
?Zasłużyłam na swój sukces bardzo ciężką pracą?
Joana
| Dawid Balcerek
Joana jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych kobiet na polskiej scenie elektronicznej. Od lat jest dj-ką, producentką, promotorką imprez, oraz od niedawna, właścicielką klubu Tama, który na polskiej scenie mocno już zaznaczył swoją obecność. Ostatni raz rozmawialiśmy w 2011 roku. Od tego czasu wiele się pozmieniało u Asi, jak i na samej polskiej scenie klubowej. Właśnie na tym skupiliśmy naszą rozmowę.
Skąd wzięło się u Ciebie zainteresowanie muzyką elektroniczną?
Muzykę kocham odkąd pamiętam, a miłość do muzyki elektronicznej pojawiła się równie naturalnie. Jako małe dziecko podbiegałam do telewizora i całowałam go, jak tylko leciało coś bardziej rytmicznego.
Jak zaczęła się Twoja przygoda z graniem?
Na początku grania nie myślałam że zostanę dj-ką, zaczęło się od kolekcjonowania tracków i niewinnego zgrywania w zaciszu domowym..
Jak wspominasz pierwszą imprezę, którą zagrałaś? Od kiedy jesteś na scenie?
Moja pierwsza impreza, na którą zostałam zaproszona odbyła się w bydgoskim Sono barze - jednym z najciekawszych dla mnie wtedy klubów w Polsce - w 2005 roku. To właśnie na tej imprezie - supportując moich mentorów muzycznych: Cube’a, Adama Liebtala oraz Hagala, - poczułam to co jest chyba najważniejsze w graniu, czyli jedność z ludźmi, którzy płynęli ze mną w podróży dźwięków, którą tworzyłam. Zapragnęłam dzielić się tą energią. Kiedy okazało się, że to nie utopia, i że ludziom chodzi o coś więcej na imprezach niż tylko spicie drinka czy poderwanie dobrej partii, „wsaknełam” w ten klimat, aż po dziś dzień. Jestem bardzo szczęśliwa z obranej wtedy drogi.
Jaki grasz rodzaj muzyki?
Gram taki rodzaj muzyki, jaki akurat mam nastrój, lub jaki charakter ma impreza. Jednak selekcji dokonuję zawsze ja, więc nie ważne czy gram warm up czy zamykam imprezę, lub gram jako headliner. Moja selekcja charakteryzuje się zawsze specyficznym, dla mnie, melancholijnym hipnotycznym brzmieniem...
Ok, to jak podchodzisz do tematu układania swoich setów? Każdy ma swój sposób na odpowiednia selekcję...
Bardzo często przygotowuję się do imprezy lub nagrania seta, szukając różnych nowości, czy odkrywając nowe labele, ale to energia na imprezie powoduje, że współodczuwam intuicyjnie atmosferę po drugiej stronie dj'ki. To ludzie na parkiecie wyciągają ode mnie to, co im się w danym momencie chce.
Już kiedyś Cię o to pytałem, ale może mogło się od tego czasu dużo zmienić. Najciekawsze miejsce, w którym grałaś?
Hehe, najciekawsze miejsce to nadal egzotyczne Goa w Indiach i klub Sjanti. Jednak najlepsze imprezy to te najbardziej emocjonujące, jak np. impreza w nieistniejącym już Bar25. Zaszczytem dla mnie było również wystąpić kilkukrotnie na festiwalu Audioriver.
Kobiety grają coraz więcej imprez, ale też same biorą sprawy w swoje ręce – organizują eventy, zarządzają klubami. Ty, np. zarządzasz obecnie jednym z najbardziej gorących miejsc w Polsce, klubem Tama. Czy jest to ciężki kawałek chleba?
Teraz jest czas kobiet! Kobiety to też ludzie! I tak jak w innych branżach, od dawna dogoniły facetów. Jeśli chodzi o mój klub, to jest to ciężka praca całej ekipy pracującej dla Tamy, która jest najlepsza pod Słońcem, i to dzięki temu mamy jedno z najciekawszych miejsc ,nie tylko w Poznaniu, ale całej Europie.
Od naszego ostatniego wywiadu w 2011 dużo się zmieniło. Wówczas wspominałaś jeszcze o dyskryminacji kobiet na polskiej scenie. Dzisiaj grasz regularnie imprezy, organizujesz wydarzenia, zarządzasz dużym klubem. Czy nadal ciężko jest kobiecie w tym biznesie? Panują jeszcze jakieś stereotypy, czy to już dawno za nami?
Myślę, że to już za mną. Nie ocenia mnie już nikt pod względem mojej urody, czy tego, że coś mi się udało, bo jestem dziewczyną. Zasłużyłam na swój sukces bardzo ciężką pracą, miałam wiele wzlotów i upadków, a nawet czas zwątpienia. Ważna jest konsekwencja, praca u podstaw oraz ludzie, którzy wspierają mnie w tych nieciekawych momentach.
Jako jedna z pierwszych grających dziewczyn w Polsce możesz się pokusić o ocenę kobiecej sceny klubowej? Zapewne masz jakieś swoje uwagi i spostrzeżenia...
Scena w Polsce ma swoje wzloty i upadki. Jednak mamy czym się pochwalić. Dzięki super promotorom, ludziom oddanym muzyce, Polska to ważny ośrodek muzyki elektronicznej, a artyści bardzo chętnie nas odwiedzają. Jeśli chodzi o kobiety, to scena rośnie w siłę. Z ciekawych postaci na pierwszym miejscu dla mnie są An on Bast, Olivia, Taka i cała reszta dziewczyn, takich jak: Melania, Milena Kreigs, Vtss i Vonda 7, a bardzo lubię słuchać ostatniej płyty Rosalie. Zawsze słucham nowych setów moich bliskich koleżanek, takich jak Julia czy Ane.
Kiedyś trzeba było spędzić wiele godzin przy adapterach, żeby dojść do wprawy i pokazać się na imprezie. Dzisiaj kupujesz kontroler i praktycznie możesz grać imprezę. Uważasz to za rozwój sceny czy raczej regres? Wystarczy sama selekcja?
To naturalny rozwój technologiczny. Rewolucja z analoga do cyfry jest dla jednych kolejnym etapem rozwoju, a dla innych może wydawać się nieakceptowalnym ułatwieniem. Zapewniam jednak, że selekcja to nie wszystko, trzeba czuć kiedy co zagrać i sety tworzyć, a nie odtwarzać. Jednak winyl to nie tylko kawałek plastiku, ma w sobie magię i jeśli raz ją poczujesz, to nie możesz już bez nich żyć.
Czy zajmujesz się jeszcze produkcją muzyki?
Mam ostatnio na to bardzo mało czasu i brakuje mi weny. Jednak planuję wydać następną EPkę z An on Bast, która zachęca mnie do tego, za co jestem jej bardzo wdzięczna. Jest to dla mnie największa motywacja, gdyż cenię ją najbardziej z polskich artystek.
Działasz jeszcze w Rec.Out lub CIA? Co z tymi projektami?
Paca z CIA i Rec.Out jest teraz na innym etapie. Otwieramy fundację Dam Dam i nadal tworzymy, wraz z moim przyjacielem Filipem Szymczakiem, to co zaczęliśmy wiele lat temu. Tylko teraz w trochę innym wymiarze, szykujemy nowe wydawnictwa, więc czekajcie na wiosnę.
Gdzie można Cię posłuchać w najbliższym czasie?
W najbliższym czasie zagram 16 marca w Tamie, supportując Christian'a Loffler'a. Później 14 kwietnia, ponownie w Tamie, obok Jus-Ed.
fot. Flamingo Studio