
„U nas Pluton staje się planetą”
The Party Is Over
| Joanna Gruszczyńska
The Party Is Over to electropopowy duet, który tworzą Michał Wajdzik-Radziejowski i Daria Ryczek-Zając. Ich koncerty zaskakują klimatem rodem z klubów techno, gdzie świdrujące syntezatory mieszają się z intrygującym wokalem i wyrzeźbionym basem. Duet opowiedział nam o pracy nad tekstami, muzyce zaangażowanej i inspirujących go dźwiękach otoczenia. Udowodnił również, że tworząc i rozmawiając o muzyce, można - a nawet powinno się - zabierać głos w sprawie sytuacji kobiet, kryzysu klimatycznego czy wykluczenia społecznego.
W The Party Is Over podział ról jest prosty. Daria pisze świetne teksty. Michał zajmuje się muzyką. Zacznijmy od tekstów. Daria, czy pamiętasz ten moment, kiedy zdałaś sobie sprawę, że lubisz pisać i nieźle ci to wychodzi.
Daria: Od zawsze miałam intuicję albo dar, różnie można to nazwać (śmiech). Od dziecka lubiłam czytać i nigdy nie miałam problemów z interpretacją wierszy, dlatego czułam się humanistką i ciągnęło mnie do pisania. Nie potrafię wskazać żadnego konkretnego momentu, bo pisanie zawsze przychodziło mi naturalnie.
A kiedy zaczęłaś śpiewać?
Daria: Jako nastolatka byłam na kilku lekcjach śpiewu, ale nie do końca mi się podobały, więc z nich zrezygnowałam. Z moimi początkami wiąże się zabawna historia. Brałam udział w przesłuchaniach do “Szansy na Sukces”, na których pani Elżbieta Skrętkowska powiedziała: „dziecko, brzmisz jak brzuchomówca” (śmiech). Pamiętam, jak wracałam z Gdańska do Katowic, zastanawiając się nad moją nową „umiejętnością” i nad tym, jak o tym wszystkim powiem mojej mamie.
Jak pracowałaś nad tekstem do Waszego ostatniego singla “Banksy”, który - zaznaczmy to od razu - nie jest piosenką o brytyjskim artyście.
Daria: Proces pisania tekstu często zaczyna się od jednego zdania, wspomnienia albo obserwacji, która niesie za sobą cały ciąg skojarzeń i historię. Pamiętam, że kiedyś siedzieliśmy z Michałem na próbie i rozmawialiśmy o tym, co się dzieje na świecie, i jak się czujemy, żyjąc w naszym kraju. Warto wspomnieć, że nasze próby nie są tylko próbami, ale też spotkaniami ludzi, którzy dużo dyskutują na tematy społeczne i polityczne. W pewnym momencie Michał powiedział, że nie wie, co go tu trzyma. Tu, czyli w naszym kraju. To zdanie ze mną zostało i stało się punktem wyjścia do utworu “Banksy”. Banksy to osoba niewidzialna, która poprzez sztukę wyraża swoje opinie i komentuje rzeczywistość. My, wykorzystując język muzyki, również chcemy zabierać głos w sprawach dla nas ważnych takich jak sytuacja kobiet czy kryzys klimatyczny.
Utwór “Błyskawice” jest odniesieniem do strajku kobiet, ale pisząc go, inspirowałaś się też wierszem Arnolda Słuckiego “Sprzątaczki”. Jak udało Ci się połączyć te dwa elementy?
Daria: Rzeczywistość mi w tym pomogła. Prototyp utworu “Błyskawice” powstał dużo wcześniej, w ramach festiwalu Industriada, którego byliśmy gośćmi. Motywem przewodnim edycji w 2018 roku było hasło “Industriada jest kobietą”. To właśnie kobietom pracującym w przemyśle poświęcono wtedy dużo uwagi. The Party Is Over i inne zespoły, biorące udział w projekcie, do stworzenia piosenki miały wykorzystać jeden z wierszy wysłanych odpowiednio wcześniej przez autorów tego wydarzenia. My wybraliśmy wiersz A. Słuckiego pt. “Sprzątaczki”. Nasza wersja zatytułowana “Błyskawice” została opublikowana na składance PASIMITO!, podsumowującej Industriadę. Od tego czasu słowa “Sprzątaczek” cały czas siedziały mi w głowie i - kiedy kobiety wyszły na ulicę, a symbolem strajku stały się błyskawice - postanowiłam, że wrócę do tego tekstu i pociągnę temat dalej.
Michał: Festiwal Industriada odwoływał się do sytuacji kobiet po I wojnie i w czasie dwudziestolecia międzywojennego. Uzyskały one wtedy prawa wyborcze, zmieniała się ich sytuacja na rynku pracy i coraz częściej zdobywały wykształcenie. Był to czas rewolucji, który obserwujemy również dzisiaj. Polki wychodzą na ulice, aby walczyć o swoje podstawowe prawa. Świat zmieniał się kiedyś i zmienia się teraz. Myślę, że również to chcieliśmy podkreślić, odwołując się do wiersza “Sprzątaczki”.
Jesteście zespołem, który nie boi się wyrażać swoich opinii. Czy są jacyś artyści albo artystki, których cenicie właśnie za to, że angażują się społecznie lub politycznie?
Daria: Na studiach i w liceum byłam zafascynowana energią i szczerością Marii Peszek, a miłością do Moby’ego zaraził mnie Michał.
Michał: Moby jest zaangażowany w ochronę środowiska i prawa zwierząt. Promuje weganizm i kilka lat temu otworzył też wegańską knajpę w Los Angeles. W młodości słuchałem też dużo Rage Against The Machine i Manic Street Preachers, zespołów, które nigdy nie kryły swoich lewicowych poglądów. Bardzo cenię też całą berlińską scenę muzyki elektronicznej, która kilka lat temu zabrała głos w sprawie kryzysu uchodźczego i wspiera prawa mniejszości.
No właśnie, Michał, wiem, że zaczynałeś od grania w zespołach rockowych, a później skierowałeś się w stronę muzyki elektronicznej.
Michał: Wydaje mi się, że to naturalna rzecz. Są ku temu dwa powody. Jako nastolatek chwyciłem za gitarę i zacząłem grać, bo w muzyce rockowej działo się wtedy najwięcej. Później, kiedy odkryłem, że eksperymenty przesuwają się w stronę elektroniki, to ona dawała mi więcej możliwości. Wiem, że zostanę teraz zjechany przez fanów rocka, ale wydaje mi się, że trudno jest robić coś odkrywczego w muzyce rockowej. Znam takie zespoły, którym się udaje, ale jest ich niewiele. Poza tym nie jestem jedynym muzykiem, który przeszedł taką przemianę. Na przykład John Frusciante, z Red Hot Chili Peppers nagrywał typowo rockowy materiał, a solowo wydawał płyty z acid techno. Jest jeszcze Damon Alban, który zaczynał od britpopu z Blur, a grając z Gorillaz mieszał hip-hop z elektroniką i popem. Osoby, które lubią muzykę gitarową, zabierają się za elektronikę, bo ona daje dużą kontrolę nad tym, co się robi i jest polem eksperymentów. Wydaje mi się, że wraz z doświadczeniem, muzycy otwierają się na nowe rzeczy i poszukują nowych rozwiązań.
Daria, a ty czego poszukujesz w muzyce?
Daria: Jestem zakochana w hip-hopie i teksty polskich raperów są dla mnie dużą inspiracją. Uwielbiam teksty Oskara Tuszyńskiego z PRO8L3Mu i Łony. Jego zmysł obserwacji i wyobraźnia bez granic zawsze mnie zaskakują. Cenię też Natalię Grosiak i projekt Atlanta, który niedawno odkryłam. Ostatnio staram się pisać teksty jak najprościej. Zależy mi na tym, żeby ludzie wiedzieli, o czym śpiewam i co chcę przekazać. Kiedyś tworzyłam bardziej poetyckie piosenki z wyszukanymi metaforami, ale doszłam do wniosku, że prostota niesie za sobą większą siłę.
Jakie są Wasze plany na najbliższe miesiące?
Michał: Musimy zamknąć naszą płytę “Pluton staje się planetą”, którą podzieliliśmy na dwie części. Pierwszą z nich “Pluton” wypuściliśmy na początku zeszłego roku w digitalu, ale druga na razie dostępna jest tylko w wersji fizycznej.
Daria: Możemy też powiedzieć, że mamy już materiał na kolejną EP-kę. Muzyka już powstała, więc pałeczka jest teraz po mojej stronie. Oprócz tego pracuję też nad solowym materiałem i mam nadzieję, że jesienią będę już mogła się czymś pochwalić.
Czyli The Party Is Over to nie jest zespół, w którym możesz realizować wszystkie pomysły?
Daria: Nigdy nie postrzegałam tego w kategorii braku. Mam niespokojną duszę i od zawsze byłam zaangażowana w wiele projektów. Zdarzało się, że jednocześnie brałam udział w czterech różnych przedsięwzięciach. Mam poczucie wiecznego głodu muzycznego. Każda nowa współpraca uczy mnie nowych rzeczy i jest okazją do inspirujących spotkań.
Michał, ty również jesteś bardzo aktywnym muzykiem. Solowo tworzysz jako Rabbit on the Moon. Współpracujesz też z teatrami.
Michał: Wydaje mi się, że jeśli wrzuciłbym wszystkie moje pomysły do jednego zespołu, nic by się nie trzymało kupy. Angażując się w kilka projektów, można skupić się na różnego rodzaju pracy. Przykładowo, współpracując z teatrami i tworząc muzykę do spektakli, mogłem pozwolić sobie na bardziej przestrzenne i nierytmiczne kompozycje oraz skierować się w stronę muzyki symfonicznej.
Wracając jeszcze do Waszej ostatniej płyty, dlaczego postanowiliście przywrócić Plutonowi status planety?
Daria: Kiedy dowiedziałam się, przy okazji jakiejś informacji w radio czy też w telewizji, że Unia Astronomiczna odebrała Plutonowi status planety, nazywając Plutona jedynie planeta karłowatą, od razu poczułam, że może to być coś inspirującego. Pomyślałam, że w życiu codziennym też często jest ktoś, kto decyduje o tym, czy jesteśmy częścią grupy lub społeczeństwa czy nie. The Party Is Over nie godzi się na żadne wykluczenie, dlatego u nas Pluton staje się planetą i jest znowu częścią Układu Słonecznego. Poza tym, fascynuje mnie astronomia i astrologia.
Czy to znaczy, że czytasz horoskopy?
Daria: Zdarza mi się (śmiech). Kiedy jestem u rodziców, zerknę czasem na ostatnią stronę “To & Owo”, żeby sprawdzić, co jest przeznaczone dla lwa. Pamiętam też swoje sny i czasem budzę się z gotową melodią albo tekstem. Wierzę, że w powietrzu jest jakaś energia, która czasami mocniej zaświeci w moją stronę i dlatego ją dostrzegam. Oczywiście chylę czoła nauce, ale myślę, że na marginesie stron mojego zeszytu z fizyki znalazłabyś pewnie kilka ufoludków (śmiech). Uważam, że mam w sobie coś z bohaterki powieści Olgi Tokarczuk “Prowadź swój pług przez kości umarłych” Janiny Duszejko.
Michał: Mnie zawsze bardziej interesowała astronomia i kosmos (śmiech). Lubię poznawać świat poprzez “szkiełko i oko” i, tłumacząc sobie pewne rzeczy, staram się szukać racjonalnych i naukowych odpowiedzi, a nie magii.
Jak otoczenie, w którym żyjecie, i jego dźwięki odbijają się w Waszej muzyce? W jakimś wywiadzie powiedzieliście, że są one dla Was dużą inspiracją.
Michał: Interesuje mnie maszynowość dźwięków. Praca nad jednym z utworów The Party Is Over rozpoczęła się od tego, że zacząłem nagrywać pralkę. Dziwny rytm, który wybijała, stał się dużą inspiracją do tego, aby stworzyć cały utwór. Oprócz tego czasami do naszych kawałków dodaję dźwięk otoczenia, który fajnie buduje przestrzeń utworu.
Daria: Poza tym mamy wrażliwość ekologiczną i jako kontrapunkt do ciężkości miejskiego życia, inspiracji poszukujemy w naturze.
W klipie do “Hydry” pojawia się katowicka Superjednostka. Dlaczego wybór padł właśnie na ten budynek?
Daria: Ciągnie nas do dziwnych rzeczy. Monochromatyczność i wielkość tego budynku przytłacza i przeraża. Zależało nam na tym, żeby dociążyć tekst i oddać jego klimat. Efekt pogłębiają fotografie, które nakładają się na Superjednostkę. Oprócz tego, z Michałem i jego żoną jesteśmy estetami. U nich w mieszkaniu jest dużo sztuki i fotografii. Mamy chyba podobną estetykę.
Macie jeszcze ulubione miejsca w Katowicach?
Daria: Giszowiec - to stąd pochodzę, osiedle ogród i przyjemne miejsce do życia. Oczywiście osławiony Spodek, NOSPR, Strefa Kultury i Nikiszowiec, czyli zabytkowe osiedle z czerwonej cegły, upragnione miejsce do fotografowania każdej ślubnej pary. Co więcej, Nikiszowiec trafił na listę światowego dziedzictwa Unesco.
Michał: Najbardziej lubię tę część Katowic, która znajduje się na południe od torów. Tam wyraźnie widać wpływ brutalizmu i modernizmu na architekturę. W Śródmieściu znajdziemy wiele kamienic, willi i innych budynków zbudowanych w okresie dwudziestolecia międzywojennego, z gmachem Sejmu Śląskiego i katowickim Drapaczem Chmur, który był jednym z pierwszych tego typu realizacji w Europie, na czele. Ale są tam też perełki późnego modernizmu, zbudowane przez władzę ludową. Kiedy staniesz na placu Sejmu Śląskiego, z każdej strony otaczać cię będzie przeskalowany budynek albo przytłaczający moloch. To niesamowite uczucie. Kiedy mieszkałem w Katowicach, poznałem ludzi związanych z kolektywem Antyrama i miejscem Drzwi Zwane Koniem. To oni zarazili mnie miłością do katowickiej moderny.
W jakimś wywiadzie przeczytałam też, że interesujecie się opuszczonymi budynkami.
Michał: Za dzieciaka jeździłem oglądać stare opuszczone miejsca, np. ośrodek Kozubnik w okolicy Bielsko-Białej. Był to legendarny kurort, składający się z kilkunastu hoteli, basenów, barów, a nawet wyciągów narciarskich. Wraz z upadkiem PRL-u obiekt został wykupiony przez firmę, która popadła w długi, sąd ogłosił jej upadłość w latach 90., a ośrodek od tego czasu zaczął pustoszeć. Od niego zaczęła się moja fascynacja nieużytkami.
Ze Śląska przenieśmy się jeszcze na chwilę do Poznania, do którego przyjeżdżacie, żeby zagrać koncert online. Czy braliście już wcześniej udział w tego typu akcjach?
Michał: Graliśmy już kilka koncertów online, ale co ciekawe nagraliśmy też koncert z wykorzystaniem kamery sferycznej. Można go znaleźć na YouTube. Oglądając go, można poruszać kamerą, decydować, na co chce się patrzeć, i np. śledzić skaczącego królika (śmiech).
Daria: Zapraszamy wszystkich na koncert nad Rusałką. Wasze wsparcie jest dla nas bardzo ważne.