Izzy And The Black Trees jest zespołem, który w świadomości poznaniaków pojawił się kilka miesięcy temu. Jeżeli ktoś słucha Radia Afera, to był bombardowany ich muzyką. A, że akurat w tym radiu mają pojęcie o muzyce, możecie się spodziewać, że nie było nudno, gdy słuchaliśmy ich piosenek. Pojawiło się kilka psychodelicznych zespołów w naszym mieście, ale to właśnie bohaterowie naszego wywiadu wyróżniają się świeżością i nieoczywistym skrętem w nie wiadomo jakim kierunku. Każda piosenka jest specyficzna na inny sposób i to jest najciekawsze w tym zespole. Ich ostatni album trzeba uznać za coś naprawdę dobrego. Po wielu perturbacjach z naszej strony, udało się w końcu porozmawiać z zespołem. Warto podkreślić, że zauważyliśmy ich twórczość już dawno temu. 16 października 2020 roku kapela wystąpiła w U Bazyla w ramach festiwalu Spring Break.
O Waszym zespole usłyszałem więcej dopiero po wydaniu ostatniej płyty, która została dobrze przyjęta nie tylko przez pyrusów. Co działo się z Wami wcześniej? Kim są osoby grające w kapeli i w jakich innych zespołach wcześniej się udzielaliście?
Zespół powstał pod koniec 2018 roku, wtedy to zaczęliśmy nagrywanie naszej EP-ki. Inicjatywa założenia zespołu wyszła od Izy, która wcześniej grając w folkowo-elektronicznym projekcie Miss Is Sleepy, zdecydowała się nagrać swoje piosenki w składzie „tradycyjnym”, czyli gitary, perkusja i bas. Na EP-ce pojawia się Bartosz „Wrzos” Wrzosek na basie, Mariusz Dojs na gitarze (poprzednio grał w zespole Forget About Julia), a bębny były wgrywane przez Szymona Swobodę z Vintage Records. Po wydaniu EP-ki skład zespołu przechodził zmiany – dołączył Łukasz Mazurowski (bas) i Mateusz Pawlukiewicz (perkusja, gra również w zespole Mean Machine).
Bartosz „Wrzos” Wrzosek jest autorem wszystkich linii basu na „Trust No One”, ale wyjechał on do Stanów na rok i w jego miejscu pojawił się Łukasz Mazurowski.
„Trust No One” był grany w wielu radiach, wygrywał różne rankingi i bywał płytą tygodnia w radiowych audycjach. Czy przełożyło się to jakoś na popularność zespołu? Odczuliście to po sprzedaży tej płyty?
Trafiliśmy na trudny moment, sprzedaż płyt jest w naszym przypadku napędzana w dużej mierze przez koncerty, a tutaj wydana płyta i brak koncertów. Nie ukrywam, że nie tak to miało być, ale nikt nie był w stanie tego przewidzieć. Płyta została w 100% przygotowana i szkoda nam było jej nie wydać lub przełożyć wydanie na jesień. Razem z wydawcą, Anteną Krzyku, poszliśmy za ciosem i album ujrzał światło dzienne 7 kwietnia (CD + digital). Zauważyliśmy, że przybyło nam fanów na FB-owym fanpejdżu, czyli wiadomość o premierze przebiła się przez wirusowy szum i zdobyła przychylne recenzje. I bardzo dobrze, szkoda oczywiście, że nie poszły za tym koncerty. Mieliśmy w planach minitrasę po UK i występ na Liverpool SoundCity, ale niestety została ona odwołana (przeniesiona za znakiem zapytania na koniec września).
Możemy się spodziewać winylowego wydania tej płyty?
Winylowa płyta to dobry pomysł na przedłużenie życia naszego albumu, tak zdecydowanie chcemy zrobić, szczególnie kiedy ruszą koncerty i zarobimy trochę na zainwestowanie w wydanie na winylu. Mamy nawet pomysł, aby na niej ukazał się bonus track nieobecny na CD ani w sieci.
Do jakiego odbiorcy chcecie trafiać ze swoją muzyką? Na jakiej publiczności się skupiacie? Bo wydaje mi się, że to, co gracie nie jest na tyle uniwersalne, aby była to muzyka dla wszystkich.
Dla wszystkich na pewno nie, zresztą nie o to chodzi, aby wszystkim dogodzić (ha!). Gramy muzykę gitarową, brudną, miejscami z lekka psychodeliczną. Każdy kto lubi niezależne granie powinien znaleźć coś dla siebie. Jednak niech Was to nie zmyli, „Trust No One” jest na swój sposób albumem przebojowym, odwołującym się czy to do Iggiego Popa, czy pustynnych klimatów, Nicka Cave’a, PJ Harvey… Dużo tu wymieniać. Są to tylko wskazówki dla tych, którzy chcieliby posłuchać nowych piosenek i zapoznać się z nowym zespołem.
Jak wygląda Wasza aktywność koncertowa, pomijając aktualną sytuację koronawirusową? Można w miarę regularnie Was oglądać na scenie?
Tak jak już wspominałam, nasze plany koncertowe niestety zostały pokrzyżowane. Trasa po UK została przeniesiona i w tym roku nie dojdzie do skutku. W czerwcu nagraliśmy materiał live w ramach Garage Show, w studio-garażu Vintage Records u Szymona Swobody. Jest to niezwykłe miejsce, w starych zabudowach przy Pałacu Porażyn. Tam też nagrywaliśmy część materiału na naszą płytę, także czuliśmy się jak w domu! Teraz, kiedy koncerty nieco się odblokowały staramy się nadrobić i mamy coraz więcej zabookowanych dat w kalendarzu. Graliśmy w klubie Pogłos w Warszawie, na festiwalu Inne Brzmienia w Lublinie, miło wspominamy koncert w Ostrowcu Świętokrzyskim. Przed nami m.in. specjalna edycja Spring Break Festival, występ na Soundedit i Rock&Love w Łodzi – jesteśmy podekscytowani każdą okazją grania materiału z „Trust No One” na żywo. W listopadzie spróbujemy odwiedzić naszych czeskich sąsiadów w Brnie i Pradze.
Opowiedz o Waszych najciekawszych przygodach koncertowych. Który występ najbardziej utkwił Wam w pamięci i dlaczego?
To zdecydowanie był koncert podczas Fląder Fest 2019, graliśmy w knajpie przy plaży. Przed naszym koncertem rozpętała się ogromna burza i myśleliśmy, że wszystko zmiecie ze sceny. Publiczność, która odważyła się przyjść, była już na tyle rozgrzana, że nie przeszkadzało im poczekać, aż cudem podłączymy wzmacniacze. Ostatecznie udało się i zagraliśmy jeden z najfajniejszych koncertów, z ludźmi twarzą w twarz i szaleństwem pogodowym za plecami. W nagrodę za udany występ i z powodu utrudnień atmosferycznych zostaliśmy zaproszeni na tegoroczną edycję Fląder Fest 2020 – tym razem pogoda była dobra, aż za dobra, w przyszłym roku już tam nie zagramy (haha). Bardzo miło wspominamy też koncert w klubie Alchemia i Re w Krakowie. Kraków jest nam bardzo przychylny i gości dobrą publicznością.
Nie za bardzo potrafię Was zaszufladkować z jakimś konkretnym gatunkiem muzycznym, ale niech będzie, że przypnę Wam łatkę psychodelicznego rocka z nutką stonerowych brzmień. Jak w Waszej ocenie rozwija się poznańska scena kręcąca się dookoła tych gatunków?
Jest parę ciekawych zespołów, projektów na naszym poznańskim podwórku grających stonerowo czy psychodeliczne jak Strange Clouds, z którymi zagramy 16 października na Spring Breaku, czy Astrokot. Brzmienie stonerowe bardzo kojarzy mi się z festiwalem Red Smoke w Pleszewie, na którym jako widzowie byliśmy w zeszłym roku. Bardzo nas pozytywnie zaskoczył ostatni dzień festiwalu, był znacznie bardziej psychodeliczny i zróżnicowany niż pierwsze dwa (świetny występ Kikagaku Moyo i Triptides mam do dzisiaj w pamięci). Zresztą organizatorzy festiwalu otworzyli swój bar w centrum Poznania o wdzięcznej nazwie Fuzz i tam na afiszu można zawsze zobaczyć, co ciekawego dzieje się koncertowo w tych klimatach. My trochę jesteśmy na uboczu stricte stonerowej fali, bo też nasza muzyka łączy różne inspiracje i chodzi swoimi ścieżkami.
Jakie jest Wasze ulubione miejsce w Poznaniu, w którym najchętniej spędzacie czas?
3/4 z nas mieszka na Jeżycach, lubimy wypić gruzińskie winko u sąsiedzkiego Pana Gara. Na koncerty głównie chodzimy do Dragona, Minogi i czasem Klubu u Bazyla – tam też widzieliśmy świetny koncert All Them Witches w zeszłym roku. W sezonie letnim wpadamy też na KontenerArt przy rzece.
Na koniec powiedzcie, jaki macie plan na swój zespół? Macie to jakoś ułożone w głowie, np w takim i takim czasie, chcecie być w takim i takim miejscu?
Wszystko było ułożone, kariera zaplanowana, ale diabli wzięli! Na pewno chcielibyśmy grać koncerty za granicami Polski, byliśmy już w Portugalii i Berlinie. Oczywiście nie wiadomo, jak sytuacja się rozwinie w kolejnych miesiącach także trzeba obserwować i mieć nadzieję, że kiedyś to wróci do pełnej normalności. Festiwale showcase’owe, np. Liverpool SoundCity, są dobrym punktem zaczepienia do zorganizowania trasy w danym kraju. Znalezienie agenta bookującego koncerty za granicą też bardzo może pomóc. Tymczasem, mamy już pomysły na kolejne kawałki, robimy próby i działamy dalej!