
„Zarabiam na tym, co kocham”
Słoń
|
Tworzy muzykę, która wywołuje zdziwienie. Tworzy muzykę, przez którą robi się niedobrze. Tworzy muzykę, którą kocha tworzyć, i którą kocha masa ludzi, lubiących czuć i widzieć coś więcej, coś innego. Ma ksywę Słoń, jest raperem z Poznania, i jak sam mówi, nie jest osobą, która ma wyjebane.
Jak się dziś czujesz?
Do kitu. Jestem zmęczony po dwóch dniach koncertów, jestem niewyspany, mam dużo rzeczy na głowie i łapie mnie przeziębienie, więc mówiąc szczerze średnio (śmiech).
Na początku października wydałeś nową płytę - "Brain Dead Familia". Znalazły się na niej zarówno utwory w stylu horror, jak i zupełnie odmienne, bardziej osobiste kawałki. Jak myślisz, istnieje jakaś presja, która popycha Cię do tworzenia w tym strasznym klimacie, czy jest to całkowicie coś, co Ci po prostu najbardziej pasuje?
Wychodzi to ze mnie całkowicie naturalnie, to jest coś, co czuję w stu procentach i nie mam żadnej “presji”, żeby coś robić. Zresztą, pod presją chyba nie mógłbym czegokolwiek stworzyć, bo to jest tak, jakby ktoś stał nade mną z kijem i mówił “teraz pisz, teraz rapuj” - nie potrafiłbym wtedy nic stworzyć.
Osobiście uznaję twoje porównania w tekstach za bardzo błyskotliwe. Zastanawiam się, jak wygląda u Ciebie proces konstruowania tekstów. Masz myśl, spisujesz ją, i układasz słowa podług niej dalej?
Wiesz co, albo zaczyna się od samego, że tak powiem, stwierdzenia, które mi gdzieś się tam układa w głowie, np. “wyglądasz jak coś tam, coś tam” i później to wrzucam w tekst. Albo jest tak, że w momencie kiedy piszę tekst, po prostu z głowy, teraz, przepisuję na kartkę jakiś wyraz, który gdzieś mi się podoba, który chciałbym gdzieś tam zrymować z poprzednim itd. Układam - może coś z tego wyjdzie, może nie. Dzieje się to spontanicznie.
W kawałku "#negatywnyrap" rapujesz o tym, że jesteś niejako kozłem ofiarnym, winnym za obce Ci niepowodzenia, w m.in. wychowaniu dzieci. Często spotykasz się z takim absurdalnym hejtem?
Była cała masa rodziców, którzy przychodzili na nasze koncerty ze swoimi nastoletnimi dzieciakami, którzy podchodzili do mnie, przybijali ze mną piątki, rozmawiali ze mną i wychodzili bardzo pozytywnie nakręceni, z resztą mówili mi to. Kiedyś, pamiętam, na koncert w Koninie przyszły trzy nauczycielki z jakiejś lokalnej szkoły i powiedziały mi po cichu, jak z nimi stałem gdzieś tam z boku i rozmawiałem po koncercie, że się śmieją, bo widzą tutaj swoich uczniów, którzy się chowają z jakimiś piwami i papierosami i mówiły, że je to bawi, że nie ingerują w to w żaden sposób, bo to jest ich prywatny czas. Byłem pozytywnie zaskoczony, bo one we trójkę wychodziły z takiego założenia, że pomimo, iż moja muzyka jest gdzieś tam wulgarno-brutalna, to tym dzieciakom i tak coś daje, nie wychodziły z założenia, że to totalnie tę młodzież deprawuje. Aczkolwiek takich wiadomości, że to jest złe, itd., dostawałem całą masę. Były sytuacje z odwoływaniem koncertów.
Któryś z Twoich koncertów został finalnie odwołany?
Chyba nikomu się to nie udało, bo to były tego typu sytuacje, że ktoś nam kiedyś prąd wyłączył na koncercie. Jakiś pieprznięty facet. Były takie akcje. Natomiast mówię, nie interesuje mnie to, ja tego też z resztą nie nagłaśniam, nie robię z tego newsa na moim fanpage’u, bo nie kręci mnie skandal i skandalizowanie wokół siebie, w stylu “O boże, a temu wyłączyli prąd na scenie”. Robię muzykę i to jest to, co chcę robić.
W tekstach wspominasz także, że nikt nie zwraca uwagi na to, co robisz dobrego - jest to chyba często spotykane zjawisko związane z pierwszym wrażeniem, jakie ludzie mają zaraz po usłyszeniu Twoich niewpasowujących się w wizję wesołego świata tekstów. Spytam więc - angażujesz się w charytatywne akcje? Z jakim nastawieniem przyjmują Cię ci, którym chcesz pomóc?
To bardziej uderza w stronę mediów, które miały gdzieś rap, pomimo, że sprzedawaliśmy najwięcej płyt w tym kraju, graliśmy koncerty dla praktycznie największej publiki i tylko kilku dinozaurów rockowych miało takie wyniki sprzedażowe, jak młodzi ludzie. Płyty popowe w ogóle się nie sprzedawały, były sztucznie nakręcone przez media itd., ale to były płyty, które zalegały w supermarketach na półkach - taka jest prawda. Podczas, kiedy nasze płyty wszędzie sprzedawały się bardzo dobrze, media miały to gdzieś - w momencie, kiedy działo się coś negatywnego, to zaczynali mówić o rapie. Np. jak ktoś był złym raperem, czy coś, to jest takie pieprzenie. Powiedzieli tak samo np. o Chadzie, przez to, że był poszukiwany listem, ale w telewizji nie mówili o jakiś 24 innych raperach ze sceny ulicznej, jak np. zbierali jedzenie dla psów ze schronisk. Nie było to powiedziane. Wszystko było negatywnym wizerunkiem, bo jak jest negatywnie, to wtedy ludzie się cieszą i oglądają.
Z tego, co zaobserwowałam, trafiasz do fanów różnych muzycznych gatunków - od przedstawicieli kultury stricte hiphopowej, po miłośników cięższych, mrocznych brzmień. Kiedy zaczynałeś swoją muzyczną przygodę, kategoryzowałeś się jako nadawca dla konkretnej grupy osób? Zdziwiło Cię, że inni także otwierają się na twoją twórczość?
Nie zdziwiło mnie to, bo ja wiedziałem zawsze, że gdzieś tam mniej lub bardziej w jakimś procencie ta scena muzyczna się miesza. Są hiphopowcy, którzy sami słuchają cięższej muzyki, są hiphopowcy, którzy słuchają jazzu, są hiphopowcy, którzy słuchają muzyki elektronicznej, ale o tym nie słychać na polskiej scenie muzycznej, kto się czym tak “pobocznie” jara. Natomiast nie było to dla mnie zaskoczeniem, bo oni zawsze, od samego początku, przychodzili na nasze koncerty i dochodziły mnie takie słuchy, że ci ludzie nas słuchają i nie jest to żądnym zdziwieniem, ale cieszy mnie to. Jestem raperem, robię rap, który jest elementem hiphopu. Zdaję sobie z tego sprawę, natomiast ja traktuję to i tak jako muzykę - to ma być coś, co jest zajebiste. To, czy ktoś ma długie czy krótkie włosy… Ma po prostu przyjść na koncert i zajebiście się przy tym bawić, nie? To jest to, na czym mi zależy.
A sam jakiej muzyki słuchasz?
Metalu, hardcore’u, lubię techno, lubię dark techno, jakieś minimalowe rzeczy. Właśnie od niedawna zacząłem słuchać bardziej minimali. Czasem sobie house’u lubię posłuchać, czasem lubię jakieś mroczne drum’n’bass’y, lubię hardcore holenderski, lubię muzykę klasyczną. Łatwiej mi wymienić, czego nie lubię.
Czego w takim razie?
Nie rozumiem jazzu. Nie wiem, jak można słuchać jazzu, jak się nie jest instrumentalistą. Nie wiem, czy jest dla mnie zbyt skomplikowany, jest dla mnie taki “nijaki”.
Twoja wytwórnia, Brain Dead Familia, właśnie wydaję płytę. Jak się czujesz stojąc po "drugiej stronie"?
To jest masa roboty. Jest masa logistyki, bo to trzeba wszystko połączyć w czasie, trzeba wszystko połączyć z wydawnictwem, kiedy co ma się pokazać. Trzeba pilnować ludzi, żeby robili to, co do nich należy. Nieraz bywa to niełatwe, nieraz jest masa utrudnień. To jest generalnie praca, to jest tak, jakbyś wykonywała swoją pracę zawodową, to jest coś takiego. Wisisz cały czas na telefonie, cały czas na mailu, musisz się spotykać z ludźmi, dogadywać z nimi, pilnować ludzi, którzy mają coś dla ciebie robić. Pilnować też ludzi, którym płacisz za coś, żeby było wszystko wykonane, pilnować, żeby samemu wszystko z płatnościami ogarnąć, więc jest masa roboty. Praca, nazwijmy to, “biurowa”, ale w tym momencie nie sprzedajemy jakiś tam urządzeń elektrycznych, tylko wiesz, sprzedajemy muzykę.
Macie w swojej stajni inny gatunek niż rap?
Póki co jest tylko rap. Może kiedyś pomyślę o tym, żeby zrobić coś innego, ale póki co, mam tylko i wyłącznie rap.
W jednym kawałku wspominasz polską artystkę, Aleksandrę Waliszewską. Jakich lubisz jeszcze innych artystów ze wszystkich dziedzin sztuki - filmu, literatury? Z kimś się utożsamiasz?
Waliszewska miała na mnie bardzo ogromny wpływ, na to, co czułem, poprzez oglądanie jej prac. Wiesz co, mówiąc szczerze, nie potrafię przytoczyć, nie ma czegoś takiego jak jakaś półka, która mi się podoba. Jeżeli coś jest fajne, to jest fajne, to nie muszą być zawsze mroczne rzeczy, które poruszają jakieś tam cięższe tematy, ale to mogą być też lżejsze historie. Jest tego cała masa; przez komiksy, malarzy, muzykę, gry, książki, filmy, seriale… Nie potrafię tego zrobić tak, że teraz powiem 10 nazwisk, to jest to i cześć.
Wspomniałeś o komiksach. Niedawno do załogi Marvela dołączyła polska rysowniczka, Kasia Niemczyk. Widziałeś jej prace? Co sądzisz?
Tak, widziałem! Jaram się! Marvel nie bierze byle kogo, że tak powiem “z ulicy”, skoro Macfarlane’owi odmówili ileś tam lat temu widząc jego rysunki, no to trzeba być naprawdę osobą zdolną. Wiem, że gdzieś tam ten rynek komiksowy na pewno się zmienił, bo jest to potężny przemysł, przez to, że przeżywa swój renesans. Widać to po ilości gadżetów, które sprzedają - zaczynając od filmów, przez każdego rodzaju t-shirt’y, zabawki, pierdoły. To są potężne pieniądze, tak więc wiem, że ten rynek mógł się zmienić. Natomiast mówię, bardzo się jaram jej sukcesem. Wiem, że był też jeszcze jeden gość, nie pamiętam, jak się nazywa, ale był też jeszcze jeden Polak, który robił coś dla Marvela. No, mega się jaram, zajebiście. W ogóle Polacy idą bardzo do przodu, widać to choćby na rynku gier. “Wiedźmin”, który jest też jedną z najbardziej rozpoznawalnych gier w tym roku, Percival, którzy robili muzykę do niego - ja się mega jaram, to jest zajebiste, że mamy jakiś “produkt”, który się przyjął na całym świecie. Kibicuję im jak najbardziej, tak jak innym Polakom, i nie chodzi tylko o kulturę. Pierwszy przykład z brzegu - Lewandowski, który jest mega dobrym piłkarzem i mimo, że nie interesuję się piłką, to też mu kibicuję i uważam to za zajebiste, że Polak zaszedł tak daleko.
Powiedz mi, co cię najbardziej cieszy, a co najbardziej wkurza?
Prozaiczne pierdoły, jak spóźnienie autobusu, codziennie mają miejsce takie rzeczy, które mnie wyprowadzają z równowagi. Staram się je olewać, ale to nie jest takie proste. Natomiast co mnie najbardziej wkurza? Idioci, którzy są na miejscach, na których nie powinni być, robią rzeczy, których nie powinni robić, albo idioci, którzy np. nie dotrzymują jakiś terminów, którzy nie umieją się zachować. Nie chcę się nimi otaczać. Zawsze jestem na nich na tyle wyczulony, że kiedy po prostu czuję, że ktoś jest jakiś dziwny, śliski, jakikolwiek inny, to się wyłączam, unikam kontaktu. A co mnie cieszy? Cieszy mnie to, że po latach mojej pracy zarabiam na tym, co kocham robić. I to jest przywilej. Taki przywilej ma bardzo niewiele osób i jestem bardzo szczęśliwy, że to mogę robić. Dlatego staram się traktować to co robię naprawdę poważnie i podchodzić do tego poważnie i nie traktować tego jako jakąś tam poboczną rzecz, bo nie brakuje ludzi, którzy mnie słuchają i wydają pieniądze na to, co robię. Traktuję ich serio i chcę ich traktować jak najbardziej poważnie. Nie traktuję tego jako zabawy, że np. “Słoń się najebał i nie pojechał na koncert”. Mam to gdzieś, nie lubię takich sytuacji i nie dopuszczam do czegoś takiego. Zawsze się staram, żeby wina nie była po mojej stronie. Nie jestem osobą, która ma wyjebane.
I ostatnie pytanie - jaka rzecz sprawiła, że się dziś roześmiałeś?
Haha, dzisiaj ogólnie nie jest to najlepszy dzień w moim życiu. Niczego takiego, póki co, nie było. Przed chwilą się ucieszyłem, bo spotkałem przypadkiem mojego ojca, więc z nim gadałem pół minuty. I to wszystko.
fot. Adam Wilkoszarski