
Podążając za światłem neonów
NEONS
| Joanna Gruszczyńska
O najnowszym singlu ?City Lights?, miłości do neo soulu i R&B, uśmiechu Andersona .Paaka, rekordzie świata Maty i o jamach w Poznaniu, Maladze i Pradze opowiada nam poznański duet NEONS, w skład którego wchodzą producent i multiinstrumentalista Maurycy Olszlegier oraz wokalistka i autorka tekstów Natalia Hoffmann.
Całkiem niedawno ukazał się Wasz nowy singiel “City Lights”, któremu towarzyszy nakręcony w Poznaniu teledysk. W pierwszej chwili nie poznałam, że to nasze miasto.
Maurycy: Klip to senny obraz Poznania. Już od początku naszej działalności staramy się pokazywać Poznań z mniej znanej strony. Nasza pierwsza sesja do pierwszego singla “Someone Like Me” była robiona przy Pomniku Armii “Poznań”, a innym razem pojawiliśmy się w Peryskopie. Chcemy, żeby ludzie poznawali Poznań naszymi oczami.
Natalia: Zdjęcia do “City Lights” kręcone były m.in. w House Szkolna i w Studio Aktorskie STA. Zależało nam, żeby stworzyć oniryczny klimat miasta budzącego się do życia.
Miasta budzącego się do życia po pandemii?
Natalia: Tak. W czasie pandemii brakowało nam spotkań ze znajomymi, a produkcja klipu była okazją do tego, aby nadrobić zaległości. Wydaje mi się, że praca nad teledyskiem ujawniła sieci kontaktów, jakie tworzą się w Poznaniu. Kiedy idziesz tu na imprezę, na pewno spotkasz kogoś, kto chodził z Twoją przyjaciółką do liceum, albo mieszkał z Twoim znajomym ze studiów. Wszystkie kręgi się tu mieszają, każdy zna kogoś, kogo znasz Ty. Produkcja naszego teledysku oparta była na podobnej zasadzie. Jeden kumpel wypożyczył nam auto, inny dymiarkę, kumpela zrobiła mi makijaż, a dziewczyna kolegi pożyczyła naszemu saksofoniście błyszczącą narzutkę.
Czy pochodzicie z Poznania, czy przyjechaliście tu na przykład na studia?
Natalia: Oboje jesteśmy z Poznania. Ja jestem z Piątkowa, a Maurycy z Dębca. Później mieszkałam na Jeżycach, przez jakiś czas w Centrum, a teraz stacjonuję na Wildzie.
Maurycy: Powiedz jeszcze o tym, że mieszkałaś w Pradze i w Maladze.
Natalia: Zgadza się i był to dla mnie bardzo ważny czas, jeśli chodzi o rozwój muzyczny. W Pradze codziennie chodziłam na jam sessions. Byłam tam częścią nietypowego tria, złożonego ze skrzypiec, gitary akustycznej i wokalu. Trafiłam tam do środowiska, dzięki któremu zaczęłam słuchać jazzu - Niny Simone i Billie Holiday. W Maladze zaczęłam pisać swoje pierwsze piosenki i chodzić na open mici. Lubiłam fakt, że byłam tam kojarzona tylko z muzyką, a nie z tym, że jestem psychologiem, wykładowcą akademickim lub czyjąś kumpelką, jak jest w Poznaniu.
Maurycy, czy miałeś takie przełomowe momenty jak Natalia, dzięki którym dowiedziałeś się, co chcesz robić?
Maurycy: Myślę, że moją osobowość muzyczną w pewnym stopniu ukształtowały jamy. Zresztą na jednym z nich poznałem się z Natalią. Kontenery, Mustang czy nieistniejąca już Opcja to miejsca, gdzie poznałem wielu muzyków, z którymi spotykałem się nie tylko na scenie i którzy wpłynęli na to, kim teraz jestem. A cofając się jeszcze o kilka lat, miłością do muzyki zaraził mnie mój tata.
Dlaczego lata 90. są dla Was ważnym punktem odniesienia?
Natalia: Był to ważny czas dla neo soulu i muzyki R&B, która romansując z hip-hopem, weszła do mainstreamu w Stanach Zjednoczonych. Z tego okresu pochodzi też wiele artystów i artystek, których słuchamy do dziś.
Szczerze mówiąc, neo soul i R&B to dla mnie odległy świat. Jak się trafia na taką muzykę? (śmiech)
Maurycy: U mnie zaczęło się od hip-hopowych płyt, które pokazał mi mój tata. Były to albumy Notoriousa, Wu-Tang Clanu i 2Paca. Później, grając z różnymi muzykami, zajarałem się funkiem i Red Hot Chili Peppers, co płynnie przerodziło się w fascynację soulem i Jamesem Brownem.
Natalia: W gimnazjum namiętnie słuchałam TLC, Destiny’s Child i Boba Marleya. W Pradze poznałam jazzowe wokalistki, później na horyzoncie pojawił się James Brown i Stevie Wonder. Myślę, że właśnie ci artyści kształtowali moją wrażliwość muzyczną na wczesnym etapie.
Pytam, bo mam wrażenie, że nie jest to popularny gatunek w Polsce. Nie usłyszymy go raczej ani w radiu, ani na festiwalach.
Natalia: Dużo naszych przyjaciół lubi muzykę neo soulową, choć na swoich playlistach mają raczej zagranicznych wykonawców. Większość z nich słucha na przykład Andersona .Paaka. Sama go uwielbiam i jestem zakochana w jego uśmiechu. (śmiech) Więc to nie jest tak, że ludzie nie słuchają takiej muzy. Problem jest inny. W Polsce nie ma infrastruktury muzycznej i zainteresowanych tematem mediów. Jest oczywiście Hirek Wrona ze swoimi audycjami, uważany za ojca chrzestnego hip-hopu, soulu i R&B, ale to jedyna osoba promująca taką muzykę, która teraz przychodzi mi do głowy. Festiwale muzyczne celują w innego słuchacza, choć są wyjątki, na przykład line-up Fest Festivalu sprzed dwóch lat.
Maurycy: Zazwyczaj na polskich festiwalach trafiamy na rockowe, alternatywne czy indie zespoły. Jest też na nich dużo elektroniki i hip-hopu. Muzyka z pogranicza neo soulu, house’u, soulu czy funku często jest pomijana. Na Fest Festivalu dwa lata temu zagrało Disclosure, JMSN, Sevdaliza czy Rejjie Snow. To artyści i artystki, którzy rzadko pojawiają się w Polsce, a jeśli już, to w ramach solowych koncertów.
Czy czujecie się czasem osamotnieni w Polsce ze swoją fascynacją neo soulem czy R&B?
Maurycy: Od początku naszej działalności mieliśmy założenie, żeby zarażać ludzi naszą miłością do tej muzyki.
Natalia: W Polsce jest jeszcze Rosalie., Bartek Król, Kasia Tontor i Klaudia Szafrańska z Xxanaxxu, której solowy materiał utrzymany jest w klimacie R&B i soulowym. Widać jednak, że ma on mniej odsłon niż utwory Xxanaxxu. Do głowy przychodzi mi jeszcze Jarecki, Mrozu, Vito Bambino z Bitaminą i Córy (śmiech), ale te projekty romansują też z innymi gatunkami. Szkoda, że Alicja Szemplińska, która ma świetny głos do soulu, poszła w popową stronę.
Jak myślicie, dlaczego mniej ludzi słucha soulu i R&B niż na przykład hip-hopu?
Natalia: Trudno powiedzieć. Żeby tańczyć do takiej muzy, trzeba rozluźnić kolana i się rozpłynąć.
Maurycy: Chcielibyśmy wprowadzać ludzi w stan upłynnienia. (śmiech)
Natalia: Wracając do pytania, mam wrażenie, że ta muzyka wymaga innego rodzaju ruchu niż techno, do którego wystarczy, że drepczesz w miejscu albo skaczesz. Na koncertach hip-hopowch wszyscy się bujają i wykonują charakterystyczny ruch ręką, a żeby bawić się do soulu trzeba rozluźnić całe ciało. To może sprawiać trudność wielu odbiorcom. (śmiech)
Przeczytałam o Was, że inspirujecie się brzmieniami z lat 90., ale nie stronicie od nietypowych rozwiązań i odważnych eksperymentów. Co to oznacza?
Maurycy: Z lat 90. wyciągnęliśmy strukturę muzyczną, ukazanie wokalu w centrum uwagi oraz struktury rytmiczne. Dla tej muzyki charakterystyczne są też skomplikowane perkusjonalia, które poszerzają spektrum brzmienia i sprawiają, że mamy uczucie, że z każdej strony dostajemy jakąś informację. Jako NEONS na poziomie produkcji piosenki wprowadzamy do niej więcej przestrzeni i syntezatory, które nie były typowymi rozwiązaniami w tym czasie. Szukamy też dźwięków dookoła siebie.
Natalia: Wyłamujemy się też ze schematu dla wokalu, stawiamy na chwytliwe melodie i motywy, które można sobie zanucić. Tematyka naszych tekstów nie jest skupiona tylko na miłości, jak to najczęściej jest w przypadku R&B.
Jednak teksty o miłości też są w Waszym repertuarze.
Natalia: Zgadza się. “Someone Like Me” traktuje o rozpadzie związku. Inna nasza piosenka też jest o związku, ale tym razem o takim, w którym nie ma już bliskości i intymności. Wiele osób nie ma odwagi, żeby taką relację zakończyć i przez wiele lat tkwi w marazmie.
Czy nad Rusałką usłyszymy też niepublikowany materiał?
Natalia: Oczywiście. Choć moglibyśmy zapętlać tylko te cztery single, które wypuściliśmy do sieci. Mata ostatnio zagrał koncert, na którym szesnaście razy zaśpiewał tę samą piosenkę i tym samym pobił rekord świata, wcześniej ustanowiony przez Travisa Scotta. My chyba jednak nie podejmiemy tego wyzwania. (śmiech)
Teraz pracujemy nad dwoma piosenkami po polsku, a pamiętam, jak wcześniej zapieraliśmy się, że R&B po polsku to: “nigdy w życiu”. Byłam pewna, że nigdy nie napiszę piosenki po polsku i że już prędzej napisałabym coś po hiszpańsku. Wszystko zmieniło się po naszym #hot16challenge. Teraz coraz częściej dochodzę do wniosku, że brzmienie języka polskiego czasami dobrze dociąża znaczenie słów. Przykładowo, kiedy powiem: “komary mnie zżerają”, to niemalże fizycznie doświadczasz tego, o czym mówię. Myślę, że jeśli powiedziałabym to samo, ale po angielsku, nie poczułabyś, że te komary są tak irytujące. (śmiech)
Czy w najbliższym czasie możemy spodziewać się jakiejś płyty?
Natalia: Mamy już gotowy materiał, ale potrzebujemy czasu na dopieszczenie całości. Maurycy oprócz tego, że jest multiinstrumentalistą, to zajmuje się postprodukcją naszych utworów.
Maurycy: Mam narzędzia i wiedzę, żeby się tym zająć, ale według mnie żaden etap w pracy twórczej nie powinien być ponaglany. Tylko wtedy jesteśmy w stanie w pełni zrozumieć to, co powstaje i zaakceptować to w pełni. Na szczęście większą część pracy nad płytą mamy już za sobą. Pozostały ostatnie szlify.
Na koniec poproszę Was o przesłanie dla fanów i fanek.
Maurycy: Podążajcie za światem neonów!
Natalia: Luźne biodra!
(śmiech)