Trzy lata po ozłoconym „Lupus Electro” Natalia Nykiel wraca z kolejną płytą. „Discordia” to drugi studyjny album wokalistki, która weszła na polską scenę muzyczną hitem Bądź duży. Po dwóch latach znowu spotykamy się z artystką, by porozmawiać o jej nowym albumie, który miał premierę w połowie października. Z Natalią rozmawiamy m.in. o współpracy z Foxem, pisaniu tekstów oraz procesie powstawania nowej płyty. Zapraszamy do lektury.
Niedawno ukończyłaś studia. Praca nad płytą nie krzyżowała Ci planów związanych ze zdobyciem tytułu inżyniera? Nagrywając Discordię nie miałaś gdzieś z tyłu głowy myślenia „kurczę, trzeba ogarnąć studia”. I odwrotnie – pisząc pracę inżynierską udało Ci się uwolnić głowę od ekscytacji związanej z nowym albumem?
Pełną parą za Discordię zabrałam się po obronie tytułu inżyniera, więc nie miałam takiego problemu. Wcześniejsze lata pokazały, że udaje nam się pogodzić moje studia z pracą i cieszę się, że jest to możliwe.
Discordia jest materiałem mroczniejszym od debiutanckiego Lupusa. Jakie wydarzenia miały wpływ na klimat tego albumu?
Trzy lata, które dzielą te dwa albumy, były znaczące w kontekście tego co się dzieje na Discordii. Miałam okazję dużo zaobserwować pod kątem muzycznym, co mi się bardziej podoba, a co już mniej, w którą stronę pójdziemy, a za co się na pewno nie złapiemy. Miałam także dużo przemyśleń na podstawie różnych sytuacji życiowych, także tych związanych z przemysłem muzycznym, które też tu wplotłam.
Opowiedz o Waszej współpracy z Foxem na przestrzeni tych dwóch materiałów. Często chodzicie na kompromisy? Ktoś kogoś instruuje w tym duecie?
My jesteśmy zaskakująco bardzo zgodni. Ja i Fox jesteśmy mega różni, ale o dziwo się mocno uzupełniamy i nigdy nie poszliśmy na kompromis, bo zawsze szliśmy w tę samą stronę. Lubię pracować z Michałem, oboje jesteśmy konkretni. Jak jest praca, to jesteśmy na niej całkowicie skupieni, a jak jest chwila wolnego, to pokazujemy sobie muzykę, która wpadła nam ostatnio w ucho, rozmawiamy, łapiemy nowe inspiracje.
W jednym z wywiadów powiedziałaś, że jesteście jak woda i ogień. Kto tym razem był wodą, a kto ogniem?
Ja – woda, a Fox – ogień. Te oba żywioły są tak samo silne, choć bardzo różne. Fox, faktycznie, jak go łapie jakaś emocja szybko się „podpala”, ja natomiast niosę spokój w tym duecie.
Pisanie tekstów na Discordię uznałaś za punkt honoru? Jeśli tak, to czy pojawiały się jakieś trudniejsze schodki podczas realizacji tego pomysłu?
Nigdy nie jest tak, że wszystko idzie gładko. To nie byłoby wyzwanie, gdyby nie było schodków. Zdarzały się trudne momenty, czasem stanęłam w miejscu i nie mogłam ruszyć, a czasem płakałam, bo nie umiałam wypowiedzieć na głos emocji, o których chciałam śpiewać. Ale to nie tak, że postawiłam sobie za punkt honoru pisanie tych tekstów. Napisałem tyle, ile miałam do powiedzenia.
Pozostając przy temacie tekstów. Jak wyglądało powstawanie tekstów? Zaplanowany proces, czy raczej pisałaś pod wpływem chwili?
To jest coś, co ciężko zaplanować. Raczej pracowałam pod wpływem chwili. Np. jadąc autobusem zapisywałam dwie linijki w telefonie. Czasem pisałam wszystko na raz, ciągiem myślowym.
Okładki Lupusa i Discordii są niebieskie. Jest to dla Ciebie szczególny kolor, czy po prostu wynika to z sympatii do tej barwy?
Ostatnio też się nad tym zastanawiałam. Ten niebieski jakoś najbardziej pasuje mi do tej muzyki i do tego, co mam w głowie.
Podobno sama zadzwoniłaś do Igora Walaszka z Bass Astral x Igo z propozycją współpracy. Opowiedz proszę o doborze gości na ten album.
Faktycznie na początku naszej współpracy najpierw rozmawiałam z Igorem przez telefon, chociaż uczestniczył tu też mój manager. O duecie Bass Astral x Igo dowiedziałam się z własnego busa koncertowego. Mój realizator dźwięku był nimi mega zajarany i pokazał nam co chłopaki wyczyniają. To była miłość od pierwszego usłyszenia, nie zastanawiałam się długo, czy zaproponować Igorowi tę współpracę.
Od końca października do połowy stycznia zagrasz pięć razy w ramach trasy Total Tour. Nie uważasz, że to trochę za mało jak na trasę koncertową promującą krążek?
Dla niektórych to może być tylko 5 koncertów, a dla nas aż 5. Jeśli przyjdziesz na któryś z nich, szybko zorientujesz się dlaczego. To nie jest zwykła klubowa trasa koncertowa. To jest projekt audiowizualny, nad którym pracowaliśmy przez wiele miesięcy, coś co się już nigdy później nie powtórzy. Warto poświęcić ten czas, żeby wybrać się nawet na weekendową wycieczkę do jednego z tych miast, w których gramy, bo te koncerty po prostu warto przeżyć. Ja sama żałuję, że stoję na scenie i nie mogę uczestniczyć w tym widowisku. (śmiech)
Rozpoczynacie płytę numerem Fala, który jest „wejściem z buta”. To był przemyślany zabieg? Czy ten utwór ma nadawać kierunek całej produkcji?
Oczywiście, kiedy zrobiliśmy ten utwór byłam pewna, że chcę nim zacząć płytę.
Czy tak samo było w przypadku ostatniego numeru. Nie bez powodu jest to track zamykający płytę?
Faktycznie w trakcie pracy nad płytą byliśmy pewni co do początku i końca, resztę kolejności ustalaliśmy już przy skończonych kompozycjach. Często działamy intuicyjnie, reakcje słuchaczy potwierdzają, że to były właściwe wybory.
Discordia to bogini chaosu i niezgody. Na ile identyfikujesz się z tą mitologiczną postacią?
Mitologiczna postać to może już za daleko idąca interpretacja. Chodziło mi o dosłowne znaczenie, czyli po prostu „niezgodę”, która jest obecna w większości tekstów na tej płycie.