
"W Poznaniu nie ma rejonu, w którym nie doszłoby do jakiegoś morderstwa”
Marcin Myszka
| Viola Łechtańska-Błaszczak, fot. Klaudia Ekert Waraczewska
Czy wiedzieliście, że najpopularniejszy polski podcast o nazwie „Kryminatorium” powstaje w Poznaniu? Tworzy go Marcin Myszka, który do stolicy Wielkopolski przyjechał na studia dziennikarskie. Został, ponieważ odkrył, że Poznań to… kryminalna stolica Polski. Kim był Edmund Kolanowski – nekrofil z Poznania, Kazimierz Polus „Rzeźnik z Wildy” oraz czy takich jak oni jest wśród nas więcej?
Jak dowiadujemy się m.in. z Twoich podcastów, Poznań kryje wiele kryminalnych sekretów, ale to nie dlatego przeprowadziłeś się akurat tutaj?
Studiowałem w Koszalinie kierunek, który mnie kompletnie nie zainteresował – transport ze specjalizacją logistyka. Obiecałem sobie, że jeśli podejmę inne studia i zrobię magisterkę, to z zakresu, który mnie mocno pochłonie. Przeglądając kierunki, zorientowałem się, że na dziennikarstwie jest dużo przedmiotów, które są zbieżne z moimi zainteresowaniami – pracownia telewizyjna, praca przed kamerą, z mikrofonem. Zastanawiałem się tylko, czy wybrać uczelnię w Toruniu, w Bydgoszczy, czy właśnie w Poznaniu. Zdecydowałem się na UAM, bo jest najbardziej prestiżowy ze wszystkich trzech. Poza tym, w samej stolicy Wielkopolski są większe możliwości. Nie pomyliłem się. Jak się później okazało, Poznań to kryminalna stolica Polski. Dużo się tu działo i jest wiele spraw, którymi mogę się zajmować będąc na miejscu, pomyślałem więc, że zostanę.
Czy w 2015 roku, kiedy powstawał Twój kanał na youtube „Niediegetyczne”, i później w 2018 roku, kiedy tworzyłeś „Kryminatorium”, czułeś, że Twoje treści staną się aż tak popularne? Czy chodziło jedynie o realizację zajawki?
Zająłem się tym hobbystycznie, chciałem poćwiczyć montaż filmowy. Te kilka lat temu w wakacje szukałem odskoczni, czegoś, co mnie zainteresuje. Trafiłem na program do montażu, kleiłem filmy z wyjazdów ze znajomymi, zacząłem z tego tworzyć krótkie historie. Później robiłem filmy dotyczące zjawisk niewyjaśnionych – o UFO, o duchach. Z czasem przeszedłem na stronę kryminalną i uznałem, że jest to najciekawszy temat. Po kilku latach zmęczyło mnie robienie filmów. Cały czas towarzyszy mi myśl, by tworzyć projekty czy produkty, których wcześniej nikt nie robił, zajmować się tematami, których nikt wcześniej nie poruszał. Tak też było tym razem. Uznałem, że podcasty to przyszłość – coś, co w Polsce dopiero zacznie się rozwijać za kilka lat. Nie było wtedy w ogóle takich treści, a ja chciałem być pierwszy. I się udało.
„Kryminatorium” było pierwszym podcastem kryminalnym na polskim Spotify. Teraz są ich dziesiątki. Wielu z nas o podcastach dowiedziało się za sprawą „Kryminatorium” właśnie. Wiedziałeś, że to zagra?
Miałem przeczucie. Zawsze lubiłem słuchać, może dlatego, że nie miałem rodzeństwa. Większość dzieciństwa spędzałem sam w pokoju i trochę mi brakowało jakiejś bratniej duszy, z którą mógłbym codziennie pogadać. Dlatego słuchałem audycji i bajek w formie audio. Do dziś mi towarzyszą podcasty i audiobooki. Słuchałem oczywiście także zagranicznych podcastów kryminalnych i dziwiłem się, dlaczego w Polsce nie ma czegoś tak popularnego za granicą. Zacząłem więc nagrywać „Kryminatorium”. Na początku mój podcast nie był zbyt popularny. Kiedy ogłosiłem, że zaczynam nagrywać, to odbiorcy nawet nie wiedzieli, czym jest podcast, i jak go słuchać. Trochę mnie zmartwiło, że nikt szczególnie się nie ucieszył, ale z miesiąca na miesiąc odbiorców przybywało.
Jak tworzyło się „Kryminatorium” na początku, kiedy swoją wiedzę czerpałeś z książek, artykułów, programów telewizyjnych, ogólnodostępnych akt spraw, a jak się tworzy dziś?
„Kryminatorium” funkcjonuje jako redakcja i ten fakt pomaga w dotarciu do niektórych źródeł czy akt, tworząc filmy staram się bazować na dokumentach. Nowych historii dostarczają też świadkowie. Obecnie mam ich tyle, że mogę wybierać, którymi będę się zajmować w danym tygodniu.
Twoje podcasty to opowiadania o zbrodniach, okraszone muzyką, efektami specjalnymi, głosem narratora czy postaci, nagrywane przez aktorów. Na którymś etapie słuchacze jednak uznali, że formuła stała się zbyt bogata, więc wycofałeś się z części tych elementów. Wsłuchałeś się w te opinie…
Długo i zawzięcie broniłem swojego pomysłu, pojawiło się jednak mnóstwo negatywnych opinii. Teraz, gdy ich posłuchałem i zmieniłem formułę, dostaję wiadomości, że… lepiej było kiedyś. Nie da się każdemu dogodzić. Starałem się to wypośrodkować – pojawiają się więc w moich podcastach dodatkowe głosy, efekty specjalne, muzyka, ale już w mniejszym stopniu niż kiedyś. Aktualnie mój stały zespół to dwóch lektorów, a na dodatkowe elementy składa się znana od początku muzyka i dodatkowe efekty. Na razie pojawia się mało negatywnych komentarzy, myślę więc, że udało mi się wypracować odpowiedni format. Dzięki głosowi aktorów podcasty są sensacyjne, dynamiczne, a przede wszystkim „Kryminatorium” jest oryginalne. Zawsze chciałem, żeby to, co tworzę, wyróżniało się. Chodzi o to, żeby osoba, która włączy i przesłucha historii przedstawionej przeze mnie, od razu zapamiętała mój styl. Oczywiście, nie musi się on wszystkim podobać, ale nikt mi nie powie, że kopiuję inny program.
CBS Reality w 2019 roku wyemitował program „DNA polskich zbrodni”, w którym występowałeś w roli prowadzącego obok pisarki Joanny Opiat‑Bojarskiej. Aktualnie stacja zajmuje się tworzeniem programu pt. „Kryminalne śledztwa PRL‑u”. Jaki jest Twój udział w tej produkcji?
„DNA polskich zbrodni” to była druga polska produkcja kanału CBS Reality, a „Kryminalne śledztwa PRL-u” – czwarta lub piąta. Cieszę się, że ta stacja wchodzi na nasz rynek z coraz większą odwagą i coraz ciekawszymi pomysłami. Należy podkreślić, że „Kryminalne śledztwa PRL-u” to jest najlepiej dopracowana produkcja. Jej klimat bardzo przypomina zagraniczne seriale dokumentalne, które znamy z Netflixa czy HBO. Nie ma tu ani lektora, ani prowadzącego, a cała narracja opowiadana jest słowami bohaterów. Ta seria składa się z pięciu odcinków. Konsultowałem się z twórcami tego programu od samego początku, mówiłem w jakich miejscach szukać informacji, podpowiadałem, które sprawy byłyby ciekawe. Dwie z omawianych to historie z Poznania. Pilotażowy odcinek dotyczył sprawy Edmunda Kolanowskiego, najgłośniejszej historii z naszego regionu, a w drugim poznańskim odcinku przedstawiono kulisy śledztwa w sprawie Kazimierza Polusa, historii mniej znanej, lecz równie ciekawej. Twórcy tej produkcji dotarli do bardzo wielu ciekawych świadków. Szczerze mogę powiedzieć, że jest to dobry program.
Czy „DNA polskich zbrodni” przeszło już do historii, czy może jest w planach dalszy ciąg?
Na razie nie wiem nic o kontynuacji. Były takie pomysły, ale po wybuchu pandemii upadły. Tendencja jest raczej taka, żeby tworzyć nowe formaty. Wiem, że teraz w produkcji jest drugi sezon „Kryminalnych akt inspektor Biskupskiej”, ale o „DNA polskich zbrodni” nic nie wiem, więc raczej wątpię, żeby był drugi sezon.
Czy Twoim celem jest ostrzeganie ludzi przed niebezpiecznymi sytuacjami? Jak uchronić się przed zbrodnią? Słuchanie podcastów kryminalnych zdecydowanie poszerza naszą świadomość, działa na wyobraźnię.
Często dostaję wiadomości od osób, które sugerują, że na przykład widziały w tramwaju podejrzanie zachowującą się osobę, a w związku z faktem, że słuchają podcastu, zachowały większą ostrożność. Są też takie osoby, które nie wracają już samotnie w nocy do domu, tylko już zawsze ze znajomymi lub biorą taksówkę. Gdy słuchamy podcastów, wydaje nam się, że są to odległe historie, a jest przeciwnie. Ofiarami są ludzie tacy jak my, osoby, które na swoje nieszczęście akurat trafiły w ręce zbrodniarzy. Po takich wydarzeniach, w ciągu zaledwie jednej nocy, diametralnie zmienia się życie ich rodzin.
Z jednej strony podcasty uczą i otwierają oczy, z drugiej jednak mogą doprowadzić do obłędu…
Rzeczywiście dostaję także i tego typu wiadomości. Dotyczą one sytuacji, w których ktoś słucha podcastu idąc pozornie normalnie wyglądającą ulicą, a jego wyobraźnia zaczyna pracować. Nie ukrywam, że w mojej głowie dzieją się podobne rzeczy. Spacer zatłoczoną ulicą Półwiejską też czasem wywołuje u mnie nieracjonalne myśli.
Samopoczucia nie poprawia fakt, że po naszym mieście chodzi morderca, który niedawno zakończył odsiadkę wyroku pozbawienia 25 lat wolności za brutalne zabójstwo dziecka.
Ten mężczyzna rzeczywiście wyszedł z więzienia. Michał Larek, z którym współpracuję przy różnych projektach, jakiś czas temu rozmawiał z osobą z jego otoczenia i badał ten temat. Pamiętajmy jednak, że społeczeństwo nie jest od tego, by kogoś osądzać. To dlatego nie podajemy na naszych kanałach zbyt szczegółowych informacji, które mogłyby narazić takie osoby na ostracyzm czy nawet lincz. Teoretycznie, musimy wierzyć, że jeśli odbyły swoją karę, to zostały zresocjalizowane. Z jednej strony lepiej, żeby osoby z ich otoczenia wiedziały o ich wyroku i miały na nie oko, ale nie należy informować o tym fakcie wszystkich.
W Poznaniu podobnych spraw były dziesiątki.
Poruszając się po mieście, codziennie mijam miejsca, które są naznaczone kryminalnymi historiami. Jeśli zagłębimy się w temat, to możemy stwierdzić, że w każdej dzielnicy i na każdej ulicy coś złego się kiedyś wydarzyło. W Poznaniu nie ma rejonu, w którym nie doszłoby do jakiegoś morderstwa. Spróbujmy opisać poznańskich morderców.
Czy to bestie, czy raczej dobrzy, uczynni i uśmiechnięci sąsiedzi?
Rządzi tym pewien schemat. Osoby, które pamiętają sprawców, mówią to samo – „Był to miły człowiek, może trochę dziwny, może małomówny, ale poza tym nie spodziewałbym się, że mógłby zrobić komuś coś złego, nie mówiąc o dokonaniu zbrodni”.
A czy – Twoim zdaniem – Ewa Tylman przypadkowo wpadła do rzeki?
Trudno mi powiedzieć, bo sprawa jest nadal w toku. Wyrok z 2019 roku był dla Adama Z. uniewinniający. Jest to jedna z najbardziej tajemniczych historii i po sprawie Iwony Wieczorek jedna z najgłośniejszych. Trochę żałuję, że nie było mnie w Poznaniu, gdy ta sytuacja miała miejsce. Z opowiadań znajomych wiem, że całe miasto tym żyło. To musiało być coś niezwykłego. Może nawet też zaangażowałbym się w poszukiwania. Byłem na kilku procesach w sprawie Ewy Tylman, gdzie mogłem zobaczyć, jak wygląda taka głośna rozprawa na żywo. Jestem ciekawy, jaki będzie finał tej historii.
Czy bywasz na tropie do rozwiązania jakiejś zagadki, czy wolisz raczej przekazywać informacje dotyczące ciekawych, ale zamkniętych historii?
Z jednej strony ciągnie mnie do tego, aby zagłębić się w niewyjaśnioną sprawę z końca lat 90-tych czy początku lat dwutysięcznych, byłaby wówczas nadzieja, że takie podcastowe śledztwo mogłoby przynieść jakiś rezultat. Uważam jednak, że to nie jest jeszcze ten czas, a ja nie mam jeszcze odpowiedniego doświadczenia. Póki co, bazuję na starych sprawach seryjnych morderców z czasu PRL-u, które są już zamknięte. Mam nadzieję, że gdy nabiorę odwagi, pewności siebie i zdobędę wiedzę od naocznych świadków, to będę próbować robić coś bardziej aktualnego.
A może nawet uda się rozwiązać sprawę wspólnie ze słuchaczami?
Jeśli chodzi o tajemnicze wątki, to nawet w sprawie Edmunda Kolanowskiego też jest taki, który warto pociągnąć. Mimo że ciało jednej z jego ofiar nie zostało odnalezione, Kolanowski został skazany za jej zabójstwo. Edmund zdradził wszystkie szczegóły tej zbrodni, a sąd uznał jego wyjaśnienia za wiarygodne i przyjął je jako prawdziwe. Jak widać, nawet zamknięte i archiwalne sprawy owiane są pewną tajemnicą.
I tu jest świetny moment, by nawiązać do Twojej współpracy z Michałem Larkiem, mieszkańcem Poznania, współautorem książki „Martwe ciała” i autorem podcastu „Zabójcze opowieści”. Aktualnie skupiacie się na sprawie „zimnego chirurga”, czyli wspomnianego już wielokrotnie Edmunda Kolanowskiego. Powstał z tego audioserial.
Audioserial to reportażowy audiobook, składający się z kilku odcinków, łącznie trwający kilka godzin. Przedstawiamy w nim szczegółowo kulisy sprawy. Głównym elementem naszej serii są relacje milicjantów, medyka sądowego, świadków, ekspertów, dwóch najsłynniejszych polskich profilerów, którzy analizują te sprawy pod kątem psychologicznym, wypowiada się też seksuolog – wszystko w kontekście sprawy dotyczącej Edmunda Kolanowskiego. W Polsce nie było jeszcze takiego projektu, który dotyczyłby seryjnego mordercy z Polski. Jest on więc nietypowy. W związku z faktem, że CBS Reality w podobnym czasie wypuszczało swój program i pilotażowy odcinek dotyczył Edmunda Kolanowskiego, to połączyliśmy siły z CBS Reality i stacja jest partnerem naszej serii.
Dlaczego Edmund? Twoi słuchacze twierdzą, że Kolanowski to podobno największy freak wszechczasów w Polsce.
Owszem, to jest historia najgłośniejsza, ale naszym zdaniem, nie do końca opowiedziana. Michał spędził nad tematem dużo czasu, miał kontakt do wszystkich śledczych, którzy brali udział w sprawie. Ja też wcześniej badałem tę historię, czytałem akta. Opowiedzieliśmy więc ten temat na nowo, odświeżyliśmy go, przybliżyliśmy nowe wątki. Uważam, że to jest kwestia czasu, kiedy o Edmundzie Kolanowskim powstanie film lub nawet serial. Profilerzy, z którymi rozmawialiśmy, przyznali, że nie było na świecie drugiego takiego przypadku. Oczywiście, zdarzały się sytuacje, kiedy zbrodniarze wykopywali zwłoki z grobów, aby wykorzystać fragmenty martwych ciał, ale dokładnie takiego modus operandi, jakie charakteryzowało Edmunda Kolanowskiego, jak dotąd nie było. Dziwne jest też to, że tak okropne rzeczy miały miejsce w centrum miasta, na ulicy Wodnej, kilkadziesiąt metrów od Starego Rynku. Gdybym przeczytał o tym w książce Kinga, to pomyślałbym, że ma wybujałą wyobraźnię. A tymczasem to działo się naprawdę i to jeszcze w naszym mieście.
Ostatnio w rozmowie z Michałem Larkiem profiler Łukasz Wroński, autor książki „W umyśle mordercy”, powiedział, że takich ludzi, jak Kolanowski, jest więcej.
Ciekawe jest to, że współcześnie tego typu sprawy nie są nagłaśniane tak, jak kiedyś. To przez ogromny natłok informacji. Jeśli jednego dnia nas coś zainteresuje, to z pewnością na drugi dzień o tym zapomnimy, ponieważ skupimy naszą uwagę na czymś nowym. Pamiętam te opowieści Łukasza. Mówił, że pracując w szpitalu, z podobnymi przypadkami spotyka się właściwie na co dzień. Wiele z tych historii nigdy nie przedostało się do mediów.
Nad jakimi projektami jeszcze pracujesz?
Do 15 września skupialiśmy się na Edmundzie i wtedy skończyliśmy kampanie sprzedażowe. Teraz mam na oku kilka spraw z Łodzi. Prawdopodobnie będzie to również seryjny morderca, a powstanie z tego albo książka, albo audioserial, albo seria podcastów. Złożyłem też wnioski do placówek w innych częściach Polski. Zapoznam się z tymi sprawami. Co znajdę w tych dokumentach? Zobaczymy. Jak już będę mieć wiedzę, wtedy wybiorę sprawę i format. Myślimy z Michałem nad stworzeniem kolejnych audioseriali. Mamy już na oku pewną poznańską sprawę z lat 90-tych, którą Michał zajmował się dość obszernie jakiś czas temu. Wiele zależy jednak od tego, jak przyjmie się audioserial o Edmundzie. Jeśli cała seria się spodoba, a sprzedaż będzie satysfakcjonująca, to możliwe, że będziemy kontynuować współpracę.
Marcin Myszka jest youtuberem – twórcą kanału „Niediegetyczne”, podcastu „Kryminatorium” oraz innych programów kryminalnych, także telewizyjnych.