Meloman i audiofil w jednym, czyli muzyczny świat Pakola

Miasto i Ludzie
01 kwi 2019
Marcin Moj

Spotykamy się w Pewnie Że Boli Tatoo na rogu Garbar i Wszystkich Świętych. To studio mo-jego rozmówcy, ale nie przyszedłem pogadać o dziarach. Nie zjawiłem się tutaj również z po-wodu popularnego kanału na Youtube, który prowadzi w wolnych chwilach. Widzę się z Pa-kolem, by porozmawiać o jego największej pasji – płytach, które kolekcjonuje od dziecka. Jędrzej to posiadacz jednej z największych kolekcji w Polsce. Przeglądając zbiór Pakola na Discogsie, udało mi się znaleźć album, który wdzięczy się na mojej skromnej półeczce, a jego kolekcji jeszcze nie zasilił. Night Marks „Experience” – wręczam i zaczynamy.

Z moich wyliczeń wynika, że to twoja 4 456 płyta.

Pewnie wywnioskowałeś to z Discogsa, który jest bardzo nieaktualny. Płyt jest o wiele więcej, ale na ten moment nie mogę powiedzieć ile dokładnie. Jestem w trakcie przeprowadzki. Inwentura będzie robiona jak się urządzę. Czekam na adaptację akustyczną. Mam taki system, że kupując płyty, najpierw je zgrywam do komputera, później kataloguje w swojej własnej bazie, potem je wrzucam na Discogs, a na końcu trafiają alfabetycznie na swoje miejsce na półce. Na osobnej ścianie są kompakty, winyle, a na jeszcze osobnej płyty z dziwnym kształtem, które nie mieszczą się na pozostałych półkach. Na Discogsie brakuje wydań, które mam, więc płyty często lądują w kolejce. Poza tym jest też kolejka do odsłuchu. Czasami słucham płyty jeden dzień, a jak trafi się coś lepszego to dłużej – no i robi się korek.

Pakol TV, Pewnie Że Boli Tatoo, kanał NNC hardcore. Do tego sporo czasu spędzasz trenując sporty walki – gdzie w tym wszystkim jeszcze znajdujesz czas, żeby w spokoju usiąść i posłu-chać muzyki?

Z muzyką jest najłatwiej, bo słucham jej cały czas. Na Pakol TV mam najmniej czasu, teraz już bardziej to działa pod szyldem Ankos TV. Czas na odsłuchy zawsze się znajdzie. Staram się przesłuchać każdy album od początku do końca. Nawet po parę razy. Porównuję brzmienia róż-nych wydań, reedycji, winyla, kompaktu. Słucham muzyki w aucie, w wannie, no i przede wszyst-kim w moim pokoju – i właśnie ten odsłuch jest dla mnie najważniejszy. Wsłuchuje się jak coś zostało wyprodukowane, nagrane.

Czyli masz w sobie coś z audiofila?

Mam. Odkąd zacząłem inwestować w lepszy sprzęt zacząłem słuchać innej muzyki. Jak kupujesz nowe kolumny, to odsłuchujesz wszystkie płyty na nowo, bo brzmią troszeczkę inaczej. Później przychodzi taki moment, że czasami słuchasz muzyki pod kątem tego jak została zrealizowana lub nagrana. Mówi się, że normalny człowiek za pomocą sprzętu słucha muzyki, a audiofil za pomocą muzyki słucha sprzętu.

Jakie płyty najczęściej kupujesz? Diggujesz i starasz się wrzucać na półki same limitowane rzeczy czy robisz listę zakupów i odhaczasz nowości?

Robię research prawie codziennie. Jak wchodzę do jakiegoś sklepu to od razu sprawdzam cały asortyment. Sprawdzam komisy, second handy, sklepy internetowe. Bardzo dużo kupuje na gru-pach i forach. Zbieram nie tylko albumy, ale też ich wydania. Są na mojej półce płyty, które mam nawet w kilkunastu wersjach. Moim największym punktem informacyjnym jest Discogs, na któ-rym funkcjonuje od dwóch, trzech lat.

Jesteś do tyłu z uzupełnianiem zbioru na Discogsie?

Trochę tak. Mam tam 4,5 tys. płyt, ale to głównie same kompakty. Kiedyś byłem przeciwnikiem płyt winylowych i ich nie zbierałem. Teraz do mojej kolekcji trochę tego doszło.

Skąd ta niechęć do wosku?

Moda na winyle sprawiła, że są tłoczone w koszmarnej jakości, często z plików mp3. Kompakty lepiej brzmią i łatwiej się je zbiera, aczkolwiek są wyjątki od tej reguły. Bardzo trudno jest znaleźć do-brze brzmiący winyl, o wiele łatwiej jest o dobrze brzmiący kompakt. Oczywiście kolekcjonersko większym rarytasem jest winyl. Zwłaszcza jeśli uda Ci się zdobyć odpowiednie tłoczenie.

Rozmawiałem z kilkoma osobami, które mają płyty na wosku i twierdzą, że główną zaletą jest właśnie ten sznyt. Gramofon i winylowe trzaski.

Jest teraz taka moda. Ja akurat wszystkie płyty myje i na moich winylach nie ma żadnych trza-sków ani chropowatości. To są często rzeczy powtarzane przez ludzi bez namysłu. Są gatunki mu-zyki, których wolę posłuchać na winylu, a są takie, które wole na kompakcie. Dzisiaj mam bardzo dużą kolekcje winyli, które są jeszcze nieskatalogowane.

Może czas poprosić kogoś o pomoc? Domyślam się, że ciężko będzie ci samemu przez to przebrnąć.

Nie ma takiej możliwości, żeby ktoś mi przy tym grzebał. (śmiech) Jestem bardzo wyczulony na punkcie tych płyt. Niektóre z nich mają ogromną wartość finansową i sentymentalną. Jestem w trakcie adaptacji nowego pokoju. Myślę, że do końca roku uda mi się zliczyć wszystkie dyski.

W okolicy tylko ty i Rychu Peja możecie pochwalić się dużymi kolekcjami?

Mam paru kumpli, którzy też kolekcjonują, ale nigdy nie spotkałem kogoś, kto miałby większy zbiór ode mnie. Na jakichś grupach Facebookowych mam wirtualnych znajomych, którzy mają podobne lub większe kolekcje.

Na Noisey pojawił się taki reportaż o kolekcjonerach, którzy cały swój dobytek wydają na płyty. Takie rzeczy jak dziura w dachu albo konieczna operacja czekają w kolejce, bo goście kupują kolejne nośniki. Nie boisz się, że popadniesz w taką obsesje?

Czytałem ten tekst, nawet chyba go gdzieś u siebie udostępniałem. Staram się najpierw trzymać odpowiedni poziom życia, a później zbierać płyty. Jak wymieniam się zdjęciami swoich kolekcji z innymi, to często słyszę, że na tej przestrzeni mógłbym upchnąć więcej płyt, ale nie o to mi cho-dzi. Chcę żeby jak największym komfortem było ich przeglądanie i słuchanie. Mam separatory do płyt, oznaczenia. One oczywiście nie są mi potrzebne, bo wszystko znajduję z zamkniętymi ocza-mi.

Kiedy pojawił się pomysł pokazania swojej kolekcji w social mediach za sprawą Pakol’s Mu-sic Club?

Od czasu kiedy pojawiły się pierwsze media społecznościowe: Fotka, Nasza Klasa, My Space, wrzucałem tam zdjęcia moich płyt. Później zacząłem o nich pisać. Mój prywatny Facebook zaczął być bardziej galerią moich płyt niż mój, więc założyłem fanpage, który zrzesza miłośników mu-zyki.

Myślałeś kiedyś o tym, żeby przenieść swój klub muzyczny do prawdziwego świata i otworzyć jakiś pub z twoimi płytami czy coś w tym guście?

Pub to nie jest dobry pomysł, ale u mnie w domu cały czas takie miejsce funkcjonuje. Nawet cza-sami organizuje spotkania otwarte i przychodzą obcy ludzie. Dysponuje maszyną do mycia winyli, więc czasami zapraszam kolekcjonerów, żeby sobie wyczyścili płyty. Przychodzą ludzie, żeby czegoś posłuchać albo pokłócić się, że coś lepiej brzmi z wydania angielskiego, a nie z holender-skiego.Taka skala mi wystarczy. Jakby to był lokal, to zaraz by ktoś wylał piwo na winyl, a ja do-stałbym szału.

Niektóre płyty opisujesz z ogromną dokładnością. Na twoim profilu można znaleźć masę cie-kawostek i trudno dostępnych informacji. Muzyka smakuje lepiej jak wiesz więcej?

Jeżeli płyta jest dobra, a artysta mnie zaintrygował, to czytam o nim jak najwięcej. Wywiady, newsy – to wszystko jest kopalnią informacji. Przerabiam sporo książek o muzykach, leksykonów płyt. Jak słucham jakiegoś albumu, to dokładnie studiuje okładkę. Kto został pozdrowiony, kto nie został pozdrowiony i dlaczego. Kto dograł trąbkę, kto zagrał na gitarze, kto pisał teksty. To, że ktoś nagrał płytę nie oznacza, że w stu procentach odpowiada za materiał.

Wydajesz się być muzyczną encyklopedią, a ludzie kojarzą Cię głównie jako ojca „sukcesu” Bonusa BGC. Nie irytuje cię ten wizerunek?

To jest temat, który często do mnie powraca, ale mam to gdzieś. Ludzie znają mnie z różnych kręgów. Jedni przychodzą zapytać o płytę, inni pogadać o treningach, inni jeszcze, żeby zapisać się na tatuaż. Jak ktoś zaczepia mnie na mieście i o to pyta to zbiję piątkę, ale nie pogadamy. Inna sprawa, jak zapyta o płyty.

Jaki masz stosunek do re-sellingu?

Gdybym zaczął się tym zajmować, to pewnie byłbym milionerem, ale kupuję płyty tylko dla sie-bie.

Pojawiły się przez te lata jakieś momenty zwątpienia? Myśli w stylu „Dobra, czas to wszystko sprzedać”?

Co by się nie działo, nie sprzedam swoich płyt. Czasami zamiast kupić obiad, wolałem odłożyć na wydanie kolekcjonerskie.

Nieśmiertelna zajawka?

Dokładnie. Od dziecka, od pierwszego kompaktu, od pierwszej kasety, którą kupiłem sobie za własne pieniądze, aż do dzisiaj.