
„Wszyscy się sprzedają”
Ania Rusowicz
|
Wszędzie jej ostatnio pełno. Jest młoda, niezależna , pełna energii. Rozmawiamy z czołową gwiazdą polskiej sceny niezależnej – Anią Rusowicz - o jej karierze, sukcesach zawodowych, dylematach a także o nadchodzącej nowej płycie.
Z jednej strony koncert z Raz Dwa Trzy nadawany w telewizji z drugiej strony angażujesz się w Przystanek Woodstock. Chyba nie ma na polskiej scenie wokalistki, która tak łączyłaby różne trendy w mainstreamie. Czy czujesz, że przecierasz szlaki?
Czy ja wiem? To jest jeszcze dla mnie nieco spójne. Niespójne jest na przykład występowanie w reklamie Coca-Coli i za chwilę robienie piosenki powstańczej. Dla mnie to jest na przykład skrajność. A występowanie właśnie w takich projektach jak Woodstock, czy koncert z Raz Dwa Trzy, to są w dalszym ciągu jakby podobne rzeczy. Po prostu staram się nie ograniczać.
Porozmawiajmy o "Aplauz Aplauz". Jaki masz pogląd na całe to zjawisko uczestniczenia gwiazd muzycznych w tego typu programach? Tymona Tymańskiego prawie ostatnio ukrzyżowali za fakt udziału w "Must Be The Music".
Ja myślę, że w dzisiejszych czasach to już jest normalne.
Nie w Polsce. Tutaj za takie coś posądzają o sprzedajność…
Jasne. To też łączy się z zawiścią, że ktoś jest w telewizji, to zarabia mnóstwo pieniędzy. Czasem to jest pewnego rodzaju normalność. Jeżeli ktoś staje się osobą publiczną, to jakby telewizja jest jedną z form występowania, to jest normalne. Kompletnie nie rozumiem, dlaczego to podważać. No bo kto ma występować w telewizji, jak nie osoby publiczne? Natomiast, jeżeli chodzi o programy muzyczne, no to w dalszym ciągu pole do oceniania mają muzycy. Dziwne żeby to oceniał na przykład Pudzianowski. Dla mnie występowanie w roli eksperta i ocenianie czyjegoś śpiewu jest jak najbardziej na miejscu. Ja też kształciłam swój głos, znam się na tym i uważam, że prawidłowo to ocenię. Na pewno ocenię to lepiej, niż jakiś laik. Występowanie w takim programie ma znamiona konkursu. To czy odbywa się to na antenie, czy odbywa się to w domu kultury, to naprawdę nie ma znaczenia, bo tu i tu występują ludzie, których trzeba ocenić. Natomiast, jeżeli chodzi o to, że mówi się, że ktoś się sprzedał, to ja mam na to taką teorię - 99% społeczeństwa się sprzedaje. Każdy się sprzedaje, pytanie tylko za jakie pieniądze. Pan chodzi do pracy, pan się sprzedaje. Pani pracująca w Biedronce się sprzedaje, bo chodzi codziennie do pracy po to, żeby się sprzedać, żeby zarabiać na tym pieniądze. Nie sprzedaje się 1% ludzi, to Ci, którzy wyjeżdżają na bezludną wyspę, łowią ryby i znajdują jakieś owoce. Cała reszta społeczeństwa się sprzedaje. Tylko wie Pan, ja chciałabym się sprzedać w taki sposób, aby patrząc w lustro wiedząc, że jestem OK. To znaczy, że ja się sprzedaje za takie pieniądze, za które ja sama siebie szanuje, nie robi ktoś ze mnie jelenia. A druga sprawa, że się sprzedaje w taki sposób, że zachowuje swoją godność i honor. A ponad 90% społeczeństwa sprzedaje się za marne pieniądze w pracy, której nienawidzą. Ja wolę się sprzedawać za to, co kocham.
Singiel zapowiadający Twoją nową płytę zapowiada zmianę w brzmieniu. Na "Genesis" słychać wpływy PJ Harvey. Kim się inspirowałaś przy nagrywaniu nowej płyty?
Najnowsza płyta jeszcze przede mną. Jestem zwolenniczką nawet niepowolnego pracowania, tylko takiego porządnego pracowania. To znaczy, żeby to było porządnie wykonana praca. A żeby było coś porządnie zrobione, to wymaga czasu. Pisanie piosenek to nie jest wyrób gwoździ. Do tego dochodzi wena. Całe życie ma na to wpływ - nasze problemy, doświadczenia, ale także czas. Jeżeli nie mamy czasu, to nie napiszemy płyty. W tej chwili mamy naprawdę taką pogoń. Ludzie pracują 24 godziny na dobę. Ja też wpadam w tą matnie. No bo takie mamy czasy. Spędzamy czas w korkach, dojazdach, kładziemy się późno spać, chodzimy niedospani, a to wszystko ma wpływ na proces twórczy, no i potem na jakość naszej pracy, tego co robimy. Ja mam takie postanowienie noworoczne, aby po prostu uspokoić to wszystko i chciałabym dać ludziom dobrą sztukę i niezłe piosenki. Sama chodzić wyspana, dobrze się odżywiać i mieć czas na napisanie tekstów piosenek. Nie chcę wydawać płyty co pół roku, bo to jest bez sensu. Jeśli chodzi o nową płytę, to pierwszy singiel „Czy da się kochać” jest taki trochę odrębny. Tekst pisałam dawno temu i jest on dla mnie łącznikiem, pomiędzy poprzednią płytą, a tą która będzie. I jest on odrębną historią, bo opowiada historie mojej przyjaciółki, która miała trudną relacje damsko-męską i postanowiłam napisać o tym piosenkę. Wiec to jest taki trochę łącznik, ale nie należy się nastawiać, że nowa płyta będzie kopią tego singla, bo to jest bezsensu. Nie rozmawiamy o wyrobach typu bułki, czy ciastka. Piosenki rządzą się zupełnie innymi prawami.
Jesteś już weteranką studia, bo to Twoja trzecia płyta. To doświadczenie wpływa na Ciebie w jakiś sposób? Opuściła Cię już trema?
Jeżeli chodzi o tremę, to mam ją kiedy jest na przykład show, które w jakiś sposób nie jest związane z tym co robisz. Na przykład w „Aplauz Aplauz” ja nie śpiewam, tylko się wypowiadam jak w innych programach telewizyjnych, np. „Pytanie na śniadanie”. Wtedy ja wykonuje działania, którymi nie zajmuje się na co dzień. Jeżeli śpiewam, to czuję się jak ryba w wodzie. Jeżeli chodzi o inne działania medialne, to wiadomo, wtedy zawsze jest trema. Na przykład powiedzenie czegoś mądrego do ludzi. Wtedy trzeba spiąć wszystkie zwoje mózgowe, żeby nie wyjść na głupka i to wszystko fajnie poprowadzić. Wiadomo, że ta trema zawsze będzie, bo to oznacza, że nam zależy. Ci ludzie, którzy twierdzą, że nie mają żadnej tremy, to według mnie przestało im zależeć. Trema to taki podwyższony, pozytywny stres, który świadczy, że nam zależy, że to ważne, że się o coś staramy, to jest taka mobilizacja. A jeżeli chodzi o studio, no to wiadomo, że są to praktycznie ambulatoryjne warunki i to się wchodzi trochę właśnie jak do laboratorium dźwiękowego, więc to nie jest obaczone, aż tak dużym stresem.
Angażujesz się w różnego rodzaju akcje społeczne. Czy sądzisz, że jako osoba z autorytetem i ze znanym nazwiskiem możesz wpłynąć na tor myślenia ludzi?
Tego nie wiem. Wiem, że czasy są dzisiaj trudne, bo każdy mówi ludziom, że nie potrzebujemy autorytetów, że każdy może być dla siebie sterem i okrętem. Ludzie przestali poszukiwać drogowskazów. Zaczęli uważać, że sami są tak doskonali w sobie i autorytety są im kompletnie niepotrzebne do życia, aby ktoś im mówił i pokazywał co mają robić. Nie wiem, ja sama poszukuję autorytetów dla siebie. Sama mam swoich mistrzów i sama mam swoich nauczycieli i dla mnie osobiście jest to bardzo ważne, żebym miała takie osoby w życiu, które mogę podziwiać, które wskazują własnym przykładem. Jeżeli ktoś nam coś powie, to tak naprawdę nie ma to znaczenia, jeżeli ktoś tego nie popiera swoim zachowaniem. Jeżeli jest ktoś kto uważa się za autorytet w swojej dziedzinie, wypowiada się szeroko. Dzisiaj mam wrażenie, że tak trochę jest, że dużo ludzi opowiada, a w swoich czynach w życiu kompletnie się do tego nie stosuje. Więc ja poszukuję w swoim życiu takich autorytetów, które mało mówią a więcej pokazują na swoim przykładzie, swoją postawą, godnością i swoim zachowaniem. Nie mam pojęcia, czy mogłabym być dla kogoś autorytetem. Jeżeli tak, to jest mi bardzo miło. Ja od siebie dużo wymagam i stawiam sobie takie cele, aby każdego dnia być lepszą osobą.
Twój sposób pisania piosenek wydaje się hołdować starej polskiej szkole spod znaku Andrzeja Zauchy, czy Ewy Bem. Mało który mainstreamowy artysta podejmuje takie inspiracje. Ostatnio parały się tym na taką skalę Muchy, na swoich pierwszych płytach. Jak myślisz dlaczego młodzi artyści odrzucają polskie wzorce?
Ja właściwie nie wiem dlaczego się tak dzieje. Myślę, że zawsze była tęsknota za tym, co zachodnie. W staropolskiej poezji było poruszane, że jesteśmy kosmopolitami i jesteśmy zapatrzeni w zachodnie trendy. Tak jest, że patrzymy trochę na zachód. Ja to wszystko rozumiem. Na przykład lata 60’, kiedy polscy artyści obserwował zachód, bo ten zachód wyznaczał trendy i wysoką jakość, to jeszcze rozumiem. Jednak dzisiaj mam wrażenie, że to co przychodzi do nas z zachodu wcale nie jest lepsze niż to, co my możemy pokazać i wytworzyć. Ja mam wrażenie, że to praktycznie Ameryka zawsze naśladowała Europę. Ameryka patrzyła np. na to co się działo w Wielkiej Brytanii, bo to była kolebka kultury, tutaj pojawiały się najlepsze bandy - Led Zeppelin, Rolling Stones. Tu była ta kolebka. Nawet patrząc na historię innych krajów czy Europy, to taka historia Stanów Zjednoczonych jest krótka. Ja sobie tak myślę, że jeżeli chodzi o nasz kraj, to jest to naprawdę bogata skarbnica, z czego można czerpać. Było wiele zdolnych ludzi, w dalszym ciągu jest, tylko wydaje nam się, że co zachodnie to jest lepsze i to jest fałsz. Ja w swoim życiu dążę do prawdy, więc nie chcę ulegać żadnym iluzjom. Widzę pewne rzeczy, przesiewam to przez swój mózg i autorefleksję i oceniam. Jeżeli to jest dobre to OK, biorę coś z tego dla siebie. Natomiast jeżeli jest to papka, no to po co mi to? Jest mi to niepotrzebne, wolę czerpać ze swoich rodzimych rzeczy i tu jest tak naprawdę nasz korzeń. Ja jestem dumna z tego, ze jestem Polką i nie stanę się nagle Niemką, Francuzką czy Amerykanką. Mam taką naturę i z każdym dniem staram się ją odkrywać, dawać ludziom, pokazywać, podpowiadać, że też mamy coś do powiedzenia. Zawsze mieliśmy… Musimy trochę przestać patrzeć na zachód, na to co się tam dzieje i spojrzeć na własne korzenie. Wydaję mi się, że jest to słuszne.
Z jakim producentem chciałabyś współpracować? Kto jest na Twojej liście marzeń?
Było kilku takich producentów. Natomiast od kiedy mam właśnie taki nieokreślony styl, to myślę sobie, że jeżeli miałabym spotkać jakiegoś producenta, który chciałby mnie zmieniać, lub który mówiłby mi - „słuchaj musisz teraz robić tak, bo takie są trendy, słuchaj musisz teraz śpiewać tak, bo jest teraz modnie”, to wydaje mi się, że to byłoby bez sensu. Kiedyś miałam takie zapatrzenie w producentów, ale teraz stwierdziłam, że to jest trochę bez sensu. Trzeba słuchać własnego talentu. Producenci są jakby po to, żeby pomóc artyście, a nie go zmieniać. Takim producentem na przykład był Wojtek Waglewski na drugiej płycie, który nie zmieniał, a wzbogacał, dodawał do tego co już zostało stworzone. Tak sobie wyobrażam rolę producenta. Nie ma w tej chwili takich producentów, z którymi chciałabym współpracować, bo są takie trendy na świecie - komercyjne i popowe. Gdyby to byli producenci starych kapel grunge’owych, to pewnie tak.
Na zakończenie, jaki jest Twój punkt widzenia na rynek muzyczny? Czy polska wokalistka musi zostać wypatrzona, aby zaistnieć poza granicami naszego kraju? Jak np. Iza Lach ze Snoop Doggiem? Czy może da się to zrobić na własną rękę?
Ja rozmawiałam z Izą Lach. Iza mi opowiadała całą historię jak to wyglądało. Myślę, że w dobie Internetu wszystko jest możliwe, bo nie ma żadnych barier. Pytanie dlaczego w dalszym ciągu polscy artyści nie robią kariery na świecie. I pierwsza myśl jaka się nasuwa jest taka, że polscy artyści nie są wystarczająco dobrzy. Otóż błąd. Nasze rynki muzyczne nie są przystosowane do wypromowania polskich artystów na arenie światowej. Na naszym polskim rodzimym rynku muzycznym jest za mało pieniędzy, aby daną osobę móc wypromować. Dlatego ten cały rynek światowy widzi szansę jakby u nas robienia karier. Dlatego u nich promocja w każdym dużym labelu na jakiegoś zachodniego artystę jest olbrzymia, w porównaniu do Polskich artystów. Tych budżetów po prostu nie da się porównać. Kilka prób, żeby polscy artyści byli wypromowani nie udało się, dlatego że po prostu nikt nie był w stanie zainwestować tak wielkich pieniędzy, żeby to rozpromować. Ja myślę, że jest tutaj bardzo dużo artystów i jedyną taką drogą, aby pokazać naszą muzykę, to w dalszym ciągu jest muzyka folkowa. Tak naprawdę nikogo na świecie nie obchodzi kolejna Doda, bo w Ameryce co druga tak wygląda i co druga tak śpiewa. Dlatego Doda nigdy się nie przebije na rynku amerykańskim, bo tam są takie dziewczyny, które tak samo wyglądają i śpiewają. Są inni artyści w Polsce, którzy dobrze śpiewają po angielsku i mają dobre numery. Tylko, że to są odpowiedniki tego rynku zachodniego. Tak naprawdę zachód może zainteresować się tym, co jest inne. Dlatego jest duże zainteresowanie polską muzyką folkową. Na przykład Kapela ze wsi Warszawa jeździ po całym świecie, sprzedają dużo biletów na koncerty i nie przychodzi na nie polonia, tylko przychodzą obcokrajowcy, bo chcą zobaczyć coś nowego.