
Pisarz powinien być głosem społeczeństwa
Malika Ledeman
| Nicole Piotrowska
Nie o walce z chorobą, a samej książce i procesie. O tworzeniu, roli autora i słodko-gorzkiej rzeczywistości rozmawiałam z Maliką Tomkiel - autorką książki “Biel Kości”, a prywatnie niezwykle bliską mi duszą. Na poważnie, bez wygłupów, ale jak zwykle znad kubka gorącej herbaty.
Po pierwsze i najważniejsze… Co tak naprawdę skłoniło Cię do podjęcia decyzji o napisaniu książki? Chęć niesienia pomocy innym czy jednak potrzeba konfrontacji z samą sobą?
Wiesz co, wydaje mi się, że jedno i drugie. Początkowo chciałam ukazać realia tej choroby i napisać książkę dla wszystkich - każdy zasługuje na wiedzę dotyczącą tego, jak można pomagać, czym są zaburzenia odżywiania. Pisząc książkę zauważyłam, jak bardzo brakuje takiej literatury na rynku. Owszem, są książki o anoreksji, ale głównie są pisane z punktu widzenia psychologów. Mam tę małą przewagę, niestety, że pisząc mogłam spojrzeć na problem jako osoba, która sama się z tym zmaga. A książka? Faktycznie bardzo szybko stała się sposobem na konfrontację własnych emocji.
Skoro o książce mowa - jaka jest Twoim zdaniem rola pisarza w Polsce?
Dobrze, że dodałaś w Polsce, bo kraje są tak bardzo różne, że poruszana problematyka byłaby bardzo obszerna! To co wspólne jednak to fakt, że pisarz powinien chyba być pewnego rodzaju głosem społeczeństwa. Nawet jeśli nie przedstawia rzeczywistości w sposób reportażowy, to może stanowić odpowiedź na tę ludzką sferę marzeń. Pisarz pisze dla czytelników, czytelnicy czytają coś, co stworzy pisarz - jedno bez drugiego nie bardzo może istnieć.
Zupełnie szczerze - spodziewałaś się, z jak wielkim ładunkiem emocjonalnym będą wiązały się spotkania autorskie? Zdecydowałabyś się na nie ponownie?
Poniekąd się spodziewałam. Spójrzmy prawdzie w oczy: nie napisałam książki o miękkich czworonogach, a o zaburzeniach psychicznych. Sam proces jej pisania był trudny więc naturalnym jest, że spotkania autorskie nie należą do najprostszych. Ale warto. Zdecydowanie warto, ponieważ każde słowo “dziękuję” sprawia, że trudne emocje zamieniają się w wdzięczność.
Wracając do samego pisania - uważasz, że proza to dobra forma komentowania naszej polskiej rzeczywistości?
Oczywiście, tak samo jak poezja! Wiesz, chyba nie ma większego znaczenia jaką formę obierzemy. Tak samo jak rzeczywistość możemy komentować za pomocą prozy, tak samo znakomicie sprawią się dobrze dobrane słowa i metafory w poezji. Zobacz, weźmy na to ostatnio wydaną na ekranie Diunę, tą nową. Obejrzałam ją i mimo formy filmu fantastycznego, futurystycznego, można w niej odnaleźć bardzo liczne wątki społeczne i polityczne. Byłam przekonana, że pójdę na film, który zupełnie odleci od rzeczywistości, a tu… proszę. Współcześnie również bijemy się o “przyprawę”.
To nie miała być rozmowa o Twojej walce z chorobą, ale wiem, że masz sporo spostrzeżeń w tym temacie - jak oceniasz stan polskiej ochrony zdrowia jako pacjentka?
Proponuję zadać sobie pytanie, każdy z nas, w swoim serduszku: Ile razy byłeś ostatnio u lekarza na NFZ, a ile razy poszedłeś do lekarza prywatnie? No właśnie. Bardzo chciałabym żyć w takim miejscu, gdzie człowiek nie choruje na samą myśl o chorowaniu i nie zabrania swoich pieniędzy po to, by wydać je w aptece. Faktycznie, polska służba zdrowia jest - na wiecznej służbie. Tylko komu dokładnie służy?
A czy nie jest trochę tak, że NFZ trochę na wyrost owiano złą sławą? Jest wielu specjalistów, do których można wybrać się niekoniecznie prywatnie i czuć się naprawdę zaopiekowanym. Jak wygląda to z Twojej perspektywy?
Tak tak, zgadzam się. Przecież lekarze przyjmujący na NFZ to są dokładnie Ci sami ludzie, który potem często przyjmują nas prywatnie. Nie można odebrać im wiedzy czy zwykłego zrozumienia. Mają jednak często mniej czasu, a kolejki są do nich bardzo długie, co sprawia, że łatwiej jest uzyskać opiekę prywatną. W kontekście próby umówienia się na terapię na NFZ spotkałam się niestety z tym, że kolejka w kilku placówkach wynosiła ponad pół roku. To ciężkie powiedzieć osobie cierpiącej np. na depresję, że pomoc otrzyma, ale dopiero za wiele miesięcy. Czasem zwyczajnie może być za późno.
Wracając do głównego tematu naszej rozmowy… Sama możliwość wydania książki poskutkowała zmianą postrzegania Ciebie przez samą siebie?
To dobre pytanie, dość złożone, ale dobre. Siebie postrzegam tak samo. Wciąż jestem Maliką, może trochę starszą, ale taka kolej rzeczy, a co za tym idzie bogatszą o doświadczenie. Pewności siebie większej nie mam, ale z pewnością pomaga mi to, że mam wykształcenie dziennikarskie i umiem przybrać “maskę numer cztery” (jak lubię to nazywać), i idący za nią odpowiedni ton. Jeśli pytasz jednak o to czy jestem z siebie zadowolona to tak, zdecydowanie. Był taki moment, że zwątpiłam w to, że kiedykolwiek uda mi się dokończyć książkę. Rzeczywistość jednak miło mnie zaskoczyła.
Czujesz, że masz realny wpływ na edukację? Mam na myśli ogromną wartość płynącą z “Bieli”.
Zdecydowanie. Dlaczego? Osoby, które przeczytały książkę często do mnie piszą, by powiedzieć, że odważyły się porozmawiać z bliskimi o swoim problemie. Dzięki lekturze również rodzice mogą znaleźć w sobie siłę, by porozmawiać z dzieckiem, odezwać się do psychologa bądź zrozumieć, że nie są sami. Osób chorych na zaburzenia odżywiania jest w naszym otoczeniu więcej niż nam się wydaje. Widzę to na spotkaniach autorskich podczas których ludzie słuchają z żywym zaciekawieniem, chcą wiedzieć jak pomagać, a nawet mówią w imieniu swoich bliskich, którzy sami są chorzy.
Wiemy już, że ta książka jest dla wielu osób - nie tylko dla zmagających się z chorobą, ale też tych, które chcą pomóc bliskim lub zwiększyć swoją świadomość w tym temacie. Spotkałaś się z odbiorem lub komentarzem To nie dla mnie. Mnie to nie dotyczy?
Większości osób wydaje się, że ich to nie dotyczy. Generalnie mamy w sobie predyspozycje do czytania książek, które dotyczą naszych pasji bądź pracy, a mało kto interesuje się nauką samą w sobie. Uważam jednak, że to bardzo mylne. Tak samo jak czytamy reportaże o odległych nam krajach, tak samo powinniśmy pozwolić sobie na lekturę o problemie, który dotyka bardzo dużą część społeczeństwa. Wiem, będę nudna, że powiem to kolejny raz, ale serio nie trzeba być narkomanem by przeczytać “Pamiętnik Narmomanki”, Barbary Rosinek. “Biel Kości” to książka dla każdego, kto chce być świadomym człowiekiem, mieć otwartą głowę i oczy na problemy innych ludzi.
fot. Ania Dakowicz
Galeria
