
?Ekscytują mnie muzyczne odkrycia?
Julia Marcell
| Paulina Kwiatkowska
Na początku października 2014 r. ukazał się trzeci album Julii Marcell ? charyzmatycznej wokalistki, kompozytorki, autorki tekstów, laureatki Paszportu Polityki oraz Fryderyka. ?Sentiments? jest najbardziej osobistą płytą artystki, efektem rozmyślań na temat dotychczasowego życia. Zachęcamy do przeczytania wywiadu, z którego dowiecie się m.in. jacy artyści inspirują Julię Marcell, co zawdzięcza miastu, w którym mieszka oraz w jakim kraju najbardziej lubi grać koncerty.
Jesteś bardzo sentymentalna? Często wracasz do tego, co już za Tobą?
Nie, wręcz przeciwnie. Stałam się sentymentalna na chwilę, przy pracy nad płytą. Dopadł mnie nagle taki czas, potrzeba zatrzymania się i spojrzenia na swoje dotychczasowe życie i ludzi, których obecność się na nim odcisnęła.
Utworem promującym Twoją najnowszą płytę „Sentiments” jest piosenka „Manners”. Dlaczego wybrałaś właśnie ten kawałek?
„Manners” jest utworem otwierającym płytę, naturalnie wprowadza do jej świata i pomyślałam, że dlatego będzie też dobrym pierwszym jej zwiastunem. Poza tym jest dynamiczny i dość natychmiastowy.
Czy podczas tworzenia „Sentiments” inspirowałaś się jakimiś konkretnymi gatunkami lub artystami?
Są artyści, których twórczość zawsze mnie inspiruje, nie mogę wyjść z zachwytu nad tym co robią i to mnie samą bardzo pcha do pracy. Od wielu lat taką postacią jest np. Joanna Newsom. Przy produkcji płyty też czasem szuka się prostych skojarzeń z innymi artystami na opisanie pomysłu na jakieś brzmienie czy partię instrumentu, np. w Piggy Blonde brzmienie basu, które chcieliśmy osiągnąć określiliśmy gainsbourg'owskim. We wczesnym etapie pracy nad aranżacjami bębnów AC/DC czy Black Sabbath były takimi odnośnikami, ale nie sądzę, żeby to było słychać na płycie.
Jesteś Polką, mieszkasz na stałe w Berlinie, a swoje teksty piszesz w języku angielskim. Czy w tym języku najlepiej opisuje Ci się historie, emocje, wspomnienia?
Tak. Przyzwyczaiłam się pisać i śpiewać po angielsku, robię to od początku. Język angielski jest językiem muzyki popularnej, ma w sobie pewną melodię, która działa w odpowiedni sposób i kształtuje piosenkę.
Co zawdzięczasz Berlinowi w kontekście Twojej muzycznej ścieżki?
Bardzo dużo, wiele się nauczyłam w Berlinie w kontekście tworzenia czy nagrywania muzyki. I poznałam wspaniałych ludzi – mój zespół, producentów i realizatorów, z którymi współpracuję. Fajnie też mieć taką podwójną perspektywę – obserwuję co się dzieje w muzyce i w Polsce i w Niemczech i czuję, że to dużo daje.
Każda kolejna płyta różni się od poprzedniej. Nadal jesteś „poszukującą artystką” czy po prostu cenisz różnorodność i nie chcesz wpaść w „muzyczną” rutynę?
Myślę, że ta różnorodność nie wynika z żadnych takich założeń, to się po prostu dzieje. Zmieniam się, uczę, różne rzeczy dzieją mi się po drodze z jednej płyty do drugiej i jak trzeba znaleźć oprawę dla piosenek, to szukam tej, z którą mi obecnie po drodze. Poza tym ekscytują mnie takie muzyczne odkrycia, lubię próbować się z nowymi rzeczami i sprawdzać jak działają.
Grałaś koncerty w wielu krajach m.in. w Japonii i USA. Gdzie gra Ci się najlepiej?
Uwielbiam grać w Polsce, gramy tu najwięcej, mamy swoją publiczność, z którą zawiązaliśmy wspólny front i to daje niesamowitą radość. Ale każdy koncert jest inny, w trasie zdarza się wiele pięknych momentów, które nie zależą od miejsca. Takie pierwsze wyjście na scenę w jakimś odległym kraju, kiedy nie wiesz czego się spodziewać, też jest bardzo ekscytujące.
Z niecierpliwością czekamy na kolejną płytę! Czy możemy spodziewać się współpracy, duetów z polskimi artystami?
Dzięki! Sama jeszcze nie wiem czego się spodziewać, „Sentiments” dopiero co wyszła i jeszcze w niej tkwię, gramy trasę i powoli te piosenki rozwijają się i zaczynają żyć swoim życiem. Chcę im dać trochę czasu.