozgrzewający tuż przed dBridgem. Planuję go zagrać w stu procentach złożonego z własnej twórczości, collabów i remiksów, a część utworów powstaje z myślą o tej imprezie i nikt wcześniej ich jeszcze nie słyszał. Trochę mnie to przeraża, ale także ekscytuje i podkręca, więc mam nadzieję, że spodoba się też naszej publice
Co powiedziałbyś osobie, która nigdy nie słuchała dnb? A może jest jakiś kawałek, który powinna przesłuchać „jako pierwszy”
Zajebiście trudne pytanie. Wszystko zależy od tego, jakim stylem muzycznym dana osoba jara się poza drum & bassem. Na przykład fani hip-hopu odnajdą tu pełno nawiązań do tych samych źródeł sampli, z których korzystali ich ulubieni producenci, ale także rapową nawijkę do beatu na pół tempa (tzw. haltime/halftempo), jak choćby collab Jubeia z legendą grime’owej sceny UK - Flowdanem:
Idąc głębiej w drzewo genealogiczne muzyki, fani funku znajdą go od groma (znowu w postaci sampli usianych gęsto w całym gatunku) i to tak naprawdę już od czasów oldskulowego jungle od Adama F, czy nieodżałowanych (bo nietworzących już tej muzyki) Boymeranga lub Wax Doctora:
Jarasz się jazzem? Znowu, możesz sięgać aż do oldskulowych lat dziewięćdziesiątych, ale współcześnie masz też twórczość Paula SG, który prowadzi świetną wytwórnię Jazzsticks i robi np. takie rzeczy (nie wiem czemu uploader na Youtube nie podpisał nawijającego tu nowojorskiego MC - T.R.A.C.a):
Rozkminiałem ostatnio czy fani metalu, których gust często ewoluuje w kierunku słuchania mocniejszych odmian DNB, też mają coś tu bezpośrednio dla siebie (poza oczywiście surową energią płynącą z co cięższych utworów), no i przypomniał mi się ten Concord Dawn, który nawiązuje do Slayera:
Nawet ludzie, którzy na codzień nie sięgają głębiej niż muzyka pop znajdą coś dla siebie. Wiadomo, mamy totalną “komerę” w postaci hitów DJa Fresha, Rudimental, czy Wilkinsona, które katowały nawet polskie rozgłośnie komercyjne. Ja wolę zaproponować i spropsować to, co stworzył Shy FX wraz ze Staminą MC i Lily Allen - tak powinien brzmieć mainstream drum & bassu, gdzie zawartość sera nie przekracza moim zdaniem granic dobrego smaku:
Koniecznie wspomnę też na koniec prawdopodobnie mój ukochany utwór drum & bassowy, który spodoba się szczególnie osobom wychowanym na brzmieniu syntezatorów z lat 80., choćby fanom Boards Of Canada, Tangerine Dream, czy filmowym ścieżkom dźwiękowym autorstwa Johna Carpentera. To esencja stylu Autonomic, który stworzył duet Instra:mental do spółki z dBridgem, a ich podcasty, imprezy klubowe i wytwórnie zmieniły naszą scenę na zawsze:
LAB to Wasz dom?
Gadaliśmy już o tym nieco przy okazji dziesięciolecia LABu, więc odsyłam czytelników do tamtego artykułu (śmiech), ale absolutnie mogę powiedzieć: tak. Wiadomo, że mieliśmy na naszej wspólnej drodze momenty, gdzie komunikacja bywała nieco trudniejsza, a pomysły czy wizja obu stron nieco się rozmijały. Żeby nie sięgać daleko, ostatnimi czasy klub zmienił godziny otwarcia na północ, co niestety priorytetyzuje afterowiczów kosztem publiki naszej czy Dungeon Beats (która z reguły pojawiała się w LABie już od 23:00!). Doskonale rozumiem powody logistyczne i biznesowe, które mają zastosowanie do większości imprez w klubie (i z których to powodów ta decyzja została podjęta) ale liczę, że uda nam się w tej sprawie jeszcze kiedyś dogadać.
Natomiast już od początku rezydencji naszego cyklu na Grochowych Łąkach management klubu jarał się sporą częścią naszych bookingów i dzięki tej współpracy mogliśmy zrealizować większość naszych wymarzonych imprez. Także od strony dźwiękowej przez wiele lat LAB nie miał sobie w Poznaniu równych i do tej pory utrzymany jest w tej kwestii wysoki standard, co na imprezach basowych jest warunkiem koniecznym. Jaram się tym, że nie musimy w imię jak największej sprzedaży biletów iść na komercyjne kompromisy, a klub do tej pory pozostaje jednym z niewielu miejsc w Polsce, które traktują kulturę basową poważnie i dają jej tak wspaniałą platformę do rozwoju, zarażania kolejnych osób zajawką i miłością do muzyki. Tak długo, jak istnieć będzie Projekt LAB, to i my pozostaniemy mu wierni i nie zorganizujemy imprez z naszego głównego cyklu nigdzie indziej. Gościnnie zdarza się nam w innych klubach (czy nawet miastach) robić eventy, gdzie dzielimy scenę z polskim lajnapem złożonym z naszych przyjaciół - czyli “DrumObsession & Friends”, ale dom bezdyskusyjnie jest jeden i to właśnie na Grochowych skupia się nasza działalność.
I niech tak zostanie…