
"Na scenie istnieje tylko radość z grania"
We Call It A Sound
|
W 2014 roku wydali swój trzeci album „Trójpole”, w którym zmierzyli się po raz pierwszy z tworzeniem utworów po polsku. Nie bali się również połączyć elektroniki z muzyką folkową – w końcu do odważnych świat należy! A już 26 lutego o 19 wystąpią w poznańskiej Meskalinie. Zapraszamy do lektury wywiadu z We Call It a Sound.
Freshmag: Nawiązując do nazwy zespołu, chciałabym poznać waszą definicję dźwięku. Czym dźwięk jest dla was i jak uzyskać ten idealny?
We Call It a Sound: Przyjmując nazwę, chyba bardziej zależało nam na określeniu prawa własności niż charakterystyki dźwięku, gdy czujemy, że jest to nasz własny, unikatowy język. W kwestiach czysto estetycznych – nie przepadamy za wygładzoną, przyjemną barwą, ale też raczej stronimy od wymuszonych przybrudzeń. W zasadzie jest w tym dużo intuicji, nie ślęczymy nad brzmieniem, raczej czekamy aż samo do nas przyjdzie.
Freshmag: W jaki sposób połączyć folk z elektroniką, żeby jak w przypadku „Trójpola”, powstał tak kompletny album?
WCIaS: Na pewno trzeba folk dobrze poznać. Z elektroniką znamy się od dawna, trzeba było nam więc wyrównać te dysproporcje. Sam mariaż nie powstałby, gdyby nie nasza dobra znajomość i sympatia do nowoczesnej wsi – zupełnie innej od tej znanej z muzyki źródeł, gdzie muzykantów zastąpiły niemieckie samochody i ich japońskie soundsystemy. Zależało nam na tym, żeby opowiedzieć te historie za pomocą nowego języka. Starą melodykę ubrać w nowoczesne szaty, uaktualnić opowieści. Wszystko tak, aby ocalić wilka i nasycić owce.
Freshmag: Jak sądzicie, czy synkretyzm gatunków jest przyszłością muzyki?
WCIaS: Jest nieodzowny, jeśli ma powstawać nowa muzyka. Wszechobecny renesans gatunków oraz zachowawczość nie pchają muzyki naprzód. W tym przypadku lepiej, gdy przyszłość jest niepewna, tylko wtedy możemy liczyć na to, że muzyka nie przestanie być ekscytująca.
Freshmag: Trudno jest zacząć pisać teksty po polsku? Czy emocjonalność w piosenkach może być uwarunkowana poprzez język, w którym te utwory powstają?
WCIaS: My zaczęliśmy dopiero przy trzeciej płycie i też było to dla nas przełamaniem. Obcy język zaciera znaczenia, folguje, zdejmuje ciężar tekstu. Podstawowym warunkiem w pisaniu po polsku było dla nas stworzenie takich tekstów, co do których nie będziemy mieć grama wątpliwości, a które jednocześnie uniosą istotną treść. Emocjonalność znika, gdy pojawia się wstyd, stąd powstają złe teksty, bo ani nieładne, ani nieszczere. Stąd dla nas ten proces trwał, aż osiągnęliśmy pełną satysfakcję. Na końcu drogi jest jednak prawda o tym, że opowieści o braku plastyczności, czy nienadawaniu się do śpiewania naszego ojczystego języka można włożyć między bajki. Stąd zachęcamy, by nie udawać Greka, gdy gra się dla swoich.
Freshmag: Gdzie grało wam się najlepiej? Które miejsce jest dla was szczególne, a gdzie chcielibyście wystąpić?
WCIaS: Wyjątkowym miejscem oprócz oczywiście rodzinnego Wolsztyna i Kębłowa jest dla nas Kalisz. Jest to miasto, z którym łączą nas niesamowici ludzie, tworzący tamtejszą scenę muzyczną i klubową, związani z netlabelem Soul Asylum. Po wydaniu naszej drugiej płyty „Homes & Houses” zagraliśmy koncert, który poziomem interakcji między nami a publiką, nie ma sobie równych do dzisiaj. Gdzieś w naszych głowach istnieje też chęć występu w Kębłowie – w końcu to wyjątkowe miejsce zostało uwiecznione na „Trójpolu”, a właśnie tam jeszcze nie graliśmy.
Freshmag: Jakie emocje wam towarzyszą, gdy gracie przed publicznością?
WCIaS: Na tym etapie, na którym jesteśmy obecnie, na scenie istnieje tylko radość z grania. Scena to dla nas jedno z niewielu miejsc na globie, gdzie przestajesz myśleć o czymkolwiek innym. Jesteśmy jednak dosyć mocno wyczuleni na sprawy sprzętowe, lubimy kiedy koncert brzmi kompletnie, wtedy jesteśmy w pełni ukontentowani.
Freshmag: Ponoć bliźnięta posiadają szósty zmysł. Czujecie czasem, że dziwnie często zgadzacie się ze sobą w kwestiach muzyki, czy jednak zdarzają się konflikty interesów i ktoś ustępuję?
WCIaS: Jest chyba coś takiego. Często łapiemy się na tym, że tego samego dnia nucimy te same piosenki lub mamy bardzo podobne opinie na temat płyt, nie analizując ich wspólnie wcześniej. Oczywiście podczas pracy nad muzyką wiele razy powstawały niezgodności, ale z doświadczenia wiemy, że oboje musimy być w 100 % pewni słuszności rozwiązania w danym utworze. W przeciwnym wypadku nie ma równowagi, zarówno między nami, jak i w samym dziele.
Freshmag: Jak widzicie swoją przyszłość za 10 lat?
WCIaS: Nie śmiemy chcieć wiedzieć.