Little Italy w sercu poznańskich Jeżyc? Amore Gusto Italiano to niezwykłe miejsce, któremu daleko do typowych włoskich restauracji. To coś więcej — mały lokal przenosi nas prosto do Włoch znanych lokalsom.
Kuchnia włoska to bez wątpienia jeden z najczęstszych wyborów, na które decydujemy się w poszukiwaniu kulinarnych wrażeń. Pasta, pizza neapolitańska, tiramisu… Restauracje prześcigają się w opracowaniu najlepszej receptury na neapolitańskie ciasto, sos pomidorowy, poszukują kremowej burraty i wyrazistego balsamico, które podkreśli smak dania.
A gdyby tak postawić na całkowicie domową kuchnię, gdzie królują receptury przywiezione prosto z Italii, a z głośników rozbrzmiewa Radio Italia? Wybieramy się na Mickiewicza 7, gdzie znajdziecie Amore Gusto Italiano — małą knajpkę z pyszną pizzą, domowymi obiadami i klasycznymi deserami.
Miejsce – prowadzone przez Giovanniego i Dorotę, która Italii oddała swoje serce – przyciąga gości nie tylko z Jeżyc. Opinie mówią same za siebie — jest smacznie, jest szczerze, jest autentycznie.
„Pyszna kuchnia włoska. O dziwo, mieli państwo smaczniejsze corneto niż w Rzymie. Makaron też bardzo dobry. Jak wrócę do Poznania napewno zabiorę Tutaj moja dziewczynę, mam nadzieję że tym razem będzie lassagne. Gratzie”
„Małe, niepozorne miejsce, a pyszne, że palce lizać! Autentyczne. Włoskie. Znakomita pizza robiona przez sympatycznego Włocha, serwowana przez sympatyczną Panią. Uśmiech na ich twarzach, życzniowość i w komplecie z tą włoską pizza sprawiają, że to miejsce odwiedzę ponownie próbując innych włoskich potraw.”
„Właściciel bardzo stara się o jakość swoich produktów i to naprawdę czuć.Ciastka czy kawa bardzo dobre.Na końcu pytają się czy smakowało to zawsze mile. Będę tam wracał bo kawiarnia jest tworzona z pasją.Polecam.”
(via Google, pisownia oryginalna)
Amore niejednokrotnie odwiedziłam jako gość, dlatego postanowiłam spotkać się z Dorotą i Giovannim, aby porozmawiać o idei tego miejsca.
Skąd pomysł na otwarcie włoskiego bistro w centrum Poznania?
Dorota (tłumacząc słowa Giovanniego): On miał we Włoszech swoje restauracje — pizzerie, lodziarnie – łącznie 23 lokale.
Co się w takim razie stało?
D (tłum.): Życie. We Włoszech jest trudniej ze względu na kwestie formalno-podatkowe. Trzeba liczyć się ze znacznie większą liczbą kontroli i to różnych organów.
Jak w Polsce przyjęła się taka nierestauracyjna formuła, którą tu realizujecie?
D: Makarony uwielbiają wszyscy. Jeden ze stałych klientów przy okazji wizyty wspominał, że jego dzieci uznały, że makarony u Włocha w Poznaniu są lepsze od tych, które jadły podczas wakacji w Bolonii (śmiech). Szykujemy również zestawy obiadowe, po to. aby przyciągnąć gości, ale cały czas bazujemy na włoskiej kuchni.
(przerywamy na chwilę rozmowę, aby pani Dorota mogła przyjąć zamówienie)
D: U nas wszystko jest świeże, bez konserwantów. Przychodzimy po 8:00, pieczemy wszystko, co jest potrzebne na dany dzień.
Czyli działacie zgodnie z recepturą, nie próbujecie na siłę spolszczać przepisów?
D: Polacy znają Włochy i włoskie smaki. W Poznaniu nie brakuje takich miejsc, choć niestety czasem są one włoskie tylko z nazwy. Staramy się stawiać na autentyczność. Wśród deserów mamy brioche z nadzieniami różnego rodzaju, lody, sycylijskie cannolo z ricottą, tiramisu. Oprócz tego goście zjedzą u nas klasyczne panzerotti czy arancini.
Czy pojawiają się pytania o dania, których wiecie, że nigdy nie będziecie mieć w swoim menu?
D: Stawiamy na prosta kuchnię. Mamy stałych klientów, którzy bardzo to doceniają. Dobre jedzenie zawsze się obroni, nie trzeba wielkich reklam.
Przy tak dużym obłożeniu nie dopada Was zmęczenie?
D: Największe zmęczenie pojawia się wtedy, kiedy nie ma ruchu. Kiedy się dzieje, to o niczym nie myślisz. A tak, można porozmawiać ze stałymi gośćmi. Choć pojawiają się i tacy dla których 5 minut oczekiwania to już za długo. Niestety, ale jako Polacy jesteśmy malkontentami. We Włoszech tego nie ma. Nie spieszy im się. Siadasz przy stoliku i czekasz, aż kelner poda Ci aperitivo. U nas musi być na szybko.
Nie da się ukryć, że kultura celebracji jedzenia we Włoszech jest zupełnie inna.
D: To prawda, zaczynamy od antipasti, potem mamy primi i secondo. Na koniec deser i kawa. Do kolacji siada się dość późno, dlatego ja na początku mówiłam sobie „Nie dam rady tego wszystkiego zjeść”. A tu jeszcze słodkości na koniec.
Wspomniała Pani, że nam jako Polakom wszędzie się spieszy, lubimy sobie pomarudzić. Jakie są w takim razie trzy rzeczy, których moglibyśmy nauczyć się od Włochów?
D: Przede wszystkim uśmiech i życzliwość. Kiedy zapytasz Włocha jak się czuje, prawdopodobnie odpowie tutto bene („wszystko w porządku”). Lubię czasem pożartować z klientami, ale zdarzyła mi się dwa razy sytuacja, w której ktoś na mnie krzywo spojrzał. Wydaje mi się, że jest to poniekąd pokłosie pandemii — zdystansowaliśmy się, zrobiliśmy bardziej nieufni i zamknięci w sobie.
Kolejną kwestią, która zwróciła moją uwagę we Włoszech jest to, że zupełnie inaczej wygląda tam kultura obsługi w restauracjach. Kelnerzy to bardzo często osoby dojrzałe, doświadczone. Zawód to pasja, a nie sposób na dorobienie. Chciałam zapytać, jak wygląda to z Waszej perspektyw?
D (tłum.): We Włoszech nie każdy młody chce pracować. Wolą się bawić, chodzić na dyskoteki. Starsze osoby podchodzą do tego bardziej profesjonalnie. Młodzież w weekend ma inne plany. W tygodniu wieczorami chodzą na aperitivo ze znajomymi.
Zupełnie inaczej wygląda kultura jedzenia na mieście, o czym rozmawiałyśmy wcześniej. Włosi nawet uroczystości rodzinne takie jak Święta wyprawiają niejednokrotnie w lokalach. Poranek zaczynają od kawy i brioche. To normalne, że wstępuje się na nie przed pracą. U nas nie ma tej reguły.
Giovanni, czego Polacy mogliby się nauczyć od Włochów?
Giovanni: Żartu, zabawy, riposty. No i zwolnienia. My się wszędzie spieszymy.
Cytując znane, włoskie przysłowie – pozwólmy sobie czasem na dolce far niente, czyli beztroskę nicnierobienia. Bez pośpiechu. Spacer uliczkami Jeżyc i domowy obiad u Giovanniego? Amore Gusto Italiano!