Umówmy się na wstępie – moda nie zna kompromisów. Jeśli chcesz być na topie, musisz dopasować się do aktualnie panujących trendów. A teraz najgłośniej mówi się o konceptualnych, ekskluzywnych markach, takich jak Vetements czy Off White. Swój renesans przeżywają z kolei kultowe w latach 90. Fila oraz Champion. Moda z salonów wychodzi na ulice, przybierając niekiedy absurdalne formy.
Medialna pożywka.
Warto zadać sobie pytanie, skąd w ogóle takie zainteresowanie ubraniami, których cena jest niejednokrotnie większa niż dobry telefon, czy inny sprzęt elektroniczny. Po pierwsze – nazwisko i marka. Dziurawy sweter za ponad trzy tysiące? Thank you, Kanye. Kolaboracja jednej z wiodących firm sportowych z hajpowym amerykańskim brandem? Gratka dla miłośników i żyła złota dla tak zwanych resellerów. Kupię taniej – drożej sprzedam, czyż nie? I tu płynnie przechodzimy do drugiego punktu – mediów społecznościowych i prężnie działającego marketingu. Marki na starcie pozycjonują się jako ekskluzywne, unikatowe, skierowane do konkretnej grupy odbiorców. Współpraca z najbardziej topowymi influencerami sprawia, że młodzi ludzie kupują ubrania, aby choć trochę zbliżyć się do kreowanych w mediach ideałów. Marka Fila przeżywa swój renesans dzięki współpracy z projektantem Gosha Rubchinskiy. Powrót do lat 90. i wszechobecny zachwyt oraz tęsknota za minioną modą sprawiły, że brand postanowił na nowo uruchomić swoją linie Blackline. Przejrzyjcie więc strychy i piwnice, być może kryją się w nich prawdziwe perełki!
Pokaż mi swoje logo, a powiem Ci kim jesteś.
It girls, czyli te dziewczyny, które w świecie mody robią furorę i stają się inspiracją dla młodych pokoleń nie chodzą już w zwiewnych sukienkach i obcasach. Teraz ulice wielkich miast przemierza się w oversizowych płaszczach, przywodzących na myśl kloszarda spod bloku oraz jeansach, pozszywanych ze skrawków w różnych odcieniach. Do sklepów trafiły bluzy, za które zapłacimy prawie 2 tysiące złotych. Nie brakuje jednak chętnych do zakupu. Nie oszukujmy się, większość osób obracających się na co dzień w świecie mody, nie stroni od ubrań światowych projektantów. Warto się jednak zastanowić, kiedy taki zakup ma sens, wynikający chociażby z jakości wykorzystanych do produkcji tkanin, a kiedy sprowadza się do lekkiego snobizmu i chęci społecznej nobilitacji. Marka Vetements, jeśli już o niej mowa, w świetny sposób bawi się powszechnie znanymi logotypami. Jedną z najciekawszych akcji tego typu, która zapewniła Vetements medialny rozgłos, było zaprezentowanie podczas jednego z pokazów koszulki z logo firmy kurierskiej DHL, identycznej, w jakiej na co dzień chodzą pracownicy. Różnica? “Oryginalny” t-shirt to koszt 15 dolarów, ten opatrzony metką paryskiego domu mody – ponad 300. Jednakże w tym szaleństwie jest metoda. Koszulki zyskały ogromną popularność, o marce zrobiło się naprawdę głośno. Jednak sam projekt to niejako ukłon w stronę Maisona Margieli, który w latach 90. zaprezentował ów motyw na wojskowych trampkach. Dyrektor kreatywny – Gvasalia, przerabiał już logotypy takich marek jak Champion, czy Trasher. Nie da się ukryć, że jest to pewien rodzaj symbiozy – tańsze streetwearowe marki również zyskują na tym, że ich znaki firmowe, mimo iż w nieco przerobionej formie, pojawiają się na topowych wybiegach. Wszak nie każdego stać na zakup bluzy za kilka tysięcy. Za to te, wychodzące ze szwalni Championa to już koszt kilkuset złotych. Brzmi kusząco?
Wszystko jest dla ludzi.
Tu nie chodzi o to, że kupowanie odzieży za kwoty przyprawiające niejedną osobę o zawrót głowy jest głupotą. Tak działa rynek. Dopóty marki będą windować ceny ubrań w górę, dopóki klient będzie chciał za nie tyle zapłacić. Kluczem do sukcesu jest bardzo często prostota, stworzenie spójnego konceptu marki oraz wykorzystanie ponadczasowych form. Doskonale widać to po high-endowej marce Off White. Charakterystyczne pasy i suwak stały się nieodzownymi elementami brandu, a w wielu projektach popularnych sieciówek dopatrzyć się można inspiracji sylwetkami Virgila. Jednak w wielu przypadkach światowe domy mody dają swoim konsumentom pstryczka w nos, pokazując jak wielka jest nasza zachłanność i ślepe podążanie za trendami.