
Słodko, lokalnie, globalnie
Agnieszka Tiffany Jaworska – twórca i współwłaścicielka Cukierni Bezowej BEZA
|
Na skrzyżowaniu ulic Mostowej, Grobla i Za Groblą, tuż przy moście Rocha jest Skwer Łukasiewicza. Przy tym skwerze istnieje legendarna już Cukiernia Bezowa BEZA. Sława tego miejsca wynika z tego, że można tam zakupić świetne torty bezowe, ciasta i wiele innych wspaniałych słodkości. Porozmawialiśmy o tym lokalnym biznesie ze współwłaścicielką cukierni - Agnieszką Tiffany - Jaworską.
Jakie wyzwania przed lokalnymi i małymi biznesami stawia obecna rzeczywistość?
Jeśli weźmiemy pod uwagę dynamicznie zmieniające się przepisy w naszym kraju, to jest ich wiele (śmiech). Jednym z najważniejszych wyzwań, które jest niezależne od państwowej flagi, jest rzeczywistość wirtualna – istniejąca równocześnie z naszym życiem i wpływająca na to życie w coraz większym stopniu.
Mówisz o byciu w internecie?
Tak, dodałabym jeszcze o konieczności bycia w sieci – jeśli myśli się o rozwoju swojego biznesu. Dziś nikogo nie dziwi, że np. godziny otwarcia lokalnego biznesu sprawdza się w internecie, a wizytówka w popularnej wyszukiwarce oraz informacje tam zawarte, często determinują klientów do tego czy do nas trafią lub nie. Ogromne znaczenie ma własna, dobrze zbudowana witryna internetowa, a jeśli zawiera ona jeszcze sklep on-line, to stwarza właśnie przewagę konkurencyjną, o której uczą się studenci ekonomii na pierwszych latach studiów.
Śmieję się, że pojęcie „witryna internetowa” wzięło się od sformułowania „witryna cukiernicza”.
W jednym i drugim chodzi bowiem o wyeksponowanie swojej oferty, by była ona zauważalna, czytelna, żeby zachwycała a w konsekwencji powodowała zakup. My cukiernicy wiemy coś o tym (śmiech).
Posiadanie własnego sklepu on-line jest dziś standardem w branży cukierniczej?
Wbrew pozorom nasza branża nie jest tak bardzo on-line’owa. Małe i lokalne biznesy cukiernicze oraz kawiarniano-cukiernicze nie mają zazwyczaj swojego sklepu on-line, bo koszty stworzenia takiej profesjonalnej witryny internetowej są wciąż dość znaczące. Jednak te większe rodzime sieci cukiernicze także nie mają swoich sklepów on-line. Domyślam się, że nie jest im to potrzebne, gdyż mają wypracowane kanały dystrybucji swoich wyrobów, czyli sieć punktów w mieście.
Dlaczego zatem zdecydowałaś się na uruchomienie bezowego sklepu on-line?
Po pierwsze dlatego, że strategia rozwoju bezowego biznesu nie opiera się na sieci punktów odbioru w mieście. Punkt odbioru jest jeden, czyli nasza cukiernio-kawiarnia przy ul. Za Groblą 5 w Poznaniu, ponieważ zależało mi również na możliwości dostawy naszych słodkości do konkretnego miejsca wskazanego przez zamawiającego, to sklep on-line dał taką możliwość. Oczywiście z pewnymi ograniczeniami, bo od blisko 3 lat dowoziliśmy w Poznaniu i jego okolicach, a obecnie dowozimy także do Leszna, Wrocławia i okolic tych miast. Po drugie – chociaż zamówienia z dowozem można składać u nas telefonicznie, to jednak trudno jest tak opowiedzieć o wszystkich wypiekach i ich smakach, a nasz sklep on-line oferuje już ponad 120 różnych wypieków - począwszy od makaroników, aż po piętrowe torty bezowe zamawiane na przyjęcia weselne. Jedną z zasad jaką się kierujemy jest transparentność - jasno komunikujemy skład i alergeny naszych produktów a także ich ceny. Sklep on-line to doskonałe narzędzie do przekazania wszystkich tego typu informacji.
Wspomniałaś o Lesznie i Wrocławiu. Czy to oznacza, że słodkości dowozicie obecnie z Poznania?
Tak, ale w przygotowaniu jest również nasza cukiernio-kawiarnia BEZA we Wrocławiu. Będzie prawie identyczna jak ta w Poznaniu, czyli mała i zlokalizowana w zabytkowej kamienicy. W miejscu, które podobnie jak to poznańskie, ma pewną magię. Ja w ogóle wierzę w place. Tutaj w Poznaniu mamy plac zabaw, który znajduje się na pięknym, zielonym skwerze Łukasiewicza. Natomiast we Wrocławiu mamy plac marsz. Józefa Piłsudskiego, gdzie mieszkańcy relaksują się na ławeczkach, wśród drzew i kwiatów. Wrocławska BEZA będzie miała też pewien przydomek, którego nie mogę jeszcze zdradzić, ale który będzie ją bardzo mocno określał ze względu na jej lokalizację. Otwarcie planowane jest jeszcze w tym roku, ale wszystko zależy od uzyskania administracyjnych pozwoleń.
Jak bardzo pandemia przyczyniła się do rozwoju i zaistnienia BEZY w sieci?
Właściwie nie tak bardzo, gdyż nasz sklep on-line działał już prawie dwa lata przed pandemią, ale nie ukrywam, że swój rozkwit miał właśnie w okresie pandemii, co pewnie nie dziwi. W stresie, jaki niewątpliwie towarzyszył nam w pandemii, zaobserwowaliśmy zwiększony popyt na węglowodany. Dlatego też mocno rozwinęliśmy dział wypieków drożdżowych. Pojawiło się dużo słodkości rodem z Italii, które wypiekamy na prawdziwie włoskiej mące z użyciem oryginalnych, włoskich składników. Chociaż nie było łatwo, to szczęśliwie przetrwaliśmy czas pandemii i wyciągnęliśmy z tego okresu naukę. Naukę, która teraz nabrała szczególnego znaczenia. Każde, nawet najmniejsze zamówienie jest ważne i dlatego każdy gość/klient jest u nas traktowany z dużym szacunkiem. Nawet ten, który kupuje tylko suche beziątko.
Obecnie wiele osób w sieci ogłasza się ze swoimi cukierniczymi „usługami”, tworząc konta w social mediach. Jak radzicie sobie z taką konkurencją?
To żadna konkurencja, gdyż wiemy jak wymagający jest obecnie klient/gość. Sprzedawany produkt musi być świeży, pyszny i zawsze tak samo wyglądać. Poza tym powinien być także dostępny w tzw. wolnej sprzedaży „od ręki”. Ogromne znaczenie ma także fakt, że u nas taką słodkość można wcześniej spróbować, rozkoszując się przy tym pyszną kawą w pięknym miejscu, w zielonym centrum miasta. To wszystko powoduje, że jedna osoba wypiekająca w domu, nie jest w stanie sprostać tym wymaganiom. Trzeba także pamiętać o powinnościach wobec państwa - rachunki fiskalne, a także spełnianie wymogów sanitarnych, które są często kontrolowane. W naszym przypadku powodują, że prowadzony przez nas biznes jest odpowiedzialny i bezpieczny pod względem zdrowotnym oraz uczciwy wobec ustawodawcy. To wszystko się liczy. Jesteśmy częścią społeczności i funkcjonujemy w systemie naczyń powiązanych. Głęboko wierzę w to, że systemu nie można „kiwać”, bo wcześniej czy później to się zemści.
Co oznacza „lokalnie” w Waszym przypadku? Jak bardzo pociąga Was obecny trend bycia „globalnym”?
BEZA to mały, lokalny i rodzinny biznes. To biznes, w którym za produktem zawsze stoi człowiek, nie maszyna. Nie bez powodu nasze pączki wygrywają pierwsze miejsca w Poznaniu, gdyż nie tylko są robione metodą tradycyjną, ale z przeświadczeniem, że ktoś na te pączki czeka. Nie możemy zawieść naszych gości. To jak w rodzinie, kiedy babcia robiła najlepsze pączki i inne ciasta, bo wiedziała, że za chwilę zjadą się najbliżsi, by zasiąść przy stole i smakować. Także bezy, nasz flagowy produkt, są tworzone z ogromną pasją do smaków. Cały czas odkrywamy nowe połączenia i zaskakujemy nimi naszych gości oraz nas samych. My naprawdę kochamy to co robimy, a w naszym przypadku bycie globalnym to rozwój w kolejnym mieście. Teraz kolej na Wrocław, gdzie będziemy budować naszą lokalną legendę, by dzielić się tym co smaczne. Już niebawem Poznań podzieli się bezowym szaleństwem z Wrocławiem. A reszta świata? Musi poczekać. (śmiech)