Plakat to jeden z najlepszych „towarów eksportowych” polskiej sztuki. Prace Henryka Tomaszewskiego, Romana Cieślewicza, Waldemara Świerzego czy Jana Lenicy znane są na całym świecie. Młode pokolenie garściami czerpie z dorobku polskiej szkoły plakatu. Rozpięte między reklamowymi słupami i muzealnymi ścianami zjawisko doskonale znosi próbę czasu – przekonacie się o tym w Galerii na Dziedzińcu w Starym Browarze na wystawie „Plakat wisi”.
Rok 1948. Na Międzynarodowym Festiwalu Plakatu Filmowego w Wiedniu polski grafik, artysta i pedagog Henryk Tomaszewski otrzymuje pięć nagród za swoje projekty. Dla polskiego plakatu zaczynają się złote dekady. Specyfika czasów napędza rozwój dyscypliny. Potyczki z cenzurą, ale też państwowe dotacje dla kultury. W budżecie produkcji filmowych, teatralnych, operowych i festiwalowych jest miejsce na honoraria dla najlepszych w swoim fachu. Premiery promują prace Tomaszewskiego, Waldemara Świerzego, Romana Cieślewicza, Jana Lenicy. „Salonem plakatu jest ulica” – mówi mistrz Tomaszewski. Szare miejskie mury zmieniają się w PRL-u w galerie sztuki.
Szkoła bez adresu
Dorobek plakacistów z lat 50. i 60. kojarzymy z hasłem „polska szkoła plakatu”. To fenomen rozproszony – geograficznie i stylistycznie. Szkoła bez adresu. Artyści nie tworzą oficjalnej grupy, nie piszą manifestu. Nie sposób też wskazać na konkretną estetykę, która definiowałaby polską szkołę plakatu. Wspólny mianownik to sposób operowania symbolem i konstruowania metafor. Plakaciści kreują wizualne interpretacje filmu czy spektaklu, który jest przedmiotem zlecenia. Proces myślowy, szukanie trafnego pomysłu na przedstawienie, jest równie ważne, co wypracowanie interesującej formy grafiki. Polscy plakaciści są świetnymi pijarowcami. W 1968 z inicjatywy Józefa Mroszczaka odbywa się 1. Międzynarodowego Biennale Plakatu w Warszawie. Na wystawę napływają prace z całego świata. Dołącza nawet Andy Warhol z posterem Film Festival Lincoln Center. Zestawienie osiągnięć zagranicznych i polskich artystów nie pozostawia wątpliwości – plakaty, które powstają w PRL-u są wybitne. Ulica to już za mało. Niedługo po warszawskim biennale w Wilanowie powstaje Muzeum Plakatu – pierwsza na świecie instytucja w całości dedykowana dyscyplinie.
Kultura, propaganda, Solidarność
Dosyć historii (sztuki). Do sedna, do dzieła. Spacer po wystawie w Galerii na Dziedzińcu Starego Browaru zacznijmy „od końca”. Ściany na drugim piętrze wypełnia efektowny barwny kolaż. Ta część ekspozycji dedykowana jest „klasykom” polskiej szkoły – plakatom filmowym, teatralnym, muzycznym, cyrkowym, wystawowym, turystycznym. Uderza (do)wolność w wyborze techniki. Mamy tu przedstawienia o ekspresji malarskiej jak na plakacie „Hotel du Nord” Jerzego Treutlera czy „Teresa Desqueyroux” ??Franciszka Starowieyskiego. Jest kolaż i fotografia jak w eksperymentalnych kompozycjach Wojciecha Zamecznika czy w reklamie Polskich Linii Lotniczych ??Tomasza Rumińskiego (artysta wykorzystał na plakacie zdjęcie syna). Są oszczędne, graficzne projekty Witolda Janowskiego, subtelne, nastrojowe plakaty filmowe Wojciecha Fangora i Anny Huskowskiej, kipiące kolorem grafiki Lenicy, Andrzeja Krajewskiego i Świerzego. Czasami głównym środkiem wyrazu jest autorska typografia jak w plakatach Huberta Hilschera „Bergman i inni”, afiszu wystawy malarstwa Teresy Pągowskiej Tomaszewskiego, plakacie Cieślewicza do opery „Persefona”.
Wpatruję się w barwną pracę Jana Młodożeńca „Cyrk”. Plakat cyrkowy to ciekawy „podgatunek”. W latach 60. Zjednoczone Przedsiębiorstwa Rozrywkowe zamawiały postery o tej tematyce, chociaż często nie miały one funkcji użytkowej – nie komunikowały miejsc czy dat konkretnych przedstawień. Przypominam sobie reklamę cyrku w podpoznańskim miasteczku, którą widziałam rano na słupie ogłoszeniowym – wizualny chaos, kicz. Tutaj wysmakowane kompozycje: obok Młodożeńca wiszą cyrkowe projekty Rosława Szaybo, Macieja Urbańca i fantastyczny plakat Świerzego. Trudno uwierzyć, że te wszystkie wybitne grafiki wisiały, ot tak, na ulicach. Podobno w PRL-u ci, którzy „mieli nosa” wycinali je żyletkami z ogłoszeniowych słupów i dołączali do domowych kolekcji.
Kurator wystawy przypomina, że plakat z okresu PRL-u to nie tylko piękne, barwne grafiki o ponadczasowej estetycznej wartości i kulturalnej tematyce. To także narzędzie polityczne, z potencjałem ukierunkowywania społeczeństwa na określony sposób myślenia i zachowania. Ekspozycję na pierwszym piętrze Galerii na Dziedzińcu dzieli na dwie części ściana – bardzo symboliczne. Po lewej stronie PROPAGANDA; po prawej – SOLIDARNOŚĆ. Obie strony „barykady” korzystały – umiejętnie – z mocy plakatu. Te propagandowe z lat 40. i 50. (ale są też przykłady późniejsze), figuratywne, malarskie, realistyczne, w większości są dosłowne i dosadne. Twórcy plakatów Solidarności operują mocnym symbolem, grą słów, oszczędną paletą kolorów. Prosta forma, dużo emocji.
Co dalej z plakatem?
Rzeczywistość społeczno-polityczna także dziś dostarcza artystkom i artystom inspiracji do tworzenia wypowiedzi w formie plakatu. Praca Joanny Kamińskiej to głos sprzeciwu wobec brutalności policji podczas protestów; tematem grafiki „Pali się” Diany Karpowicz jest zbiórka środków na gaszenie pożaru Biebrzańskiego Parku Narodowego w 2020 roku; plakat Pawła Jońca jest wizualnym protestem z pierwszych dni napaści Rosji na Ukrainę. Część wystawy na parterze Galerii na Dziedzińcu to strefa dedykowana pracom młodego pokolenia. Miks tematów i technik – podobnie jak u prekursorów polskiej szkoły plakatu. Znajdziecie tu m.in. plakat filmowy, w świetnej formie, chociaż dziś nieliczni producenci i dystrybutorzy decydują się zamawiać postery artystyczne. Projekty Patryka Hardzieja, Piotra Gruszczyńskiego czy Maksa Bereskiego bliskie są wrażliwością i umiejętnością budowania metafory pracom „ojców” polskiej szkoły. Plakat to także medium zaprzyjaźnione z codziennością. Grafikę „Nasze plamy i marzenia” Justyny Frąckiewicz zainspirowała zabrudzona kanapa; rozgardiasz na stole dał początek malarskiej martwej naturze Moniki Gębuś. Z plakatu mojej ulubienicy Marii „Mroux” Bulikowskiej spogląda patron domu – Św. Spokój. Na tym piętrze zwrócicie pewnie uwagę na intrygujący kuratorski zabieg – pracom współczesnych towarzyszy monumentalna grafika Wojciecha Fangora „Robotnicy” z 1955 r. To najdroższy polski plakat w historii – w zeszłym roku na aukcji osiągnął cenę 121 tysięcy złotych. „[Ta praca] uświadamia, do czego dążyli twórcy PSP – plakat ma wartość (prawdziwego) dzieła sztuki” – pisze Wojciech Piotr Onak w tekście towarzyszącym wystawie. Jakość w polskim plakacie trwa, a młode pokolenie z zapałem pisze kolejne rozdziały historii tej dyscypliny. Jedno się wyraźnie zmieniło – na parterze znajdziecie szesnaście nazwisk autorek. Na drugim piętrze tylko jedno.
Browarowa Galeria na Dziedzińcu nazywana jest „galerią popkultury”. Plakat doskonale to hasło realizuje, łącząc rozmaite dyscypliny, techniki, kreatywność i wrażliwość twórców w formę łatwego do oswojenia (i przyswojenia) dzieła sztuki.
„Plakat wisi” – wystawa polskiego plakatu
Galeria na Dziedzińcu, Stary Browar, Poznań
kurator: Wojciech Piotr Onak
wystawa czynna do 28 lutego 2023 r., od wtorku do niedzieli w godz. 12:00 – 20:00
bilety w cenie 10 zł do nabycia przy wejściu
każdy 1. wtorek miesiąca – wstęp bezpłatny
promocja „Kultura zakupów” – paragony ze Starego Browaru o wartości min. 90 zł wymień na darmowy bilet na wystawę