Romantyczny duch – Sorry Boys

Sorry Boys
09 mar 2017
Malika Tomkiel

Muzyka, słowa, a może intuicja ? co przeważało podczas komponowania najnowszej płyty zespołu ?Sorry Boys?? Czym są najważniejsze rzeczy dla jego członków, a co stanowi śmieszność w dzisiejszych czasach? Po otwarciu trasy koncertowej, promującej płytę ?Roma?, Bela Komoszyńska ? wokalistka zespołu ? odsłania przed Wami szlaki swych wędrówek.

 

Przyznam, że gdy w roku 2010 usłyszałam wasz utwór Cancer Sign Love – zostałam zahipnotyzowana. Co się zmieniło od tego czasu?

Minęło siedem lat od naszego debiutu. Niedawno wydaliśmy naszą trzecią płytę i myślę, że każdy z naszych albumów najwięcej mówi o tym, jak się zmienialiśmy. Te zmiany przede wszystkim dotyczą muzyki. Drugą płytę – „Vulcano” nagraliśmy już z naszą obecną sekcją rytmiczną: Maćkiem i Bartkiem oraz z naszym producentem Markiem Dziedzicem. Na pewno ich obecność wpłynęła zmiany, które zaszły od czasu debiutu. Myślę, że zmieniło się wiele, a jednocześnie sporo pozostało bez zmian. Przede wszystkim tych gruntownych, składających się na oś człowieka i na jego najgłębszy element. Gdy patrzę na nas z perspektywy tych lat, widzę, jak razem dorastamy. Poznaliśmy się jako dorośli ludzie, ale obserwuję, jak można wspólnie dojrzewać i zmieniać się.

?W czym to się przejawia?

Myślę, że głównie to, co wiąże się z dojrzałością – w większym dystansie do samego siebie, spokoju i szacunku. To co się nie zmienia, to nieustanna chęć rozwoju, dbałość o szczegóły, czułość.

A’propos rozwoju, to jesteście przecież świeżo po otwarciu „Roma Tour” – trasy koncertowej, promującej wasz trzeci album. Jak emocje? Czy tego właśnie się spodziewaliście?

Przed premierowym koncertem emocje sięgają zenitu, choć te nadzieje i oczekiwania związane z koncertami właściwie zawsze są takie same – jak najlepiej wykorzystać czas, który daje nam publiczność, przychodząc na koncert. Przeżyć z nią coś niezwykłego.

Jacy są wasi słuchacze? Dzisiejszego wieczoru był obecny szeroki przekrój ludzi.

Myślę, że nasi słuchacze są trochę podobni do nas. Muzyka nie jest dla nich tylko dodatkiem do życia, ale jest jego integralną częścią. To są osoby, które często chodzą na koncerty, słuchają dużo muzyki i kupują płyty. Mają dużą wrażliwość muzyczną i są romantykami.

Płyta „Roma” dość mocno nawiązuje do epoki romantyzmu. Któregoś artystę szczególnie uwielbiasz?

Chopina! W tym romantyzmie, który miałam na myśli, chodziło głównie o romantycznego ducha. O wiarę w życie duchowe i nacisk na nie. Nasze czasy są bardzo odromantycznione, a nasze współczesne życie koncentruje się głównie na ciele. Zapominamy, że nie jesteśmy tylko ciałem, ale też i duchem. Chyba z tej tęsknoty powstał album „Roma”. Chcieliśmy przypomnieć, że życie duchowe ma takie samo znaczenie jak 200 lat temu. Dziś, będąc romantycznym, łatwo otrzeć się o śmieszność. Ten nasz „romantyzm”, to też taka rozmowa ze sobą i spojrzenie w głąb siebie, które nie zawsze jest fascynujące. Nie zawsze odkryjemy coś, co jest wspaniałe, ale myślę, że warto podjąć takie próby.

Powoduje to, że faktycznie ufacie tylko własnym nogom?

Element intuicyjny jest dla nas bardzo ważny. W zasadzie zawsze tak było w naszym zespole. Od początku. Wiemy dobrze, czego chcemy muzycznie. Oczywiście, że nie polegamy wyłącznie na sobie, bo współpracujemy z różnymi, wspaniałymi ludźmi. Zaufaliśmy ich umiejętnościom, wrażliwości, ale i własnym nogom, bo wybraliśmy ich sami.

Czy to właśnie ona, intuicja, a może raczej prywatne doświadczenia, nakierowują cię do napisania tekstów piosenek?

Moje teksty niemal zawsze powstają od razu z muzyką. Czasem wychodzę od pojedynczego zdania, a nawet słowa. Słowa klucze, które podczas kompozycji i improwizacji przeradzają się w cały tekst. Jest to proces bardzo intuicyjny i rozmowa ze swoją podświadomością. Wiemy, że chce nam ona coś powiedzieć, tylko czasem nie wiemy tak naprawdę, co. Komponując niektóre utwory, śpiewam jednym tchem i wyśpiewuję tekst od początku do końca. Jest on mocny dla mnie samej i wiem, że chcę sama sobie coś przez niego powiedzieć.

Co więc jest najważniejsze?

Intuicja i zaufanie, poddanie się „podziemnym rzekom”, które w nas płyną. Proces tworzenia jest bardzo żywy.

I spójny.

Masz rację. Jest spójny z tego względu, że teksty powstają od razu z muzyką i to prowokuje wykreowanie spójnej całości.

Tylko dokąd zaprowadzi was ta wędrówka?

Nie wiem i nie wiem, czy chcę wiedzieć. Bardzo lubię drogę, którą podążamy i to, że nie wiem, dokąd nas zaprowadzi. Idziemy nią już dosyć długo, ale wydaje mi się, że wybraliśmy dobrą trasę na tej mapie. Nie wiem, jak ta mapa wygląda, ale poddajemy się jej i na razie myślę, że tak zostanie.

Wobec tego póki co jesteście w Rzymie. Gdzie będziecie dalej? Zobaczymy. Ze swojej strony życzę wam wszystkiego dobrego.