Eskaer to twórca magnetyczny, przyciąga kolorami, ale też surrealistycznym przekazem i szerszym kontekstem. Eskaer to w mojej opinii artysta zaangażowany, reagujący na otaczającą nas rzeczywistość, czego potwierdzeniem była jego wystawa Offline/Onlife, która odbyła się w 2022 roku w poznańskiej Pyramida Gallery. To właśnie ta wystawa była dla mnie bodźcem do przeprowadzenia z nim rozmowy.
Kim jesteś? Jak to się zaczęło? Jaka była Twoja droga?
Eskaer to pseudonim artystyczny, którym posługuję się od 2013 roku. Pomysł na podjęcie ruchów streetartowych zrodził się podczas studiów artystycznych, które ukończyłem w Poznaniu. Przygodę ze sztuką uliczną zacząłem jednak od graffiti sporo lat wcześniej. Na chwilę obecną przy realizacji przeróżnych form, niezależnie czy jest to mural, ilustracja lub przedmiot użytkowy, staram się wykorzystywać dopracowany przez lata styl. Autorstwo jest według mnie najistotniejszym elementem twórczości, dlatego staram się być otwarty na formę, brnąc konsekwentnie w rozbudowę swojej sztuki.
Lubię drążyć temat pewnej tożsamości artysty, więc pytanie, jakbyś nazwał kierunek swojej twórczości i czy w ogóle jesteś w stanie to na obecną chwilę określić? Czy mówisz o swojej sztuce bardziej w kategoriach street artu, czy szerokiego pojęcia urban artu? Wybacz, ale to ostatnimi czasy mój obsesyjny konik.
Granica między tymi dwoma terminami jest dosyć cienka, dlatego myślę, że podpisuję się pod każdym z nich. Jednakże bliższy mojemu sercu jest street art, który jest dla mnie pewnego rodzaju buntem przeciwko kompletnej komercjalizacji działań artystycznych.
„STARAM SIĘ, ABY MOJE PLAKATY, NAKLEJKI I MURALE, NIE BYŁY TYLKO CHWILOWYM KAPRYSEM DEKOROWANIA MIASTA, ALE RÓWNIEŻ OBDARZAŁY SPOŁECZEŃSTWO PEWNYM PRZESŁANIEM IDEOLOGICZNYM.”
Mimo mojego przywiązania do niezależnych aktów, lubię również przyjąć komercyjne zlecenie, które poddaje mnie próbie stworzenia czegoś nowego oraz bardziej przystępnego dla każdego odbiorcy.
Pomysł na rozmowę z Tobą zrodził się u mnie po obejrzeniu Twojej ostatniej wystawy Offline/Onlife – poruszyłeś tam wiele szalenie aktualnych zagadnień. Opowiedz nam więcej o budowie wystawy, o doborze tematu i prac. Miejsce wystawy też zasługuje na kilka słów.
Jak sama nazwa wskazuje, głównym celem ekspozycji było poruszenie tematu cybernetyzacji naszego społeczeństwa. Obecny presja pędu technologicznego niekiedy staje się nałogiem. Oczywiście wszystko ma swoje plusy i minusy. Tak jak telefon i aplikacje stają się dla nas rozwojowym narzędziem, pozwalającym nam na przykład podzielić się emocjami z całym światem, tak również mogą odizolować nas od bliskich i otaczającej nas rzeczywistości.
Surrealistyczne wizje, które przedstawiłem na prezentowanych podczas wystawy pracach, miały posłużyć jako bodziec zmuszający nas do konkretnej refleksji nad obecnym pędem, inwigilacją oraz po prostu ludzką próżnością. Co do technicznych aspektów wystawy, składała się ona z trzech części – malarskiej, rysunkowej i projekcji filmu zdradzającego proces twórczy oraz backstage moich działań związanych ze street artem. Prace, które znalazły się na wystawie kolekcjonowałem od 2019 roku, jednak sporo z nich wykonałem bezpośrednio pod przestrzeń galerii, na pół roku przed wydarzeniem.
Jeśli chodzi o miejsce, pod koniec zeszłego roku dostałem cynk od znajomych, że tworzy się fajna miejscówka z dużym potencjałem ekspozycyjnym. Za tym projektem stoi kolektyw twórców gier komputerowych Pyramida Hub, a konkretniej dwóch panów z Robot Gentleman. Chłopaki wynajmują na Garbarach praktycznie cały budynek pod działania swojego studia, jak i całego kolektywu. Los chciał, że w międzyczasie zwolniły im się dwa piękne pomieszczenia z potężnymi witrynami od strony ulicy. Długo nie czekając przestrzeń błyskawicznie zamieniła się w galerię sztuki. I tak o to, po 5-letniej przerwie przełamałem się do stworzenia kolejnej wystawy solowej.
Na wystawie pojawiły się także instalacje…
Instalacja na mojej wystawie została przygotowana z pełną determinacją. Do jej wykonania posłużyły elektroniczne graty, które zbierałem przez kilka lat. Poza tym, na wystawie znalazł się również ręcznie pomalowany telewizor. Bardzo lubię, gdy sztuka wybiega poza standardową formę. Takie zabiegi sporo uczą, ale pozwoliły mi również urzeczywistnić stworzony przeze mnie świat. Jak wcześniej wspominałem – staram się być otwarty na projekty, które pozwalają mi odkrywać nowe możliwości.
Skąd czerpiesz inspiracje? Masz ulubionych klasyków, czy może tworzysz w pewnym oderwaniu od zastanej rzeczywistości? Pytanie, czy tak się da…
Inspiracje staram się chłonąć zewsząd. Posiadam kilku swoich ulubionych artystów (między innymi jest to Robert Proch, Nemos, Pixel Pancho oraz Blue), jednak natchnienie przynosi mi nie tylko malarstwo. Wielki wpływ na mnie ma również muzyka, film, fotografia oraz literatura. Każda z tych dziedzin napawa mnie inną energią twórczą. Uważam oryginalność za jedną z ważniejszych cech sztuki, a twórczość artystyczna to dla mnie pewnego rodzaju zbiór wrażliwości. Tworzenie czegoś identycznego do powstałych już w przeszłości dzieł, osobiście wydaje mi się bezcelowe.
Jakie masz plany na dalsze działania twórcze?
Plan na dalsze działania jest taki, aby robić więcej i coraz lepiej. W chwili obecnej Eskaer to połowa mojej pracy zawodowej, resztę czasu spędzam w drukarni. Moim głównym celem jest wyrobić sobie na tyle silną pozycję w świecie sztuki, aby móc utrzymywać się całkowicie ze swojej twórczości. Poza tym marzy mi się ściana potężnego budynku, na której mógłbym spłodzić mural. Chciałbym również więcej podróżować i brać udział w festiwalach street artowych na całym świecie.
No i oczywiście na koniec wszystkich czytelników Freshmaga zapraszam na mój profil: instagram.com/eskaer – tam śledzić możecie moje dalsze artystyczne poczynania.