„Nie warto się wstydzić swojej wrażliwości” – Bitamina

Bitamina
22 mar 2018

Myśląc o naszej scenie muzycznej często przychodzi mi do głowy parafraza legendarnej kwestii Bolca z „Chłopaki nie płaczą”: „Polskim chłopakom przydałoby się trochę wrażliwości. Takiej naturalnej, męskiej, niewymuszonej”. Wtedy przypominam sobie, że jest ktoś kto świetnie tę lukę wypełnia ? Bitamina

 

Jak mija zima w Secyminie?

Piotr Sibiński: Zima okazuje się być bardzo łaskawa. Samochody odpalają, odśnieżać nie trzeba, a i nowa droga asfaltowa okazuje się być wspaniałym sojusznikiem wszystkiego co jeździ.

Amar Ziembiński: Dużo pozmieniała. Zmiany na wszystkich frontach! Ogólnie trochę świetnie!

A za granicą?

Mateusz Dopieralski: Za mało śniegu jak na mój gust. Śnieg zawsze sprawia, że ta niekończąca się ciemność jednak promieniuje na swój sposób. A tak to lipa. Po prostu ciemno. Świeże powietrze przegrywa walkę z kaloryferem. Ale co tam? Za moment wiosna…jest się na co cieszyć 🙂

Uważacie, że funkcjonowanie z dala od wielkomiejskiego rytmu życia ma wpływ na Waszą wrażliwość muzyczną?

Piotr Sibiński: Oczywiście, że ma. Tutaj żyją najwięksi śpiewacy i soliści tej ziemi. Świerszcze i słowiki, dzięcioły na pniach i żaby. Do tego rytm dnia jest trochę inny. Dwanaście godzin tutaj dzieje się jakby poza zegarkiem, a nie mieszkamy w Bieszczadach, tylko 50 km od stolicy –  dużo nie trzeba. Nie czuję buta na plecach, który by mnie ciągle poganiał. Ale znam też osoby, które w mieście potrafią zadbać o swój rytm, więc to chyba zależy od charakteru.

Amar Ziembiński: Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Myślę, że na wsi jest się dość z dala od ludzi, dlatego łatwo szukać w sobie aczkolwiek nigdy nie potrafiłem określić konkretnie co mnie inspiruje i co ma na mnie wpływ. Raczej nie analizuje siebie pod względem tworzenia. Samo się robi.

Wasza muzyka bardzo ciekawie pokazuje etap dorastania, zarówno jako muzyków, jak i  jako facetów. Co jest najtrudniejsze w dorosłości?

Piotr Sibiński: Najtrudniej jest nie pozwolić odejść dzieciuchowi, który żyje w każdym z nas. Często powaga dorosłości jest dla niego przytłaczająca. Trzeba być czujnym.

Mateusz Dopieralski: Zawsze jak sobie pomyślę, że już chyba sporo przeżyłem i powoli wiem jak się odnieść do każdej sytuacji, to za rogiem czeka niespodzianka. Coś nowego. Jednak. O dziwo wszystko jest bardziej delikatne i kruche niż dawniej. Słowa mają większą moc. Kłótnia między przyjaciółmi o jakąś głupotę kiedyś trwała najwyżej do następnego dnia, kiedy to na podwórku zbijało się pione, nie wspominając o wczorajszych dysonansach. Teraz takie relacje można zepsuć w mig. Ale naprawianie ich zajmuje znacznie dłużej. Niektóre wypowiedziane słowa lub podjęte decyzje stają się „nieodwracalne”. To przerażające.

Amar Ziembiński: Udawanie dorosłego 🙂 Ja trochę inaczej do tego podchodzę. Jak jest trudno to coś jest na rzeczy i trzeba się z tym zmierzyć.

Równie ciężko chyba osobom starszym zderzyć się z naszym światem. Tata nauczył się obsługiwać telefon?

Amar Ziembiński: To ojciec Mateusza, mój ogarnia.

Mateusz Dopieralski: Haaa! Coraz lepiej mu idzie. Wysyła zdjęcia, notatki głosowe i krótkie filmiki („krótkie” od niedawna – w zeszłe lato dostałem pięciominutowy film pokazujący deptak w Świnoujściu – obejrzałem do końca przypuszczając że COŚ się wydarzy. Mój błąd).

Jak zareagował na ten numer?

Mateusz Dopieralski: Tata jest świadomy swoich umiejętności dotyczących telekomputerów i technologi XXI wieku. Uśmiał się! Mama tak samo. Rodzice bardzo polubili ten album.

„Kawalerka” zapewniła Wam taki sukces, że wchodzicie do klubu i macie drina w parę sekund? Czy to już jest ten poziom popularności?

Piotr Sibiński: Wchodząc do lokalnego sklepu chciałbym czasem posiadać moc ominięcia kolejki, gdy w ręku mam tylko bagietkę.

Mateusz Dopieralski: Nic z tych rzeczy. Mieszkam w Niemczech,, gdzie o Bitaminie tyle wiadomo co o dwóch takich co ukradli księżyc. W ogóle mało chadzam po klubach. Moja żona (wtedy po prostu przyjaciółka mojej siostry) była Dj’ką w jednym z najlepszych klubów w Kolonii – co oznaczało, że rzeczywiście zawsze mijałem niekończącą się kolejkę…ale nie z przyczyn własnego sukcesu. Zresztą już przy barze było trudniej. Niski jestem. Ten utwór pierwotnie miał się kończyć w ten sposób że protagonista nagle budzi się z krótkiego snu – i nadal stoi na samym końcu kolejki do klubu rozważając czy to „wyjście na miasto” miało sens.

Amar Ziembiński: Raczej nie. Ja osobiście nie czuję żadnej różnicy. Mnie raczej nikt nie kojarzy. W tej kwestii złoty medal zdobywa nasz ukochany wokalista Mateusz, ale to wszystko głównie jego zasługa więc bardzo dobrze. Ja tylko się przyglądam z tyłu za perkusją i robię bity w busie jak jeździmy między miastami. Idealnie!

Czego Wasza muzyka może nauczyć facetów?

Piotr Sibiński: Może, że nie warto się wstydzić własnej wrażliwości.

Mateusz Dopieralski: Ja osobiście wśród przyjaciół mam miano „dziada”, który wiecznie prawi jak co należy robić. To musi być strasznie męczące. Dlatego świadomie omijam ten zabieg przy pisaniu tekstów. Można z tego albumu wywnioskować jedynie, że my także szukamy patentu lub przepisu na udane życie. Nie znamy tajemnicy. Zachęcamy słuchaczy do wrażliwości i otwartości wobec świata. Formalności na bok. Nie ma czasu na takie pierdoły.

Amar Ziembiński: No idea. Niech im mocy da, to będzie dobrze.

„Kawalerkę” wyróżniają dyktafonowe nagrywki, które świetnie komponują się z całością. Skąd pojawił się taki pomysł i jak przebiegał ten proces?

Mateusz Dopieralski: Cisza ma za dużą moc, by pojawiać się po każdym utworze. Kończy się numer – przerwa – zaczyna się numer itd. Wtedy uwaga słuchacza się zeruje i trzeba ją odzyskać na nowo. Potrzebny był klej pomiędzy utworami.  Na „Listy Janusza” są to nagrywki które Piotr uważał za essencyjne aby podkreślić polskość tej produkcji. Na „C” jest to szalony lot po falach radiowych, zaś „Plac Zabaw” sklejony jest bajkami. Zatem, skoro już wpuszczam kogoś do swojej „Kawalerki”, to chyba czas najwyższy aby poznać się lepiej. Wypowiedzi bez makijażu i stylizacji. To wiązało się z długim, mozolnym przesłuchiwaniem notatek głosowych na WhatsApp oraz nagrywaniem swojego otoczenia z „przyczajki”.

Szczególną uwagę przykuwa intro do „Lustro i golenie twarzy”. Wyjaśnicie okoliczności tej historii?

Mateusz Dopieralski: Zwyczajna rozmowa niezwyczajnych osób. To nasz przyjaciel Franek, który po prostu tak mówi. Ta notatka głosowa okazała się perełką, gdyż jest czarująco szczera, zabawna, szorstka i delikatna równocześnie. Nie będę wchodził w szczegóły historii, bo ona wcale nie jest istotna. Bardziej chodzi o to że każdy ma swojego „Franka” w gronie przyjaciół lub rodziny, który podczas odsłuchu tego krążka, w głowie automatycznie zastępuje naszego Franka. To samo z rodzicami w „Pytanie do niej”. Mama, która wypomina Tacie, że mogła mieć lepiej? To taki polski standard jazzowy.

Amar Ziembiński: Franek dużo gada dziwnych rzeczy, żeby śmiesznie było. Oczywiście w tym śmiesznie jest też trochę prawdy, ale to już są nasze sprawy.

W debiucie filmowym Marcina Koszałki: „Takiego pięknego syna urodziłam” autor przez 25 minut pokazuje intymne życie swojej rodziny, jednocześnie ujawniając toksyczne relacje z matką, która przez cały czas wrzuca mu od kretynów, miernot, półgłówków itp. Wam też się oberwało za nagrywanie swojego otoczenia?

Piotr Sibiński: Żeby było bezpieczniej, przerzuciłem się na wcześniej wspomniane żaby i dzięcioły.

Mateusz Dopieralski: Jak już wpadłem na pomysł nagrywania za pomocą telefonu to wszystkich uprzedziłem, że przez najbliższy czas (może rok, półtora) będzie nagrywane. Raz, a dobrze. Podkreśliłem, że jeśli sobie tego nie życzą to niech śmiało mówią, a w przeciwnym wypadku nie będę już ostrzegał, że nagrywam. Wiedziałem przecież, że nie puścimy tego w świat bez ich ostatecznej zgody przed publikacją. Pod koniec pracy nad albumem każdy z nich potwierdził swój gościnny występ z uśmiechem, a nawet sentymentem. Entuzjastyczny początek utworu „DOM” np. zaczyna się nagraniem z 2007!

Amar Ziembiński: Nigdy w życiu. Zawsze przed publikacją pytamy czy ok i jest ok.

To bardzo intymny projekt. Nie mieliście obaw, że „może poszliśmy o krok za daleko”?

Piotr Sibiński: Nie warto się wstydzić własnej wrażliwości.

Mateusz Dopieralski: Chodzi o wymianę energii. Jak masz się roześmiać albo wzruszyć to musimy się lepiej poznać.  Ale jak to zrobić poprzez stream, CD lub winyl i na dodatek w 50 min?! „Cut the bullshit” i przejdźmy do konkretów czym prędzej. Te nagrania nadają utworom niezbędny kontekst.

Amar Ziembiński: Były, były… niektóre rzeczy wypadły z albumu.

Często romansujecie z hip-hopem. Zastanawialiście się kiedyś nad pójściem w stronę bardziej rapowych klimatów?

Piotr Sibiński: Cały czas chodzimy tymi ścieżkami. Dyski są pełne niespodzianek.

Mateusz Dopieralski: Rap. Piotrek i ja stamtąd przyszliśmy. „Bitamina” to maksymalnie połowa naszego stażu na pętlach. Zamierzam wracać tam tylko dla zabawy lub jako producent. Klasycznej 16’tki raczej już nie nagram. Pewnie nagram, ale cały album w takiej konwencji zdecydowanie odpada.

Amar Ziembiński: Wszystko się zaczęło od hip-hopu, dlatego tak romansujemy. To mogło pójść w tę stronę… w sumie szło i myślę, że jeszcze nie raz pójdzie.

Pół roku temu w wywiadzie dla Red Bull Muzyka, Mateusz powiedział, że zamykacie waszą opowieść z Placu Zabaw i Kawalerki trzecim albumem. Spodziewaliście się przy tworzeniu Placu Zabaw, że to pociągniecie do rozmiarów muzycznej trylogii?

Mateusz Dopieralski: Pomysł rozłożenia tego na trylogie powstał podczas pracy nad „Kawalerką”. Jest tam sporo nawiązań do „Placu Zabaw”, ale już z innego punktu widzenia.
Niektóre akapity zostały zamknięte, a inne –  nowe otwarte. Teraz należy to sprawnie podsumować,  ale to potrwa.

Amar Ziembiński: Ja się niczego nie spodziewałem. Nawet nie do końca wiedziałem co robię. Fajnie, że wyszło ale spokojnie – jeszcze nie mamy tej trylogii.

Dłubiecie już coś przy nowym materiale? Kiedy Wam się uda zamknąć ten etap muzyczny?

Piotr Sibiński: Nie mam odwagi rzucać terminów. Powiem tylko, że muzyki przybywa bez przerwy.

Mateusz Dopieralski: Dłubiemy cały czas! Ale na wiele frontów. Chcemy trochę podziałać z innymi muzykami i formacjami. Moo Latte np. jest taką inspirującą postacią. Mamy tylu świetnych muzyków w zespole na żywo i ogólnie polski rynek ma sporo do zaoferowania ostatnimi czasy. Każdy z nas ma sporo pomysłów więc bardzo osobistym zakończeniem tej trylogii zajmę się kiedyś tam! Jak już znowu będzie o czym mówić. Bo tak za wszelką siłę gadać to każdy potrafi. Nie masz co mówić, to nie mów.

Amar Ziembiński: Obecnie jest dużo pootwieranych projektów. Jedne są pojedynczymi utworami inne ciągną się już parę lat. Czas pokaże kiedy to się urodzi. Na pewno musi dojrzeć, by było smaczne.