Szymon Szymankiewicz, poznański artysta i wykładowca UAP, ostatnio kojarzony jest przede wszystkim z ogólnopolskimi protestami przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego. Wyrokowi, który ogranicza prawo kobiet do decydowania o własnym ciele. Grafiki Szymankiewicza towarzyszyły demonstrantom w całej Polsce. Do artysty już wcześniej przylgnęło określenie „kontrowersyjny”. Jego artystyczna droga to nie tylko wystawy, ale także wycofane w ostatniej chwili nagrody, czy też kłopoty związane ze słynnym plakatem, który powstał po śmierci prezydenta Gdańska – Pawła Adamowicza. Jednak właśnie w tej graficznej sztuce buntu entuzjaści jego twórczości odnajdują wizualne, a zarazem mocne odbicie własnej niezgody na rzeczywistość.
Na Pańskiej najnowszej, wirtualnej wystawie zatytułowanej „Ruch oporu”, możemy zobaczyć obiekty oraz plakaty związane z obecnymi w Polsce problemami, takimi jak faszyzm, ingerencja Kościoła katolickiego w prawa człowieka, pazerność władzy, represje wobec protestujących, nietolerancja czy nawet nienawiść wobec niektórych grup społecznych.
Czy źródłem inspiracji są dla Pana wyłącznie negatywne zjawiska społeczne i niezgoda na rzeczywistość?
Niezgoda i opór to ważne paliwo dla mojej twórczości, może nawet najważniejsze. Plakat właściwie od swojego początku był wykorzystywany do komunikowania treści politycznych – do agitacji, ale również do krytyki, więc nawiązuję do klasyki gatunku. Mam określone poglądy, daję im wyraz jako obywatel przy wyborczej urnie czy na demonstracji, ale również jako artysta. Próby zmieniania świata przy pomocy plakatu, próba wpływania na jego odbiorców, zmuszania ich do refleksji, wskazywanie zagrożeń – to wszystko wydaje mi się potrzebne i, szczerze mówiąc, bardziej interesujące, niż tworzenie plakatu czysto dekoracyjnego. Jednak staram się, by moje prace, pomimo ich często smutnej tematyki, miały pewną lekkość. Dlatego sięgam po wizualny dowcip, grę w skojarzenia, czasem szyderczy humor. Mam nadzieję, że nie smucę, a raczej daję sygnał do oporu.
Czy istnieje jakiś temat, którego nigdy nie poruszyłby Pan w swoich pracach?
Nigdy nie zaprojektuję plakatu, z którego przekazem się nie zgadzam. Także politycy prawicy i Watykanu mogą już przestać dzwonić z propozycjami.
Większość Pana prac odnosi się do symboli lub wydarzeń związanych z Polską. Pańską twórczość mogli jednak również oglądać mieszkańcy Berlina, Hongkongu, La Paz, Londynu, Moskwy, Paryża, Pragi, Szanghaju i Teheranu. Jak te same prace są odbierane w innych krajach? Czy widzi Pan jakieś różnice?
Na pewno spora część moich prac, zwłaszcza z ostatniego roku, dotyczy „sprawy polskiej”. Częściowo jest to związane z tym, że co tydzień publikuję wizualne komentarze na poznańskich stronach „Gazety Wyborczej”, a częściowo z tym, że sytuacja w Polsce staję się naprawdę trudna do zniesienia i wymaga ciągłego stawiania oporu. Operuję powszechnie rozpoznawalnymi symbolami i ich przetworzeniami. Te plakaty, które dotyczą np. pandemii koronowirusa, krytyki konsumpcjonizmu czy pedofilii w Kościele katolickim, są w równym stopniu czytelne i podobnie odbierane w Warszawie, Hong Kongu czy Quito. A plakatów typowo polskich na zagraniczne przeglądy czy konkursy po prostu nie wysyłam. Może to nawet błąd. Polska redakcja „Vogue” zgłosiła się z propozycją pokazania mojej pracy w zagranicznych edycjach magazynu. Chodzi o plakat zaprojektowany po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Zaprojektowałem wieszak, symbol nielegalnych aborcji, którego kształt odpowiada konturom Polski. Myślę, że mało kto na świecie kojarzy, jaki kształt ma Polska, ale praca została odpowiednio opisana przez redakcję i ukazała się w anglojęzycznym internetowym wydaniu „Vogue” i na instagramowych profilach jego wielu narodowych edycji. Została doskonale zrozumiana przez czytelniczki i czytelników.
Czy gdyby Pańskie prace przestały wzbudzać kontrowersje, straciłby Pan motywację do ich tworzenia?
Kontrowersja nigdy nie była moją motywacją. Nie projektuję, by szokować, ale by naprawiać. Naprawiać to, co w świecie, w którym żyjemy, nie działa lub działa źle. Zdradzę pewien sekret: nie grozi mi to, o co pani pyta. Moje prace nigdy nie przestaną wzbudzać kontrowersji, bo zawsze, w każdym społeczeństwie i w każdej generacji, będzie żyła określona ilość kołtunów, którzy będą woleli zakrzyknąć „Skandal! Szarganie wartości!”, niż zastanowić się nad tym, co mój plakat ma przekazać.
W jaki sposób prostota formy przekazu (ograniczona liczba kolorów, geometryczne kształty, użycie symboli) ułatwia Panu komentowanie rzeczywistości?
Maksymalnie. Po prostu takie plakaty są najbardziej czytelne i docierają do odbiorców z różnych krajów, kontynentów, kręgów kulturowych.
Śląski marszałek Jakub Chełstowski z PiS wycofał się z decyzji o przyznaniu Panu nagrody pieniężnej za zdobycie złotego medalu na 26. Biennale Plakatu Polskiego w Katowicach.
Czy świadomość, że Pańska twórczość może się spotkać z cenzurą, zniechęca do tworzenia sztuki zaangażowanej politycznie, czy wręcz przeciwnie- jeszcze bardziej motywuje?
Oczywiście, że motywuje. Ruch oporu zniechęcić do dalszego działania może jedynie ostateczne zwycięstwo wartości, o które walczy.
Wiele Pańskich grafik odnoszących się do Strajku Kobiet znalazło się na transparentach osób, biorących udział w protestach. Czy Pańskie plakaty mają bardziej ten bunt wzmacniać poprzez siłę obrazu, czy raczej pomóc w wyrażeniu tego, o co w tym buncie chodzi? Czy prezentacja Pana prac na ulicy jest dla Pana ważniejsza niż wystawa w galerii?
Plakat był przez bardzo długi czas medium masowym – na ulicach mijały go setki, tysiące osób. Potem stracił tę siłę dotarcia, bo zwyczajnie wynaleziono bardziej masowe media. Dlatego swoje prace publikuję regularnie na Facebooku i Instagramie, często nawet przed ich „premierą” na łamach prasy papierowej. Staram się w ten sposób docierać do różnych światów, różnych pokoleń, korzystając z technologicznych zdobyczy, a nie widząc w nich zagrożenia dla tej formy sztuki, którą uprawiam. Najważniejsze dla moich plakatów jest to, by docierały ze swoim przekazem i to docierały jak najszerzej. Dlatego bardzo się cieszę, że były wykorzystywane przez uczestniczki i uczestników Strajku Kobiet, że się identyfikowali z ich przesłaniem, czy też za pomocą moich plakatów niesionych na transparencie mogli wyrazić również swoje emocje. A wystaw w galerii i tak przecież w tym roku nie ma – moje odbyły się online i również pokazywałem je na Facebooku.
Więcej prac znajdziecie na:
https://www.facebook.com/szszymankiewicz
https://szszymankiewicz.pl/