
Człowiek odpowiedzialny za pozytywną atmosferę w klubie
Matthew Clark
| Aleksandra Dobieżyn
Matthew Clark to poznański Dj, znany przede wszystkim z kultowych ?ŚRODingów? w klubie SQ, cyklicznych imprez HED KANDI czy Defected In the House. Ambitny i wyjątkowy, nieprzerwanie dążący do doskonałości. O polskich klubach, Gangam Style i byciu modelem, czyli Maciej Borowicz zdradza tajniki swojego sukcesu. Zapraszam do lektury!
Jaka jest Twoja definicja Dj’a? Kim jest i czym zajmuje się ta enigmatycznie nazywana postać?
Jakby to najprościej wytłumaczyć… To człowiek odpowiedzialny za pozytywną atmosferę w klubie - budując seta, buduje również nasze nastroje i samopoczucie. Są didżeje i didżeje. Różnią się jakością muzyki, którą odtwarzają. Jedni kupują legalnie muzykę, doceniając starania swoich kolegów, drudzy szukają po necie sugerując się top listą z 93.0 FM. Gusta - guściki, my wybieramy klub w którym chcemy się bawić i artystów/dj’ów/muzyków, których danego wieczoru chcemy posłuchać. Połowa sukcesu zależy od nas przy wyborze dobrej miejscówki do spędzenia wieczoru. Jako DJ, choć bardzo nie lubię tego określenia… zapytasz dlaczego? To chyba jasne, że na imprezie w klubie nie będzie grał kominiarz czy hydraulik, prawda? (śmiech) Wracając do tematu, jako DJ, zdarza się, że trzeba dyskutować z kimś kompletnie wstawionym i wysłuchiwać absurdalnych pytań o najgorsze eskowe piszczałki. Czasami chwytam się za głowę, kiedyś próbowałem tłumaczyć ludziom „why?”, a aktualnie mówię „nie - bo nie”. Dziecinne? – wiem, ale jak inaczej (i czy ma to sens?) wytłumaczyć komuś, kto fuksem wszedł do klubu - mijając przez przypadek selekcję, dlaczego nie zagramy Weekendu – „Ona tańczy dla mnie”? "Przecież wszyscy będą się bawić - zobaczysz!" - zapewniają. A nam ręce opadają.
Czym się jeszcze zajmuje DJ? Wymaga się od nas promocji imprez niesionych na swoich barkach. Każdy klub powinien mieć osobę odpowiedzialną za PR no ale… staramy się tak promować imprezy na portalach społecznościowych lub wśród znajomych, aby wydarzenie nie zostało odebrane przez nich jako SPAM i aby wrócili na nasz np. fejsbukowy fanpage/profil. Reasumując, jesteśmy takimi trochę muzycznymi żigolakami, mamy grać tak aby: impreza była najgrubsza, ludzie zdejmowali gacie przez głowę a my musielibyśmy być zawsze w formie do picia, tańczenia i hulania, no bo przecież znajomy, którego nie widzieliśmy od 2 tygodni to już dobry argument do odpalenia! (uśmiech)
Nie mówię, że tego nie lubimy ale wrzucić wszystkich do jednego worka też nie powinienem bo sam się tam nie mieszczę :)
Nie jest chyba aż tak źle? (uśmiech)
No nie jest, nie jest. Wielu zazdrości ciągłego bywania na imprezach, picia alkoholu, poznawania nowych ludzi a jeszcze zarabiania na tym dobrych pieniędzy. Wielu też nie wie jak trudna momentami jest praca wieczorami i zarywanie nocek. Momentami wymaga się od nas totalnej euforii i nadzwyczaj dobrego samopoczucia a jesteśmy też ludźmi i możemy mieć słabszy dzień. Dlatego wybaczcie nam, że czasami gramy na 90%, wierzcie jednak, że zawsze staramy się dać z siebie wszystko.
Trudno jest być Dj’em w Polsce?
Tak, początki jak wszędzie bywały trudne, aktualnie mój kalendarz żyje swoim życiem i sam się zapełnia ale nie jest najłatwiej. Właściciele klubów wolą komercję i łatwą radiową muzykę, nie inwestują w importowanych artystów i ciężko zaprezentować ludziom to co nam w duszy gra. Na każdej imprezie jest rodzynek, który usilnie prosi o Gangam Style, Guettę, Rihannę czy inny popularny shit… Wzorowym przykładem na destrukcyjny wpływ polityki rozgłośni radiowych jest kawałek Lykke Li - I Follow w remixie Magiciana. Graliśmy już tą piosenkę w maju ubiegłego roku. Wtedy ludzie nie znając numeru, stali i patrzyli na nas, pewnie zastanawiając się co oni grają. A teraz? Są metr nad ziemią jak to leci a nam - szczerze - chce się od tego wymiotować. Ostatnio podczas drogi do Sopotu udało mi się w 10 minut usłyszeć tą piosenkę 3 razy na różnych stacjach. Skoro niektóre rozgłośnie lansują hit kilka razy dziennie, świadomie wbijają ludziom do głowy tekst i melodię, mózg to zakoduje i utrwala. Żyjemy w czasach nieustannej gonitwy za "czymś", łatwiej jest otrzymać gotowca z radia i zaadoptować radiową komercję bo brakuje czasu aby poszukać w necie czegoś wyjątkowego dla siebie. Dobrze, że istnieją jeszcze kluby, które wyznaczają trendy i trzymają poziom. Szanuję możliwości jakie mam i które się przede mną otwierają, nie każdy dostał szansę na realizację swoich ambicji. Wiele zawdzięczam takim personom w Polsce jak: Juniore (mój muzyczny przyszywany ojciec chrzestny), Ricardo (wuja Rysiu, realizator nietuzinkowych pomysłów) i DIO - Dionizemu (który polecił mnie tu i ówdzie).
Dlaczego właśnie deep house i nu disco? Skąd pomysł na granie takich typów muzyki?
Znasz to uczucie, gdy siedząc na leżaku na wakacjach mówisz w myślach: „mógłbym tu zostać na zawsze, raj na ziemi, nie chce stąd wyjeżdżać” ? Podobnie mam z muzyką. Gdy zaczynałem grać, słuchałem i jarałem się techno, trance, rave (takie były czasy) następnie komercyjne radiowe hity, oldskulowy house, a aktualnie deep house i nu disco. Najpierw ten deep… Ciężko mi doprecyzować od czego się to wszystko zaczęło. Zaraził mnie mój inny przyjaciel Dominik, który zawsze znajdywał wysublimowane dźwięki w internecie. Na początku to bagatelizowałem, ale potem stopniowo zmieniałem zdanie, aż do reszty się zadłużyłem w tej muzyce. Wideorelacje, klipy z imprez, wreszcie muzyka i reakcje (zwane w naszym żargonie) „zajawkowiczów” sprawiły, że pasja i inspiracja rosła w siłę, później 1/3 świata grała taką muzykę, która nadal była w opozycji do mainstreamowych houseów, uplifting tranceów lub zwyczajnie radiowej komercji.
Historia z nuDisco ma swój początek całkiem niedawno kiedy poszukując swojego brzmienia w sieci, kawałków dzięki którym nogi zaczynają tupać a głowa bezwarunkowo chodzi w górę i dół, trafiłem na DJ’a z Kanady, aktualnie mojego znajomego, Rogera Murra. Napisał na jednym z swoich profili kiedyś: "They could call it Nu-Disco…I just call it Magic !!!" Bez wątpienia dałem się zaczarować. Od momentu gdy usłyszałem jego selekcję, niczym pod wpływem magicznego zaklęcia sprawdzam wszystko co nawiązuje do tej muzyki i taką się zowie (uśmiech)
Jaka jest kondycja polskich klubów? Czy potrafimy bawić się przy muzyce elektronicznej?
Zdecydowanie potrafimy się bawić biorąc pod uwagę, że znaczna część muzyki aktualnie jest tą elektroniczną - mechaniczną. Potrafimy się przy tym bawić jeżeli jest dobrze podane, aczkolwiek zawsze wisienką na torcie jest hit który znamy. Czasami mam wrażenie, że ludzie boją otworzyć się na to co nowe, obce. Stoją na parkiecie tupiąc z lewej na prawą w oczekiwaniu na powerplay. Polakom brakuje zachodniego stylu życia, ekspresji i feelingu. W stanach śpiewają w metro, tańczą na ulicach, w Berlinie wychodzą w piżamach do sklepu, balują do popołudnia… u nas? Nie do pomyślenia. Nie jestem socjologiem, ale dostrzegam pewien problem w podświadomości mas. Wielu wstydzi się - boi pokazać, że dobrze się bawi, wyrazić siebie za pomocą tańca, muzyki. Dobrze, może nadzieją będą młodzi. Młode pokolenie natomiast potrzebuje Skrillexa, dubów, dubstepów lub skrajnej odmienności. Starsze pokolenie nadal potrzebuje pół litra, Trubadurów, Pszczółkę Maję i Bayerfull. Przykre ale prawdziwe. Muzyka klubowa jest gdzieś pomiędzy. W niszy - opozycji do reszty, niedoceniana nawet przez media. Przykładowo TeleExpress na Tvp1: każdego dnia lansują jakiś banalny koncert, na który wybrało się tysiąc osób, przechodząc obojętnie obok setek tysięcy bywalców polskich klubów każdego weekendu. Szkoda, że scena klubowa została zapomniana w mediach, ponieważ mamy kilka ciekawych miejsc na mapie Polski, którymi warto się pochwalić. Chociażby ze względu na design, bookingi czy klimat a o których ludzie nie mają zielonego pojęcia.
Twoja pasja przerodziła się w całkiem duże przedsięwzięcie muzyczne. Jesteś rezydentem kilku polskich klubów, prowadziłeś w poznańskim SQ legendarne ŚRODingi, aktualnie przewodniczysz cyklom naCZTERY! i BACKROOM! Grałeś w wielu radiach internetowych oraz na falach Planety Poznań, polskiej Czwórki, prowadziłeś eventy kompanii piwowarskiej, byłeś oficjalnym Dj’em Euro 2012, uff.. coś jeszcze?
Lubię jak dużo się dzieje! Co jeszcze? Regularnie promowałem nowy sport wodny FLYBOARD, miałem okazję grać na Zatoce Sztuki w Sopocie wraz z Sudhą z zespołu Faithless, regularnie supportuję gwiazdy z zagranicy występując w całym kraju. Ostatnio miałem okazję grać na evencie w klubie GOGO (nigdy wcześniej w takim miejscu nie byłem!) Nie pamiętam wszystkiego... Z tygodnia na tydzień dzieje się coraz więcej. Momentami uważam, że i tak robię zbyt mało w porównaniu do innych! (uśmiech) Znam takich, którzy pracują dwa razy więcej, dlatego moja poprzeczka za każdym razem wędruje piętro wyżej.
Matthew Clarck. Sceniczne alter ego, czy może lepiej niż własne imię i nazwisko sprzedająca się ksywa? Co skłoniło Cię do wybrania akurat takiego pseudonimu?
Matthew Clarck to postać, która odpowiada za Wasze dobre samopoczucie na imprezach! Zdecydowanie sceniczne alter ego, aczkolwiek to również dobry produkt, który sprzedaje się coraz lepiej. Zdarza się, że jestem na imprezie organizowanej przez korporacje, pokazy mody, czy granie na żywo w galeriach np. podczas nocy zakupów; ludzie pytają o ksywę, wizytówkę… Gdy pada hasło „Matthew Clarck”, pojawia się na ich twarzach uśmiech pełen zaskoczenia, gdzieś wcześniej im się to obiło o uczy lub jak z rękawa asami sypią nazwami imprez lub klubów z którymi jestem powiązany. Zwyczajny Maciej Borowicz to doradca z T-mobile, Manager studia graficznego czy model, który pozuje na komercyjnych sesjach. Pseudonim to długa historia, ale w skrócie: na początku grałem mocno jako Dave Clark, stąd Clarck, później aby było dwuczłonowo wybraliśmy Matthew (bo Mathias nie pasowało). Tak powstał obecny Matthew Clarck.
Supportowałeś takie gwiazdy jak: ATFC, Barbara Tucker, Lisa Shaw, Shapeshifters, Tom Novy, Yass, Jimpster, Mario Basanov & Vidis czy Martin Dawson, Shena, Kathy Diamond, Simon and Shaker, Dean Oram, Luke Neville and Lovely Laura. Które z tych wydarzeń najmocniej zapadło Ci w pamięci?
Każde z tych nazwisk niesie niesamowite wspomnienia, chwile do których warto wracać, natomiast te najlepsze chwile z reguły dzieją się przed samymi imprezami. Zakupy i wygłupy z Mario Basanovem, rozmowy na zapleczu z Jimpsterem, obiad z Kathy Diamond… Niesamowite jest poznawać ludzi, którymi się inspirujesz w tak codziennych i normalnych czynnościach. Imprezy bywają lepsze lub gorsze, wtedy czas szybko mija, najpiękniejsze wspomnienia zawsze związane będą z zakulisowymi chwilami, kiedy masz okazję poznać face to face gwiazdę wieczoru - często jako fan, zainspirowany dokonaniami lub twórczością artysty.
Śledzisz najnowsze trendy muzyczne? Dostosowujesz się do mody, czy tworzysz to, na co masz ochotę? Skąd czerpiesz inspiracje?
Czasami ludzie mnie wyprzedzają z tymi "trendami". Wiem, brzmi dziwnie, aczkolwiek o wspomnianym wcześniej kawałku „Gangam style” czy „Ona tańczy dla mnie”, dowiedziałem się od ludzi pytających o to w klubie. Zdarzyło się, że podszedł nowobogacki student i zapytał czy jak da mi 100zł to zagram „Gangam”. Zasugerowałem, że nie nadajemy na tych samych falach - grzecznie odszedł, chociaż nie zawsze tak łatwo dają się spacyfikować.( uśmiech) Ulepili mnie z innej gliny. Nie dla mnie jest granie kawałków dla fun'u. Albo poważnie traktujemy to co robimy albo bawimy się w piaskownicę. Można zagrać tak, że zdejmą gacie przez głowę nie znając tytułu ani jednego kawałka! Lubię posłuchać dobrej muzyki. Inspiruję się kilkoma zagranicznymi artystami, Mario Basanov, Flight Facilities, Aeroplane, Solomun wraz z Diynamic Records, Jamie Jones z Hot Creations i wiele innych… Wybieram to co sprawia, że stopa zaczyna sama tupać. Taki odruch bezwarunkowy. Oto moja recepta na sukces, dobrą imprezę i pozytywne wibracje (uśmiech).
Jaki jest Twój wymarzony klub, w którym chciałbyś zagrać? A może już w takim grałeś?
Jest kilka klubów, w których chciałbym zagrać chociaż tzw. „warm-up”, aczkolwiek wiele z takich zachcianek można przy odrobinie trudu spełnić. Wystarczy w to mocno wierzyć. Docelowo chciałbym podróżować. Co weekend grać w innej części świata na dużych festiwalach, nietuzinkowych miejscówkach lub w klubach w których ludzie są dla muzyki/artysty a nie dla lansu…
Poza pracą Dj’a, prowadzisz studio graficzne oraz jesteś fotomodelem. Czy to znaczy, że na „graniu na imprezach” (przepraszam za brutalne określenie), nie da się przyzwoicie zarobić?
Uśmiecham się jak to słyszę. Swego czasu, kilku kolegów Dj’ów zarzucało mi, że mam się zdecydować czy zdjęcia czy imprezy. A przepraszam bardzo… to się nie łączy? Bardzo dobrze da się zarobić na imprezach, trzeba mieć tylko pomysł jak sprzedać swoją muzykę, osobę i warsztat. Modeling to głównie zlecenia komercyjne dla dużych korporacji. Historia nabrała biegu po kampanii „Zostań Twarzą WSB” gdzie można było spotkać mnie na przystankach i billboardach. Później kolejna sesja i następna itd… Studio graficzne to nie tylko siedzenie przed komputerami i rzeźbienie w paletach kolorów, kreskach, kropkach i fontach. Często jest to spędzanie czasu np. przy piwie, męskich tematach - między innymi z Michałem, moim bardzo dobrym przyjacielem(uśmiech). Przy okazji powstają dobre projekty, które sprzedajemy dalej.
Gdzie można usłyszeć Twoje nagrania? Jaki jest Twój kalendarz imprez na najbliższe miesiące?
Do nagrań odsyłam na platformę soundcloud.com/matthew_clarck albo na fejsbukowy fanpage: www.facebook.com/matthewclarck. Na owym fanpejdżu znajduje się również kalendarz, który jest widoczny zawsze na cover foto (zdjęcie w tle). Na najbliższe miesiące zapowiada się kilka ciekawych wydarzeń w moim rodzimym klubie SQ, aczkolwiek 2-3 razy w miesiącu bywam również w Warszawie, Trójmieście czy kulturalnej stolicy Polski - Krakowie. W Nowym Roku będę przecierał szlaki prowadzące do stolic Estonii i Rumunii. Śledźcie fanpage!
Dzięki za poświęcony czas, FRESHMAG życzy Ci kolejnych sukcesów muzycznych i nie tylko!
Do zobaczenia w klubach!
p.s Jak mam moment przed imprezą, zawsze zgarnę Freshmag’a, sprawdzam kto jest na wywiadzie, oglądam obrazki, potem czytam, a na końcu studiuję kalendarz. Dobrze wiedzieć co, gdzie i jak na mieście - dobrze, że jest Freshmag!