„Mężczyźni boją się kobiet” – Piotr C.

Piotr C.
08 sty 2017

W czasach, gdzie Polacy – jak wynika z badań – nie czytają książek, jest autor, który na brak poczytności nie może narzekać. Jest nim Piotr C., twórca książek ?Brud? i ?Pokolenie Ikea?. Jego blog w Internecie był i wciąż jest zjawiskiem. Autor nie zamieszcza na nim reklam i mimo popularności książek nadal nie ujawnia swojej tożsamości. Pisze sarkastyczne, ironicznie, bezpośrednio, nie owijając w bawełnę.

 

Dlaczego używa Pan tak dużej ilości wulgaryzmów w książkach i na blogu?

Piszę tak jak ludzie mówią. Nie upiększam rzeczywistości. Przedstawiam ją taka jaka jest. Słowo „kurwa” to nasze zawołanie plemienne, którym da się wyrazić każdą emocję, od skrajnej radości do potwornego pecha. Kiedyś przeczytałem w internetowym memie wyznanie miłości po polsku:„bez ciebie nic nie ma sensu, jesteś dla mnie wszystkim, kocham cię kurwa”. Bez tego końcowego ozdobnika, jak widać fraza straciłaby moc.

Co było inspiracją do napisania pierwszej powieści?

„Pokolenie Ikea” zacząłem pisać mając lat 27 a skończyłem mając 34. Trwało to długo, bo czasami pisałem stronę a później przez kilka miesięcy szedłem w ludzkie słabości i nie robiłem nic. Kiedy siadłem po raz pierwszy przy komputerze byłem młodym chłopakiem, kończąc stawałem się powoli mężczyzną. Pisałem, bo sprawiało mi to przyjemność. Czułem potrzebę opowiedzenia takiej historii. Pracowałem wtedy często, 40 godzin bez przerwy i chyba potrzebowałem jakiejś odskoczni. Byłem spragniony taniej popularności. Piszą do mnie ludzie, że czytając „Pokolenie” mocno się śmieją. Ale tak naprawdę jest to tragikomedia. Głęboko wierzę, że nasze życie składa się z etapów. Na początku naśladujemy innych. Ten czas, kiedy nie wiemy kim jesteśmy, mamy pryszcze i wydaje się nam, że inni wiedzą to lepiej od nas, mimo, że tak naprawdę są tak samo zagubieni i też mają pryszcze. Etap, kiedy robimy wszystko aby spodobać się innym. Albo się nie wyróżnić, bo wtedy nikt nas nie zauważy i każdy da nam spokój.
Niektórzy całe życie zostają w tym etapie. Kopiują plany i marzenia innych. Chcą mieć rodzinę, bo inni mają rodzinę. Chcą mieć pracę w banku, bo inni mają pracę w banku. Chcą mieć mieszkanie na warszawskim Wilanowie, bo inni mają mieszkanie na Wilanowie. Chcą mieć SUV-a, bo ich znajomi jeżdżą SUV-ami. Suną koleinami wypracowanymi przez innych. Bohater z „Pokolenia Ikea” utkwił w takim schemacie. Jest praca, jest kredyt hipoteczny, jest samochód, jest alkohol, jest nowa para cycków w każdy weekend, czyli niby jest tak jak mężczyźni marzą, a jednak nie o to chodziło. Czuje pustkę. Miota się.

Jest Pan równie niedecydowany jak bohater „Pokolenia Ikea”?

Nie wiem. Muszę o tym pomyśleć.

Jaki jest Pana cel przy tworzeniu nowej historii?

Lubię pisać o tym czego się boję. Dla mnie moja ostatnia książka „Brud” jest o samotności, miłości i strachu. Żyć należy szybko, bo niewiele czasu nam zostało. Jeśli kilka osób po jej przeczytaniu, zastanowi się nad tym, dlaczego robi to, co robi, to uznam, że warto było ją napisać.

Postacie opisane w książkach mają coś wspólnego z Panem

Każdy pisarz wprowadza siebie w świat, który kreuje. Twórcy są egocentrykami.

W książkach wydaje się być Pan specjalistą do spraw kobiecych fantazji, skąd tak rozległa wiedza na ten temat?

Jestem mądrzejszy od 99 proc. mężczyzn. Żartuję. Mężczyźni kobiet się boją, bo ich nie rozumieją. Nie rozumieją ich, bo z nimi nie rozmawiają. Coraz częściej męska narracja z kobietami sprowadza się do tego jak je przekonać, aby zdjęły majtki. Opowiadają więc im jakieś niestworzone historie i nie słuchają ich odpowiedzi. Wychodzą z założenia, że aby laskę przelecieć wystarczy stanąć na portfelu i mieć samochód, który robi brum, brum. Później można wrócić do domu i odpalić X -Boxa albo PS-a i zrobić kilka browarów z kolegami. Ja z kobietami rozmawiam, bo jestem ich zwyczajnie ciekaw. Toteż wiem że, aby zrobić na nich wrażenie trzeba wymasować ich mózg. Tam zaczyna się ciepło, tam zaczyna się podniecenie. Nie na banknocie z wizerunkiem Zygmunta I Starego.

Kobiety inteligentne mają szanse na związek?

Kobiety mają w ogóle coraz mniej szans na fajny związek. Nie tylko te inteligentne. Przyczyn jest wiele. Mężczyźni trochę spsieli, albo jak to barwnie określiła ich moja czytelniczka stali się „ciotopedałami”. Świat się zmienił i kobiety często mają inne ambicje niż rodzenie dzieci i rodzina. Ciężko im z tego powodu robić wyrzut. Wreszcie, bo jest im coraz ciężej znaleźć tych mężczyzn a konkurencja jest coraz większa. Kiedyś „na raz“ w klubie wyrywał laski samiec alfa.  Teraz „na raz“ może wyjąć dziewczynę właściwie każdy facet grunt, żeby zebrał w sobie dostatecznie dużo odwagi, aby podejść. Paradoksalnie, to kobieta musi się teraz coraz bardziej starać. Działa prawo popytu i podaży. Psychoterapeuta Jacek Masłowski na jednym z wykładów na SWPS wrzuconym na YouTube twierdzi, że w dużych miastach mamy zdecydowaną nadreprezentację wolnych kobiet w stosunku do wolnych mężczyzn. W Warszawie ten stosunek ma, jego zdaniem, wynosić nawet 11 do 1, z kolei w innych dużych miastach wahać się między 7 a 9 do 1. Co do tych liczb to bym się sprzeczał, ale główna teza jest prawdziwa.
Wolnych kobiet jest w dużych miastach dużo więcej niż wolnych facetów,o czym może się przekonać każdy mężczyzna instalując aplikację randkową  Tinder, która jest niczym automat do wydawania prezerwatyw. A gdzie są wobec tego ci wolni faceci? Zostali tam skąd wyjechały ich koleżanki na studia. Czyli w małych miasteczkach, średniej wielkości miastach, gdy ich koleżanki wyjechały na studia. Po jednej stronie mamy zadbane, wykształcone Polki z dużymi oczekiwaniami, bo ich facet ma być tylko dowcipny, bogaty, błyskotliwy, wysportowany, kochać dzieci i być wierny. A po drugiej sporą liczbę samotnych facetów, którzy szukają kobiety, która ugotuje im obiad i generalnie zajmie się domem. I teraz powstaje pytanie, czy te kobiety obniżą swoje oczekiwania, czy będą liczyć na łut szczęścia, czy może będą wolały żyć same i kupią sobie kota. albo psa. To jest już pytanie, które musi sobie zadać w pewnym momencie sporo singielek.

W dzisiejszym świecie jest jeszcze miejsce na romantyzm

Oczywiście, że tak. Tyle, że nasze wyobrażenia o romantycznej miłości kształtuje Romeo i Julia. Opowieść jak to 14-latka i 16-latek, czyli para kompletnych szczawi  w ciągu pięciu dób, oszaleli na swoim punkcie, wzięli ślub a później ze względu na sprzeciw rodziców i szalejące hormony uniemożliwiające racjonalną ocenę sytuacji on się truje a ona przebija się sztyletem.
Jeśli komuś się wydaje, że zawsze będą w związku takie emocjonalne rollercoastery, góra i dół, góra i dół to jest w błędzie. Tak się zwyczajnie nie da. Albo inaczej da się ale przez krótki okres czasu, a później szuka się kogoś nowego. Nie chodzi tutaj o romantyzm czy miłość, tylko zauroczenie i pożądanie. Rzuć mnie na ścianę/zerwij mi majtki/weź mnie. Żeby mieć dobry związek trzeba trzech rzeczy: trzeba być szczęśliwym samemu ze sobą, bo wtedy to szczęście wniesiemy do związku; trzeba traktować osobę, z którą jesteśmy z szacunkiem; trzeba lubić z tą osobą rozmawiać.

Co spowodowało, że w tak brutalny sposób pisze Pan o relacjach damsko-męskich?

Bo tak wygląda życie. Komik George Carlin powiedział kiedyś: „Wszystko, co powinniście wiedzieć na temat kobiet i mężczyzn: kobiety są szalone, mężczyźni są głupi. A głównym powodem, dla którego kobiety są szalone, jest to, że mężczyźni są głupi.”.

Co się Panu w Polsce podoba?

Często mówi się o Polakach że są ksenofobami, homofobami, antysemitami i rasistami. A ja uważam, że Polacy są pod tym względem jak pies. Jak pies kogoś nie zna, to szczeka, bo się boi. Jak człowiek o czarnym kolorze skóry zamieszka na wiosce, to po pewnym czasie ludzie go poznają, zaakceptują i będą mówić, że  jest to nasz Murzyn i wara innym od niego. Gdy para gejów zamieszkała pod Słupskiem, to jeden z nich został sołtysem. I hoduje palmę przed domem. Jak to bardzo ładnie napisał Janusz Głowacki: jesteśmy wyrozumiali jak mało kto. „W naszym kraju można okraść, ukraść, zdradzić, oszukać, ostatecznie zamordować i jakoś tam zrozumiemy i wybaczymy. Tylko jednego wybaczyć nie możemy. Sukcesu.”

Jak Pan nazwie kolejne pokolenie?

Pokolenie per rectum. Większość młodych ludzi jest dmuchana przez odbyt i ta wiedza powoli do nich dochodzi. W dorosłość wchodzą ludzie, którym wmówiono, że są jednorożcami. Że są jednymi na milion. Świat twierdził, przez całe ich dzieciństwo, że mogą wszystko i powinni dostać wszystko. Teraz dostają tanią chińską elektronikę i brak perspektyw. W tej sytuacji nie jest tylko Polska, ale prawie cała Europa.

Czerpie Pan inspiracje obserwując swoje otoczenie, opisując kolejnych bohaterów swoich książek?

Z tym czerpaniem inspiracji to bywa różnie. Mam kumpla muzyka, który pisze jednocześnie teksty. Jak usłyszy jakąś frazę która mu się spodoba to wyciąga notes i ołówek. Ja wolę telefon, co nie oznacza, że mam coś przeciwko notesowi. Po prostu  bym go od razu zgubił. Zdarza się więc, że coś mi się tam we łbie obudzi albo coś usłyszę i stukam jak potłuczony w ekran. A później przychodzą do mnie znajomi i przyjaciele  i skarżą się, że to wcale nie było tak, że pani była młodsza albo starsza, albo że piersi miała inne. A tak w ogóle w ordynarny sposób użyłem ich historii a na dodatek je przekręciłem. Zawsze biję się wtedy w piersi i mówię, że jest mi przykro. Ale to moja wizja świata. Nie piszę reportaży.

Bohaterowie są tworem Pańskiej wyobraźni?

Wszystkie moje książki to 100 proc. prawdy i 100 proc. fikcji. Nie ma znaczenia co jest w nich jednym a co drugim. Książki mają ludzi poruszać.

Dlaczego przedstawia Pan stereotypowo mieszkańców Warszawy?

W Warszawie każdy znajdzie to czego szuka. Jeśli ktoś chce młodych kobiet na raz, z którymi uprawia seks za działkę kokainy w ubikacji, gdzieś w klubie, to na pewno to znajdzie. Jeśli chce się zobaczyć i dotknąć luksusu w polskim wykonaniu a jest się młodą, ładną kobietą, to na pewno się to uda. Na kolanach, ale uda. Ktoś chce celebrytów i taniego świata pełen blichtru prosto z Pudla i szmacianych magazynów dla kobiet? Dostanie to. Ludzi bez jakiegokolwiek kręgosłupa moralnego, dla których liczą się tylko PLNy też tu można znaleźć. W Warszawie można znaleźć też fajne osoby, które żyją według tego co podpowiada im ich pasja, ich pragnienia i nie silą się na kołek w dupie. Każdy  sam struga swoją przyszłość. Każdy jakoś sam uzupełnia swoje braki. Im jestem starszy, tym bardziej podobają mi się proste przyjemności. Usiąść z przyjaciółmi. Otworzyć butelkę wódki lub wina na jakimś tarasie. Zjeść coś. Po prostu pogadać patrząc na wodę.