Poznańska DJka, wychowanka House Szkolna, fanatyczka wolniejszych brzmień, a do tego młoda mama. Poznajcie date with kate, która już w najbliższa sobotę zagra na freshowej imprezie w Nurcie, gdzie również będzie miała swoje święto? Z Kasią porozmawialiśmy m.in. o graniu w Meksyku, łączeniu zowodu DJki z macierzyństwem, produkcji muzycznej oraz najbliższej imprezie Fresha.
Można powiedzieć, że jesteś wychowanką House Szkolna.
Zgadza się. To w Housie nauczyłam się grać i oswoiłam się z publiką. To było moje ulubione miejsce na mieście, również dla moich dobrych znajomych, dla których mogłam grać. Jestem bardzo wdzięczna Lewej za danie mi szansy.
Jak zaczęła się Twoja zajawka z muzyką i co skłoniło Cię do tego, żeby stanąć po tej drugiej stronie parkietu?
Totalna zajawka muzyką zaczęła się od setu wspaniałej trójki artystów podczas jednej z imprez Be Kolektiv. Grali wtedy Maryo, Kapoor i Indygo. Przyznam się, że na tamten moment ich nie kojarzyłam, ale po tej nocy – przepadłam. Orientale i downtempo zawładnęły moim życiem. Pierwszy raz poczułam w sobie aż tak głęboką pasję do czegoś. Autentycznie, aż się wzruszam jak myślę o tym okresie… ale do rzeczy. Kilka tygodni później poleciałam z Kamilem (Kapoor’em) na The Monastery Festival organizowany w Niemczech przez The Gardens of Babylon… W tym momencie z kolei nie mogę przestać się śmiać… Ach to była cudowna impreza … Poczułam, że należę do jakiejś wielkiej rodziny. To było coś zupełnie innego niż dotychczasowe eventy, w których uczestniczyłam. To nie była tylko muzyka i rave. To było bardziej rozbudowane – duchowe, wewnętrzne przeżycie, które uświadomiło mi w jaki sposób chcę doświadczać muzykę.
Gromadziłam miesiącami selekcję, aż w końcu zadecydowałam, że muszę się nią podzielić. Z początku grywałam praktycznie same starocie, które bez pamięci uwielbiałam. Z biegiem czasu, jak już zagrałam wszystkie bangery, zaczęłam wywiązywać się z jednego z DJskich obowiązków i zaczęłam grać świeżą selekcję.
Zaskoczeniem było zaproszenie młodej DJki w tourne po Meksyku. Jak w ogóle do tego doszło?
Tak pokrótce, podczas Garbicza poznałam DJa, który wtedy grał z Sidartha Siliceo. Bardzo otwarty człowiek. Jeździli wtedy po Polsce i zagrali także na Agregatiku. Avi, bo tak ma na imię, grał też set solo, podczas którego wbiłam się na krótkie B2B. Otwierałam to wydarzenie, oczywiście grałam przed 2 osobami i jeszcze robili soundcheck. Byłam tak zła i zdeterminowana, że nikt nie słyszał tego co przygotowałam, że musiałam coś z tym zrobić. Uznałam Aviego za tę odpowiednią osobę, która musi podzielić się ze mną swoim slotem. Nie wiem dlaczego, ale po tym wydarzeniu zaprosił mnie na te trasę, więc chyba dobrze się stało.
Styl i tempo w jakim grasz wymaga odpowiedniej scenerii. W jakich warunkach czujesz się najlepiej jako DJka?
Dokładnie tak jest. Wymaga to odpowiedniej scenerii i odpowiedniej publiki. Najlepiej czuję się w słoneczku. Jednak imprezy dzienne u nas w Poznaniu cały czas kuleją, nad czym ogromnie ubolewam. Było i dalej jest wiele fajnych inicjatyw, ale nie mają się za dobrze albo ich już nie ma. Raz, że ludzi tyle co kot napłakał, a dwa, że z tańcami czekają do 22. Nie twierdzę, że tak jest w 100% przypadków, ale w większości. Bardzo się cieszę, że w sierpniu zagram na Splocie Słonecznym w Warszawie, bo tam frekwencja dopisuję.
Poza plenerami uwielbiam występy na dużej scenie. Występ w Tamie przed Janem Blumqvistem albo Praga Centrum przed Worakls…. Wspomnienia przyprawiają mnie o ciarki do teraz.
Miałaś swój cykl imprez. Planujesz jeszcze wznowienie imprez Date With…? Masz jakieś plany i pomysł, który poszedłby w tym kierunku?
„Swój cykl imprez” tak, tak by to należało nazwać. Jednak z biegiem czasu myślę, że to były po prostu eventy ze mną i z jakimiś gośćmi, których ja zapraszałam. Dlatego trwało to dłuższy czas, bo właśnie tak do tego podeszłam. Coś jak Full Moon w Nurcie teraz. Ja z organizowaniem imprez i promotorką nie czuję się dobrze, a od dłuższego czasu staram się nie robić nic na siłę. Nic wbrew sobie, bo i tak to nie wyjdzie. Sama wtedy się bojkotuję i dochodzi do niepotrzebnych rozczarowań. Tak że z eventami łączy mnie już tylko DJka i tak to zostanie. Ostatnimi czasy bardzo ograniczam socjale, wręcz staram się w ogóle nie mieć fejsa czy instagrama w telefonie i bardzo mi z tym dobrze. Czasami coś podpromuję, bo zależy mi na eventach, na których będę grała. Zazwyczaj wygląda to tak, że instaluje apki, wrzucam wydarzenia i usuwam. OK, OK od wielkiego dzwonu wrzucę też coś z synkiem, ale temu słodziakowi po prostu nie da się oprzeć. Wracając, organizowanie zatem czegokolwiek bez biegłej obsługi SM wydaje się w dzisiejszych czasach niewykonalne. A do tego nawyku nie mam zamiaru już wrócić.
Wspomniałaś o Full Moon, czyli swoim nowym cykl imprez w Nurcie. Możesz o nim coś powiedzieć?
Gramy szeroko pojętą elektronikę z elementami etnicznymi w noce, które niestety nie zawsze są nocami Pełni Księżyca, ale zawszę w bliskim terminie. Podobno energia pełni trwa 4 dni przed i po, tak że myślę, że się łapiemy. Czasami gram sama, czasami zapraszam gości i tak sobie płyniemy raz przy 105 raz przy 120 BPMach.
Czy uważasz, że muzyka, którą grasz – motywy orientalne, folklorowe, afrykańskie – są w niszy muzycznej w Poznaniu?
Ona już była, jak ja zaczynałam. (śmiech) Teraz oczywiście porównując np. do DJów techno, to dalej można ją zaliczyć do niszy, ale coraz więcej osób decyduje się na podobne klimaty i bardzo mnie to cieszy.
Skąd czerpiesz inspiracje do swoich setów?
Z dalekich podróży po Soundcloudzie. (śmiech)
Jeden z naszych znajomych, jako świeżo upieczony ojciec (pozdro Tom Palash!), po narodzinach swoich synów postanowił stworzyć alias Twins Father. Czy macierzyństwo również popchnęło Cię do tego typu podobnych decyzji i czy ciężko jest pogodzić bycie mamą i Djką?
U mnie było inaczej. Odkąd zostałam mamą, myślę, że czuję się jeszcze bardziej date with kate niż kiedykolwiek. Utwierdziłam się w tym, że to downtempo płynie w mojej krwi najwięcej. Powrót do korzeni sprawił, że czuję się spójna. Jest we mnie więcej harmonii. Wiem, że 105 BPM to właśnie jest rytm mojego serca i z każdym podbiciem w górę jest mnie troszkę mniej. Lubię, gram i będę grać dalej pod 120BPM, bo tak to zazwyczaj jest, że wtedy ludzi bawi się najwięcej, a ja kocham jak jest tłum. Coraz częściej jednak sięgam po proper downtempo, szczególnie jak nagrywam podcasty i liczę, że bookingów na imprezach stricke downtempo będzie teraz u mnie coraz więcej.
Co do połączenia DJki i macierzyństwa – nie sprawia mi to problemu. Grałam do 8 miesiąca ciąży, aż już pewnego wieczoru nie mogłam się wcisnąć za DJkę w Sercu. (śmiech) Wróciłam miesiąc po porodzie. Michał, mój chłopak, cudownie radzi sobie z Julianem i chętnie zostaje z nim sam, a ja lubię odetchnąć.
date with kate – celowo pisane małymi literami. Dlaczego?
Wydaje mi się, że niewiele osób o tym wie, ale date with kate ma drugie dno. Wielu promotorów, jakby z grzeczności piszę Date with Kate lub jakby myśleli, że tak mi się spieszyło podczas tworzenia profili na Facebook’u czy Soundcloudzie, że po prostu nie zdążyłam użyć dużych liter, albo że nie przywiązuję do tego wagi – nie wiem. Na początku z tym walczyłam, teraz przymykam na to oko. Zabieg ten był jednak celowy. Zakładałam, że będę grała tylko wolno i to bardzo. Teraz już w ogóle nie sięgam po takie kawałki, ale kiedyś raczyłam publikę nawet trakami między 80 a 100 BPM. Takie tempo jest kojarzone z pewnym typem imprezowania, które przyszło do nas zza zachodniej granicy, a muzyka figlarnie nazywa się ketapopem. I tak powstało date with kate.
Czego możemy się spodziewać od Ciebie na sobotniej imprezie Fresha?
Gram od 18. Między mną a Angelo zagrają jeszcze Nimki, więc myślę, że będę mogła pozwolić sobie na downtempo. Będzie wolniej i będzie … urodzinowo, bo tego wieczoru obchodzę swoje 31. urodziny.
Masz może w planach produkcje muzyczne?
Dopóki nie wezmę się za produkcję, nie będę czuła się spełniona – to pewne. Brałam już pierwsze lekcję. Nawet mam wykupiony kurs, niestety nie zajrzałam do niego ani razu. Bycie mamą to jednak bardzo wymagająca rola. Do tego połączyła się z ważnym projektem zawodowym, nad którym teraz pracuję, aby móc się przebranżowić i to na razie zajmuję mi 110% czasu.
Na koniec jeszcze jedno pytanie – luźne fantazje, a może i cel na przyszłość. Jakie jest Twoje wymarzone miejsce, w którym chciałabyś zagrać?
We wrześniu spełni się jedno z dość konkretnych marzeń i zagram na niemieckim festiwalu Mystic Creatures, berlińskiego kolektywu Mystic Tales. Od pierwszego niemieckiego festiwalu, w którym uczestniczyłam tj. Feel Festival w 2016, marzyłam by być częścią podobnego wydarzenia. Poza tym zaproszenie na Las Festival i na Splot Słoneczny to dla mnie bardzo ważne bookingi. Na przyszłość życzę sobie zagrać na jakiejś imprezie organizowanej przez The Gradens of Babylon w Ritter Butzke, Scorpios Mykonos i na Cercle w Boliwijskiej dżungli. (śmiech)