fot. Sylwia Klaczyńska Freshmag

Duchologia poznańska. Rzecz o Lesie, Eskulapie i 8 Bitach

Miasto i Ludzie
12 wrz 2024
Joanna Gruszczyńska

Miasto to żywy organizm – stale się zmienia. Jedne lokale znikają, żeby zrobić miejsce kolejnym. Procesy niszczenia i budowy następują po sobie. Podobno nie ma ludzi i miejsc niezastąpionych, ale wielu klubów po prostu brakuje. Co łączy Las, Eskulap i 8 Bitów? Pewnie to, że jeszcze dwa lata temu kluby pękały w szwach, a dziś pozostał po nich tylko ślad w pamięci tych, którzy cenią sobie dobrą muzykę.

OFF Garbary: Gdy twój Facebook milczy, to znaczy, że nie istniejesz?
Czy OFF Garbary zastąpi poznaniakom „czacz”? – w 2014 roku krzyczały internetowe nagłówki artykułów zapowiadających otwarcie zagłębia kultury, sztuki i handlu, bo tak nazywany był zespół conceptstore’ów, klubów i restauracji przy ul. Małe Garbary 7A. Dziś na miejscu dawnego centrum rozrywki alternatywnej buduje się nowoczesny kompleks biurowo-mieszkalny. Czy moloch z apartamentami i sklepami zastąpi poznaniakom OFF Garbary? Co dzieje się z lokalami, które jeszcze ponad rok temu tętniły życiem? O części słuch zaginął, bo ich fanpage’e na Facebooku milczą od dłuższego czasu. Krótko po zamknięciu Twojej Starej i Rumu na Kościach duch tych klubów był obecny w przestrzeni miejskiej w postaci imprez organizowanych pod ich patronatem, ale w końcu i on (duch) na dobre rozpłynął się w poznańskim powietrzu. Druga część wygnańców wybrała życie w diasporze. Krystian Piotr z klubu Las po zamknięciu lokalu na Grabarach przeniósł koncerty na Scenę Roboczą, ale tylko na chwilę. – Teraz LAS dalej może funkcjonować dzięki współpracy z Pawilonem. Niestety to miejsce nie zastąpi w pełni niezależnej przestrzeni, jaką mieliśmy na Małych Garbarach. Obecny program jest bardzo ograniczony i mam nadzieję, że uda się w Poznaniu znaleźć przestrzeń, która będzie salą koncertową, o jakiej zawsze myśleliśmy – komentuje założyciel Lasu. Trudno się nie zgodzić się z opinią, że Las był wyjątkowym miejscem nie tylko ze względu na koncerty (Föllakzoid, Nadja, Stara Rzeka, Resina, BNNT), ale również swojski wystrój (drewniany bar, poroże łosia i pasterski instrument na jednej ze ścian). Dziura w mieście nie do załatania.

Eskulap: Rap atak i technorypnięcie.
– Nie ma twórcy, który nie miałby szansy zagrać w Eskulapie – wspomina Marcin Czubala, założyciel Currently Processing – pierwszej w Polsce wytwórni dystrybuującącej muzykę elektroniczną na cały świat. W latach 90., kiedy fascynacja berlińską sceną klubową doprowadziła w Poznaniu do wzrostu popularności rave’ów, to Eskulap wiódł prym w organizacji imprez do białego rana. Marcin Czubala, Christian Vogel czy Daniel Bell to tylko niektórzy artyści ściśle związani z „tresorami” w Eskulapie. Swój udział w tworzeniu sceny techno w Poznaniu miała Carla Rocca, która od 2002 r. wraz z przyjaciółmi, m.in. dj-em Czado, Mito Dayem, a później także z B’kidzem, organizowała cykl imprez Black Point Night. Celem potańcówek z charakterystyczną żółto-czarną identyfiacją graficzną, jak można było przeczytać w magazynie „Mapa”, było promowanie energicznych i pozytywnych brzmień muzyki techno.

Eskulap zapraszał w swoje progi nie tylko fanów muzyki elektronicznej. Ponad 20 lat temu był też ośrodkiem, który pełnił ważną rolę w procesie kształtowania się poznańskiej sceny hip-hopowej. Organizowano tam, głównie ze względu na brak alternatywnych miejsc, większość koncertów rapowych w Poznaniu. Wydarzenia miały dwojaki charakter, bo z jednej strony promowały lokalnych twórców (np. cykl WLKP RAP ATTACK), a z drugiej umożliwiały poznańskiej publiczności poznanie znaczących artystów zza Oceanu (zagrali m.in. Cappadonna, Ugly Duckling, Onyx, Masta Ace).
97 Eskulap, każdy z was na to czekał” – nawijał raper Rychu Peja w numerze „Pietnastak”. To właśnie wtedy odbyło się przełomowe wydarzenie w historii działalności klubu Eskulap. To był dwudniowy, zoorganizowany w 1997 roku, festiwal Hip Hop Non Stop, który zapisał się na kartach historii poznańkich imprez. Pojawiły się tam składy z całej polski.
Kiedyś nie było ważne kto grał, czy był to DJ Peja (tak był chwile DJ-em) czy jakiś nieznany zespół. Szło się do Eskulapa, bo była zajawka na kulturę. B-boye tańczyli co imprezę, wszyscy się znali i wymieniali kasetami i płytami. Dzisiaj nie do pomyślenia. – komentuje Dawid, uczestnik i organizator imprez hip-hopowych.

Eskulap: Niesamowicie gorąco, ale może to po prostu emocje?
Jednak ostatnie lata działalności klubu kojarzą się raczej z muzyką graną na żywo, dlatego we wrześniu 2016 roku przy informacji o jego zamknięciu pojawiły się obawy, że w Poznaniu nie będzie już miejsca do grania koncertów dla około tysiąca osób. Na szczęście szybko powstały nowe przestrzenie – na ul. Bułgarskiej pod stadionem pojawił się Klub B17, a w budynku Wielkopolskiej Izby Rzemieślniczej klub TAMA. Zespoły, które każdej jesieni grały w Eskulapie musiały odejść od starych przyzwyczajeń, mimo że organizacja koncertów w tym klubie pozostawiała wiele do życzenia, i szukać nowych sal do grania. – Miejsce bardzo fajne, klimatyczne, jednak słabo wentylowane. Przy pełnej sali duchota straszna, nawet chłopaki mdleją – na forum internetowym napisała Ania o koncercie Comy z 2014 roku. Występ Meli Koteluk był komentowany bardzo podobnie – Eskulap jak zwykle b. dobry. Szkoda tylko toalet w średnim stanie. Żałuję też, że było niesamowicie gorąco, ale może to po prostu emocje? Było widać, że Mela i jej zespół miał problemy z odsłuchem, niestety. Do fali krytyki dołącza głos Wojciecha Waglewskiego, który w jednym z wywiadów powiedział – Eskulapa nie ma i bardzo dobrze. On się tak zapuścił! Pamiętam, jak graliśmy tam z zespołem Waglewski Fisz Emade. To była przeginka, bo do klubu wpuszczali dwa razy więcej ludzi niż mogło wejść. Kontrowersji związanych z zarządzaniem klubu było dużo więcej. Trudno nie wspomnieć o decyzji Rektora Uniwersytetu Medycznego, który z powodu protestów mieszkańców i w trosce o bezpieczeństwo studentów odwołał koncert zespołu Behemoth (Eskulap należał do kompleksu budynków UM).

Bity: Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Dla jednych epicki lokal i magia w undergroundowym wydaniu, a dla innych umpa umpa oraz hałas nie pozwalający spać i zamieniający każdą noc w koszmar. Spór mieszkańców kamienic w okolicy klubu 8 Bitów (później Nowe Bity) z jego właścicielami ciągnął się przez wiele lat, aż w końcu wściekli przeciwnicy dyskoteki dopięli swego i wygonili imprezowiczów. Najpierw z kultowej miejscówki obok sklepu Krecik, a później, kiedy klub zmienił lokalizacje, także i z nowej siedziby przy ul. Koziej 20. Ale zacznijmy od początku. Klub 8 Bitów powstał w 2010 roku i specjalizował się w organizacji imprez, na których można było usłyszeć różne odmiany muzyki elektronicznej; od minimal techno, przez d’n’b i dubstep, aż po house. Pierwsze poważne problemy z sąsiadami pojawiły się cztery lata po otwarciu w maju 2014. Właśnie wtedy lokal został zamknięty po raz pierwszy, ale już w styczniu 2015 roku na Facebooku pojawiła się informacja, że legendarny Klub 8 Bitów powraca na stałe. Powróciła też gehenna mieszkańców. – Borykamy się z przeraźliwie głośną muzyką, krzykami pijanych klubowiczów, ciągłym hałasem i bałaganem na ulicach wokół lokalu – na łamach jednej z poznańskich gazet tłumaczył Piotr, mieszkaniec apartamentowca przy ul. Szyperskiej. Problem rozwiązał się w kwietniu 2016 roku, kiedy klub zakończył działalność i zniknął z ul. Garbary. – Niestety, determinacja sąsiadujących z nami mieszkańców i działających w ich imieniu urzędników stawała się coraz bardziej uciążliwa. Od grudnia zmagaliśmy się z kolejnymi problemami formalnymi. Konieczność wykonywania ekspertyz budowlanych, pomiarów głośności oraz przedstawiania kolejnych pozwoleń i dokumentów. To wszystko kosztowało nas sporo pieniędzy, nerwów i czasu – wyjaśniali właściciele klubu. Pół roku później Bity reaktywowały się w innym miejscu. – Nowe Bity urzekają swoją kameralnością oraz przepięknym widokiem na Stare Miasto – zachwycała się ekipa z warszawskiej Nowej Jerozolimy, na której lokalizacja przy ul. Koziej 20 zrobiła duże wrażenie. Niestety wkrótce historia po raz kolejny zatoczyła koło i w styczniu 2017 roku Bity zniknęły również stamtąd. Zdaje się, że tym razem na zawsze.