
Chodź na balkon!
barekprzestań
| Joanna Gruszczyńska
Barekprzestań to młody twórca z Poznania. W tym roku wypuścił debiutancki album “balkon”, na którym gościnnie wystąpili: kiemL, po prostu kajtek, saburrakap i Koza. Barek opowiedział nam o kulisach powstawania płyty, siedzeniu na balkonie i o tym, za co ceni Sobla.
Płyta “balkon” jest bardzo nostalgiczna. W swoich tekstach często odwołujesz się do czasów szkolnych i dzieciństwa. Dlaczego lubisz wracać do przeszłości?
Sam się nad tym zastanawiam (śmiech). Mam tak, że najpierw coś napiszę, a potem, po długim czasie zaczynam to analizować. Pewne rzeczy wyłażą ze mnie same. Kiedy ludzie mówią mi, co słyszą w tym albumie, to ja dopiero wtedy zdaję sobie sprawę, o czym on opowiada. Choć nie zawsze tak jest. Kiedy pisałem piosenkę “wrzesień”, czułem się bardzo zagubiony. Skończyłem liceum i nie wiedziałem, co dalej. Nikt mnie nie przygotował na to, że szkoła w pewnym momencie się skończy i będzie trzeba ułożyć sobie życie na nowo. Wtedy wiedziałem, o czym piszę i co chcę przekazać.
“Znowu się czuję jak dzieciak” śpiewasz w piosence “dżem”. Masz jeszcze takie chwile, kiedy czujesz się jak dziecko?
Szczerze mówiąc, jest ich coraz mniej (śmiech). Na pewno muzyka jest dla mnie czystą frajdą. Pamiętam, jak ostatnio spotkaliśmy się ekipą z Natury, żeby przygotować się do koncertu, który mieliśmy zagrać na Zagro Plaży Rataje. W pewnym momencie Hubert zaczął spontanicznie nawijać jakiegoś bangera i cała reszta zaczęła lecieć razem z nim. Może właśnie wtedy znów poczułem się trochę jak dziecko.
Zacząłeś mówić o kolektywie Natura2000. Może to dobry moment, żeby powiedzieć o nim kilka słów.
Założycielem natury jest Maks (saburrakap), czyli mój producent. W skład Natury wchodzi w sumie sześć osób: saburrakap, AZ-YL, Bartii, Emte, kosmaty i ja. Skład powstał dwa lata temu. Pierwszą piosenkę zrobił Maks z Bartiim, później dołączyła do nich Agata, czyli AZ-YL, i nagrali razem kawałek “Łzy chmur”. Z Maksem znam się jeszcze z czasów szkolnych. Graliśmy razem w zespole Erodyna.
Po co połączyliście się w kolektyw? Dlaczego nie chcieliście działać w pojedynkę?
Działanie w kolektywie przynosi wiele korzyści. Po pierwsze, możemy się od siebie kreatywnie odbijać. Jeśli któreś z nas robi coś nowego, to od razu dostaje feedback od pięciu osób. Możemy robić collaby w różnym stylu, bo każdy z nas ma, choć jeszcze niewyrobiony, własny styl. Bartii tworzy spokojniejsze i klimatyczne kawałki. Hubert kojarzy mi się z Soblem, bo nagrywa “śpiewane bangery”. A Agata pisze spokojne piosenki z pianinem. Po drugie, fajnie jest się spotkać ekipą i robić coś razem. Przed pierwszym koncertem spotykaliśmy się na próbach i to były trochę imprezy z muzyką (śmiech).
Powiedziałeś o tym, w jakich stylach tworzą członkowie i członkini Natury, ale nie wspomniałeś o sobie. Czy umiałbyś sklasyfikować swoją muzykę?
Swoją muzykę nazwałem rapem alternatywnym, bo rapuję do bitów, ale jednocześnie w moich kawałkach można usłyszeć śpiewane refreny. Jednak nie potrafię konkretnie powiedzieć, jaki gatunek tworzę, i nie chcę tego robić. Gdybym nazwał się raperem, to czułbym, że się ograniczam i że muszę tylko rapować. Teraz mogę robić to, na co mam ochotę. Sobel przeplata trapowe numery z piosenkami z gitarką. Takie mieszanie stylów to jest coś, co chciałem robić od dziecka.
W swoim bio napisałeś, że zajmujesz się pisaniem tekstów i muzyki, ale też że współpracujesz z producentem, czyli saburrakapem.
Zgadza się. Pracując nad “balkonem”, robiłem projekty bitów na telefonie. Później zanosiłem je do Maksa, który zajmował się miksem, ale nie tylko. Czasami kiedy jeszcze czegoś brakowało, Maks dorzucał jakąś melodię. Bardzo cenię jego spojrzenie, bo wychodzi poza schematy. Przykładowo, Maks wymyślił formę “cbd” i jego pomysłem było dodanie spokojniejszej części Kozy. To kreatywna dusza i lubię z nim pracować.
Jak się robi muzykę na telefonie?
Na Iphonie, w darmowej aplikacji GarageBand. Wiem, że to mało profesjonalne (śmiech). Moi znajomi producenci czasem się ze mnie śmieją. GarageBand to prosta aplikacja, ale dużo da się na niej zrobić, np. wstępne projekty bitów. Później mogę je przesłać Maksowi na jego Logica. Zdaję sobie sprawę, że to nietypowy sposób pracy, i w przyszłości planuję przerzucić się na coś innego.
Wróćmy do Twojej najnowszej płyty. Bardzo często pojawia się na niej motyw balkonu. To chyba dla Ciebie wyjątkowe miejsce.
Niedawno wyprowadziłem się z domu rodzinnego do mieszkania w Poznaniu. Teraz pokój dzielę z moją dziewczyną, a poznański balkon jest przestrzenią tylko dla mnie. Czasem, kiedy na nim siedzę, skulony na fotelu z telefonem w ręce, wyglądam bardzo śmiesznie. Ale właśnie tak powstają teksty i muzyka. Z balkonu zrobiłem sobie przystań, ale też miejsce do poszukiwań inspiracji, bo to dobry punkt do obserwacji tego, co np. dzieje się na ulicy.
Czy któryś z numerów na “balkonie” ma dla Ciebie szczególne znaczenie?
To trudne pytanie. Nie wybrałbym jednej piosenki, ale mam kilka ulubionych. Bardzo ważny jest dla mnie kawałek “nie lubię rzygać”, bo negatywne doświadczenie udało mi się zamienić w piosenkę, której lubię słuchać. Utwór odnosi się do mojego dna imprezowego w knajpie w Poznaniu. Po tym wydarzeniu było mi bardzo wstyd, dlatego napisałem piosenkę. Miałem też wtedy fazę na mocniejsze numery, czego można się domyślić, słuchając “nie lubię rzygać”. Lubię też “balkon”, bo to jedyny utwór, na który miałem koncepcję. Najpierw zapisywałem rzeczy, które kojarzą mi się z balkonem, a potem stworzyłem z nich tekst. Ten kawałek nagrałem wspólnie z moim kumplem kiemLem i kojarzy mi się z czasem, kiedy dużo razem siedzieliśmy na moim balkonie.
Oprócz tematu dzieciństwa na “balkonie” pojawiają się też teksty o trudnych doświadczeniach, m.in.: uzależnieniach, niskiej samoocenie i przygnębieniu. Płyta powstawała w czasie pandemii. Czy miała ona wpływ na jej nastrój?
Płyta jest bardzo różnorodna. Ludzie mówią mi nawet, że jest psychodeliczna, bo co kawałek, to zmiana nastroju. Faktycznie, większość piosenek powstawała w czasie pandemii, ale chyba najwyraźniej słychać to w “dziewczynach”. Siedziałem wtedy zamknięty w mieszkaniu z moją dziewczyną i naszą współlokatorką i opisałem to, co wtedy czuliśmy. Jeśli chodzi o “odbicia na biurowcach” to był to raczej wynik mojej generalnej frustracji, nie do końca związanej z pandemią.
Na co teraz czekasz?
Kiedy pisałem “czekam na”, czekałem na marzec. Muszę przyznać, że ten kawałek słabo się zestarzał. Pisałem go w 2019, a w marcu 2020 zaczęła się pandemia. Teraz czekam na wiosnę, bo lubię, jak jest ciepło i można dłużej siedzieć na dworze i nad Wartą.
I na balkonie.